Cześć Dziewczyny!
Po kilku dniach ciszy i nieobecności na blogu chciałabym w końcu pokazać Wam z bliska moją toaletkę, którą cieszę się już ponad pół roku. Nie jest to kolejny Malm, tak popularny w blogosferze i vlogosferze, choć bynajmniej nie dlatego, że mi się nie podoba. Podoba mi się i to bardzo, ale niestety w naszej niewielkiej sypialni zwyczajnie nie miałam miejsca na ten model toaletki, ani nawet jakikolwiek model biurka. A przynajmniej nie byłoby go, jeśli chciałabym zachować komodę, która no cóż... jest nam niezbędna ;)
Kiedy zamierzałam już odłożyć to małe marzenia na kolejne kilka lat, z pomocą przyszedł mi mój chłopak, który znalazł sposób na to, żebym mogła cieszyć się piękną toaletką bez większych meblowych wyrzeczeń. Michał zrobił dla mnie toaletkę samodzielnie z materiałów, dostępnych bez problemu w Ikea. Oczywiście miałam w tym swój mały udział, bo do mnie należał wybór kolorystyki i dodatków, ale pomysł należał całkowicie do Michała. Dlatego, jeśli i Wy marzycie o toaletce, a macie bardzo niewiele miejsce, rozważcie to bardzo proste rozwiązanie (możecie potraktować je jak DIY), które u mnie sprawdza się rewelacyjnie :) Jeśli jesteście po prostu ciekawe jak wygląda ten mój kącik, to oczywiście również jesteście mile widziane :D
Najważniejszym założeniem mojej toaletki był wąski blat, taki który nie przeszkadzałby w otwieraniu szuflad komody, dlatego od razu musiałam wyeliminować wszystkie toaletki i biurka standardowych rozmiarów. Większość z nich była zarówno za szeroka, jak i za długa, a ponadto wstawienie kolejnego dużego mebla do naszej mikroskopijnej sypialni zbytnio by ją przytłoczyło, dlatego postawiliśmy na półeczki. Moim pomysłem było powieszenie dwóch półek tuż pod sobą. Najzabawniejszy był proces ustalenia wysokości na jakiej chciałam je zawiesić, ponieważ najniższa półka musiała być na tyle wysoko, żebym mogła usiąść przy mojej toaletce i ewentualnie założyć nogę na nogę, więc usiadłam... i na tej bazie mierzyliśmy wysokości dolnego blatu. Górny natomiast musiał być na tyle wysoko, żeby pomieścić białe pudełka KASETT (14,99 zł), które miały początkowo służyć mi do przechowywania najczęściej używanych kosmetyków do codziennego makijażu :) Dalej poszło już z górki. Wybrałam dwie półki EKBY JÄRPEN (cena za jedną półkę wraz z uchwytem, to 89,99 zł) o długości 79 cm (nie mogłam pozwolić sobie na dłuższe), delikatnie lakierowane (a więc nie są matowe) i w wymarzonym białym kolorze (jak to jest, że w domu rodzinnym przez całe życie miałam białe meble, a kiedy w końcu mam od nich oddech, to tak bardzo tęsknię za tym kolorem ;)). Półki są przymocowane do ściany za pomocą wsporników/uchwytów EKBY BJÄRNUM w kolorze srebrnym. Nad blatami wisi prostokątne lustro KOLJA (39,99 zł), które dostałam od mamy. Być może sama szukałabym jakiegoś innego kształtu lub postawiłabym na ozdobną ramę, ale to lustro też się dobrze sprawdza, przy czym wygląda dosyć lekko i nie przygniata całości :)
Kolejną zagwozdką było zagospodarowanie jakiejś przestrzeni na przechowywanie całej mojej kolorówki i tu też nie było łatwo. Między komodą a ścianą nie mam nawet pół metra miejsca, dlatego wybranie komody, która zmieści się w tym kącie było kolejnym wyzwaniem. Początkowo miałam chęć wybrać coś białego, tak, żeby pasowało do blatów, ale z drugiej strony obawiałam się bezpośredniego połączenia bieli z żółtym odcieniem komody (i reszty mebli). Ostatecznie zadecydowały wymiary i cena. Wybrałam komodę LENNART (39,99 zł), która wprawdzie jest ciemnoszara, ale za to idealnie mieści się w moim kącie, a do tego jest wyposażona w trzy wysuwane szuflady, które są naprawdę pojemne. Rozważałam jeszcze zakup HELMERA, komody ALEX lub komody MICKE, ale nie byłam pewna, czy zmieszczą się w tej dziurze (no bo jak inaczej to nazwać :D) lub w przypadku Helmera, nie byłam pewna, czy chcę mieć "szafkę na akta" w sypialni, a poza tym nie było białego, więc temat rozwiązał się sam ;)). LENNART sprawdził się idealnie, a ponieważ kosztował jedynie 39,90 zł, stwierdziłam, że nie będzie mi szkoda tych pieniędzy, jeśli za jakiś czas znajdę coś, co może bardziej chwyci mnie za serce. Nie znalazłam, a ta komódka naprawdę spełnia swoją rolę i jest bardzo wygodna :)
