Cześć Dziewczyny!
Po krótkiej przerwie na denko, wracam z recenzją kolejnego produktu Pat&Rub, który kupiłam jakiś czas temu. Kilka dni temu recenzowałam balsam do rąk z tej samej serii (KLIK), a dzisiaj chciałabym Wam przedstawić rewitalizujący scrub cukrowy z serii z żurawiną i cytryną.
Informacja od producenta:
"Pachnie orzeźwiająco cytryną.
Seria Rewitalizująca jest pogotowiem ratunkowym dla przesuszonej i wymagającej nawilżenia skóry. Kosmetyki z tej linii zawierają ekstrakt z żurawiny, która ma działanie antyoksydacyjne. Pachną przyjemnie i orzeźwiająco cytryną.
Rewitalizujący Cukrowy Scrub do Ciała delikatnie złuszcza, ekspresowo nawilża i poprawia wygląd skóry.
Nazywamy ten Scrub – Twoja Nowa Skóra.
Skóra staje się gładka i ujędrniona. Pięknie wygląda i pachnie.
Cytrynowy ekoaromat Rewitalizujacego Scrubu do Ciała przyjemnie odświeża zmysły i dodaje energii.
Żurawina zwalcza objawy starzenia się skóry, regeneruje i wzmacnia.
Olejek cytrynowy poprawia wygląd skóry: wygładza i oczyszcza.
Po użyciu Scrubu skóra nie potrzebuje dodatkowo balsamu lub masła po kąpieli.
Kosmetyk NATURALNY z certyfikatem NATRUE."
DZIAŁANIE:
Scrub od Pat&Rub, jak sugeruje nazwa, powinien spełniać przede wszystkim funkcję złuszczającą i usuwać martwy naskórek z ciała podczas masażu, ale cóż... z tym bywa różnie. Jeśli jesteście fankami mocnych zdzieraków, to nie będziecie zadowolone z tego produktu. Ja sama bardzo lubię silne złuszczanie, ale tym razem musiałam albo spisać produkt na straty, albo zweryfikować swoje oczekiwania względem niego. Już wyjaśniam o co chodzi... :)
Jeśli chodzi o złuszczanie, jak już wspomniałam, nie jest ono imponujące. Warto wypracować sobie odpowiednią technikę aplikowania produktu, żeby uzyskać jak najlepsze efekty. U mnie najlepiej sprawdza się wmasowanie produktu w lekko zwilżoną skórę, koniecznie pełną dłonią tak, żeby ograniczyć odpadanie peelingu od ciała. Niestety bardzo łatwo go "zgubić", a im mniej ziarenek, które w dodatku dość szybko się rozpuszczają, tym słabszy efekt złuszczający. A ten i tak jest średni - jednak uważnie i dokładnie wykonany peeling delikatnie wygładza skórę, a czasami nawet uda mu się ją nieco zaczerwienić. I to jest właściwie słabsza strona tego produktu, ale...
...kosmetyk jednocześnie ma rewelacyjne działanie pielęgnacyjne! Scrub ma w swoim składzie szereg olejów i masło shea, dzięki czemu bardzo intensywnie nawilża i odżywia skórę, zostawiając na niej nieco tłustą, oleistą warstwę, dzięki czemu po kąpieli nie trzeba już stosować żadnych maseł, czy balsamów do ciała. Warto dać skórze kilka, kilkanaście minut na wchłonięcie się tej warstwy, ponieważ dzięki temu będzie ona nawilżona naprawdę na długie godziny.
KONSYSTENCJA:
W opakowaniu produkt wygląda jak gęsta pasta cukrowa, ale na skórze łatwo dzieli się na mniejsze grudki. Podczas aplikacji i masażu trzeba go mocno kontrolować i przyciskać do skóry, bo w innym wypadku jest bardziej, niż pewne, że więcej scrubu znajdziecie w brodziku/wannie, niż na sobie.
ZAPACH:
Produkt ma przepiękny, intensywnie cytrynowy zapach, właściwy dla całej linii rewitalizującej. Niektóre z Was pod recenzją balsamu do rąk pisały, że ten zapach był dla Was zbyt męczący, ale dla mnie był on odpowiedni - raczej orzeźwiający i bardzo przyjemny.
