Cześć Dziewczyny!
Dzisiaj przychodzę do Was z linią kosmetyków idealną na upały (choć ostatnio różnie z nimi bywa)! Chciałabym Wam dzisiaj przybliżyć serię Aromatherapy z Bath & Body Works o orzeźwiającym zapachu łączącym miętę i eukaliptus! Miałam okazję używać trzech kosmetyków z tej serii, z czego jeden co i rusz kupuję ponownie! W mojej łazience gościły już żel pod prysznic, balsam do ciała i peeling do ciała :)
*ŻEL POD PRYSZNIC EUCALYPTUS & SPEARMINT*
Ten produkt recenzowałam już kiedyś TUTAJ, ale nie mogę sobie odmówić, żeby nie wspomnieć o nim ponownie choć w kilku słowach. Zarówno ja, jak i mój facet bardzo chętnie do niego wracamy i właściwie ilekroć znajdzie się on pod naszym prysznicem, to wszystkie inne produkty do mycia schodzą na dalszy plan. Kosmetyk dobrze oczyszcza, nie wysuszając przy tym skóry i w tym względzie nie różniłby się niczym od każdego przeciętego kosmetyku pod prysznic, jednak jego szalenie orzeźwiający i pobudzający zapach, który rewelacyjnie stawia na nogi czy to po kiepsko przespanej nocy, czy po intensywnym treningu (zapach jest zresztą zaletą całej serii) sprawia, że nie żałuję żadnej wydanej dotąd na ten produkt złotówki! Produkt najczęściej kupuję przy okazji różnego rodzaju wyprzedaży lub promocji, dlatego chyba jeszcze nie zdarzyło mi się zapłacić za niego pełnego ceny 49 zł. Aktualnie można go nabyć za pół ceny!
Skład żelu Aromatherapy Eucalyptus & Spermint |
*WYGŁADZAJĄCY PEELING DO CIAŁA EUCALYPTUS & SPEARMINT*
W tej chwili nie mogę zlokalizować tego produktu na stronie, więc nie jestem pewna, czy jest on nadal dostępny, ale z tego, co pamiętam, jego cena również oscylowała w okolicach 49 zł. I znowu - myślę, że jest to cena, którą mogłabym zapłacić za ten produkt, ponieważ byłam z niego bardzo zadowolona. Produkt wprawdzie nie należy do mega intensywnych zdzieraków, ale jego działanie można łatwo stopniować w zależności od sposobu aplikacji (na suchą lub mokrą skórę).
Peeling w dotyku sprawia wrażenie papki z dużą ilością piasku, co świadczy zapewne o wysokiej zawartości drobinek orzecha mandżurskiego, który, wraz z cukrem (występującym na pierwszym miejscu składu) odpowiada tu za ścieranie martwego naskórka. Jak już wspomniałam, działanie produktu łatwo zintensyfikować od takiego, które przypomina raczej delikatny masaż, aż po całkiem przyzwoitą drapankę :)
Ciało po zabiegu jest przyjemnie wygładzone i delikatnie zaczerwienione, ale absolutnie nie podrażnione. Peeling nie zostawia na ciele tłustej warstwy, a jednocześnie nigdy nie odczułam, żeby moja skóra była ściągnięta czy wysuszona po kąpieli z tym produktem.
I znowu muszę wspomnieć o zapachu - o ile żel pod prysznic pachnie mocno, tak zapach peelingu, to już czyste szaleństwo! Jest mocny, intensywny, wręcz świdruje nozdrza, ale jednocześnie nie podrażnia i nie powoduje łzawienia oczu (jak zdarzyło mi się to z żelem miętowym z Original Source, a właściwie samymi jego oparami :D). Po kąpieli z tym produktem czuję się naprawdę zrelaksowana i wyciszona. Coś w tej aromaterapii musi być :)
Skład peelingu Aromatherapy Eucalytpus & Spearmint |
*BALSAM DO CIAŁA EUCALYPTUS & SPEARMINT*
Tak się złożyło, że w moje ręce trafił również balsam do ciała. O ile dobrze pamiętam, upolowałam go w zestawie z żelem pod prysznic na którejś z wyprzedaży. Być może nie sięgnęłabym po niego, gdyby nie to, że znałam już dwa wyżej opisane kosmetyki, ale na szczęście stało się inaczej, a niedawno kupiłam właśnie kolejne opakowanie tego produktu. Jego cena bez promocji, również oscyluje w granicach 49 zł, ale jak już wspominałam, na tę serię często trafiają się jakieś zniżki lub promocje łączone, a w obecnej wyprzedaży można go nabyć za pół ceny.