Do kompletu dobrałam sobie stołek MARIUS (18 zł) oraz poduszkę CILLA (15,99 zł). Początkowo celowałam raczej w stołek INGOLF, ale znowu obawiałam się, że będzie zbyt masywny jak na tak małe pomieszczenie. Sądzę, że biały kolor toaletki i stołka pozwala na zachowanie wrażenia lekkości i że nie zabierają one wizualnie zbyt wiele miejsca. Na zdjęciu może to wyglądać nieco ciaśniej, niż jest w rzeczywistości, ale tak naprawdę mam wystarczającą ilość miejsca i mogę się swobodnie rozłożyć ze wszystkim :) Na powyższym zdjęciu widzicie też aluminiowy kuferek kosmetyczny, w którym aktualnie chowam jakieś pudełka, które przydadzą mi się później do zdjęć i inne tego typu pierdółki, ale prawda jest też taka, że po prostu wygodnie stawia mi się na nim nogi, kiedy siedzę przy mojej toaletce - taki nieplanowany bonus ;))
Ponieważ okna naszej sypialni (jak i wszystkie pozostałe) wychodzą na zachód, niestety nie mam zbyt dobrego dziennego światła do wykonywania makijażu, dlatego wspomagam się lampką, która stoi po mojej lewej stronie. Nie mam tam żarówki z dziennym światłem, ale dzięki niej mam odpowiednią ilość światła, żeby doświetlić twarz. Bez niej byłoby zwyczajnie za ciemno. Docelowo chcę zamontować taki sam żyrandol i postawić drugą lampkę na szafce nocnej, ale o to już trudniej mi się doprosić... ;))
Na dolnym blacie mojej toaletki, po lewej stronie, a więc obok łóżka, znajdują się najpotrzebniejsze kosmetyki, czyli krem do rąk, krem do stóp, balsam do ust oraz żel antybakteryjny. Część z nich przydaje mi się w trakcie makijażu, część nakładam tuż przed snem... To chyba jasne co i kiedy się przydaje :)) Po środku znajdują się dwa pudełka KASETT, w których aktualnie przechowuję jakieś drobiazgi i zapas tuszy do rzęs. Nie wiem dlaczego mam ich aż tyle, bo dawno żadnego nie kupowałam, ale dosłownie mogłabym obdzielić nimi chyba pół Afryki... A najgorsze jest to, że moja ciekawość nie pozwala mi oddać żadnego z nich, bo każdy chciałabym przetestować na sobie :P Tuż obok, znajduje się szkatułka, w której przechowuję biżuterię, w której chodzę najczęściej, a więc zegarek, pierścionki i ulubione kolczyki.
Na komódce, położyłam pudełko, które nigdzie indziej w domu mi nie pasowało ze względu na swój rozmiar, tu jednak pasuje idealnie. Dzięki niemu kosmetyki z komódki nie kurzą się tak mocno, a ja mam wszelkie akcesoria na znacznie lepszej i łatwiej dostępnej wysokości. Samo pudełko mieści różnego rodzaju kosmetyki i akcesoria do paznokci. Natomiast na nim miejsce znalazły moje pędzle, które przechowuję oczywiście w osłonce na doniczkę SKURAR (6 zł, w niej przechowuję pędzle do twarzy) oraz świeczniku SKURAR (5,99 zł, w którym przechowuję pędzle do oczu oraz kredki i linery w pisaku). Powoli przymierzam się do ograniczenia ilości pędzli, które trzymam na wierzchu, ponieważ wolałabym, żeby czyste pędzle, z których jednak nie korzystam na co dzień, nie zbierały niepotrzebnie kurzu, więc jeśli w Waszych Biedronkach zostały jeszcze te podłużne akrylowe organizery w pokrywką, to możecie mi w ciemno kupić ze dwa :D
Jak widzicie, na pierwszym planie jest jednak inny organizer z Biedronki, ten który był najbardziej rozchwytywany :) Ja umieściłam w nim kolejno - w tylnych przegródkach mniejsze pędzelki do oczu, a także grzebyk do brwi i rzęs, które były zbyt krótkie do świecznika SKURAR oraz kredkę i tusz, których używam codziennie, z przodu codziennie używany kosmetyki do makijażu twarzy, czyli podkład mineralny i puder matujący z Lily Lolo, korektor z Alverde oraz róż Hervana z Benefitu, a także pędzelek Super Kabuki z Lily Lolo. Natomiast w szminkowych przegródkach umieściłam pomadki w codziennych kolorach lub te, które chciałabym nosić częściej i muszę przyznać, że ten pomysł nawet się sprawdza. Znacznie rzadziej zapominam teraz o użyciu pomadki ;)
Przejdźmy jednak do zawartości komody. Pierwsza szuflada, to produkty do twarzy, czyli wszelkiego rodzaju podkłady, pudry, rozświetlacze, bronzery, a przede wszystkim róże. Większość z nich udało mi się umieścić w dwóch podłużnych organizerach (których teraz szukam na pędzle), dzięki czemu produkty nie przewracają się i nie przesuwają po całej szufladzie. Z tyłu są jakieś próbki, gąbeczki i testery, z których nie korzystam zbyt często. W tej szufladzie mam w zasadzie prawdziwy misz masz marek - od Gosha, przez TheBalm, Lily Lolo, aż po Rimmel i Bourjois, z małymi przystankami na Clinique i MAC. Tutaj trzymam też zapalniczkę, bo często lubię sobie zapalić świecę zapachową, kiedy się maluję ;)