OPAKOWANIE:
Opakowanie scrubu, to spory, zakręcany plastikowy słój o pojemności 500 g. Produkt jest oryginalnie zabezpieczony w środku srebrną folią, dzięki czemu widać, czy ktoś już wtykał tam swój nos przed nami ;)) Opakowanie jest oczywiście jedynym słusznym, ponieważ nie utrudnia wydobycia produktu i umożliwia jego zużycie do samego końca.
WYDAJNOŚĆ:
Trudno mi ocenić wydajność produktu, ponieważ po pierwszych - mało udanych próbach - odstawiłam go na pewien czas do szafki. Teraz sięgam po niego raz na tydzień, raz na dwa tygodnie, dlatego nie ubywa mi go przesadnie szybko, ale przy regularnym stosowaniu (np. 2 razy w tygodniu) obstawiałabym, że wystarczy go mniej więcej na dwa miesiące.
CENA/DOSTĘPNOŚĆ:
W cenie regularnej produkt kosztuje 79 zł i jest dostępny przede wszystkim na stronie internetowej producenta, a także m.in. w perfumeriach Sephora. Oczywiście jest to dość wysoka cena, dlatego warto korzystać z różnego rodzaju promocji czy to na stronie Pat&Rub, czy w przypadku Dni VIP w Sephora itp.
SKŁAD:
Sucrose, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Olus (Vegetable) Oil, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Orbignya Oleifera Seed Oil, Decyl Cocoate, Butyrospermum Parkii , Cera Alba, Glyceryl Stearate, Olive (Olea Europaea) Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Parfum, Vaccinium Macrocarpon (Cranberry) Fruit , Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Citrus Medica Limonum Peel Oil, Citral, Geraniol, Citronellol, Linalool, Limonene
***
Wydawać by się mogło, że jestem z tego produktu niezadowolona i rzeczywiście - na początku tak właśnie było. Spodziewałam się znacznie mocniejszego zdzieraka, więc trochę mnie zaskoczył swoją (nie)mocą. Dodatkowo na minus zaliczyłabym mu trudną we współpracy konsystencję, która sprawia, że produkt jest wszędzie, tylko nie na ciele (za to na wannie/brodziku w szczególności!). Kiedy jednak znalazłam już na niego swój sposób, doceniłam jego ogromne walory pielęgnacyjne. Generalnie nie jestem fanką produktów, które zostawiają na skórze jakiś film, bo często-gęsto jest to zasługa parafiny, tu jednak jej nie znajdziecie, dlatego warto dać szansę wartościowym składnikom. Tego rodzaju "powłoczka" przekonuje mnie znacznie skuteczniej :)
Produkt mogłabym polecić osobom, którym nie zależy na bardzo intensywnym złuszczeniu naskórka i które lubią poświęcić dłuższą chwilę na zabiegi pielęgnacyjne. Myślę, że będziecie z niego zadowolone, tym bardziej, jeśli cenicie sobie przyjazny dla skóry skład. Produkt odradzam natomiast fankom mocnych zdzieraków - z pewnością będziecie zawiedzione, chyba że z góry nastawicie się na przewagę walorów odżywczych nad złuszczającymi ;))
Pomimo tego, że ostatecznie jestem dosyć zadowolona z tego produktu, to jednak sądzę, że raczej do niego nie wrócę. Nie ukrywam, że kupowałam go raczej z myślą o usuwaniu martwego naskórka, bo do pielęgnacji kupiłam masło z tej samej linii - i przy takim klasycznym zastosowaniu produktów chciałabym zostać. Znacznie bardziej wolę zainwestować w masło, wyposażone w równie interesujące składniki, a rolę peelingu pozostawić produktom z niższej półki cenowej... ;))
***
Wydawać by się mogło, że jestem z tego produktu niezadowolona i rzeczywiście - na początku tak właśnie było. Spodziewałam się znacznie mocniejszego zdzieraka, więc trochę mnie zaskoczył swoją (nie)mocą. Dodatkowo na minus zaliczyłabym mu trudną we współpracy konsystencję, która sprawia, że produkt jest wszędzie, tylko nie na ciele (za to na wannie/brodziku w szczególności!). Kiedy jednak znalazłam już na niego swój sposób, doceniłam jego ogromne walory pielęgnacyjne. Generalnie nie jestem fanką produktów, które zostawiają na skórze jakiś film, bo często-gęsto jest to zasługa parafiny, tu jednak jej nie znajdziecie, dlatego warto dać szansę wartościowym składnikom. Tego rodzaju "powłoczka" przekonuje mnie znacznie skuteczniej :)
