Cześć Dziewczyny!
Przychodzę dzisiaj do Was z postem, którego nie mogło zabraknąć na moim blogu, choć mogłyście się z nim spotkać już również na kilku innych blogach. Chciałabym podzielić się z Wami moimi wrażeniami, dotyczącymi dostępnych wersji lakierów Essie i wskazać różnice pomiędzy nimi. Temat dotyczy oczywiście przede wszystkim porównania wersji profesjonalnej i wersji tzw. masowej, jednak przy okazji rozszyfrujemy też (dla tych, które nie wiedzą), drobne różnice pomiędzy wersjami europejskimi i wersjami amerykańskimi lakierów Essie! :)
Przymierzam się powoli (bardzo powoli) do aktualizacji mojej "kolekcji" Essie (KLIK!), która od ostatniego takiego posta (to już prawie rok od jego publikacji!) znacznie się rozrosła i chciałabym podlinkować w niej również ten post, który - bądź co bądź - jest dosyć istotny dla osób, które poszukują informacji na temat tej marki :)
W pierwszej kolejności warto zaznaczyć, że Essie, które znajdziecie w szafach, czy na półkach Drogerii Hebe czy Super-Pharm, to Essie w wersji masowej, jeśli jednak wybierzecie się salonu manicure, który pracuje na lakierach tej marki, to będą one dostępne jedynie w wersji profesjonalnej. Nie wszystkie salony prowadzą sprzedaż tych lakierów, ale jeśli już, to zazwyczaj są one dostępne właśnie w wersji profesjonalnej.
Niewątpliwą przewagą dostępności wersji profesjonalnej Essie jest to, że L'Oreal dystrybuuje w Polsce wszystkie pojawiające się nowe kolekcje, a przeważnie jest ich około siedmiu lub ośmiu (najczęściej kolekcja wiosenna, kolekcja Resort, kolekcja letnia, kolekcja jesienna, kolekcja zimowa, kolekcja charytatywna [przede wszystkim w ramach akcji Breast Cancer Awareness] oraz kolekcja ślubna).
Ile z nich dociera na półki w drogeriach? Niestety niewiele... Obserwując dotychczasową dystrybucję kolekcji limitowanych, zauważyłam pewną prawidłowość - trafiają do nas najczęściej kolekcja wiosenna (w ubiegłym roku Madison Ave-Hue), kolekcja letnia (dwukrotnie były to neony - najpierw Poppy.Razzi, a rok później DJ Play That Song) oraz kolekcja jesienna (w 2012 r. - Styleonomics, w 2013 r. - For The Twill Of It). Sporą wadą tego rozwiązania jest nie tylko to, że wiele ciekawych kolekcji zwyczajnie nas omija, ale też to, że niestety wchodzą one do drogerii z ogromnym opóźnieniem.
Choć nie wszystkie te kolekcji docierają do Polski, to nie oznacza to, że nie są one w ogóle dostępne w wersji masowej. Bardzo często bez problemu dostaniecie je w innych europejskich krajach w wersji z szerokim pędzelkiem (sama kilkukrotnie ściągałam jakiś kolor z pomocą koleżanki z Irlandii). Są jednak takie kolory, które są dostępne wyłączenie w salonach manicure i zdarzają się one nie tylko pośród stałych odcieni, ale również sporadycznie w kolekcjach limitowanych. Przykładowo - w ubiegłym roku kolekcja Resort In The Cab-Ana w wersji masowej zawierała cztery kolory, natomiast w wersji profesjonalnej była poszerzona o dwa dodatkowe kolory (Again? i Nice Package).
Choć nie wszystkie te kolekcji docierają do Polski, to nie oznacza to, że nie są one w ogóle dostępne w wersji masowej. Bardzo często bez problemu dostaniecie je w innych europejskich krajach w wersji z szerokim pędzelkiem (sama kilkukrotnie ściągałam jakiś kolor z pomocą koleżanki z Irlandii). Są jednak takie kolory, które są dostępne wyłączenie w salonach manicure i zdarzają się one nie tylko pośród stałych odcieni, ale również sporadycznie w kolekcjach limitowanych. Przykładowo - w ubiegłym roku kolekcja Resort In The Cab-Ana w wersji masowej zawierała cztery kolory, natomiast w wersji profesjonalnej była poszerzona o dwa dodatkowe kolory (Again? i Nice Package).
