W tym miesiącu - tak jak obiecywałam - przewiduję kumulację recenzji z zakresu pielęgnacji, tym bardziej patrząc na to, jak bardzo gromadzące denka przypominają mi o tym, ile produktów nie zostało jeszcze opisanych... ;) Tym samym przed Wami recenzja peelingu od Farmony z dość popularnej serii Tutti Frutti - u mnie w wersji melon & arbuz. Przypominam, że pojawiła się już u mnie recenzja żelu pod prysznic z tej samej linii zapachowej, którą znajdziecie TUTAJ.
Słowo od producenta:
Marka Farmona jest, moim zdaniem, jednym z najlepszych bajkopisarzy w Polsce! Piszę to trochę z ironią, ponieważ wystarczy spojrzeć na opis choć jednego ich kosmetyku, żeby przeczytać o tym, jak to dzięki ich kosmetykom osiągnięcie pełnię szczęścia i poczujecie się jak w raju. Nie przesadzałabym z takimi deklaracjami, ale - zwłaszcza w przypadku serii Tutti Frutti, czy Sweet Secret - jest w tym ziarno prawdy. Może do pełni szczęścia będzie Wam nadal daleko, ale przynajmniej na czas kąpieli jest szansa na relaks i odprężenie w towarzystwie tych apetycznie pachnących kosmetyków... :)
DZIAŁANIE: Z założenia mamy do czynienia z peelingiem cukrowym i rzeczywiście - w składzie znajdziemy drobinki cukru na drugim miejscu. Warto poniekąd nauczyć się obsługi tego produktu, ponieważ drobinki cukru, zawarte w tym peelingu bardzo szybko się rozpuszczają, przez co możemy nawet nie zdążyć poczuć działania tego kosmetyku. Warto aplikować go na odrobinę zwilżoną, ale nie mokrą skórę, wtedy przez kilka, kilkanaście sekund możemy wykonać masaż drobinkami. Same te drobinki sprawują się dość dobrze, jednak, z uwagi na ich szybką rozpuszczalność, spada również wydajność i co chwilę jesteśmy zmuszone dokładać porcję kosmetyku. Oczywiście jeśli lubimy solidne złuszczanie.
Niestety na pierwszym miejscu jest parafina, która w takiej ilości determinuje pozostałe działanie kosmetyku. Przede wszystkim sprawia, że już przy pierwszym kontakcie z tym kosmetykiem wyczujecie tłustą warstewkę. Zazwyczaj nie mam nic przeciwko, ale tylko jeśli wiem, że jest ona spowodowana zawartymi w kosmetyku olejkami. Tu niestety mam pewność, że za to natłuszczenie odpowiada w 100% parafina. Pozostawia ona na ciele śliską, oleistą i dość nieprzyjemną warstwę, która może prowadzić do zapchania porów i w konsekwencji wysypu krostek u co wrażliwszych osób. Dlatego też po wykonaniu peelingu, zawsze wolałam umyć ciało żelem i nakremować je po kąpieli czymś, co naprawdę ją nawilży, a nie tylko da złudne uczucie zadbanej, gładkiej skóry.
Na szczęście produkt dość dobrze spłukuje się z ciała, jednak już w tym momencie widać jak tłusty jest to kosmetyk, zwłaszcza, jeśli korzystacie z niego w wannie... Moja woda zrobiła się po prostu biała... Co kto lubi, ja wolę zmywać z siebie takie rzeczy.
KONSYSTENCJA: Peeling ma bardzo zwartą konsystencję, która w dotyku przypomina rozgrzaną i podatną na odkształcenia plastelinę. Moja pierwsza myśl po otwarciu tego kosmetyku brzmiała: "To wygląda jak Flubber!" - Pamiętacie ten film z Robinem Williamsem? ;)
KOLOR/ZAPACH: Kosmetyk ma zielony, dość przyjemny dla oka kolor. Wiadomo jednak, że z naturą, to on raczej niewiele ma wspólnego. Podobnie zapach - jest dość przyjemny, choć na początku pachniał znacznie gorzej, niż inne kosmetyki z tej "rodzinki". Nie wyczuwam w nich naturalnych zapachów arbuza czy melona, niemniej jednak stosowanie tego kosmetyku było przyjemne również ze względu na zapach.
OPAKOWANIE: Kosmetyk znajduje się w ogromnym okręcanym słoju, który mieści w sobie 300ml peelingu. Jest to wygodne opakowanie dla tego typu produktu, które pozwala nam zużyć kosmetyk do ostatniego ziarenka. Bardzo podoba mi się również jego szata graficzna - wyjątkowo apetyczna! :)
WYDAJNOŚĆ: Tak jak już wyżej wspominałam, ze względu na szybko rozpuszczające się drobinki, kosmetyk traci na wydajności. Ponieważ jednak nie stosowałam go regularnie, to nie jestem w stanie ocenić na jaki okres powinien ona Wam wystarczyć przy normalnym zastosowaniu. Przypuszczam, że nie więcej niż 10 użyć, a to chyba i tak zawyżona liczba.