Produkt mogłabym polecić osobom, którym nie zależy na bardzo intensywnym złuszczeniu naskórka i które lubią poświęcić dłuższą chwilę na zabiegi pielęgnacyjne. Myślę, że będziecie z niego zadowolone, tym bardziej, jeśli cenicie sobie przyjazny dla skóry skład. Produkt odradzam natomiast fankom mocnych zdzieraków - z pewnością będziecie zawiedzione, chyba że z góry nastawicie się na przewagę walorów odżywczych nad złuszczającymi ;))
Pomimo tego, że ostatecznie jestem dosyć zadowolona z tego produktu, to jednak sądzę, że raczej do niego nie wrócę. Nie ukrywam, że kupowałam go raczej z myślą o usuwaniu martwego naskórka, bo do pielęgnacji kupiłam masło z tej samej linii - i przy takim klasycznym zastosowaniu produktów chciałabym zostać. Znacznie bardziej wolę zainwestować w masło, wyposażone w równie interesujące składniki, a rolę peelingu pozostawić produktom z niższej półki cenowej... ;))
Koniecznie dajcie znać, czy miałyście już okazję używać scrubów z Pat&Rub? Wiem, że cieszą się one sporą popularnością, ale ja chyba nie będę - mimo wszystko - należeć do grona ich miłośniczek. Chyba, że poszczególne wersje tak bardzo się między sobą różnią (podobno wersja Home Spa jest mocniejsza z racji dodatku soli)?
K.
Jeszcze nie miałam scrubu z Pat&Rub.
OdpowiedzUsuńPomimo jego wad chętnie któryś kupię. Dla mnie peeling to też chwila przyjemności i średni efekt zdzierający mi nie przeszkadza a na osypywanie się też mam właśnie sposób mocnego dociskania do ciała.
I tak jak Ty nie lubię tłustej warstwy po peelingu, ale nie lubię tej, którą zostawiają peelingi z zawartością parafiny. Te, które zostawiają olejki - bardzo sobie cenię :)
Zawsze warto wyrobić sobie własne zdania, bo jeśli coś kogoś korci, to żadna umiarkowana, czy nawet negatywna recenzja nie odwiedzie od zakupu :D
UsuńDokładnie - warstewka od olejków, a warstewka od parafiny, to totalnie dwie różne bajki :)
Ja jestem wielką fanką ździeraków od P&R, mój ulubieniec to scrub z serii hipoalergicznej, ale jeżeli lubisz mocniejsze scruby to rzeczywiście polecam ten z serii HOME SPA, bo w składzie oprócz cukru znajdziemy także sól, która zdecydowanie da mocniejszy efekt :)
OdpowiedzUsuńW takim razie, jeśli skuszę się jeszcze na zakup scrubu/peelingu z P&R, to zdecydowanie postawię na Home Spa :)
UsuńNie miałam tego scrubu. Co prawda lubię mocne zdzieraki, ale ten wyjątkowo mnie jakoś kusi, może przez tą pielęgnację? ;-)
OdpowiedzUsuńTo bardzo możliwe :))
UsuńMoim ulubionym scrubem z P&R jest ten w wersji hipoalergicznej :)
OdpowiedzUsuńA o tym to chyba niewiele czytałam :)
UsuńScrubu do ciała z P&R jeszcze nie miałam, swego czasu bardzo mnie kusiły, ale w końcu nie kupiłam żadnego. Postawiłam na masła do ciała ;) Te peelingi mają różne opinie: jedni je uwielbiają, inni nie znoszą - aczkolwiek ja z chęcią kiedyś po ten peeling pewnie sięgnę z czystej ciekawości :)
OdpowiedzUsuńMasła są naprawdę genialne, jeśli chodzi o pielęgnację! Teraz używam masła z tej samej linii co scrub i korzystam z niego najczęściej po treningach. Taka pielęgnacja to czysta przyjemność - nawet po wysiłku moja skóra ma dzięki niemu małe spa :D
UsuńWydaje mi się, że to "uciekanie scrubu" może być cechą charakterystyczną u peelingów Pat&Rub. To samo dzieje się z wersją otulającą.