To, co w pierwszym momencie jest najbardziej widoczną różnicą pomiędzy wersją masową lakierów Essie, a wersją profesjonalną jest oczywiście pędzelek. Wersja masowa, przeznaczona na rynek europejski, charakteryzuje się szerokim pędzelkiem, o którym wielokrotnie Wam pisałam, że jest moim zdecydowanym faworytem. Jest nieoceniony w szczególności, gdy przychodzi mi nakładać jasne lub pastelowe kolory. Jestem jego ogromną fanką i uważam, że bardzo mocno ułatwia on aplikację lakieru, w dużej mierze zapobiega jego smużeniu i znacznie skraca czas pracy nad poszczególnymi paznokciami.
Essie w wersji masowej |
To, co jest charakterystyczne dla Essie w wersji masowej, dostępnych na półkach w Drogeriach Hebe, czy Super-Pharm, to wygląd buteleczek. W starszej wersji, którą sprowadzano na samym początku dystrybuowania tych lakierów do Polski buteleczki nie miały naklejki z białym logo marki, a jedynie nazwę tłoczoną w szkle. Teraz buteleczki nadal zachowały tłoczenie, ale dodatkowo są oznaczane wspomnianą wyżej naklejką. Dodatkowo, obecnie Essie zrezygnowało z oznaczania buteleczek charakterystycznym "E" na szczycie zakrętki. Teraz najczęściej znajdziecie w tym miejscu naklejkę z nazwą lakieru (wcześniej znajdowała się ona na boku nakrętki), co w moim zdaniem jest bardzo dobrym rozwiązaniem, które znacznie ułatwia znalezienie właściwego koloru w pudełku :)
Essie w wersji masowej |
Lakiery dostępne w wersji masowej mają pojemność 13,5 ml i kosztują w granicach 32-35 zł. Oprócz tego, w drogeriach znajdziecie również odżywki, bazy i top coaty marki Essie.
Essie w wersji masowej |
Lakiery Essie w wersji profesjonalnej mają kilka charakterystycznych różnic, na które wskazuje producent. I znowu - to co najbardziej rzuca nam się w oczy, to pędzelek. W wersji profesjonalnej jest on cieniutki, co podobno skutkuje jego większą precyzyjnością podczas aplikowania lakieru. Ponadto, lakiery w tej wersji z założenia powinny mieć też rzadszą konsystencję, niż wersja dostępna w drogeriach. Być może coś jest na rzeczy, jeśli chodzi o konsystencję, bo rzeczywiście zwykle to właśnie z wersją profesjonalną, miewam większe problemy przy aplikacji i to nad nią trudniej mi zapanować, no ale wiadomo, żadna ze mnie profesjonalistka ;)
Essie w wersji profesjonalnej (po lewej) i w wersji amerykańskiej (po prawej) |
Jeśli chodzi o różnice w buteleczkach, to łatwo pomylić wersję profesjonalną ze zwykłą wersją amerykańską lakierów Essie. Wersja profesjonalna nie ma górnej naklejki z nazwą, bo ta znajduje się na spodzie buteleczki (i nie jest taka kolorowa ;)), a ponadto nie ma bocznej naklejki z logo. Zamiast niej ma jednak naklejkę z informacją o tym, że jest to... wersja profesjonalna ;)
Essie w wersji profesjonalnej (po lewej) i w wersji amerykańskiej (po prawej) |
Wersja amerykańska lakierów Essie, również jest wyposażona w cienki pędzelek, ale buteleczka wygląda najczęściej dokładnie tak (i zawartość też ma tę samą), jak te przeznaczone na rynek europejski (boczna naklejka z logo, górna naklejka z nazwą koloru). Zdarzają się jednak jeszcze takie, które mają nazwę na dolnej naklejce, najczęściej jest to jednak starsza wersja Essie o pojemności 15 ml, którą od pewnego czasu zastąpiono pomniejszoną pojemnością 13,5 ml.