Druga szuflada, to produkty do oczu. Przede wszystkim palety cieni - mam tutaj Urban Decay Naked 2 i 3, moją Inglotową 10-tkę oraz kilka palet ze Sleeka, które postanowiłam sobie zostawić. Pozostałe zamierzam puścić w świat, bo z nich nie korzystam, a szkoda by było, żeby się marnowały. Dalej mamy kartonik po herbacie (:D), który tymczasowo robi za pojemnik na pojedyncze cienie. Denerwowało mnie to, że wszystkie mi się walały po całej szufladzie, więc wsadziłam je do jednego pudełka, które zamienię, jak wpadnie mi w oko coś bardziej praktycznego i trwałego, ale znowu - przy takich wymiarach szuflad, to też nie lada kłopot. Produkty, które są luzem, to głównie pojedyncze cienie (m.in. Color Tattoo z Maybelline, Color Infaillible z L'Oreal czy cienie mineralne z Lily Lolo), ale znajdziecie tu również bazę z ArtDeco, paletkę do brwi z Oriflame oraz kilka linerów, zalotkę i temperówkę. Jak już napisałam - produkty do oczu :)
Ostatnia szuflada, to produkty do ust, których mam stanowczo za dużo, ale żadnego nie umiem się pozbyć, bo wszystkie kolory tak mocno mi się podobają! Zresztą mam całkiem sporo naprawdę dobrych produktów, jak Eliksiry z Wibo, pomadki Rimmel ze wszystkich serii sygnowanych nazwiskiem Kate Moss, czy słynne Color Whisper z Maybelline. Tyle ich mam, a większość nawet nie znalazła się jeszcze w żadnym poście na blogu! Toż to skandal! Jedyne, co mam na swoje usprawiedliwienie, to to, że przeokropnie nienawidzę robić zdjęć siebie w makijażu i zawsze mam wrażenie, że marnie mi to wychodzi. Ale obiecuję poćwiczyć! :)
Skoro już zdradziłam Wam kompromitującą (pod względem ilości) zawartość moich szuflad, wróćmy jeszcze na koniec do blatu mojej toaletki, który staram się zachować jak najmniej zastawiony. Miło jednak trzymać na nim coś ładnego, na czym miło zawiesić oko, dlatego aktualnie znalazł się na niej bukiet stokrotek, który przywiozłam z domowego ogródka. Obok stoi moja ulubiona świeca Pink Sands z Yankee Candle oraz mój ulubiony domowy balsam do ust - EOS.
Po drugiej stronie, obok lampki, stoją teraz moje nowe perfumy - Roses by Chloe i Daisy Eau So Fresh od Marca Jacobsa. Oba zapachy tak bardzo przypadły mi do gustu, że nie mogłam się zdecydować na jeden, dlatego obie buteleczki zasiliły w tym miesiącu moje zasoby :)
Wcześniej na toaletce stały trzy inne buteleczki zapachów, które teraz przestawiłam na komodę obok. Są to bardzo lubiane przeze mnie wody toaletowe z Bath & Body Works - Sweet Pea oraz Paris Amour (ze względu na fantazyjne buteleczki stoją w sypialni, a nie w łazience z resztą buteleczek z BBW), a trzecim zapachem jest nic innego jak bardzo popularna klasyczna Euphoria Calvina Kleina, z której zostały mi już dosłownie tylko opary ;)
Ponieważ okna naszej sypialni (jak i wszystkie pozostałe) wychodzą na zachód, niestety nie mam zbyt dobrego dziennego światła do wykonywania makijażu, dlatego wspomagam się lampką, która stoi po mojej lewej stronie. Nie mam tam żarówki z dziennym światłem, ale dzięki niej mam odpowiednią ilość światła, żeby doświetlić twarz. Bez niej byłoby zwyczajnie za ciemno. Docelowo chcę zamontować taki sam żyrandol i postawić drugą lampkę na szafce nocnej, ale o to już trudniej mi się doprosić... ;))
Na dolnym blacie mojej toaletki, po lewej stronie, a więc obok łóżka, znajdują się najpotrzebniejsze kosmetyki, czyli krem do rąk, krem do stóp, balsam do ust oraz żel antybakteryjny. Część z nich przydaje mi się w trakcie makijażu, część nakładam tuż przed snem... To chyba jasne co i kiedy się przydaje :)) Po środku znajdują się dwa pudełka KASETT, w których aktualnie przechowuję jakieś drobiazgi i zapas tuszy do rzęs. Nie wiem dlaczego mam ich aż tyle, bo dawno żadnego nie kupowałam, ale dosłownie mogłabym obdzielić nimi chyba pół Afryki... A najgorsze jest to, że moja ciekawość nie pozwala mi oddać żadnego z nich, bo każdy chciałabym przetestować na sobie :P Tuż obok, znajduje się szkatułka, w której przechowuję biżuterię, w której chodzę najczęściej, a więc zegarek, pierścionki i ulubione kolczyki.
