Cześć Dziewczyny!
Dzisiaj post, z którym naprawdę długo zwlekałam... Lipiec powoli się kończy, a ja tu wyskakuję z czerwcowymi nowościami. No cóż, nazbierało się tego tyle, że aż mi trochę wstyd. Tym bardziej wstyd, że lipiec również przyniósł mi dużo nowości, no ale nie mogłam tego przewidzieć, skoro spora część z nich nie zależała ode mnie. Proszę oszczędźcie mi mądrych wywodów na temat ilości i innych takich pierdół. Mam swój rozum, swoje pieniądze i rozliczam się z zakupów przed sobą, a nie przed kimkolwiek z Was ;)
Swoją drogą, przeglądając nieco moje zasoby, wytypowałam kilku-, kilkunastu kandydatów do wyprzedaży, więc mam nadzieję, że uda mi się za jakiś czas zrobić im zdjęcia i wstawić post wyprzedażowy, co by zrobić sobie trochę miejsce i przekazać w lepsze ręce produkty kolorowe, które mi nie odpowiadają kolorystycznie, czy też powieliły mi się w jakiś sposób. Myślę, że dojrzałam do tego, żeby wypuścić w świat jeden z róży TheBalm, który jest absolutnie przepiękny, ale nijak się w nim nie czuję ;)
No dobra, ale ja nie o tym miałam... W każdym razie, odpowiadając z góry na najbardziej prawdopodobne komentarze - nie, nie jest mi to wszystko potrzebne; tak, trochę przesadziłam; tak, pielęgnację zużywam regularnie (jeśli o to pytasz, to chyba nie czytasz mojego bloga, bo moje posty denkowe regularnie obfitują w puste opakowania), a kolorówkę po prostu używam.
Skoro mamy już za sobą zasady komentowania tego posta (trolololo :D), to przejdźmy do mojego szaleństwa...
Jak zapewne wiecie, pod koniec czerwca rozpoczęły się wyprzedaże w Bath & Body Works, z których początkowo nie zamierzałam korzystać zbyt obficie. Właściwie to na początku kupiłam chyba tylko dwa mydła w piance i odświeżacz samochodowy, ale (nie)stety marka z dnia na dzień zaczęła coraz to bardziej obniżać ceny i cóż... w duchu magisterkowego wynagradzania się nieco popłynęłam. Tak czy inaczej, zakupy uważam za bardzo udane i tak naprawdę każdy produkt albo jest już w użyciu, albo dokładnie wiem, kiedy będzie, dlatego nie martwcie się - nic się u mnie nie zmarnuje ;))
Być może zdążyłyście już zauważyć, że bardzo lubię wody toaletowe z Bath & Body Works. Wcześniej miałam (tzn. nadal mam!) Twilight Woods oraz Carried Away (KLIK), a teraz dołączył do nich zapach Paris Amour, na który czaiłam się od dawna i który wpadł mi w oko (w nos) jeszcze na otwarciu sklepu. Mimo wszystko cenę 99 zł uważam za dość wysoką (jak na entą wodę toaletową) i dotychczas kupowałam zapachy dysponując jakimiś kuponami promocyjnymi. Tym razem jednak marka postawiła na wyprzedaż wszystkich flakonów wód w niestandardowych buteleczkach (standardowe są zawsze takie, jak w przypadku podlinkowanej wyżej Carried Away, tylko w innym "ubranku"). Tym sposobem, Paris Amour upolowałam za 50% początkowej ceny. Spójrzcie tylko na tę urokliwą kokardę ;)
Właściwie wszystko, co widzicie na powyższym zdjęciu, zostało kupione 50% taniej, o ile nie więcej. Tym sposobem nabyłam również wanienkę z miniaturkami PA (balsam, żel, mgiełka) oraz błyszczykiem, które będą świetne na najbliższy urlop. Zresztą mgiełka ma idealne rozmiary do torebki i uwielbiam używać jej dla "odświeżenia" zapachu wody toaletowej w ciągu dnia. Do kolekcji dołączył również pełnowymiarowy żel pod prysznic Paris Amour oraz żel antybakteryjny z tej samej serii, który już zagrzał na dobre miejsce w mojej torebkowej kosmetyczce.