Essie w wersji profesjonalnej (po lewej) i w wersji amerykańskiej (po prawej) |
Jeśli już mówimy o pojemnościach - wersja profesjonalna lakierów Essie jeszcze do niedawna również miała 15 ml, a kolekcje limitowane umieszczano w buteleczkach o pojemności 13,5 ml, ale podobno od pewnego czasu zarówno stałe kolory, jak i limitowane pojawiają się już tylko w wersji 13,5 ml. Głównym źródłem tej informacji jest Mania, która w swoim sklepie prowadzi sprzedaż lakierów Essie w wersji profesjonalnej, a więc z pewnością wie o czym mówi :)))
Informację o różnych pojemnościach skonfrontowałam z moją prywatną kolekcją i rzeczywiście wychodzi na to, że lakiery ze stałej kolekcji (kupione np. na targach od wcześniejszego dystrybutora), a lakiery z edycji limitowanych miały różne pojemności, tak jak to wyżej opisałam. W podlinkowanym wpisie Mani możecie jednak zobaczyć, że Peach Daiquiri, czyli lakier ze stałej kolekcji, który Mania podała za przykład, ma już pojemność 13,5 ml. Wiem, że to wszystko niuanse, ale może będziecie się kiedyś zastanawiać nad oryginalnością swoich produktów, więc warto wiedzieć, że Essie lubi zmiany i czasami naprawdę trudno wyśledzić co i ja ;))
Informację o różnych pojemnościach skonfrontowałam z moją prywatną kolekcją i rzeczywiście wychodzi na to, że lakiery ze stałej kolekcji (kupione np. na targach od wcześniejszego dystrybutora), a lakiery z edycji limitowanych miały różne pojemności, tak jak to wyżej opisałam. W podlinkowanym wpisie Mani możecie jednak zobaczyć, że Peach Daiquiri, czyli lakier ze stałej kolekcji, który Mania podała za przykład, ma już pojemność 13,5 ml. Wiem, że to wszystko niuanse, ale może będziecie się kiedyś zastanawiać nad oryginalnością swoich produktów, więc warto wiedzieć, że Essie lubi zmiany i czasami naprawdę trudno wyśledzić co i ja ;))
Oczywiście nie tylko pędzelek, konsystencja i dostępność różnią wersje masową od wersji profesjonalnej. Różni je również cena. Essie w wersji dla salonów (stacjonarnie) kupicie najczęściej w kwocie wahającej się pomiędzy 45 a 49 zł. Jeśli jednak dobrze poszukacie, to niektóre z kolorów możecie znaleźć nieco taniej w internecie, np. w sklepie Maani.pl albo w Minti Shop.
Pędzelek Essie w wersji masowej europejskiej (górny) i w wersji profesjonalnej (dolny) |
Mam nadzieję, że udało mi się rozjaśnić Wam co nieco, jeśli chodzi o porównanie i rozpoznanie wersji masowej i wersji profesjonalnej Essie. Gdybyście miały jakieś pytanie, to oczywiście piszcie, a ja spróbuję na nie odpowiedzieć lub tę odpowiedź zdobyć :) Nie jestem żadnym ekspertem, ale trochę Essie już przewinęło się przez moje ręce i mam na ich temat jakieś swoje przemyślenia, więc być może uda mi się rozwiać Wasze wątpliwości :)
Dajcie znać, czy miałyście już okazję wypróbować obie wersje Essie i czy widzicie między nimi znaczące różnice? A może są między Wami manicurzystki, dla których te drobne różnice między wersjami mają solidne znaczenie przy pracy z klientkami? No i oczywiście najważniejsze - który pędzelek lubicie bardziej? :D
Karotka
Nie miałam wersji pro i długo się nad nią zastanawiałam ale nie lubię cienkich pędzelków, więc się nie skuszę :) Dzięki za ten post, bardzo dobrze i rzetelnie napisany! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post!
OdpowiedzUsuńJa nie jestem fanką lakierów Essie. Mam dwa i jakoś tak nie za bardzo sie lubimy. Mam te w wersji masowej. Nie lubię wąskich pędzelków, więc na pro nawet zerkać nie będę :)
A co jest z nimi nie tak? Pytam tak z ciekawości :))
UsuńFajny post, w którym chyba wszystkie różnice wytłumaczyłaś :)
OdpowiedzUsuńJa się zastanawiam nad kupnem jakiejś wersji profesjonalnej na próbę, ale te cieniutkie pędzelki mnie odstraszają, musiałabym maznąć kilkanaście razy moją szeroką płytkę, żeby wszystko zamalować :v
Rozumiem Cię! Ja też generalnie wolę szerokie pędzelki, aczkolwiek po pewnym czasie da się przyzwyczaić nawet do tych wąziutkich :)
UsuńPrzepiękne zdjęcia! i piękne zestawienie kolorystyczne lakierów :)
OdpowiedzUsuńMam jeden lakier Essie w wersji profesjonalnej (rose bowl). I, niestety, nie kupię kolejnego.
