wtorek, 23 lipca 2013

Lirene - krem do rąk RATUNEK

Cześć Dziewczyny!
Ostatnio trochę się zmotywowałam i przygotowałam sobie częściowo recenzje kilku produktów, które w większości już wykończyłam, a które otrzymałam w ramach zimowej paczki z nowościami od pani Ani z Lirene i pani Magdaleny z Pharmaceris, dlatego mam nadzieję, że wybaczycie mi to, że w najbliższych dniach pojawi się tutaj kilka recenzji spod szyldu marek Dr Ireny Eris. Chciałabym napisać o tych produktach, póki jeszcze pamiętam jakie miałam odnośnie nich wrażenia, bo nie wszystkie z nich ponownie pojawią się w mojej kosmetyczce :)
Liczę na to, że będziecie czytać te notki z takim samym zainteresowaniem jak dotąd, ponieważ uważam, że obie marki mają wśród swoich zasobów produkty zarówno atrakcyjne, jak i takie, które nieszczególnie zasługują na Waszą uwagę i o kilku takich kosmetykach zamierzam Wam napisać :)
***
Na sam początek wybrałam krem do rąk, który wykończyłam już dłuższy czas temu, ale nadal myślę o nim z nieukrywaną przyjemnością, ponieważ naprawdę dobrze się u mnie sprawdził. Czym przysłużył mi się krem do rąk RATUNEK od Lirene, dowiecie się czytając dalej recenzję! :)


Producent od produkcie:


DZIAŁANIE:
Krem Ratunek okazał się prawdziwym - o losie - ratunkiem dla moich dłoni w okresie zimowym, kiedy mrozy i chłodna aura (o ile jeszcze pamiętacie, trochę one trwały) mocno dały się we znaki mojej skórze. Choć generalnie nie miewam problemów z przesuszeniami, tak w ostatnim sezonie zimowym i ja musiałam naszykować ciężkie działa do walki z suchą skórą. W dodatku jakby tego było mało, któregoś razu bardzo genialnie tuż po wejściu do pracy prosto z drogi do pracy (oczywiście w czasie mroźnych dni), użyłam żelu antybakteryjnego na bazie alkoholu... To nie był dobry wybór, bo moje dłonie natychmiastowo zareagowały szczypaniem i pieczeniem, co w konsekwencji doprowadziło do potężnego przesuszenia i szorstkości skóry. I właśnie wtedy Ratunek przyszedł mi z pomocą! W ciągu kilku dni, wraz z peelingiem Flake Away z Soap & Glory, doprowadził moją skórę do całkiem przyzwoitego stanu, a przesuszenie przestało być aż tak widoczne i odczuwalne. Stosowany kilka razy dziennie przez kilka dni, doprowadził też do szybszej regeneracji skóry i pomógł mi pozbyć się spierzchniętych obszarów.

Dobre wrażenia z jego stosowania miał również mój Michał, który co do zasady nie uznaje stosowania kremów do rąk, bo nie znosi tłustości, którą pozostawiają, ale w obliczu przesuszu, dał się namówić na masaż dłoni z użyciem kremu Ratunek, który - o dziwo - w ciągu jednej nocy świetnie nawilżył jego dłonie i doprowadził jego skórę do normalności. Tutaj różnica polegała na tym, że owszem, krem był użyty jednorazowo, ale użyty podczas masażu dłoni nałożyłam go w większych, niż normalnie ilościach (3-4 normalne porcje) i za każdym razem masowałam aż do wchłonięcia. Tym sposobem efekty były naprawdę szybkie, co szczerze powiedziawszy zaskoczyło nawet mnie :)

W pozostałych sytuacjach, krem stosowałam głównie na noc, choć na dzień również się zdarzało. Nie jest to może najlepszy wybór do pracy, ponieważ krem zostawia na skórze tłustawą warstwę, które dość długo się wchłania, ale warto przymknąć na to oko, tym bardziej, że produkt naprawdę zawiera sporą dawkę masła shea, które widnieje już na drugim miejscu w składzie! Sądzę, że jest to dobry wybór nie tylko w okresie zimowym, ale również jako kuracja dla dłoni na noc. Również posiadaczki suchej skóry powinny być z niego zadowolone.


KONSYSTENCJA:
Produkt ma gęstą i odczuwalnie treściwą konsystencję. Jest dość tłusty i długo się wchłania, ale efekty są warte naszej cierpliwości :)
KOLOR/ZAPACH:
Krem jest biały i pachnie bardzo przyjemnie. Już nie pamiętam z czym kojarzył mi się ten zapach, ale na pewno był przyjemny dla mojego nosa.
OPAKOWANIE:
Produkt umieszczono w małej, czerwonej tubce o zawartości 50ml. Jest ona zamykana na klapkę, dzięki czemu nie trzeba uganiać się za korkiem po całym pokoju ;) Jest to bardzo wygodne rozwiązanie, choć oczywiście wadą opakowania może być jego nieprzezroczystość. Ja jednak uważam je za estetyczne, a ponieważ produkt ma gęstą i dość ciężką konsystencję, to nie miałam problemu z oszacowaniem kiedy zbliża się do końca. Jedyny zarzut pod jego adresem, to to, że pod koniec użytkowania kremu, ciężko było wydobyć z opakowania kilka ostatnich procji i tubka wymagała rozcięcia nożyczkami.
WYDAJNOŚĆ:
W związku z tym, że produkt jest dość małych rozmiarów, schodzi dość szybko, ale z założenia ma on stanowić raczej produkt, który będzie pomocny w trakcie kuracji regenerującej dla dłoni, niż jako codzienny krem do torebki. Jak na tak małą pojemność, produkt całkiem długo mi towarzyszył.
CENA/DOSTĘPNOŚĆ:
ok.8zł, dostępny w większości drogerii, w tym w Rossmanach, Naturach czy Super-Pharm
SKŁAD:
Produkt zawiera m.in. masło shea (na drugim miejscu składu) oraz alantoinę (w środkowej części składu, ale nadal sporo przed substancjami zapachowymi).
CZY KUPIĘ PONOWNIE:
Z pewnością tak! Jeśli nie kupię go w najbliższym czasie, to na pewno skuszę się na powrót, jak tylko zacznie się jesień! Wtedy będzie jak znalazł! :)