OdpowiedzUsuńZ relaksującą również. Ale wszystko jest do opanowania :)
UsuńDociskanie go do ciała naprawdę działa... ale nie zmienia faktu, że jest to dosyć upierdliwa konsystencja :D
UsuńAktualnie używam peelingu otulającego i jestem zachwycona. Wersją Home Spa byłam również! I tak, w porównaniu do otulającego, Home Spa ściera nieco mocniej, ale natłuszcza mocniej także, bo ma najwięcej ekstraktów spośród wszystkich peelingów. Ja jestem fanką tej tłustej warstwy, więc nie wiem, czy z Home Spa byłabyś zadowolona. A wspaniale pachnie rozmarynem... ach, chyba trzeba będzie wrócić!
OdpowiedzUsuńNatłuszanie nie jest dla mnie takie złe, bo skoro to olejki, to od razu inaczej patrzę na kosmetyk i nie denerwuje mnie ta warstwa. Może kiedyś wypróbuję Home Spa :)
UsuńMam peeling tej marki w wersji orzeźwiającej i nie cierpię w nim tego, że zostawia tej tłusty film. No i fakt, trudno go utrzymać na ciele. Ale może dam mu jeszcze jedną szansę?
OdpowiedzUsuńSpróbuj go dokładnie dociskać do ciała, najlepiej całą dłonią, łącznie z palcami, wtedy znacznie ograniczasz mu drogę ucieczki ;)) Dodatkowo u mnie działanie peelingujące jest lepsze, jeśli nakładam go na lekko zwilżoną skórę, ale nie mokrą.
UsuńKilka dni temu zaczełam go uzywac, na razie mi sie podoba, a zapach tej serii uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńZapach jest naprawdę udany, jeśli ktoś lubi cytrynę :)
UsuńPeeling z serii otulającej od dłuższego czasu czeka u mnie na swoją kolej. Tłusta warstwa trochę mnie do niego zniechęca, ale mam nadzieję, że w przypadku mojej suchej skóry będzie dopełnieniem pielęgnacji, a nie uciążliwą powłoką. O właściwości ścierające za bardzo się nie martwię. Lubię zarówno te słabsze, jak i porządne peelingi :)
OdpowiedzUsuńAkurat tłusta warstewka jest tu dla mnie zaletą, bo widzę i czuję, że moja skóra jest odpowiednio pielęgnowana. A skoro Ty masz suchą skórę, to te wszystkie olejki mają sporą szansę zrobić dla niej sporo dobrego, więc skoro lubisz również lżejsze drapaki, to myślę, że możesz być zadowolona :)
UsuńNie używalam ich scrubów ale ten mnie zaciekawił, świetnie, że nie ma parafiny w składzie.
OdpowiedzUsuńWśród drogeryjnych produktów trudno o takie bez parafiny, jeśli mówimy o tych cukrowych peelingach, dlatego czasami trzeba sięgnąć dalej ;)) Chociaż o ile dobrze pamiętam, to peelingi z The Secret Soap Store też jej nie mają, a również są cukrowe i mają ciekawe składy i bardzo dobre działanie. Zawsze to jakaś alternatywa :)
UsuńObecnie przeżywam rozczarowanie ich peelingiem z serii otulającej. Widzę, że rewitalizująca jest podobna w działaniu oraz konsystencji, więc raczej jej nie kupię. Jeden nieudany zakup mi wystarczy ;)
OdpowiedzUsuńSkoro jedna wersja zupełnie Ci nie przypadła do gustu, to myślę, że żadna inna tego nie zmieni ;)
UsuńJa lubię te scruby ogromnie, mogę powiedzieć, że to moje ulubione zdzieraki. Ta wersja długi czas była moją ulubioną, teraz chyba wolę hipoalergiczną.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze nic z tej serii, ale naczytałam się sporo o jej pięknym, świeżym zapachu. Niekoniecznie kusi mnie scrub, ale myślę, że za jakiś czas przygarnę balsam do dłoni :)
Usuńmiałam go, zapach ok, ale ta mega tłusta warstwa mnie wykończała
OdpowiedzUsuńRozumiem, nie każdy to lubi, nawet jeśli to są olejki ;)
Usuńmnie na razie jakoś nie kuszą, lubię peelingi Organique. Ten musiałabym powąchać :)