Podoba mi się to, że produkt umieszczono w szklanej, ciężkiej butli, wyposażonej w pompkę. Może nie jest to szczyt bezpieczeństwa (balsam, śliskie ręce, szklana butelka, płytki w łazience...), ale na pewno jest to rozwiązanie bardzo estetyczne i higieniczne! Nam udało się zużyć produkt bez żadnych upadków i stłuczonego szkła, więc zapewniam, że się da :D
Co do działania produktu - pomijając już cudowny zapach (o którym z pewnością jesteście już przekonane :)), muszę przyznać, że produkt całkiem przyzwoicie radzi sobie z pielęgnacją skóry. Naprawdę nieźle nawilża i odżywia skórę oraz sprawia, że jest gładka i miękka w dotyku. Jednocześnie warto zastrzec, że nie jest to produkt, który byłby dobrym ratunkiem dla bardzo suchych skór, bo - moim zdaniem - byłby po prostu za słaby. Moja skóra jest normalna i nie potrzebuje zbyt intensywnej pielęgnacji, dlatego ten balsam świetnie się sprawdził na co dzień zarówno u mnie, jak i u mojego faceta.
Skład produktu tym razem w sumie nie powala, bo jest tu i parafina i silikon, dlatego jeśli jesteście wrażliwe na te składniki, to pewnie lepiej nie sięgać akurat po ten balsam. Swoją drogą szkoda, że co ciekawsze składniki zostały umieszczone tuż po zapachu, co sugeruje ich niewielką zawartość. Mało czy nie, znajdziemu tu również olej z eukaliptusa, olej z liści mięty zielonej, olej z pestek słonecznika, wyciąg z malachitu, wyciąg z cebulek i kwiatów lilii białej.
Skład balsamu Aromatherapy Eucalyptus & Spearmint |
Sam balsam jest dosyć lekki i nietłusty. Bardzo szybko się wchłania i zostawia na skórze przyjemne uczucie ukojenia i nawilżenia bez żadnych zbędnych filmów. Myślę, że to również dlatego balsam zdobył uznanie mojego Michała, który sięgał po niego chyba nawet częściej niż ja :)
Poniżej zbliżenie na konsystencję peelingu (u góry, to jasne :D) i balsamu.
***
Nie ukrywam, że seria Aromatherapy, choć dosyć droga, zrobiła na mnie świetne wrażenie. Tym razem działanie schodzi dla mnie trochę na dalszy plan, bo zapach zdecydowanie gra tu główną rolę. Wprawdzie nigdy nie wierzyłam zbyt intensywnie w działanie aromaterapii, tak w przypadku tych kosmetyków nie mogę odmówić jej efektów. Olejki z mięty i eukaliptusa rewelacyjnie odprężają i relaksują, a dzięki swoim intensywnym zapachom docieraja do nozdrzy od razu po otwarciu buteleczki :)
Wiem, że cena tych produktów może być zniechęcająca, jednak jeśli będziecie miały okazję zapoznać się z testerami dowolnej serii Aromatherapy, to gorąco Was do tego zachęcam! Mnie te zapachy uwiodły, z linią eukaliptusowo-miętową na czele! :)
Karotka
Na lato te kosmetyki muszą być idealne :)
OdpowiedzUsuńOj tak! Świetnie się sprawdzają w czasie upałów! :)
UsuńZ BBW znam tylko mgielki i mydla :)
OdpowiedzUsuńWarto poznać też mniej nagłośnione produkty :)
UsuńKarola, kobieto niedobra, ale mnie kusisz :) Eukaliptus, mięta... uwielbiam <3 Taki żel pod prysznic z chęcią bym sobie sprawiła, ale te zapasy... :(
OdpowiedzUsuńOj tam zapasy, żele się zużywa szybko, więc można ich trochę nagromadzić ;)