Korzystając z ogromnych obniżek, skusiłam się również - ku uciesze mojego ukochanego - na zapas pianek do mycia rąk w wariantach limitowanych, które były aktualnie wyprzedawane. No cóż, 8 zł a 29 zł, to jednak duża różnica i tym razem nie zawahałam się świadomie zachomikować kilku sztuk w szafce! :)
Korzystając również z faktu, że niektóre mgiełki z dość popularnych, a już na pewno jednych z moich ulubionych wariantów zapachowych, również miały ceny obniżone o połowę, skusiłam się na miniaturki trzech zapachów - Pink Chiffon (który nosiłam w czerwcu z uporem maniaka w formie balsamu), Sweet Pea (który pokochałam wcześniej w formie pianki) oraz Dark Kiss (który mam również w formie pełnowymiarowej, ale nie wyobrażam sobie wrzucenia jej do torby). Nie potrzebuję dużych mgiełek, ponieważ małe są dla mnie dużo wygodniejsze! Dzięki temu wystarczy, że posmaruję się w domu balsamem w danym wariancie zapachowym (i/lub spryskam wodą toaletową), a dzięki mgiełce, noszonej w torebce, mogę cały dzień ponawiać intensywność tego zapachu. Dla mnie to o wiele wygodniejsze, niż noszenie flakonu perfum w torebce, zresztą tego też nigdy nie robiłam, bo torbę zawsze mam ciężką i bez zbędnego szkła (swoją drogą sama nie wiem, co w niej noszę i to przypomniało mi, że Gray otagowała mnie kiedyś torebkowym tagiem...).
Jak wiecie, jestem lakieromaniaczką i to nie ulega żadnym wątpliwościom. Nie wiedzieć czemu, w okresie, kiedy moje paznokcie były w najgorszym stanie, złapała mnie największa chcica na lakiery, wobec czego, jak widać powyżej, przybyła ich do mnie całkiem spora gromadka. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie kupiła wszystkich w promocyjnych cenach ;)
Zanim jednak o lakierach... Przyjrzyjmy się mniej kolorowej, ale nie mniej atrakcyjnej części zapasów. Po pierwsze, w końcu kupiłam szczotkę Tangle Teezer, której zakup rozważałam od - żeby nie skłamać - chyba roku! Wybrałam, zgodnie z pierwszym zamiarem, wersję kompaktową, która jest dla mnie najwygodniejsza, bo w razie potrzeby wrzucam ją do torebki (chyba jeszcze przed końcem tego posta w końcu odkryję prawdę i dowiem się skąd taka waga mojej przepastnej torby... ;)). Na razie mogę Wam powiedzieć tyle, że owszem, czuję różnicę, w rozczesywaniu włosów tą szczotką (w porównaniu do zwykłych szczotek, a nawet drewnianego grzebienia TBS). Jest ona odczuwalna najbardziej na mokrych włosach. Zresztą któregoś razu chciałam szybko rozczesać grzywkę po myciu i złapałam za grzebień, który utknął we włosach. Tych samych, które TT sekundę później rozczesał, jakby nigdy nie były splątane... Nie uważam tej szczotki za must-have, ale doceniam jej zalety. Zobaczymy jak spisze się na dłuższą metę :)
Z kupnem żelu do odsuwania skórek z Sally Hansen, wstrzymywałam się dość długo, ale w końcu zaczęłam się wkurzać na mój dotychczasowy produkt z Eveline, który nijak nie chciał ruszyć skórek na paznokciach kciuków. SH zmiękcza je w parę sekund, a Eveline? Nie radził sobie wcale... Z pozostałymi paznokciami jako tako dawał radę, ale zawsze trzeba mu było dać chwilę, żeby zadziałał, a w przypadku SH, wszystko idzie szybko, sprawnie i skutecznie :)