Na komódce, położyłam pudełko, które nigdzie indziej w domu mi nie pasowało ze względu na swój rozmiar, tu jednak pasuje idealnie. Dzięki niemu kosmetyki z komódki nie kurzą się tak mocno, a ja mam wszelkie akcesoria na znacznie lepszej i łatwiej dostępnej wysokości. Samo pudełko mieści różnego rodzaju kosmetyki i akcesoria do paznokci. Natomiast na nim miejsce znalazły moje pędzle, które przechowuję oczywiście w osłonce na doniczkę SKURAR (6 zł, w niej przechowuję pędzle do twarzy) oraz świeczniku SKURAR (5,99 zł, w którym przechowuję pędzle do oczu oraz kredki i linery w pisaku). Powoli przymierzam się do ograniczenia ilości pędzli, które trzymam na wierzchu, ponieważ wolałabym, żeby czyste pędzle, z których jednak nie korzystam na co dzień, nie zbierały niepotrzebnie kurzu, więc jeśli w Waszych Biedronkach zostały jeszcze te podłużne akrylowe organizery w pokrywką, to możecie mi w ciemno kupić ze dwa :D
Jak widzicie, na pierwszym planie jest jednak inny organizer z Biedronki, ten który był najbardziej rozchwytywany :) Ja umieściłam w nim kolejno - w tylnych przegródkach mniejsze pędzelki do oczu, a także grzebyk do brwi i rzęs, które były zbyt krótkie do świecznika SKURAR oraz kredkę i tusz, których używam codziennie, z przodu codziennie używany kosmetyki do makijażu twarzy, czyli podkład mineralny i puder matujący z Lily Lolo, korektor z Alverde oraz róż Hervana z Benefitu, a także pędzelek Super Kabuki z Lily Lolo. Natomiast w szminkowych przegródkach umieściłam pomadki w codziennych kolorach lub te, które chciałabym nosić częściej i muszę przyznać, że ten pomysł nawet się sprawdza. Znacznie rzadziej zapominam teraz o użyciu pomadki ;)
Przejdźmy jednak do zawartości komody. Pierwsza szuflada, to produkty do twarzy, czyli wszelkiego rodzaju podkłady, pudry, rozświetlacze, bronzery, a przede wszystkim róże. Większość z nich udało mi się umieścić w dwóch podłużnych organizerach (których teraz szukam na pędzle), dzięki czemu produkty nie przewracają się i nie przesuwają po całej szufladzie. Z tyłu są jakieś próbki, gąbeczki i testery, z których nie korzystam zbyt często. W tej szufladzie mam w zasadzie prawdziwy misz masz marek - od Gosha, przez TheBalm, Lily Lolo, aż po Rimmel i Bourjois, z małymi przystankami na Clinique i MAC. Tutaj trzymam też zapalniczkę, bo często lubię sobie zapalić świecę zapachową, kiedy się maluję ;)
Druga szuflada, to produkty do oczu. Przede wszystkim palety cieni - mam tutaj Urban Decay Naked 2 i 3, moją Inglotową 10-tkę oraz kilka palet ze Sleeka, które postanowiłam sobie zostawić. Pozostałe zamierzam puścić w świat, bo z nich nie korzystam, a szkoda by było, żeby się marnowały. Dalej mamy kartonik po herbacie (:D), który tymczasowo robi za pojemnik na pojedyncze cienie. Denerwowało mnie to, że wszystkie mi się walały po całej szufladzie, więc wsadziłam je do jednego pudełka, które zamienię, jak wpadnie mi w oko coś bardziej praktycznego i trwałego, ale znowu - przy takich wymiarach szuflad, to też nie lada kłopot. Produkty, które są luzem, to głównie pojedyncze cienie (m.in. Color Tattoo z Maybelline, Color Infaillible z L'Oreal czy cienie mineralne z Lily Lolo), ale znajdziecie tu również bazę z ArtDeco, paletkę do brwi z Oriflame oraz kilka linerów, zalotkę i temperówkę. Jak już napisałam - produkty do oczu :)
Ostatnia szuflada, to produkty do ust, których mam stanowczo za dużo, ale żadnego nie umiem się pozbyć, bo wszystkie kolory tak mocno mi się podobają! Zresztą mam całkiem sporo naprawdę dobrych produktów, jak Eliksiry z Wibo, pomadki Rimmel ze wszystkich serii sygnowanych nazwiskiem Kate Moss, czy słynne Color Whisper z Maybelline. Tyle ich mam, a większość nawet nie znalazła się jeszcze w żadnym poście na blogu! Toż to skandal! Jedyne, co mam na swoje usprawiedliwienie, to to, że przeokropnie nienawidzę robić zdjęć siebie w makijażu i zawsze mam wrażenie, że marnie mi to wychodzi. Ale obiecuję poćwiczyć! :)
Skoro już zdradziłam Wam kompromitującą (pod względem ilości) zawartość moich szuflad, wróćmy jeszcze na koniec do blatu mojej toaletki, który staram się zachować jak najmniej zastawiony. Miło jednak trzymać na nim coś ładnego, na czym miło zawiesić oko, dlatego aktualnie znalazł się na niej bukiet stokrotek, który przywiozłam z domowego ogródka. Obok stoi moja ulubiona świeca Pink Sands z Yankee Candle oraz mój ulubiony domowy balsam do ust - EOS.
