Cześć Dziewczyny!
Przed Wami kolejny denkowy post - tym razem dotarłyśmy do lutego, więc zaczynam być prawie na bieżąco :) Jeśli lubicie moje posty z minirecenzjami wykończonych produktów, to w tym miesiącu ukazały się wcześniej aż dwa takie tasiemcowe posty, które znajdziecie TU i TU.
W lutym moje zużycia były nieco mniej imponujące, niż zwykle, bo zebrało mi się tylko 9 pustych opakowań, ale w zasadzie każdy z tych produktów należy do tych zdecydowanie wydajnych, więc nadal jestem z siebie zadowolona :))
***
1. Kremowy żel pod prysznic z hibiskusem i migdałem; Purely Pampering; Dove (500 ml; ok.18 zł).
O serii Purely Pampering słyszałam już od dawna wiele dobrego, dlatego kiedy natknęłam się na te żele w sporej promocji w Rossmannie, to od razu porwałam z półki dwa warianty zapachowe. Jako pierwszy poszedł w ruch ten z hibiskusem i migdałem i muszę przyznać, że spodziewałam się nieco bardziej intensywnego zapachu. Choć ten jest bardzo przyjemny, to jednak wpisuje się w pewien "nurt zapachowy" typowy dla kosmetyków Dove, a te dodatkowe nuty po prostu nieco go osładzają. Tak czy inaczej - zapach produktu był bardzo przyjemny i przyjemne było też działanie żelu. Przyjemnie oczyszczał skórę, dobrze się rozprowadzał na skórze, nie powodował uczucia ściągniętej, czy wysuszonej skóry i był całkiem wydajny. Jest duża szansa na powrót.
Aktualnie używam: żel pod prysznic wiśniowo-migdałowy z Balea;
2. Balsam do ciała z mango; Youngy; Lirene (400 ml; ok.15 zł).
Balsamy do ciała z Lirene już chyba na stałe wpisały się w nasza codzienną pielęgnację, a po serię Youngy zarówno ja, jak i mój facet sięgamy z ogromną przyjemnością! Wcześniej kupiłam wersję z papają, a w lutym wykończyliśmy tę z mango, natomiast w kolejce czekają jeszcze trzy wielkie butle, które dostałam w paczce od kochanych Pań Erisek :) Wersja z mango moim zdaniem dość realistycznie oddaje zapach tego owocu i choć jest on początkowo dosyć intensywny, to jednak nie utrzymuje się długo na skórze, dzięki czemu nie kłóci się z perfumami. Moja skóra nie należy do tych najbardziej wymagających, więc lekka konsystencją balsamów Youngy bardzo jej odpowiada, a mi samej podoba się to, że balsam bardzo szybko się wchłania, więc mogę go pospiesznie wsmarować nawet gdy brakuje mi czasu :) Nie wiem, czy posiadaczki suchej skóry będą zadowolone z tego produktu, dla mnie to produkt do codziennej pielęgnacji, pomagający utrzymać skórę w dobrej formie, ale nie postawiłabym na niego w przypadku pilnej potrzeby ratowania przesuszonej skóry ;) Tak czy inaczej - dla mnie jest co najmniej dobry, więc na pewno chętnie będę korzystać z dostępnych wariantów tych balsamów :)
Aktualnie używam: balsam do ciała Intensywna Regeneracja z Lirene;
3. Mydło w piance; Fresh Sparkling Snow; Bath & Body Works (259 ml; cena regularna - 29 zł).
Całkiem niedawno pisałam Wam - zresztą po raz kolejny - że uwielbiam piankowe mydełka z BBW i tu macie na to kolejny dowód :) Niektóre z Was narzekały, że Wasze dłonie są po nim wysuszone, ale u mnie nic takiego się nie dzieje. Mydełko dobrze oczyszcza i pięknie pachnie. Fresh Sparkling Snow był świąteczną edycją limitowaną, ale pewnie wróci w kolejną zimę :) To, że będę do nich wracać, jest bardziej, niż oczywiste!
