Z regularną publikacją postów denkowych jestem od dawna na bakier, posty z ulubieńcami chwilowo nie mają u mnie większej racji bytu ze względu na fakt, że większość kosmetyków po które najczęściej sięgam wielokrotnie pokazywałam już na blogu. Postaram się jednak robić takie posty co pewien czas, kiedy do moich ulubieńców wkradnie się jakieś urozmaicenie. Zostańmy jednak przy regularnych publikacjach postów z nowościami - ja je bardzo lubię u innych, a i statystyki twierdzą, że Wy również lubicie je u mnie :)
Kiedy w końcu dobiłam do dna we wszystkich maskach, które miałam w swoich zapasach, w końcu wybrałam się na zakupy w celu wyboru czegoś nowego. Prawodopodobnie ponownie wybrałabym maski Bingo Spa, które świetnie sprawdzają się na moich włosach, ale trafiłam na posty Agaty, w których wychwalała maski firmy Kallos - Banana oraz Algae. Teoretycznie staram się podchodzić do wszelkich zachwytów z rezerwą, ale to, co sprawdza się na włosach Agaty zazwyczaj sprawdza się również na moich. Tę zależność wychwyciłam już kilka masek i odżywek wstecz, dzięki czemu kiedy nie mam pomysłu na włosowe zakup, zaglądam właśnie do Agu :)
Pierwsze wrażenia ze stosowania obu masek potwierdziły wyżej wspomnianą zależność - nieco lepsza jest dla mnie maska algowa, ale bananowa nie odstaje zbyt daleko. Mam jeszcze ochotę na maskę Keratin, również z Kallosa. Tylko gdzie ja zmieszczę kolejny litrowy słój? :)
Puder do twarzy Sexy Mama marki TheBalm kusił mnie już od dawna. Tak naprawdę zdążyłam już o nim trochę zapomnieć, ale oczywiście zachwyty Agaty ponownie ukierunkowały moje myśli ku temu produktowi. Jak na razie znajomość zapowiada się nieźle - do poprawek w ciągu dnia jest jak najbardziej odpowiedni, a do tego jego zgrabne opakowanie sprawia, że zmieści się do każdej kosmetyczki, a nawet kopertówki :)
Kilkukrotnie już wspominałam, że wiodącą rolę w moim makijażu od kilku miesięcy odgrywają podkłady mineralne. Ten w formule matującej z Annabelle Minerals bardzo mocno przypadł mi do gustu, dlatego sięgnęłam po jego kolejne opakowanie. I choć czasami sięgam po tradycyjne, płynne podkłady, to jednak podkład z AM nadal stanowi mój must have w kosmetyczce i towarzyszy mi przez zdecydowaną większość czasu :)
W grudniu stałam się posiadaczką dwóch palet cieni z TheBalm - Nude'Tude oraz Balmsai. W styczniu zaś kupiłam sobie podręczną paletkę z serii Autobalm. Każda z nich rozbudziła moją chęć na tyle, że kiedy tylko w sklepach pojawiło się nowe dziecko TheBalm, czyli paleta Nude Dude, bez wahania kliknęłam "Kup". Jestem totalną fanką nudziakowych palet i mogłabym ich mieć nieskończoną ilość, więc ND po prostu musiała być moja. Ten zakup, to w zasadzie fanaberia, ale czasami trzeba sobie sprawić drobny prezent. Powiedzmy, że to było moja walentynka - ode mnie dla mnie! :)
Powyżej malutki podgląd do wnętrza palety. No cóż... Kto by nie uległ tym pięknym kolorom. No i oczywiście pokusie dokopania się do końca cienia, żeby zobaczyć co ukrywają panowie z palety ;))
Essie Winter 2014 - (L-R) Back In The Limo; Jiggle Hi, Jiggle Low; Tuck It In My Tux; Bump Up The Pumps |
Od pewnego czasu kolekcje Essie wywierają na mnie coraz mniejsze wrażenie. Coraz częściej mam wrażenie, że to już było. I choć nie mogę odmówić nowym kolorom urok, to jednak przy tak pokaźnych zbiorach, nowości kuszą mnie coraz mniej. Czasami decyduję się na kostkę z miniaturkami, która stanowi mały kompromis. Jednak w przypadku zimowej kolekcji Jiggle Hi, Jiggle Low najbardziej zainteresowały mnie dwa kolory, które znalazły się poza kostką. Biorąc pod uwagę to, że z samej kostki wolałabym przygarnąć też tylko "połowę", a w dodatku dwa najjaśniejsze kolory zdecydowanie lepiej sprawdziłyby się u mnie z szerokim pędzelkiem, postanowiłam uruchomić moje "zagraniczne kontakty". Wiem, że nie było łatwo, bo kolekcja długo nie pojawiała się w zagranicznych drogeriach, ale w końcu udało się ją dorwać Ewie w Holandii :) Ponieważ nie zależało mi zbyt mocno na czasie, umówiłam się z nią, że lakiery wyśle mi, kiedy odwiedzi Polskę no i w lutym ten czas w końcu nastał. Tym sposobem, moja Essie-kolekcja powiększyła się o piękne, szerokopędzelkowe wersji europejskie kolorów Back In The Limo, Jiggle Hi Jiggle Low, Tuck It In My Tux oraz Bump Up The Pumps.
