Cześć Wam ;)
Zanim nastąpi sezon podsumowujący miesiąc październik, pozwólcie, że uraczę Was jeszcze jedną recenzją pielęgnacyjną. Wiem, że październik był ogłoszony przez blogerki miesiącem maseczek, ale dla mnie był miesiącem, w którym wyjątkowo maseczki olałam, choć zwykle staram się być regularna w tej kwestii. Gdzieś tam jednak po drodze ruszyło mnie sumienie i zrobiłam sobie maseczkę, którą zakupiłam w Biedronkowej promocji rodem z gazetki urodowej. Użyłam dwa razy i sama nie wiem. Raz mnie oczarowała, raz zaszokowała.
Słowo od producenta:
DZIAŁANIE: Tak, jak napisałam - za pierwszym razem byłam oczarowana tą maseczką! I to bardzo! Po jej użyciu skóra była przepięknie zmatowiona, mięciutka, a jednocześnie odpowiednio napięta (w tym pozytywnym znaczeniu). Ponadto czułam, że jest ona odpowiednio odżywiona i nawilżona i moja skóra, która wiecznie krzywi się na wszelkie maski podstępnie próbujące ją nawilżyć, nagle dała mi wyraźnie do zrozumienie, że jest to produkt, z którym mogłaby się polubić. Pełen zachwyt, co?
Niestety za drugim razem już jej się odwidziało. Tzn. nie mam pojęcia jaki był dokładny efekt, chyba zbliżony, ale najpierw - podczas aplikacji - moją uwagę przykuło lekkie mrowienie w okolicach skroni. Myślę sobie - jest ok, nie pierwszy raz. Trzymałam ją na twarzy przepisowe 20 minut, po czym zmywam, a moim oczom ukazała się cudowanie zaczerwieniona twarz! Na policzkach, nosie i poniżej skroni ujrzałam pięknie zaczerwieniony zarys miejsc, w których wcześniej trzymałam maseczkę... Nie wiem zupełnie co się stało, a tym bardziej dziwi mnie fakt, że wspomniane mrowienie odczuwałam w zupełnie innym miejscu, niż pojawiło się zaczerwienie skóry. Jeszcze dziwniejszy jest fakt, że nic mnie nie piekło, nic nie szczypało, wszystko byłoby tak, jak za pierwszym razem, gdyby nie to zaczerwienie. Na szczęście zeszło po jakiś 15-20min, a przynajmniej zbladło na tyle, żeby podkład był w stanie dostatecznie je pokryć. Dziwna sprawa...
Jeśli chodzi o jej stosowanie - maska bardzo powoli zastyga, ale nawet po 20 minutach nie tworzy całkowicie skorupy, zastyga jedynie w okolicach nosa i między brwiami, więc warto ją nieco zwilżyć w trakcie.
KONSYSTENCJA: Gęsta, typowo glinkowa papka.
KOLOR/ZAPACH: Niemiłosiernie śmierdząca, zielona maź. Serio, na początku myślałam, że nie dam rady wytrzymać tego smrodu! Obrzydlistwo!
OPAKOWANIE: Saszetka o łącznej zawartości 20g maseczki, przedzielona na dwie części.
WYDAJNOŚĆ: Ja zużyłam maskę na dwa razy, tak, jak jest podzielone opakowanie, ale wiele z Was pewnie podzieliłoby ją na dwa dodatkowe zabiegi.
CENA/DOSTĘPNOŚĆ: ok.5zł; widziałam je tylko w Biedronce;
CZY KUPIĘ PONOWNIE: Nie wiem, bo efekt po pierwszym użyciu był genialny! Natomiast po drugim hmm... Naprawdę się zdziwiłam, bo gdyby nie zaczerwienie, to byłoby super. No i już na pierwszy rzut oka nawet laik zauważy, że skład tej maseczki jest naprawdę dobry! :)
SKŁAD:
Kaolin Clay, Aqua, Aloe Vera Extract, Soluble Collagen, Hydrolized Elastin, Hamammelis Virginiana, Citrus Aurantium Dulcis, Dehydroacetic AcidMam ochotę wrócić do tej maski, bo to, co zrobiła z moją cerą za pierwszym użyciem, to był istny fotoshop, ale z oczywistych względów nieco się boję. Macie pojęcie co mogło mnie tak podrażnić? A może również ją stosowałyście? Jakie macie wrażenia?