Po drugiej stronie, obok lampki, stoją teraz moje nowe perfumy - Roses by Chloe i Daisy Eau So Fresh od Marca Jacobsa. Oba zapachy tak bardzo przypadły mi do gustu, że nie mogłam się zdecydować na jeden, dlatego obie buteleczki zasiliły w tym miesiącu moje zasoby :)
Wcześniej na toaletce stały trzy inne buteleczki zapachów, które teraz przestawiłam na komodę obok. Są to bardzo lubiane przeze mnie wody toaletowe z Bath & Body Works - Sweet Pea oraz Paris Amour (ze względu na fantazyjne buteleczki stoją w sypialni, a nie w łazience z resztą buteleczek z BBW), a trzecim zapachem jest nic innego jak bardzo popularna klasyczna Euphoria Calvina Kleina, z której zostały mi już dosłownie tylko opary ;)
Jeszcze tylko rzut okiem na całą komodę z kilkoma londyńskimi akcentami...
(Kto wymieni wszystkie? :D)
...i jeszcze raz rzut oka na całość...
I jeszcze zdjęcie dowodowe pokazujące, że naprawdę nie miałam zbyt wiele przestrzeni do szaleństw... ;)
***
Jestem bardzo szczęśliwa, że moje małe marzenie spełniło się, dzięki ogromnemu zaangażowaniu Michała i cieszę się, że na tak niewielkiej przestrzeni udało nam się wyczarować naprawdę funkcjonalny i ładny kącik makijażowy. To miejsce jest całkowicie moje, a dzięki temu, że ktoś ważny wykonał je dla mnie z potrzeby serca nadaje mu jeszcze większej wartości :)
Od razu przepraszam Was też za jakość zdjęć. Nie doświetlałam się żadną lampą, więc światło w pokoju było nieco żółte (w końcu południowo-zachodnie ;)), a kremowe ściany i meble nie pomagają w uzyskaniu czystych i jasnych zdjęć. Moim zdaniem, na żywo wszystko jest dużo ładniejsze, ale zupełnie nie umiałam tego pokazać w obiektywie. Mam nadzieję, że macie trochę wyobraźni, żeby ożywić ten obraz :))
Koniecznie dajcie znać jak Wam się podoba nasze wspólne wykonanie mojej toaletki?
Karotka
super toaletka :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę super pomysł :)
OdpowiedzUsuńJa nie mam swojej sypialni, więc toaletki tym bardziej ;)
No my się jeszcze potomków nie dorobiliśmy, więc jeszcze możemy się pocieszyć własną sypialnią, ale kto wie co komu i kiedy pisane :D
UsuńTak ... Potomek wiele zmienia ... Kiedyś była wypasiona sypialnia, a teraz Spiderman na całej ścianie ;)
Usuńślicznie:)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńBardzo mi się podoba takie rozwiązanie. Masz teraz swój kącik pięknie zagospodarowany. Jedynie martwi mnie, że do okna masz tak daleko i może trudno jest ci się umalować bez dziennego światła.
OdpowiedzUsuńTego niestety nie przeskoczę, ale tak właściwie, to ja przez większość mojego "makijażowego życia" malowałam się przy sztucznym świetle lub przy słabym dziennym, wspomaganym żarówkami ;)) Jakoś tak już się przyzwyczaiłam ;)
UsuńSkręca mnie z zazdrości, super kącik, niesamowicie mi się podoba! Ja mam jedynie biurko i szafki obok, ale wynajmujemy mieszkanie i jego wystrój jest delikatnie mówiąc niepasujący do moich ślicznych, cudownych maleństw :D
OdpowiedzUsuńNo tak, w wynajmowanym mieszkaniu jednak brakuje czasami tego komfortu, ale fajnie, że i tak masz swój kącik :)
UsuńOoo masz Daisy! <3 :) Zazdroszczę. :) Pokój fajnie urządzony a i toaletka widzę służy. :)
OdpowiedzUsuńOd dosłownie tygodnia, ale chodziłam za nimi od roku! :)
UsuńOh genialny pomysł! Świetnie oszczędza miejsce i wygląda elegancko :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Cieszę się, że się podoba :)
Usuńbardzo mi się podoba sposób, w jaki udało Wam sie zagospodarować taką małą przestrzeń! jest delikatnie i kobieco :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo zadowolona z całej sypialni! Na początku to było totalnie bezpłciowe pomieszczenie z łóżkiem i szafą, teraz to sypialnia z prawdziwego zdarzenia :)
UsuńŚwietnie poradziłaś sobie z małą ilością miejsca;)
OdpowiedzUsuńNajwiększa w tym zasługa mojego faceta :)
UsuńBardzo mi się podoba! Widziałam tego typu toaletki w internecie i uważam, że to idealne rozwiązanie jeśli mamy do zagospodarowania bardzo małą część przestrzeni.