OdpowiedzUsuńZ Organique jeszcze niczego nie próbowałam, ale ostatnio mam na to coraz większą ochotę! :)
UsuńLubię mocne zdzieraki, ale jeżeli ten brak mocnych wrażeń rekompensuje dobrymi właściwościami pielęgnacyjnymi to jestem bardzo na tak :)
OdpowiedzUsuńNo proszę! I Ty być mu to wybaczyła? :D Naczelna maruda blogosfery? :))) :*
Usuńmiałam peeling z serii jubileuszowej, ale mogę się podpisać pod tym co napisałaś - rzeczywiście dobrze natłuszcza (aż za dobrze, bo potrafi zostawić białe smugi ni to wosku ni to oleju na ciele). najpierw wydał mi się tragiczny, teraz jakoś nauczyłam się z nim obchodzić, ale na pewno nie kupię drugiego opakowania. za to masło jest ekstra :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, mi też się to czasami zdarza, ale to głównie wtedy, kiedy nałożę zbyt dużo produktu w jednym miejscu. Rzeczywiście mamy podobne odczucia :)
UsuńMam wrażenie, że kosmetyki Pat&Rub są strasznie "nierówne", nie dają 100% zadowolenia... Ja na razie testuję krem do rąk i spray do włosów - nie są złe, zapach maja cudny, ale efektu wow nie było, raczej spokojne oswajanie ;)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Sporo z tych, które mam lubię, ale są inne od tego, czego oczekiwałam i choć dobrze pielęgnują, to jednak po tym szale na blogach spodziewałam się chyba trochę więcej. Mimo wszystko mam kilka sprawdzonych produktów, do których chętnie będę wracać i kilka takich, które już raczej nie będą mnie korcić ;)
UsuńNiestety nie miałam tego peelingu choć szczerze jakoś tak nawet finansowo to średnio mnie na niego stać także raczej się na dzień dzisiejszy nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńRozumiem! Niestety produkty z P&R są dość drogie i czasami mam wrażenie, że niestety przesadnie drogie... Ale często są też warte swojej ceny, co nieco równoważy ból ;))
UsuńJa wolę mocne zdzieraki, więc na ten się nie skuszę :) Wolę po mocnym peelingu zastosować jakiś dobry balsam.
OdpowiedzUsuńI takie Twoje prawo :)
UsuńKolorem i konsystencją przypomina mi nadzienie cynamonowych bułeczek, mniam! :)
OdpowiedzUsuńMimo kuszącego wyglądu i kompozycji zapachowej która na pewno porywa, nie skusiłabym się na jego zakup- raz, że drogi, dwa, że niestety, ja lubię czuć, że zdzierak naprawdę zdziera :)
Może kiedyś, jak się uda zobaczę, na co go stać, ale na liście "must Have" raczej go nie umieszczę :)
Apetyczne masz skojarzenia! :)
UsuńDoskonale Cię rozumiem! Sama pewnie też nieprędko skuszę się na powtórkę ;)
Mam scrub otulający i muszę przyznać, że w kwestii nawilżania spisuje się (o zgrozo!) lepiej niż masło z tej samej serii. Faktycznie jest dosyć delikatny, ale mi to nie przeszkadza i po prostu raczę się nim częściej niż mocniejszymi zdzierakami:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Ja tam na masła P&R nie narzekam i jestem z nich bardzo zadowolona! Przyznam, że mnie zaskoczyłaś :)
UsuńKuszą mnie te kosmetyki już długo, oj kuszą. Na szczęście póki co mam takie zapasy, że nie muszę nosić się z zamiarem kupna, ale wiem, że pewnego dnia będą moje! :)
OdpowiedzUsuńSkąd ja znam te zapasy :D
UsuńMiałam kiedyś peeling tej firmy i byłam z niego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńNo to super! W końcu o to chodzi :))
UsuńHm miałam, używałam ale niestety taki rodzaj peelingu nie jest dla mnie. Mi niekoniecznie przypadają do gustu produkty które pozostawiają oliwkowatą skórę. natomiast zapach bardzo mi sie podobał szcergólnie w okresie letnim :)
OdpowiedzUsuń