K.
Może Twoja cera była akurat w innej, gorszej "kondycji" za drugim razem?
OdpowiedzUsuńNie wiem, stosowałam ją w niewielkich odstępach czasu, ok. tygodnia, więc teoretycznie nie powinna...
Usuńciekawe co mogło cię podrażnić, skoro za pierwszym razem było ok :/
OdpowiedzUsuńAż byłam w szoku, bo rzadko mnie cokolwiek podrażnia... :(
UsuńJa od tej maseczki dostałam tak okropnej alergii, że nie mogłam buzi doleczyć... Też pojawiło się mrowienie i zaczerwienia, ale dodatkowo wysypka...
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Ciekawe co w niej takiego jest...
UsuńDziwna sprawa :/ ciekawe dlaczego Twoja skora tak zareagowala?
OdpowiedzUsuńOj dziwna, dziwna...
UsuńDziwne... Najpierw było ok, a potem coś się stało? Może to efekt pozostawienia jej otwartej? Głupie, ale jedyne co przychodzi mi do głowy.
OdpowiedzUsuńAle ona nie była otwarta! :) Saszetka jest podzielona na dwie mniejsze, czyli 2x 20g. Ja zużyłam każdą z nich na raz...
UsuńTo w takim razie nie wiem kompletnie o co może chodzić...
UsuńJa niestety też nie :P
UsuńSkład taki fajny, ciekawe czemu tym razem podrażniła :(
OdpowiedzUsuńNo właśnie po takim składzie spodziewałam się raczej lepszych efektów :/
UsuńHmmm nigdy nie miałam takiego problemu. Może trzeba zaryzykować i jeszcze raz ją spróbować, w końcu do trzech razy sztuka...
OdpowiedzUsuńNa razie już mi się skończyła, ale mam jeszcze taką na trądzik, ciekawe czy ta będzie delikatniejsza? :)
UsuńA czy przed nałożeniem maski używałaś jakichś produktów? Za każdym razem takich samych?
OdpowiedzUsuńTak mi się wydaje, bo raczej nie zmieniałam ostatnio nic w pielęgnacji...
UsuńJa wygrałam kiedyś maseczkę z tej firmy i podrażniła mnie już za pierwszym razem. Nie ponawiałam aplikacji. Powędrowała do kosza.
OdpowiedzUsuńKurcze to może ma zbyt duże stężenie jakiegoś składnika? Podobnie było chyba z maską aloesową z Alterry...
Usuńno to prawdopodobnie aloes na trzecim miejscu składu :)
Usuńmoże aloes? dużo dziewczyn jest na niego uczulonych... z drugiej strony, gdybyś była uczulona, podrażniłoby Cię już po pierwszym użyciu. hm, dziwne
OdpowiedzUsuńNie sądzę, używałam już kosmetyków z aloesem na twarz i wszystko było ok :) to musi być coś innego chyba...
UsuńHmmm dziwne niby skład prosty, ciekawe co Ci zrobiło kuku;/
OdpowiedzUsuńNo właśnie ten skład taki zachęcający i najpierw ok, a później klops :P
UsuńO kurcze, co za kapryśna maseczka... ;/ Ja bym się bała jej użyć jeszcze raz chyba, jak nie wiadomo jak cera tym razem zareaguje ;/
OdpowiedzUsuńWypali mi twarz xD
UsuńWidziałam te maseczki w Biedronce i zastanawiałam się ale w końcu nie kupiam i chyba dobrze, skoro podrażnia :/
OdpowiedzUsuńMam jeszcze inną wersję, dam znać jak ją przetestuję :)
UsuńMam przeciwtrądzikową i bardzo lubię :) Przeciwzmarszczkowej nie miałam jeszcze, ale pewnie nie kupię po Twojej recenzji.
OdpowiedzUsuńPrzeciwtrądzikową też kupiłam, ale jeszcze nie próbowałam :)
UsuńMoże to aloes?