OdpowiedzUsuńU mnie wpasowała się idealnie :)
Usuńpomysłowe rozwiązanie, urocza toaletka, wszystko masz super zorganizowane.
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajny pomysł i wykonanie :) Podoba mi się bardzo :)
OdpowiedzUsuńToaletkę masz przepiękną, a szminki... Boże, gdybym mogła wykraść Ci po cichutku chociaż połowę, byłabym najszczęśliwsza!
OdpowiedzUsuńZ tymi pomadkami to ja jestem pies ogrodnika, bo sama nie dam rady zużyć, a nikomu nie chcę oddać ;)
UsuńPodoba mi się bardzo organizacja kosmetyków :) Wszystko pięknie :) Ja sama marzę o miejscu do makijażu, bo jak na razie mam dwa wyjścia: albo niedoświetloną łazienkę lub malowanie przy oknie na parapecie ;)
OdpowiedzUsuńCałe lata malowałam się w łazience, ale własny kąt to jednak ogromna wygoda :)
Usuńpięknie ;) a jaki porządek !
OdpowiedzUsuńJak nie mam porządku, to nic nie mogę znaleźć i o połowie zapominam, więc to dla mnie mus ;)
UsuńKarolciu, piękną masz tą toaletkę :) Fantastyczny pomysł miał Twój Michał :) Ja niestety nawet nie mam takiej ilości miejsca żeby zmieścić choć taką toaletkę, a bardzo o takim kąciku właśnie marzę. I powiem Ci, że to Twoje miejsce bardziej mi się nawet podoba niż toaletki Malm, bo jest Twoje własne, oryginalne i wykonane z sercem :) Pięknie!
OdpowiedzUsuńPS. A lampka skąd pochodzi? Bo też wpadła mi w oko :)
UsuńDziękuję Natalko :* mam nadzieję, że Ty też się doczekasz swojego centrum dowodzenia :P
UsuńA lampka jest z Brilum.. Oni wystawiają swoje oświetlenie chyba m.in. w marketach budowlanych, ja akurat kupiłam bezpośrednio :)
Dziękuję Ci Kochana :* Ja też mam taką nadzieję, że kiedyś się doczekam swojego małego kącika :)
UsuńPrzyjemny kącik ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńtoaletka jest cudna! bardzo mi się Twój kącik podoba :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kinga :)
UsuńJak cudownie, o mamo! Zazdroszcze toaletki, cudownych perfum i tych wszystkich kosmetykow <3
OdpowiedzUsuńToaletka była moim ogromnym marzeniem :)
Usuńrewelacyjnie wykorzystane pomieszczenie ;) no i zrobione z gustem ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję Agnieszko, miło mi :)
UsuńSuper toaletka (wystawkę kosmetyków i perfum bym schowała :p) , tez kiedys myślałam nad takim rozwiązaniem.
OdpowiedzUsuńTo, że kosmetyki mogą komuś przeszkadzać - to rozumiem, ale żeby perfumy? To są tak piękne buteleczki, że nie widzę żadnego logicznego wytłumaczenia, żeby chować je do szafek, tym bardziej, że są to zapachy, których używam wymiennie :)
UsuńNaprawdę świetnie to sobie urządziłaś:) Odpowiednio wykorzystać małą przestrzeń, to nie lada wyzwanie, wiem coś o tym:) Ja niestety nie mogą sobie pozwolić nawet na taki tyci kącik, bo mieszkam w kawalerce (nie chcę żeby każdy kto nas odwiedzi miał dostęp do moich skarbów, zwłaszcza mam tu na myśli wścibskie dzieci mojej szwagierki), ale nie tracę nadziei, że kiedyś się to zmieni:)
OdpowiedzUsuńOj tam zaraz dostęp, kulturalni goście nie grzebią po szufladach, a i dzieci na pewno da się jakoś ogarnąć :))
UsuńJeśli mam być szczera to Twoja toaletka podoba mi się o wiele bardziej niż niejedna 'gotowa'. Naprawdę. Widać, że jest bardzo pomysłowa i nie zabiera dużo miejsca. Masz kochanego chłopaka i Wasz wspólny projekt strasznie mnie ujął. Wszystko jest takie dopracowane i przemyślane :-). Mega, mega!!!!