CENA/DOSTĘPNOŚĆ: ok.16zł, dostępny w niektórych drogeriach sieciowych - wydaje mi się, że znajdziecie go np.w Rossmanie, Super-Pharm, czy Hebe;
CZY KUPIĘ PONOWNIE: Raczej nie, ponieważ ten peeling nie wyróżnił się jakoś szczególnie. Był to niezły produkt, ale za tą cenę zbyt przeciętny. Za to chętnie skuszę się na któryś z peelingów z serii Sweet Secret, również od Farmony.
SKŁAD:
Podsumowanie:
+ dobre działanie złuszczające;
+ przyjemny zapach (niestety sztuczny);
+ wygodne opakowanie;
+/- bardzo średnia wydajność;
- zbyt duża ilość parafiny, a może w ogóle jej obecność ;)
- bardzo tłusta warstwa pozostawiona na skórze po zabiegu.
Jak widzicie jest to moim zdaniem taki przyjemniaczek-średniaczek. Produkt, który warto wypróbować, ale niekoniecznie warto tę znajomość kontynuować. Polecam Wam tylko, jeśli nie przeszkadza Wam parafina w składzie, lub jeśli i tak ją zmywacie z siebie. W innym wypadku nie będziecie zadowolone. Sporo pozytywów czytałam o wersji zapachowej z brzoskwinią, więc decyzja należy jak zwykle do Was!
Miałyście już do czynienia z peelingami Farmony? Jaka seria jest Waszą ulubioną?
K.
ja itak je lubię pachną cudnie a to tylko peeling,
OdpowiedzUsuńogólnie peelingi żele szampony traktuję z przymrożeniem oka i wygrywa zapach i konsystencja.
Tu akurat liczy się też dla mnie sposób działania. Znam przyjemniejsze peelingi, ale od tych z parafiną też nie stronię ;)
UsuńCiekawią mnie te peelingi, kiedyś na pewno wypróbuję:)
OdpowiedzUsuńMożna spróbować, przyjemny choć przeciętny ;)
Usuńmm..zapach kusi, do tego lubię cukrowe peelingi:)
OdpowiedzUsuńZapach jest fajny :)
Usuńnie miałam do czynienia i mieć nie będę -parafinie mówię nie :)
OdpowiedzUsuńSkoro nie lubisz, to nie ma sensu ;)
UsuńCałe wieki już nie oglądałam Flubbera :D Za rzadko puszczają go w telewizji, a przecież to taki przyjemny, familijny film :)
OdpowiedzUsuńKusisz tym peelingiem, szczególnie że męczę właśnie Biedronowgo ;) Ja tam lubię być naoliwiona po kąpieli, bez dodatkowych czynnosći :)
Ja go nigdy nie widziałam w tv, a chętnie bym obejrzała :)
Usuńmam go ale inny zapach i jak na razie się spisuje
OdpowiedzUsuńNo i fajnie :)
Usuńuwielbiam peelingi
OdpowiedzUsuńten podejrzewam, że podobałby mi się ze względu na melona i arbuza...
ale ten skład :/
Zapach jest ok, skład trochę mniej, ale niewykluczone, że i tak spodoba Ci się działanie :)
UsuńChętnie bym go przetestowała, pomimo tego, że posiada parafinę. Ale lubię takie słodkie zapachy :D
OdpowiedzUsuńJeśli Ci nie przeszkadza, to myślę, że warto spróbować :)
UsuńNie lubię tego efektu "śliskości", ale parafina do ciała mnie nie przeraża :)
OdpowiedzUsuńMnie też nie, bo i tak ją zmywam, ale wolę, jeśli tą śliskość zawdzięczam olejkom ;)
UsuńOgórek melon się znalazł! ;D
OdpowiedzUsuńHaha :D Ogórek, to tylko z koloru ;)
Usuńpeelingu tego nie uzywalam, glownie balsamy i zele i tak de fakto procz pieknego zapachu nic wiecej ze soba nie prezentuja..