OdpowiedzUsuńRaczej nie, do tej pory nie miałam z nim problemów, a używałam na twarz nawet żelu 80% aloesu :)
UsuńSam kolor maseczki nie wyglada zachecajaco jednak dzialanie wynagradza wszystko.
OdpowiedzUsuńJa rowniez widzialam je w biedronce jednak nie kupilam gdyz nie wiedzialam co to za mazidlo. Teraz by sie przydala. Wyprobowac zawsze mozna;)
Generalnie działa, to na pewno, szkoda tylko, że coś mi w niej podpasowało :(
UsuńMiałam jedną maseczkę i była bardzo ok :) Ciekawe czemu za drugim razem pojawiła się taka reakcja...
OdpowiedzUsuńSama się zdziwiłam. Dotąd nigdy nie miałam uczulenia :P
UsuńJa za reakcje alergiczną obwiniałabym oczar wirginijski, on jest bardzo uczulający. Sama miała podobną sytuacje z hydrolatem. Może nie zareagował za pierwszym razem, bo brakowało "katalizatora". Musisz zastanowić się jakich kosmetyków używałaś przed nałożeniem maseczki wtedy kiedy wyszło Ci uczulenie ;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że tych samych. Prędzej czegoś nie użyłam...
UsuńTrochę mnie przeraziłaś, bo miałam dużą ochotę na chwalony hydrolat oczarowy. Z drugiej strony może dowiem się czy to on mógł mnie podrażnić... Dzięki za info! :)
Jak miałam z hydrolatem tak, że ze pierwszym razem byłam bardzo zadowolona, potem jak go nałożyłam to miałam cała twarz czerwoną. Czytałam, że może podrażniać i wiele dziewczyn mocno go rozcieńcza. ;)
UsuńMoże to ten D. Acid?
OdpowiedzUsuńPochodzenia różnego. Środek konserwujący mający za zadanie chronić przed zepsuciem przez mikroorganizmy i utrzymać jakościowo dany produkt w jak najlepszym stanie. Najwyższe stężenie jakie wolno zastosować to 0,6%. Nie może być stosowany do produktów w puszkach aerozolowych.
Przypadki alergii są bardzo rzadkie.
Może, ale ja generalnie mało wrażliwa jestem, więc podejrzewałabym coś bardziej popularnego ;)
UsuńZapraszm do siebie na rozdanie
OdpowiedzUsuńA może połączenie aloesu z oczarem?
OdpowiedzUsuńHmmm... chyba ją wydam w takim razie bo ja źle reaguję na oczar, miałam parę mało komfortowych kosmetyków z nim w roli głównej.
U mnie maseczkowanie nie jest regularne, mam lenia przyznaję się bez bicia. A teraz to w ogóle cały arsenał został w domu :) więc czuję sie usprawiedliwiona.
Kto wie... Sam aloes do tej pory nic mi nie robił, poza tym, że po prostu działał jak trzeba :) A z oczarem chyba jeszcze nie miałam przyjemności, więc kto wie, kto wie... :)
UsuńJa staram się być regularna i zwykle maseczkuję się raz w tygodniu :)
No 1 użycie powaliło mnie na kolana tak samo. skóra jakby bez niedoskonałości. wyssało wszystkie krostki i dziwne paskudne rzeczy. u mnie o dziwo 2 i 3 użycie przebiagało tak samo, ale mam jeszcze 2 saszetki- więc 4 porcje maseczki a czekaj mam jeszcze połówke no to 5.
OdpowiedzUsuńja mam tylko jeden zarzut, jakoś nie widzę aby to maseczkowanie poprawiało kondycję skóry na dłuższą metę. efekt jest ale utrzymuje się 1 dzień. kolejnego jestem sobie ja ta szara z wągrem tu i tu. i dlatego mam mieszane uczucia sama nie wiem jak ją ocenić
Nieciekawa sprawa, narobiła nadziei, a na koniec zrobiła Cię w balona. Ale kolor ma niezły :P
OdpowiedzUsuńNie miałam jej :) Jeszczę nie mój przedział wiekowy :)
OdpowiedzUsuń