OdpowiedzUsuńZawartością toaletki chętnie bym się zaopiekowała :-DD
Dziękuję Ci ślicznie Natalko! Bardzo miło mi to "słyszeć" :))
UsuńBardzo mi się podoba! Jestem pod wrażeniem Waszej pomysłowości :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna toaletka, miałaś świetny pomysł! ;) Prezentuje się super, a jej zawartość jest godna pozazdroszczenia <3
OdpowiedzUsuńWłaściwie to pomysł był mojego chłopaka, ja tylko wybierałam elementy ;)
UsuńMi się wydaje, że na zdjęciach całkowicie oddałaś urok makijażowego kącika. Uwielbiam tego typu posty, bo jak widać nawet na małej przestrzeni można wyczarować coś fajnego. Wystarczy tylko mieć pomysł, a Twój Michał stanął na wysokości zadania.
OdpowiedzUsuńNo to się cieszę! Bo obawiałam się trochę, że są za mało "katalogowe" :D Za nic nie umiałam takich zrobić ;))
UsuńZdecydowanie tak! Miał naprawdę świetny pomysł! :)
Wszystko urządzone bardzo ładnie i praktycznie ;) widze że nie tylko ja jestem pomadkocholiczką ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, mam ogromną słabość do pomadek... ;)
Usuńślicznie masz zorganizowane ;)
OdpowiedzUsuńmały, ale przeuroczy kącik ;)
Jak to się mówi - ciasne, ale własne :D
UsuńRewelacja! :)
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńSwietnie to zorganizowalas:) moj chlopak tez mial duzy wklad w toaletke. Niedlugo ja pokaze na blogu:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak sobie urządziłaś ten kącik :)
UsuńBardzo mi się podoba Twój kącik! Super pomysł na toaletkę :)
OdpowiedzUsuńOrganizer z Biedronki jest fajny, szkoda, że mi się go nie udało dorwać ;p
A ile masz szminek! ja myślałam, że mam dużo, ale na szczęście Ty masz więcej haha :D czuję się usprawiedliwiona ^^
i jeszcze mi się spodobał ten wazon co masz w nim stokrotki :) on też jest z Ikei?
Kasiu, ten wazon jest z Empiku :)) Widziałam kilka w Galerii Mokotów, ale jest też na stronie :)
Usuńhttp://www.empik.com/pastelowa-kraina-wazon-maly-edl-sp-z-o-o,p1066301676,gadzety-p
Bardzo podoba mi się taka organizacja przestrzeni. Toaletka nie zajmuje dużo miejsca, a jest przeurocza :)
OdpowiedzUsuńI bardzo praktyczna :)
Usuńświetnie masz to zoorganizowane! ja tą komódkę z szufladami z ikei (też ten ciemny szary) mam w łazience na kosmetyki pielęgnacyjne i takie tam co używam w łazience : )
OdpowiedzUsuńTa komódka jest naprawdę zaskakująco wygodna :)
UsuńGenialny pomysł na wykorzystanie półeczek w charakterze toaletki! To byłoby idealne rozwiązanie dla mnie, jestem "ślepa" i i gdy zdejmę okulary aby zrobić makijaż, muszę wstać i wychylić się tak, że moja twarz prawie dotyka lustra - co na pewno utrudnia blat wielkości standardowego biurka - albo w ogóle wyjść do przedpokoju gdzie mogę stanąć bezpośrednio przed dużym lustrem. Tam jednak nie mam żadnych półeczek, nie ma tam też okna. Zazwyczaj po prostu stawiam małe lusterko na blacie i to przy nim robię makijaż, a lustro wiszące nad toaletką służy tak naprawdę tylko do ocenienia całości gdy makijaż jest już gotowy, a okulary z powrotem na nosie ;/
OdpowiedzUsuńHahaha no tak, dzięki takiemu rozwiązaniu na pewno miałabyś blisko do lustra :))
UsuńBardzo pomysłowy i praktyczny kącik! :) Poza tym zdjęcie z łóżkiem mnie zachwyciło, Twój pokój wygląda na bardzo przytulny i stylowy!
OdpowiedzUsuńStarałam się urządzić tę sypialnię tak, żeby była naprawdę przytulna. Wcześniej to był praktycznie totalnie surowy pokój do spania. Łóżko, szafa, komoda i tyle. W ogóle nie spędzaliśmy tam czasu, a teraz naprawdę aż przyjemnie tam posiedzieć i pogadać, czy poczytać w łóżku :) Cieszę się bardzo, że nie tylko mi podoba mi się nasza sypialenka :))
UsuńAleż mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńPiękna jest!
Estetyczna i bardzo kobieca :)
Świetnie sobie wszystko urządziłaś, brawo :)
Dziękuję Aneta! :)
UsuńJest przepięknie! Idealnie trafia w mój gust! :-)
OdpowiedzUsuńAle uroczy ten kącik! :) Widzę, że mamy taki sam organizer i "puszki" na pędzle :). Mi też się bardzo podoba toaletka Malm, ale jak dla mnie jej minusem jest kolor. Wolałabym taką w kolorze Twojej komody.