Miałyście już do czynienia z kremem Ratunek? Czy skórę Waszych dłoni również uratował? :)
K.
***
Produkt otrzymałam do przetestowania od pani Ani w ramach współpracy z Laboratorium Kosmetycznym Dr Ireny Eris.

35 komentarzy:

  1. Dziękuję za recenzję, ponieważ właśnie poszukuję kremu do rąk.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja lubię takie małe tubki - do torebki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten akurat ze względu na gęstość może nie być najlepszy do torebki ;)

      Usuń
    2. Ale tam, jak wsiądę do kolejki i wysiadam na drugim końcu Trójmiasta - mam godzinę na "zabawę" z kremem ;)

      Usuń
  3. Kosmetyki Lirene bardzo lubię, nawet bardzo :)
    O dziwo, kremu do rąk tej marki jeszcze nie miałam.
    Wszystko do nadrobienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty, kremomaniaczka, nie miałaś jeszcze kremu z Lirene? :)

      Usuń
  4. Kiedyś wypróbowałam go raz od cioci i mi raczej nie przypasował, bo właśnie zostawiał tłustą warstwę. Może dla przesuszonych dłoni to jest akurat dobre. Ja wolę jego brata - krem kurację :)

    OdpowiedzUsuń
  5. muszę się za nim rozglądnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo chętnie będę czytać kolejne notki :) Lubię tą markę i z przyjemnością dowiem się więcej o poszczególnych produktach :)
    PS.Już wiem jaki krem zakupię na jesień :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie jeszcze jedna recenzja kremu z Lirene :)

      Usuń
  7. Nie miałam tego kremu, ale po przeczytaniu tej recenzji być może się na niego skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie sprawdził się świetnie i większość dziewczyn też go sobie chwaliło :)

      Usuń
  8. U mnie on czeka w kolejce, miałam sięgnąć w okresie zimowym ale przepadłam dla kremów z TSSS o zapachu pomarańczy i tak zostało do dzisiaj :)))
    Ogólnie mam wrażenie, że kremy do rąk w moim przypadku to jeden z najdłużej eksploatowanych kosmetyków :D
    Na plus zasługuje pojemność, idealna do torebki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja bardzo szybko je zużywam, jeśli dbam o to, żeby nie stosować za każdym razem innego ;)

      Ja dla odmiany w zapasach mam jeden krem z TSSS. Przypomniałaś mi o nim :)

      Usuń
  9. czerwone opakowanie przypomina mi krem z garniera-taki do zadań specjalnych myślę że ten z lirene jest równie dobry a może nawet jeszcze lepszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, opakowanie może się trochę kojarzyć z Garnierem :)

      Usuń
  10. Brzmi bardzo ciekawie. Ostatnio nie sięgam zbyt często po kremy do rąk, ale jesienią może dam mu się skusić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wyobrażam sobie dnia bez kremu do rąk :D

      Usuń
  11. mam dziwną tendencję do kolekcjonowania kremów do rąk haha :) mam ich naprawdę mnóstwo i sama nie wiem czemu hahaha :) w sumie nie używam ich codziennie choć wiem, że powinnam ;p ale mam ich naprawdę dużo;p tego jeszcze nie miałam ale na pewno po Twojej recenzji zakupię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dokładnie tak samo mam z pomadkami! Nie używam codziennie, a ciągle kupuję ;)

      Usuń
  12. Teraz mam zielony krem z Lirene i jestem z niego zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tych zielonych są chyba dwa albo trzy rodzaje :)

      Usuń
  13. Będę musiała wypróbować zimą, bo latem używam :) ich zdecydowanie mniej

    OdpowiedzUsuń
  14. Moje dłonie chemika chyba się z nim zaprzyjaźnią ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. zainteresowałaś mnie:) muszę się mu przyjrzeć bliżej!

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny kremik ja w zimie bardzo lubię takie gęstsze kremy, a masło Shea jest genialne!

    OdpowiedzUsuń
  17. Niestety nie miałam ale oczywiście nie mówię mu nie ale może w najbliższej przyszłości wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  18. O, moje dłonie byłyby zadowolone na maksa w takim razie. Hmm, oj chyba znowu kusisz... ;p

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo polubiłam ten krem i mimo że był dość mały, to dla mnie stosunkowo wydajny. Też myślę, że ponowię zakup :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz! :)

Jeśli chcesz zareklamować swój blog w komentarzu, to zanim zostawisz swój adres, przeczytaj ostatnią notatkę i wypowiedz się na jej temat nieco bardziej obszernie niż tylko "fajna notka". Jeśli sama piszesz bloga, to na pewno potrafisz wyrazić swoją opinię poprzez komentarz :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Blog template designed by SandDBlast