OdpowiedzUsuńMoja skóra nie jest zbyt wymagająca, więc toleruje pielęgnację na średnim poziomie, a takiej dostarczają mi większość tych pachnideł ;)
Usuńnie cierpię sztucznych zapachów :/
OdpowiedzUsuńPamiętam Marti, pamiętam ;)
UsuńNie lubię zapachu arbuza i melona. Za to wersję brzoskwiniową uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńMuszę niuchnąć przy jakiejś okazji tą brzoskwinkę :)
UsuńWłaściwie to nie musiałabym nawet czytać tej recenzji, bo przekonałam się do niego przez same zdjęcia. Na szczęście przeczytałam i dobrze bo przypuszczam, że bym się na niego skusiła, a za chemikami nie przepadam :) Pozdrawiam serdecznie ;*
OdpowiedzUsuńRozumiem to jako komplement co do zdjęć ;) Cieszę się, że jednak przeczytałaś :)
Usuńlubię bardzo :)
OdpowiedzUsuńA jaką masz wersję? :)
UsuńMam tylko inny zapach i jakoś mnie nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńJak mogę zapraszam na rozdanie do wygrania bon na kosmetyki o wartości 50 zł :)
http://blizniaczki09.blogspot.com/2012/10/rozdanie-do-wygrania-bon-na-kosmetyki-o.html
Zapraszam i Pozdrawiam :)
Ile ludzi, tyle opinii ;)
UsuńWłaśnie zaczynam testowanie tego peelingu:D Mam nadzieję, że parafina i tym razem nie zrobi nic nie porządanego z moją skórą. Generalnie widzę, że Farmona od parafiny nie stroni ;)
OdpowiedzUsuńW razie czego możesz robić peeling przed użyciem żelu do mycia, wtedy powinno być ok, jeśli Twoja skóra jest wrażliwa na parafinę :)
UsuńOj tak, lubują się w niej wybitnie!
Łohoho, skoro ma parafinę na pierwszym miejscu, to ja podziękuję. Nienawidzę tej substancji :/
OdpowiedzUsuńDziś wykończyłam własnie parafinowy peeling i jestem z siebie mega dumna. Teraz już mówię nie każdemu takiemu peelingowi :/
To ja po raz kolejny fankom nieparafinowych peelingów polecam te z The Secret Soap Store. Ja miałam pomarańczę z kokosem, ale w Super-Pharm i Naturze są jeszcze dwie wersje. Może jest nieco droższy niż inne peelingi, ale nie ma parafiny, tylko bardzo dużo olejków, no i świetnie ściera martwy naskórek :)
UsuńPisałam już o nim tutaj: http://charlottes-wonderland.blogspot.com/2012/06/secret-soap-store-wyszczuplajacy.html
Oooo, nie wiedziałam, że SuperPharm i Natura prowadzi sprzedaż TSSS! Ja peeling tej firmy tylko macałam- na spotkaniu blogerek w Krakowie była pani z tej firmy.
UsuńMają kilka produktów, choć jest to inna linia, niż ta dostępna w ich sklepie internetowym. Ale peelingi bardzo polecam :)
UsuńJa wąchałam ich masełka do ciała w niedzielę na targach kosmetycznych. Oj pięknie pachniały! :)
Nie cierpię zapachu melonów/arbuzów [zresztą nie tylko zapachu...] - tak więc to, że nie wyczułaś tego traktuję jako plus. Kosmetyk mnie nie zachęcił, przypieczętowane zostało to przeczytaniem akapitu "CZY KUPIĘ PONOWNIE" - zgadzam się :)
OdpowiedzUsuńJa w peelingach zwracam uwagę jedynie na zapach i jego utrzymanie się oraz ścieralność. Śmiem zaryzykować stwierdzenie, że wszelkie pozostałe wyznaczniki są u Farmony podobne. Ścieralność zresztą też. Nie mam ulubionej serii, ale żywię sympatię do Tutti-Frutti :)
Do pierwszego akapitu - AMEN! ;)
UsuńDo drugiego - zapach i ścieranie to również i dla mnie podstawa :) U mnie świetnie sprawdził się peeling z The Secret Soap Store i peeling z Lirene. No i mój ulubieniec wszechczasów, czyli peeling cukrowy Milk &Honey z Orfilame ;)
Wygląda pysznie! :P Ale nie wiem czy bym się skusiła :)
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię do zabawy :)
Tyle peelingów na rynku, że nie wiadomo w co ręce włożyć ;)
UsuńDziękuję za zaproszenie :)
Może się skuszę na jakąś wersję ze względu na zapach :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny chwalą brzoskwinkę :)
UsuńSzkoda kasy serio
OdpowiedzUsuńNa Bell? Będę pamiętać! :)
Usuńwstyd się przyznać ale nigdy niczego tej firmy nie testowałam...
OdpowiedzUsuńFaktycznie, trochę tacy bajkopisarze ;-) Nie kusi mnie!
OdpowiedzUsuńOj tak, tłuścioch z niego niesamowity, choć w sumie nie musiałam dzięki niemu nakładać potem balsamu hyhyhy :>
OdpowiedzUsuńTa paskudna parafina, blee :(
OdpowiedzUsuń