Nie odpowiada mi ten pędzelek. Zostanę przy wersji standardowej.
Dziękuję Aneta :)
UsuńJa nie przepadam za wąskim pędzelkiem w przypadku jasnych kolorów. Przy innych jakoś tam już sobie z nim radzę :)
Bardzo przydatny post ! Dzięki, że napisałaś o tych zmianach z buteleczkami. Obecnie mam 5 Essiaków, z czego 1 z SP z tą naklejką na buteleczce i bez 'e' i już się bałam że te z Internetu to podróby. Thanks God są po prostu starsze :)
OdpowiedzUsuńA pędzelek ? Szeroki forever <3
Za eksperta się nie uważam, ale obserwacje moich zbiorów kupionych z pewnych co do pochodzenia produktów źródeł wskazują na takie prawidłowości, jak te opisane ;)
UsuńZnam obie wersje, szeroki pędzelek jest fajny, ale trwałość lubię profesjonalnego. :) Świetny post.:)
OdpowiedzUsuńA ja czasami mam wrażenie, że to wersja masowa trzyma się mojej płytki dłużej, ale to też często wynika ze stanu moich paznokci, który jest mocno zmienny, więc trudno o jakieś prawidłowości ;)
UsuńNie lubię cienkiego pędzelka w Essie, zdecydowanie wolę ten grubszy. Polubiłam się z tymi lakierami, przyznaję :-)
OdpowiedzUsuńBardzo rzeczowy post, Ty już od dawna kojarzysz mi się z essiakami :-P
Haha :D Nie da się ukryć, że to chyba dość trafne skojarzenie biorąc pod uwagę to ile wszędzie paplam o Essie :D
UsuńWersji profesjonalnej Essie nie miałam bo przeraża mnie ten cieniutki pędzelek. Zdecydowanie bardziej podoba mi się ten przeznaczony na rynek europejski, trzy pociągnięcie i paznokieć pomalowany ;) Bardzo ubolewam nad tym, że do nas limitki albo nie docierają w ogóle albo z bardzo dużym opóźnieniem, a często bywa tak, że nawet jak cos dotrze to rozchodzi się błyskawicznie :/
OdpowiedzUsuńNie ma co się go bać, po prostu trzeba go okiełznać ;) Po prostu nie polecam go w przypadku pastelowych kolorów, z innymi odcieniami można sobie poradzić :)
UsuńJa również żałuję, że tak to wygląda, ale dobra wiadomość jest taka, że natknęłam się dzisiaj/wczoraj na kolekcję Hide & Go Chic w Douglasie, gdzie mają wersję masową, co wskazywałoby również na to, że wkrótce ta kolekcja powinna pojawić się również w Hebe i Super-Pharm! :) Oby tak było!
Niedawno kupiłam swojego pierwszego Essiaka i jestem nim oczarowana. Post bardzo mi się przyda, bo zamierzam kontynuować tą znajomość:)
OdpowiedzUsuńVashti, a na jaki kolor postawiłaś na początek? :)
Usuńzdecydowanie szeroki pędzelek! świetnie mi się maluje nim paznokcie, przy cienkich pędzelkach mam więcej problemów, ale zawsze efekt końcowy wszystko wynagradza :)
OdpowiedzUsuńrównież uważam, że limitki powinny pojawiać się wszystkie i nie po kilku miesiącach.
To prawda! Wszystko i tak sprowadza się do efektu na paznokciach :) Chociaż przyznam, że i mi wygodniej jest posługiwać się szerszym pędzelkiem, ale myślę, że ten cienki też już jako tako okiełznałam :)
UsuńTo byłoby piękne! <3
Podoba mi się ten niebieski z wersji profesjonalnej :)
OdpowiedzUsuńTo raczej taka morska zieleń, pokazywałam go z bliska dwa posty wcześniej :)
UsuńŚwietne porównanie, na pewno wiele osób dowie się czegoś nowego :) Ja ogolnie jestem fanka szerokich pędzelków ale zdarzylam sie juz przyzwyczaic i opanowac cienka wersje jak i okielznac konsystencje :) wiekszosc Essie ktore mam sa w wersji profesjonalnej ale mam kilka sztuk z Hebe oraz w wersji amerykanskiej :)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz powtorze - swietny post :)
Buziaki!