OdpowiedzUsuńNa początku też myślałam, że taka będzie lepsza, ale jednak biały kolor totalnie mnie zdobył :)
UsuńWspaniale to wszystko wygląda! oj zazdroszczę, zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuń:*
UsuńBardzo mi się spodobała ta Twoja 'toaletka' = w ogóle podoba mi sie całe zorganizowanie sama chciałabym mieć wszystko tak ładnie poukładane :)
OdpowiedzUsuńJakbym miała wszystko wymieszane, to już na pewno niczego bym nie używała poza tym, co mam na wierzchu :D
UsuńRewelacyjnie to sobie zaplanowałaś i wykonanie tez profesjonalne, gratulacje dobra robota !!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie! :))
UsuńRewelacyjne zagospodarowanie niewielkiej przestrzeni! Sama żyję w maluteńkim mieszkanku (33m), więc wiem, że liczy się kaaaażdy centymetr :) Wygląda bardzo estetycznie i nieprzytłaczająco, no i masz dużo różnych szufladek do wykorzystania. Jestem pod ogromnym wrażeniem!
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie to zrobiliście! Ja bym na takie coś nie wpadła, a też się bardzo długo męczyłam, bo ze względu na zbyt małą ilość miejsca nie mogłam sobie na toaletkę pozwolić.
OdpowiedzUsuńŚwietnie zaaranżowany kącik wedle pragnień i chciejstw :) wogóle nie skupiam się na małej przestrzeni - jak widać na załącząnym obrazku...tylko wyobraźnia nas ogranicza - a tej nie można odmówić ani Tobie ani Michałowi - doskonały pomysł:)
OdpowiedzUsuńBTW jakie lampy,..cudnie oddałaś atmosferę dziennego pomieszczenia . Naprawdę bardzo mi się podoba...A lampeczkę masz piękną i też taką chcę :))))
Jesteś dowodem na to, że nawet w małej przestrzeni można zorganizować sobie toaletkę. Ja myślę czy mojej nie urządzić na komodzie.
OdpowiedzUsuńŚwietne to zorganizowałaś, brawo! Bardzo mi się podoba. Ikea rządzi :D
OdpowiedzUsuńFajna toaletka :) no i te szuflady obok świetne, a ja myślałam, że mam dużo szminek ;)))
OdpowiedzUsuńO matulu, porządek, który wprawia mnie w nie lada zakłopotanie... ;)
OdpowiedzUsuńIdę posprzątać :D
Szalenie gustowny kącik :) Extra organizacja i TEN porządek! Chylę czoła, u mnie wieczny nieład ;))) I już tyle razy zabierałam się za obfocenie swojego kąta, tylko gorzej z porządkiem....
OdpowiedzUsuńU mnie także przestrzeń ograniczona więc tym chętniej podejrzałam rozwiązanie. Idę sprawdzić komodę Lennart bo jestem skazana na to, co oferuje IKEA aczkolwiek nie jestem z tego zadowolona :/
Ślicznie, po prostu ślicznie :) jasno, przejrzyście, czyściutko :) wszystko ma swoje miejsce :) świetny pomysł :) bardzo mi się podoba :) pozdrawiam i obserwuję :)
OdpowiedzUsuńładnie to wszystko wygląda, ja się maluję przy oknie bo jestem ślepa hehe
OdpowiedzUsuńFajnie to rozplanowałaś!
OdpowiedzUsuńMiałaś do wykorzystania naprawdę niewielką przestrzeń i świetnie Ci to wyszło. Myślę, że przy toaletkach największym osiągnięciem jest połączenie wygody używania przechowywanych kosmetyków z estetycznością i porządkiem wśród tego, co trzymamy na wierzchu. U Ciebie myślę, że to wszystko udało się znakomicie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z tą toaletką, chyba muszę poprosić męża o taką :)
OdpowiedzUsuńOj tam zaraz dostęp, kulturalni goście nie grzebią po szufladach, a i dzieci na pewno da się jakoś ogarnąć :))
OdpowiedzUsuńPięknie to wszystko urządziłaś, podoba mi się bardzo:) Widzę, że lubimy podobne perfumy- Euphorię mam i ubóstwiam, Chloe odkryłam dość niedawno i dzisiaj kupiłam sobie flakon, ale ten standardowy zapach,nie różany, a Daisy lubię, wciąż mam na liście do zakupu, pewnie niedługo też kupię, chociaż powinnam najpierw wykończyć pozostałych 8, które mam -.- Ale zapachy lubię, więc nie będę sobie żałować przecież :)
OdpowiedzUsuńŁadnie sobie tę toaletkę ułożyłaś i wymyśliłaś! Takie to wszystko poukładane :D
OdpowiedzUsuńWow :D Cudna ta toaletka, ma facet głowę :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie to wygląda! Bardzo schludnie, w takim stylu, jaki lubię. :)
OdpowiedzUsuń