UsuńSuper, już mi się podobają lubię takie zapachy :))
OdpowiedzUsuńWarto chociaż niuchnąć :)
UsuńBardzo mnie nimi zaciekawiłaś jednak cena jak dla mnie odstarszająca :/
OdpowiedzUsuńAle od czego są promocje :)
Usuńuwielbiam <3
OdpowiedzUsuńzawsze wracam z ogromną przyjemnością do tej serii
Ja również, więc zupełnie Ci się nie dziwię :)
UsuńI teraz wiem, ze jadę do Warszawy i wykupuje cała linie <3
OdpowiedzUsuńHahaha :D Moja wina :D
UsuńMiałam tylko kilka kosmetyków BBW, ale ta seria byłaby dla mnie idealna ;)
OdpowiedzUsuńJeśli będziesz miała okazję, to przyjrzyj się jej bliżej :)
UsuńStrasznie podoba mi się zapach tych produktów! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam go! :)
UsuńBBW kusi niesamowicie!
OdpowiedzUsuńWieeeem! Tyle mam ich produktów i ciągle mi mało... ;)
UsuńZawsze się zastanawiam, czy taki zapach w kosmetykach by mi odpowiadał. Boję się nieco efektu mycia się czy smarowania płynem do mycia naczyń ;)
OdpowiedzUsuńW ogóle nie kojarzy mi się z płynem do mycia naczyń, więc chyba możesz być spokojna :)
UsuńMam z tej serii tylko żel antybakteryjny ale zapach na tyle mi się spodobał że z chęcią kupiłabym inne kosmetyki tylko u mnie jest problem bo bywam w sklepie ze dwa razy w roku więc też nie bardzo mogę sobie pozwolić na czekanie na promocje
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Nie miałam jeszcze żelu antybakteryjnego! :)
UsuńKojarzę zapach, jest wyjątkowy :-))
OdpowiedzUsuńGdybym natrafiła na jakąś fajną promocję to chyba bym się skusiła :->>
50% to już całkiem niezła promocja ;)
UsuńPodobają mi się opakowania tej serii :) Zapach pewnie też by mi się spodobał :)
OdpowiedzUsuńZapach jest rewelacyjny :)
UsuńAhh, szkoda, że nie mam dostępu do sklepu BBW bo z chęcią przygarnęłabym wszystko :) Czuję, że zapach spodobałby mi się bardzo ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, ich kosmetyki mają piękne zapachy! Jest z czego wybierać! :)
UsuńChetnie bym je chciała mieć w swojej łazience
OdpowiedzUsuńZwłaszcza w upały ;)
UsuńPiękne opakowania, piękne kolory.
OdpowiedzUsuńNo i połączenie zapachowe musi być godne uwagi :)
Czuję, że mogłoby mi się spodobać.
Cały czas po cichu liczę na sklep B&BW w Poznaniu :)
Mogliby się trochę rozsiać po Polsce, to prawda... ;)
UsuńNie wiem czy dałabym radę z takim mocnym zapachem. Inne kosmetyki z B&BW za to mnie bardziej kuszą.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie jest on aż tak mocny. Jest intensywnie wyczuwalny, ale nie przytłaczający, no ale wiadomo, że to jednak kwestia upodobań :)
UsuńNie wiem czy to moje zapachy ale chętnie wybrałabym sobie coś z oferty tej firmy :-)
OdpowiedzUsuńjakoś nigdy nie byłam super przekonana do firmy, czulam, że oszukują jak tbs - żę roślinne ekstrakty, cuda na kiju, a składy ubogie, butle drogie. Ta seria przynajmniej jakoś wygląda (estety bbw do mnie nie przemawia w klasycznych produktach).
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, kiedy jakaś dobra dusza powie, ej, cocaron, kupić ci? Może wtedy się skuszę :P bo uwielbiam miętowe mieszanki.