Aktualnie używam: mydło w piance Sea Island Cotton z Bath & Body Works :)
4. Rewitalizujący balsam do dłoni (żurawina i cytryna); Pat&Rub (100 ml; 39 zł).
O tym balsamie zdążyłam napisać dosłownie kilka dni temu, więc zapraszam Was do przeczytania pełnej recenzji TUTAJ. W skrócie mogę Wam napisać tyle, że balsam był bardzo przyjemny, podobał mi się jego cytrusowy zapach, a działanie było po prostu dobre. Dobre, ale po wypróbowaniu jeszcze trzech innych wersji już wiem, że żurawina i cytryna, to wersja, która działa na moje dłonie najmniej skutecznie, dlatego prawdopodobnie nie sięgnę już po ten konkretny wariant.
Aktualnie używam: rozgrzwający balsam do rąk (cynamon, imbir, goździk, szałwia)
5. Żel kojący zaczerwienienia; PURI-CAPILIUM; Pharmaceris N (200 ml; ok.39 zł).
W zasadzie dobrze byłoby napisać recenzję tego żelu, bo mam o nim sporo do powiedzenia. Podobało mi się w nim to, że był delikatny dla mojej skóry, dobrze ją oczyszczał, radził sobie z pozostałościami makijażu, a przy tym nie wysuszał jej. Dodatkowo okazał się być również całkiem wydajny, bo wystarczyło go naprawdę niewiele, żeby umyć całą buzię. Na razie mam sporo produktów do mycia twarzy, ale myślę, że gdyby nie to, to zastanowiłabym się nad ponownym zakupem :)
Aktualnie używam: peeling myjący z Under Twenty;
6. Czyścik do twarzy Let The Good Times Roll; LUSH (100 g; ok.6-7 funtów).
Ten czyścik, to mój absolutny hit! Cudownie pachnie czymś w rodzaju maślanych ciasteczek, więc ma ogromnego plusa już na starcie. Tak się jednak składa, że jego fantastyczne działanie w pełni dorównuje przyjemnemu zapachowi - produkt bardzo dobrze oczyszcza skórę, a do tego przyjemnie złuszcza martwy naskórek, dzięki drobniutkim ziarenkom, które wyglądają niepozornie, ale mają niezłą moc! :) Więcej szczegółów znajdziecie w recenzji TU. Na pewno do niego wrócę jak tylko będę miała okazję go kupić :)
Aktualnie używam: peeling myjący z Under Twenty;
7./8. Szampon i odżywka z linii bananowej; The Body Shop (250 ml; 25 zł/szt.).
Ten duet mogłabym okrzyknąć hitem końcówki 2013 roku! Dotąd nie miałam zbyt wiele do czynienia z produktami z TBS, a jeśli już to wrażenia miałam raczej umiarkowane, natomiast bananowy duet sprawdził się u mnie genialnie, co od razu wywindowało nieco w moich oczach wizerunek tej marki ;)) Szampon (i znowu) świetnie oczyszczał włosy i skórę głowy, a do tego nie wzmagał plątania się włosów. Odżywka natomiast przyjemnie wygładzała włosy, sprawiała, że były miękkie i mięsiste w dotyku i całkiem nieźle dbała o ich kondycję. Zdecydowanie spotkanie do powtórzenia! Więcej szczegółów przeczytacie w recenzji - TU.
Aktualnie używam: szampon aloesowy Equilibra oraz maska do włosów z awokado i winogronami z Alverde;
9. Suchy szampon do włosów Cherry; Batiste (200 ml; 15 zł).
O suchych szamponach z Batiste też ostatnio trochę pisałam, więc pewnie już wiecie, że dla mnie to must have! Świetnie się sprawdzają w sytuacjach kryzysowych, kiedy nie ma czasu na dokładne mycie włosów (ale z całkowicie tłustymi strąkami może sobie nie poradzić), albo kiedy macie (jak ja) nieznośny nawyk odgarniania i dotykania przydługiej już grzywki... W domu mam kilka wersji szamponów, z których większość zrecenzowałam TUTAJ. Teraz próbuję kolejnych wariantów, o których za jakiś czas pewnie znowu napiszę :)
Aktualnie używam: suche szampony Batiste w wersji Wild i koloryzowanej Medium.
***
Uff! Tym razem odwaliłam dobrą robotę, bo większość produktów została już zrecenzowana, dlatego moje mini recenzje mogły się ograniczyć do zachęcenia Was do kliknięcia w link :) Takie denka, to ja mogę opisywać nawet codziennie! Tym bardziej, że właściwie każdy ze wspomnianych produktów bardzo dobrze się u mnie sprawdził! Sobie i Wam życzę jak najwięcej takich kosmetyków! :))
Dajcie znać co z moich denek gościło również na Waszych półkach i jakie macie zdanie o tych produktach! A może dopiero się przymierzacie do wypróbowania któregoś z nich? :)
K.