Wielokrotnie pisałam Wam też, że moje paznokcie w czerwcu były w opłakanym stanie. W pewnym momencie zupełnie przestałam już malować paznokcie, bo niestety rozdwajały się od razu po odrośnięciu za wolny brzeg, a czasami nawet sporo wyżej... Nie wyglądało to najbardziej estetycznie i żaden produkt, który posiadałam, nie był w stanie sobie z tym poradzić. Postawiłam więc na polecany duet Nail Tek i wybrałam dla siebie formułę III, dając tym samym drugą szansę tej marce. Wcześniej używałam NT Foundation II i byłam koszmarnie zawiedziona, bo moje paznokcie były w jeszcze gorszym stanie. NT III trochę poprawił ich stan, ale efekty nie są nawet w połowie bliskie moim wyobrażeniom, zwłaszcza jak na odżywki nakładane codziennie... Po 2,5 tygodnia stosowania tylko tych odżywek, zaczęłam na nowo malować paznokcie, ale głównie po to, żeby zabezpieczyć je przed urazami mechanicznymi, bo te odżywki niestety robiły to baaaaardzo słabo. Na pełną opinię przyjdzie jeszcze pora, ale chyba nie pokocham tej marki... ;)
Kolejnym produktem jest serum stymulujące wzrost rzęst Eyliplex-2 z GoodSkin Labs, które otrzymałam do testów od Pani Moniki, reprezentującej Perfumerię Douglas. Serum używam od nieco ponad 3 tygodni i choć na pierwszy rzut oka spektakularnych efektów nie widzę, to jednak Kasia vel Gray (prawie jak Lana del Rey :D), stwierdziła, że moje rzęsy są według niej dłuższe, niż jakiś czas temu. A skoro Kasiometr tak orzekł, to musi tak być ;) Kuracja ma trwać łącznie osiem tygodni, dlatego za tydzień, w połowie kuracji, postaram się zrobić zdjęcia i za kolejne cztery tygodnie wrzucę post wraz z moją opinią i zdjęciami porównawczymi :)
Lakierów Essie tłumaczyć nie trzeba - zresztą wszystkie, z wyjątkiem jednego, upolowałam na Allegro w śmiesznych cenach, graniczących z dyszką :) Od lewej: Marathin, Pilates Hottie, Boom Boom Room (kupiony w SP za niecałe 20zł), She's Picture Perfect oraz Sure Shot. Dwa pierwsze pochodzą z jesiennej kolekcji 2012 Yogaga, środkowy z tegorocznej kolekcji neonowej, a dwa ostatnie z ubiegłorocznej kolekcji Resort.
W Rossmanach ostatnio trwa permanetna promocja na lakiery Rimmel (oraz Manhattan i chyba L'Oreal), dzięki czemu można je kupić 25 czy nawet 30% taniej, a więc w granicach 12zł. Skusiłam się na kolory, które urzekły mnie na Waszych blogach, czyli od lewej morelowy Reggae Splash, malinowy Jazz Funk, miętowy Peppermint oraz koralowy Coctail Passsion. A mojej mamie, która uwielbia czerwone lakiery kupiłam neonową czerwień Hip-Hop oraz nieco wiśniowy Rock'n'Roll. Dwa ostatnie od dawna są już w jej rękach, ale jeśli użyczy mi kiedyś albo pomalowanej dłoni albo lakieru, to zaprezentuję je również na blogu :))
To zdjęcie jest troszeczkę przekłamane, ale nie udało mi się zrobić dobrego zbiorczego zdjęcia, które odwzorowałoby kolory każdego z powyższych lakierów. W każdym razie, przygarnęłam w Minti Shop następujące kolory: Grapefruit (najbardziej przekłamany, w rzeczywistości to bardziej żarówiasty róż z odrobinką koralu), Greenberry (żywa zieleń z nutką niebieskości), Dragon Fruit (cukierkowy róż ze srebrnymi drobinkami) oraz Prickly Pear (pastelowy fiolet - nie mogłam się powstrzymać).
Najbardziej popularny lakier Manhattanu, czyli 25G z serii Quick Dry, upolował dla mnie mój Michał, a bliżej nieokreśloną buteleczkę China Glaze w kolorze Pink Plumeria, kupiłam na Allegro za 12zł... Ten kolor wyszedł akurat zupełnie nierealistycznie, ale jego trudno określić nawet na żywo ;)
Podkład Bourjois Healthy Mix i pomadka Rimmel by Kate 103, to jeszcze właściwie majowe zakupy, ale dopiero w czerwcu odebrałam je od Sylwii, która była tak miła i upolowała je dla mnie w trakcie trwania słynnej promocji -40% na kolorówkę ;)
Natomiast cień Sigma Beauty w kolorze Muse oraz miniaturka pędzelka do rozcierania E25, to już upominek od Vincy w ramach podziękowania za wypełnienie ankiety, dotyczącej marki Sigma Beauty.