Jeśli chodzi o zakupy, to już wszystko, ale to jeszcze nie koniec nowości. Na początku marca miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu, wprowadzającym na rynek nowe podkłady Lirene - serię My Color Code. Założeniem tej serii jest dopasowanie kolorystyki poszczególnych podkładów do typów urody kobiet, zgodnych z analizą kolorystyczną. Dokładniej przybliżyłam Wam je w TYM poście.
Ostatnia paczka, to zestaw testerów produktów Pharmaceris, dobranych przez niezawodną Magdę. W lutym, blogerki współpracujące z Pharmaceris dostały zaproszenie do testowania nowych podkładów. Ja nie zdecydowałam się na udział w testach, a Magda, słysząc o moich problemach z cerą, zaproponowała mi przesłanie pakietu produktów z serii A i T, które być może pomogą mi dojść z moją skórą do ładu. Niektóre z tych kosmetyków już znam, ale stosowałam je dotychczas pojedyczno. Być może stosowane w komplecie sprawdzą się na mojej cerze jeszcze lepiej :)
***
Jak widzicie, po raz kolejny starałam się, żeby nowości nie było u mnie tak dużo. Zdarza mi się ulec zachciankom, ale staram się, żeby przynajmniej w większości były to takie zachcianki, które znajdą u mnie zastosowanie w codziennym makijażu czy pielęgnacji. Jestem zadowolona z tego, że na kosmetyki wydaję coraz mniej, choć nieco martwi mnie fakt, że skarbonka wcale nie staje się przez to pełniejsza... Może mój książe-żaba, w którym przetrzymuję zaskórniaki, "przejada" moje oszczędności :D
Jak zawsze czekam na Wasze opinie o produktach, które w lutym zasiliły moją "kosmetyczkę". Piszcie czy je znacie, czy je lubicie, no i oczywiście jakie macie o nich zdanie :)
Karolina
Świetne nowości:) seria pharmaceris T jest bardzo udana:)
OdpowiedzUsuńWiem, wiem :) Używałam już kilku produktów :)
UsuńFaktycznie maski od Kallosa są bardzo dobre i BARDZO wydajne:). Keratin jest ok:).
OdpowiedzUsuńLitr maski, to nawet mając baaardzo długie włosy trudno będzie szybko zużyć ;)
UsuńBardzo lubię płyn antybakteryjny z Pharmaceris:)
OdpowiedzUsuńJa również i - o dziwo - polubił go też mój facet :)
UsuńJedynie produkty Pharmaceris mnie zainteresowały :)
OdpowiedzUsuńA który najbardziej zwrócił Twoją uwagę? :)
UsuńTa paletka ma świetne kolory, oby Ci długo służyła :))
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuńwszystko co pokazujesz mogłam przygarnąć :) zarówno czaje się na Pharmaceris, jak i na puder Sexy Mama i maseczki do włosów Kallos :D
OdpowiedzUsuńNo to widać, że mamy podobny gust! Piąteczka! :)))
Usuńnie no jestem dumna, że tak mało kupionych rzeczy! Chyba w tym roku każdy zaczyna się ograniczać : p
OdpowiedzUsuńJest! W końcu ktoś mnie pochwalił! :D
UsuńMaska bananowa jest cudowna. :)
OdpowiedzUsuńA jak pachnie! <3
Usuńkoniecznie muszę powąchać :D
UsuńNude Dude zapowiada się obiecująco :) Będę wypatrywać recenzji oraz swatchy. Nowe kolekcje Essie nie przyspieszają bicia mojego serca i ostatnio nie kupiłam żadnej nowości. Za to skusiłam się na dwa lakiery Zoya z kolekcji Satin.
OdpowiedzUsuńA mnie ta kolekcja Satin jakoś szczególnie nie porwała. Myślę, że mam zbyt krzywą płytkę, żeby takie wykończenie wyglądało na mnie dobrze. Za to cały czas wracam myślami do pierwszej kolekcji Naturel. Od roku mam dwa kolory, teraz na targach kupiłam kolejny, ale cały czas krąży mi po głowie jeszcze jeden kolor... ;)
UsuńMi sie strasznie ta zimowa kostka spodobała, te czerwienie są genialne <3
OdpowiedzUsuńOwszem, są piękne. Ja po prostu zbyt rzadko sięgam po czerwienie, żeby mi się opłacało kupować kolejne ;)
UsuńSporo do recenzowania :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńZakupy bardzo udane. I powiedziałabym, że takie "moje".