Dzięki B! :)
UsuńCoś w tym jest, że obsługi tych pędzelków i tej konsystencji trzeba się chyba trochę nauczyć :)
Jako wielka fanka Essie nie mogłam nie mieć styczności z wersją profesjonalną :) Różnicę widzę w konsystencji, bo lakiery w wersji profesjonalnej są dużo rzadsze, ale mam też wrażenie, że bardziej kryjące. Co mnie zniechęca do tej wersji to cieniutki pędzelek, którego nie cierpię...
OdpowiedzUsuńTo prawda, wersja profesjonalna podobno ma rzadszą konsystencję i rzeczywiście może tak być, jak tak patrzę po moich Essie. Nie miałam jednak okazji porównać dwóch sztuk tego samego koloru, ale w dwóch wydaniach, więc trudno mi powiedzieć jak to jest tak na 100% :)
UsuńFajny post:) Powiem Ci, ze na chwilę obecną wersja profi nie różni się od amerykańskiej niczym poza tą boczną naklejką. Naklejki na spodzie są takie same:)
OdpowiedzUsuńManiu, a jak z konsystencją? Widzisz różnicę w innych odcieniach, niż opisywany przez Ciebie Peach Daiquiri? W szczególności między wersją profesjonalną a wersją amerykańską? :)
UsuńMiałam wersję Resort z obu wersji i różnicy nie było. Wydaje mi się, że profi z PL to po prostu wersja amerykańska tylko z tą profesjonalną naklejką:)
Usuńzastanawiam się jak ten cienki, bidny pędzelek ma w jakikolwiek sposób ułatwić profesjonalistkom aplikację :x
OdpowiedzUsuńHahaha :D No widocznie mają na to jakieś swoje sposoby, ale jakie...? :D:D:D
Usuńmiałam tylko wersje PRO, choć Essie ma raczej uniwersalne kolory to jest coś takiego, że ciągnie mnie do nich, właśnie do tej klasyki - cztery buteleczki wyglądają zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńAntii, no to pora najwyższa wypróbować coś w wersji masowej! Ten szeroki pędzelek jest genialny, zanim na niego trafiła, to byłam prawdziwą niemotą, jeśli chodzi o malowanie paznokci, a dzięki niemu jakoś się nauczyłam :D On jest naprawdę bardzo wygodny i warto go chociaż sprawdzić na sobie, jeśli planujesz zakup Essie :)
UsuńJa jednak jestem za dużymi pędzelkami ;)
OdpowiedzUsuńJeśli mam wybór, to też staram się wybierać te z szerokimi pędzelkami, ale jeśli nie to też już jakoś szczególnie nie płaczę. Przyzwyczaiłam się i do tego cienkiego :)
UsuńZdecydowanie wolę grubszy pędzelek Essie ;)
OdpowiedzUsuńP.S Piękny wygląd bloga!
Dziękuję, Gabusiek! :)
UsuńChyba nie jestem lakieromaniaczką...Jakoś lakiery Essie w ogóle mnie nie rajcują, ale jakbym miała wybierać to zdecydowania wolę szersze pędzelki. Łatwiej mi się nimi operuje.