No i ostatnia część, to produkty, które albo mi się skończyły i ponowiłam ich zakup, albo stanowiły uzupełnienie tego obszaru kosmetycznego, który nie miał dotychczas swojego reprezentanta w moich , czy też naszych zasobach ;)
Balsam antycellulitowy z serii STOP Cellulit przygarnęłam w jednej z rossmanowskich promocji, chcąc kontynuować dobre nawyki, ponownie nabyte za sprawą kremu-żelu przeciw cellulitowi z Pharmaceris. Balsam ujędrniający MaXSlim, to produkt, do którego ciągle ostatnio wracamy i o dziwo najbardziej lubi go mój Michał, który traktuje go jako balsam do całego ciała. Balsam brązujący Body Arabica Cafe Latte, to produkt, który ma za zadanie wspomóc mnie nieco z zdobyciu opalenizny. Niestety nie mam zbyt wielu możliwości, żeby złapać trochę słońca, więc muszę się wspomagać produktami brązującymi. Ten jest całkiem niezły, choć chyba śmiało mogłam wybrać wersję Cafe Mocha. Tonik nawilżająco-oczyszczający z Lirene, to kolejny powrót. W sumie wykańczam już zapasy tonikowe, więc chętnie wrócę do mojego ulubieńca :)
Dezodorant do stóp Fuss Wohl, to produkt, który latem bardzo się przydaje, zwłaszcza w relacji gołe stopy + balerinki ;) Pianka Nivea Volume Sensation, to produkt, który kupiłam ponownie, choć tym razem bardziej dla Michała, niż dla siebie. Oboje jesteśmy zadowoleni z tego produktu, więc chętnie ponowiliśmy zakup. Podobnie jest w przypadku szamponu Syoss Shine Boost, który jest ulubionym szamponem Michała, a i ja lubię czasami po niego sięgnąć, mimo niezbyt powalającego składu. Peeling do ciała z Joanna o zapachu bzu, to również powtórka z rozrywki. Skończyłam już całe peelingowe zapasy, więc skusiłam się na ten, który ostatnio wykończyłam :)
No i na koniec zakupy typowo pielęgnacyjne - krem antyseptyczny na skaleczenia i otarcia z Himalaya oraz rewelacyjna ziołowa pasta do zębów Himalaya Herbals. Pastę polecałam Wam już w poście denkowym, ale polecę jeszcze raz! Bez porównania lepsza, niż zwykłe pasty drogeryjne :)
***
No dobra, starczy tego dobrego! Patrzę na ten cały kram i muszę Wam powiedzieć z perspektywy prawie miesiąca, że jakieś 3/4 produktów już jest w użyciu, więc chyba jeszcze nie jest z tym moim zakupoholizmem aż tak źle, skoro kupuję rzeczy potrzebne i rzeczy ładne, będącę zachciewajkami, ale takimi, z których chętnie korzystam. Największe wyrzuty sumienia mam, jeśli z czegoś nie korzystam i z takimi produktami chciałabym się w najbliższym czasie rozprawić i znaleźć im lepsze domy :)
No i jak? Dotrwałyście do końca? :P
K.
P.S. Dobrze, że anonimowe komentarze są u mnie od dawna wyłączone :D:D:D
ok, ja swój komentarz ograniczę tylko do jednego krótkiego WOOOW!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Faktycznie krótko, ale treściwie ;)
UsuńMożesz otworzyć drogerię :D
OdpowiedzUsuńBez chamskich :D:D:D
Usuńogrom nowości, B&BW najlepsze:) mają cudowne zapachy, uwielbiam ich
OdpowiedzUsuńJa również! To była miłość od pierwszego wejrzenia :D
UsuńGdzie Ty to wszytko mieścisz? Oj az mi się nowego lakieru zachciało :P
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie mieszczę, więc denkuję, co już mam jak szalona ;)
UsuńMuszę kiedyś trafić do BBW w czasie wyprzedaży :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Bo bez promocji są dość drodzy, ale w czasie wyprzedaży lub jak upolować dobrą promocję, to można szaleć i szaleć :D
UsuńJestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńJa już dawno nie byłam na zakupach, ale powoli pojawiają się braki, które będę musiała uzupełnić.