OdpowiedzUsuńFajnie, znowu podobny gust :)
UsuńFajne nowości :) Najgorsze że kusi mnie prawie wszystko :D
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie ma tego aż tak dużo ;)
UsuńObie te maski zamierzam wypróbować, mam już nawet ustalony grafik w jakiej kolejności będę kupowała kallosy, teraz czas na wersję bananową a później wanilię, algi będą w przyszłości
OdpowiedzUsuńDzisiaj używałam bananowej <3
UsuńU mnie ta bananowa maska Kallos spisuje się świetnie ;)
OdpowiedzUsuńSuper! U mnie też się na to zapowiada! :)
UsuńPlanuję zakup mineralków AM. Mam zamiar zacząć od próbek. Kallos Banana uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńJeśli nie jesteś pewna koloru, to zdecydowanie będzie to najlepszy krok :)
UsuńBardzo lubię krem Pharmaceris T 5%, mam już trzecie opakowanie :)
OdpowiedzUsuńSuper! Ja miałam jedno i to już dawno temu, ale też byłam zadowolona! :)
Usuńile wspaniałości, czekam na recenzje :))
OdpowiedzUsuńPowolutku :)
UsuńBananową maskę Kallos bardzo lubię i mam ochotę przetestować inne wersje :)
OdpowiedzUsuńThe Balm mnie kusi ;)
Nie tylko Ciebie kusi :)
UsuńPlanuje kupić jedną z masek które masz w nowościach - bananowa kusi bardziej, bo kocham wszystko co nim pachnie ;) Ale najpierw muszę skończyć te które mam otwarte :D
OdpowiedzUsuńPuder Sexy Mama chodzi za mną od dawna, ale na razie spełniłam jedną zachciankę od The Balm, cudną Mary Lou ;)
Właśnie kończę małe (4g) opakowanie Annabelle, jak dosięgnie dna to kupuje to duże ^^
No to decyzja zapadła! Będzie bananowa! :)
UsuńBananową maskę mam na oku, zresztą ta Algowa też zapowiada się ciekawie, ale nie wiem czy zdołam samodzielnie wykończyć litrowy słój, zwłaszcza jeśli moje włosy po dwóch użyciach złapią focha i nie będą się z nią lubić ;)
OdpowiedzUsuńNa szczęście te maski kosztują ok.10 złotych, więc nie jest to wielka kwota do zaryzykowania. Zawsze możesz oddać mamie czy siostrze albo odsprzedać koleżance :)
UsuńTaka przesyłka z Pharmaceris by mi się przydała. Algowy Kallos na moich włosach się średnio sprawdza, myślę, że bananowy też raczej się nie spisze. Moje włosy chyba kochają mleczne proteiny. Tym razem myślę o intensywnie regenerującej masce z Planeta Organica.
OdpowiedzUsuńCiebie Essie przestaja pociagac, a ja co raz czesciej stojac w sklepie przed szafa z lakierami nie widze nic dla siebie ;)
OdpowiedzUsuńMam pytanie. Sprzedajesz cos na allegro, bo znalazlam odnosnik do Twojego bloga na jakiejs aukcji ;)
Nie, niczego nie sprzedaję. To był odnośnik czy ktoś wykorzystał zdjęcie lub tekst?
Usuńnie, tak jak napisałam tylko odnośnik ;) czyli masz darmową reklamę skoro Ty nic nie sprzedajesz ;)
UsuńCiekawią mnie te maski ;) Sama miałam jedynie Latte Kallosa i bardzo byłam z niej zadowolona.
OdpowiedzUsuńA paletka theBalm wygląda cudownie - ach chciałoby się chciało :D
Essiaki cudne, aż wstyd się przyznać, ale nie miałam jeszcze żadnego lakieru tej firmy :P
Kiedyś Kallos Latte sprawdził się u mnie rewelacyjnie! Pamiętam jak przez dłuższy okres czasu nie mogłam poradzić sobie z przesuszonymi i co tu dużo mówić, nie zbyt ładnie wyglądającymi włosami. Po użyciu Latte, nie poznałam moich włosów :D były miękkie, a nie szorstkie - chętnie wrócę do tej odżywki i chętnie wypróbuję inne warianty, ale póki co, odżywek mam mnóstwo. Zaopatrzę się więc pewnie w szampon bananowy :)
OdpowiedzUsuńMoją opinię na temat podkładu Annabelle Minerals znasz, więc nie będę się rozwodzić. Zazdroszczę Ci tego pięknego koralu z Essie!