OdpowiedzUsuńKażdy musi chyba trafić na swoją markę :) Mnie na przykład mało rajcuje OPI. Mają fajne kolory, ale jakoś tak niewiele z nich na tyle wpada mi w oko, żeby robić większe zakupy :)
UsuńKiedyś bardzo lubiłam cienkie pędzelki, a teraz wolę grubsze. Te z "masówki" Essie bardzo mi odpowiadają, podobnie jak konsystencja. Nie wyobrażam sobie nakładać lakieru takim kijem, jaki jest w tej profesjonalnej wersji :)
OdpowiedzUsuńHahaha kijem :D Nie jest tak źle, ale wiadomo, że nie jest to ten komfort, co w wersji szerokiej. Chociaż znam i takie osoby, które wolą właśnie ten patyczek ;)
UsuńJeśli chodzi o konsystencję czy trwałość, dla mnie nie ma różnicy która wersja, ale zdecydowanie wolę pędzelek w wersji masowej:)
OdpowiedzUsuńWidzę, że ten szeroki pędzelek ma szerokie grono zwolenniczek :)
UsuńRozpisałaś się ;)
OdpowiedzUsuńJa preferuję wersję profesjonalną, jeśli chodzi o pędzelek, jak również wolę ciut rzadsze konsystencje :)
No proszę! Kolejna zwolenniczka wersji profesjonalnej! Niewiele Was jest! Fajnie, że każda może wybrać wersję, która jej bardziej odpowiada :)
Usuńświetne porównanie, zwróciłaś uwagę na rzeczy, o których ani nie wiedziałam, ani na innych blogach nie czytałam :O
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jest jeszcze coś, czym mogę zaskoczyć w tej kwestii :D
UsuńU mnie wersje PRO trzymają się lepiej od tych zwykłych. Pędzelek wolę cienki. Zauważyłam też, że wersja dla zwykłych użytkowników z cienkim pędzelkiem jest rzadsza od tej z szerszym pędzelkiem. Najgęściejsza za to jest wersja PRO. To tak w moim odczuciu. :)
OdpowiedzUsuńNo popatrz, a teoretycznie wersji pro powinna być najrzadsza :D Ciekawe masz odczucia, ale co tam wersja, najważniejsze, żeby było jak najwygodniej dla Ciebie :)
UsuńMoja przygoda z Essie zaczęła się od lakierów w wersji profesjonalnej i choć za małymi pędzelkami nie przepadam, to w tym przypadku podejrzanie dobrze mi się nimi maluje. Później były lakiery z SP i w pierwszej chwili bardzo się nimi zawiodłam - jak bym malowała zupełnie innym lakierem. Z czasem przyzwyczaiłam się i do wersji masowej. W tym momencie jest mi wszystko jedno którą wersją maluję - z obiema ''pracuje'' mi się dobrze.
OdpowiedzUsuńUwielbiam lakiery Essie, ale w wersji profesjonalenej jeszcze nie miałam żadnego. I patrząc na ten cienki pędzelek raczej się nie skuszę tylko pozostanę przy wersji masowej ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie bardziej przemawia do mnie szeroki pędzelek. Tak jak napisałaś ułatwia malowanie i skraca czas pracy :))
OdpowiedzUsuńBlogger czasami świruje i wywala obserwowanie. Tak czy inaczej dzięki, wiem, że zaglądasz :)
OdpowiedzUsuńSuper przygotowany post! Wiem, że Essie podbija serca lakieromaniaczek, aż wstyd przyznać że nie miałam okazji ich testować. :(
OdpowiedzUsuńMam kilka lakierów Essie w wersji z cienkim pędzelkiem, ale to chyba nie wersja profesjonalna, a po prostu nie europejska. Z początku się ich bałam, ale jednak na dzień dzisiejszy uważam, że zdetronizowały moje ulubione dotychczas szerokie pędzelki i to cienkimi dużo łatwiej nałożyć mi na płytkę paznokcia regularną warstwę lakieru. Bardzo lubię te rozwiązanie z nazwą koloru na nakrętce, tak jak napisałaś, znacznie ułatwia to znalezienie wybranej emalii.
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoja aktualizację kolekcji Essie, z poprzedniego posta często korzystałam przy wyborach moich Essiaków :)
Także czekam na aktualizację Twojej kolekcji, z poprzedniej często korzystam, ale i również poprawiam sobie nią nastrój :) Jesteś moją naczelną kusicielką (razem z Sylwią) i to przez Was mam już 17 lakierów, a jeszcze w zeszłym roku o tych lakierach nic nie słyszałam ;-)
OdpowiedzUsuńPiękne kolory!
OdpowiedzUsuńNie mam zadnego lakieru Essie, chyba przez te skrajne opinie na ich temat
Mam tylko wersje drogeryjne Essie, ale i tak jestem z nich bardzo zadowolona. Już zakochałam się Twoim Naughty Nautical :) Essiaki wyglądają jak kolorowe landryneczki i ajk ich tu nie kochać:)
OdpowiedzUsuńMówiłam Ci już to jak się spotkałyśmy, ale wtedy widziałam tylko jedno zdjęcie - piękną zrobiłaś sesję tym Essiakom i cudowne wybrałaś kolory! Jeśli chodzi zaś o samą treść posta, jestem pod wrażeniem jak przystępnie wszystko opisałaś! Ten post na pewno będzie dobrym mini-kompedium o formułach dla "essiakowego laika" :)
OdpowiedzUsuń