Całkiem spore denko. :) Zaciekawił mnie żel do twarzy z Pharmaceris. Może nawet się na niego skuszę? :)
OdpowiedzUsuńMuszę napisać o nim notkę! :D
UsuńMiałam kiedyś kupić ten zestawik z TBS, ale jakoś mi się odwidziało z racji zapasów. Fajnie, rzetelne podsumowanie każdego produktu, przyjemnie się czyta.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa Jusiu! :)
UsuńMoja torba z pustymi opakowaniami zapełnia się od początku tego roku i obawiam się, że jak już się w sobie zbiorę to będzie post mega tasiemiec, pobije Twojego :D
OdpowiedzUsuńduet z TBS bardzo lubię i sama ostatnio zdenkowałam go, a w zapasach już czekają nowe butelki :)
no to poczekam na Twoją recenzję żelu z Pharmaceris bo się nad nim zastanawiam :)
Ahaha :D Ja tak z niepokojem obserwowałam moją torbę, aż w końcu puste opakowania prawie się wysypywały z szafy i mój facet już mnie gonił, że mi to powyrzuca... :D I tak robiłam zdjęcia na raty, więc jakoś mi poszło uzupełnianie postów denkowych od... września? :D Więc czekam na to Twoje 3-miesięczne denko, zobaczymy czy przebijesz moje wrześniowo-październikowo-listopadowo-grudniowe :D:D:D
UsuńJa już dawno zrobiłabym zapas, ale no cóż... Mam mega zapas innych produktów do włosów, tym bardziej, że Św. Mikołaj uszczęśliwił mnie megapaką włosowych kosmetyków z DM :D
Postaram się coś skleić w tym tygodniu :)
Dla mnie ten dove z hibiskusem pachnie okropnie, jest za mdły:( nie mogę go skończyć.
OdpowiedzUsuńSerio? :) Co nos, to gust :D
UsuńTy już skończyłaś bananowy duet, a ja go jeszcze nie zaczęłam ;)
OdpowiedzUsuńWidzę że też będę z niego zadowolona.
A Ty przecież kupiłaś go z tydzień wcześniej, niż ja! A jednak nawet Ty kisisz w domu zapasy :D:D:D
UsuńMam bananowy duet TBS, ale u mnie miłości z tego nie będzie:/ Włosy po użyciu tych produktów są splątane, usztywnione i strasznie się puszą:(
OdpowiedzUsuńSzkoda... Może to kwestia rodzaju włosów i ich porowatości? Zresztą, nawet kierując się tymi wytycznymi czasami trudno znaleźć dwa podobnie reagujące włosy ;)))
Usuńkusi mnie tenn balsam z mango ale kurcze nie przepadam za balasami!
OdpowiedzUsuńNo to faktycznie masz dylemat :D
UsuńNarobiłaś mi ochoty na ten bananowy duet z TBS :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem warto go wypróbować! Dla mnie to włosowy hit roku :D
UsuńMiałam ten żel pod prysznic z Dove i bardzo się z nim polubiłam. Jeśli kiedyś wykończę moje ogromne zapasy żelowe to na pewno do niego wrócę :) Mam także duet bananowy z TBS ale jeszcze nie zaczęłam go używać, stoi i czeka na swoją kolej która nadejdzie już wkrótce ;) No i oczywiście szampony z Batiste uwielbiam!
OdpowiedzUsuńOj moje żelowe zapasy też już wychodzą z szafek mimo, że od dawna już nic nie kupiłam i zużywamy co najmniej dwa żele na miesiąc :D
UsuńKuszą mnie żele z Dove, ale póki co, mam taki zapas kosmetyków kąpielowych, że jeszcze długo niczego nie kupię ;) A samo się nie zużyje.
OdpowiedzUsuńMam podobnie! Już dłuższy czas nie kupowałam żadnych myjadeł, zużywam ich sporo, a one nadal są i są... ;)
UsuńNic z Twoich denek nie znalazło się na mojej półce. Piękne, piękne zdjęcia, aranżacja, ostrość, wszystko:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Miło mi czytać takie słowa, tym bardziej, że dopiero się uczę pracować z moim aparatem :)
UsuńBardzo lubię ten suchy szampon, no i coraz bardziej skłaniam się ku Lirene... :)
OdpowiedzUsuńTeż używasz wersji Cherry? :)
UsuńSzampon Baptiste muszę w końcu kupić, bardzo mi się przyda. I marzy mi się ten duet z TBS. Wogóle lubię te Twoje posty denkowe i to, że zawsze piszesz co zostało następcą danego kosmetyku:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że podoba Ci się taka formuła postów denkowych. Zależało mi na tym, żeby w kilku słowach wyrazić opinię o kosmetyku, która ma szansę być dla kogoś pomocna w wyborze lub zachęcająca do przeczytania pełnej recenzji, jeśli taka się na blogu pojawiła. A wskazanie następców zużytych produktów, to moim zdaniem fajny sposób na pokazanie obszaru zainteresowań i tego, czy jakiś produkt sprawdza się tak bardzo, że wracam do niego od razu. Oczywiście spore zapasy często uniemożliwiają natychmiastowy powrót do produktu, ale jeśli ktoś śledzi bloga na bieżąco, to z pewnością zauważy pewną powtarzalność w niektórych kategoriach :)
UsuńBananowy duet z TBS i szampony Batiste również uwielbiam! :)
OdpowiedzUsuńI wcale mnie to nie dziwi! :)
UsuńTeż lubię żele Dove :) Wanilia+shea pachnie obłędnie
OdpowiedzUsuńTej wersji jeszcze nie miałam, ale za to ciekawi mnie ten nowy pistacjowy :)
UsuńJa uwielbiam żele Dove:)
OdpowiedzUsuńDla mnie to pierwszy kontakt z nimi od bardzo dawna, ale całkiem udany :)
UsuńCzęść kosmetyków bardzo mnie ciekawi - aczkolwiek suchym szamponom mówię zdecydowanie NIE :)
OdpowiedzUsuńNie jesteś przekonana, czy nie sprawdziły się u Ciebie - przypomnij mi :)
UsuńNo to kolejne brawa dla Karotki :D Ja chyba jeszcze trochę poczekam z tym kremem Pat&Rub ;)
OdpowiedzUsuń*Brawa dla mnie* :D
Usuńsporo tych zużyć i widzę mój ulubiony balsam do dłoni :)
OdpowiedzUsuńLubię zapach tej wersji, ale jeśli chodzi o działanie, to otulająca rządzi ;))
UsuńBardzo lubię żele pod prysznic Dove, ale nie miałam tej wersji zapachowej. Ten krem od Pat&Rub u mnie tez nie za bardzo się sprawdził. Po za tym żałuję, że podczas pobytu w Pl nie kupiłam bananowego duetu z TBS, a był akurat w promocji. Może innym razem się uda :)
OdpowiedzUsuńOstatnio ta promocja dość często się powtarza, więc jest szansa, że znowu na nią trafisz :)
Usuńpokaźne to denko. Widzę jednyny żel z Dove który mnie nie uczula
OdpowiedzUsuńOjej, musisz mieć chyba wrażliwą skórę, albo jest w nich jakiś składnik, który wybitnie Ci nie służy. Jeszcze nie słyszałam o uczuleniu na żel pod prysznic, ale domyślam się, że to nic przyjemnego :(
Usuńrównież bardzo lubiłam odżywkę TBS;) Suchy szampon Batiste też mi się kończy i chętnie kupię wersje cherry;)
OdpowiedzUsuńJa teraz znowu zrobiłam mały zapas tych szamponów, ale postawiłam na inne wersje - powtórzyłam zakup wersji koloryzowanej i mini Blush, a do tego dorzuciłam Lace i Paisley, no i dostałam jeszcze nowości do wypróbowania :) Szykuje się kolejne porównanie zapachów Batiste :D
UsuńMuszę kupić ten suchy szampon:)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie zapach tej serii bananowej z TBS. ;)
OdpowiedzUsuńOooo, nie znam tej wersji zapachowej B&BW :O A jak wiesz mydełka ich uwielbiam! (no i żele oczywista :D). Moich dłoni też na szczęście nie wysuszają, a pachną obłędnie! :) Kremy do łapek P&R też bardzo lubię! Obecnie używam tego z serii hipo. Znam też Popcornika Lushowego. Kocham! Muszę znów go upolować :)
OdpowiedzUsuń