Ten różowy Essie jest przepiękny!
Ja to w ogóle jestem pełna podziwu dla Twojej zakupowej powściągliwości :)
UsuńSama pewnie gdybym miala kolo domu B&BW to bym wykupila pol sklepu!Lakiery sliczne!
OdpowiedzUsuńW czasie wyprzedaży naprawdę nietrudno wykupić pół sklepu :D
UsuńParis Amour to mój zapach! nie mogę się napatrzyć na lakiery :P
OdpowiedzUsuńA nie, bo mój! ;)
UsuńWOW! Jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuń;)
UsuńNo sporo, sporo - aż się oczy cieszą ;)
OdpowiedzUsuńOj cieszą :)
UsuńJesteś niedobra :D Ja tu mam szlaban na lakiery, a Ty pokazujesz takie cudeńka :D Chociaż teraz wiem, gdzie mogę wejść i nacieszyć oko :D Żałuję, żę ja wcześniej nie zawitałam do BBW, bo widzę, że był niezły wybór. Ja trafiłam na końcówkę i w sumie nie było w czym wybierać. Posiadam tę mgiełkę Paris - cudowna jest - uwielbiam ją :D
OdpowiedzUsuńJa też powinnam sobie nałożyć szlaban na lakiery, ale cholera nie umiem! Za nic nie umiem się powstrzymać :D
UsuńJa pracuję obok BBW, więc byłam w czasie wyprzedaży co kilka dni! Jeszcze w lipcu upolowałam kilka perełek za grosze, więc co jak co, ale opłacało się! :D
Jesteś obarczona winą, za moje kolejne zakupy lakierów Essie :-) A Tangle Tezeer'a mam, też kompakt i żyć już be niego nie umiem. U mnie różnica jest ogromna, bo mam włosy bardzo podatne na plątanie :)
OdpowiedzUsuńHaha i bardzo dobrze! Essie są świetne! :)
UsuńJa również bardzo polubiłam TT :)
Pastę Himalaya używam od miesiąca i też jestem zadowolona :) , a te lakiery Essie które pokazałaś mają piękne kolory :) !
OdpowiedzUsuńMa się ten gust, co? ;)))
Usuńo mamo :D ile tego :D raj, raj, raj! wprowadzam się do Ciebie!
OdpowiedzUsuńna miętkę z rimmela też się skusiłam :)
Zapraszam :D
UsuńJeju, jakie piękne kolory tych lakierów ! :o
OdpowiedzUsuńNo i jak tu się było im oprzeć? ;)
UsuńIle cudowności :)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńLakiery cudowne :) i buteleczka pefum też bardzo mi sie podoba :)
OdpowiedzUsuńMnie również od razu urzekła! Te standardowe też są ładne, ale ta jest taka dziewczęca :)
UsuńAaaa umarłam na widok lakierów<3
OdpowiedzUsuńSame cudowności:D
Haha nie no bez przesady :D
UsuńŚwietne zakupy, wszystko mi się podoba. Dorwałaś niezłe promocje :)
OdpowiedzUsuńTo prawda! W tym miesiącu byłam łowcą promocji :D
Usuńo mamusiu
OdpowiedzUsuńEjże! :D
UsuńWow, ile dobroci, ile lakierów <3
OdpowiedzUsuńZ B&BW jeszcze nic nie miałam, nie ma u mnie tego sklepu niestety. Te ich mgiełki na pewno bym kupiła.
Ich sklepy są tylko w Warszawie, więc trzeba korzystać ze znajomości, jeśli nie masz okazji odwiedzić Warszawy :)
UsuńHahahaha, faktycznie zaszalałaś :P ale kurcze czasem można sobie przecież poszaleć, a co! szczególnie, że kupiłaś sporo fajnych produktów.
OdpowiedzUsuńBędę czekać na recenzję tego co zużyjesz i Nail Teka bo sama używam, co prawda formację II no ale.. ciekawa jestem jak u Ciebie się spisze.
Czasami człowiek musi ;)
UsuńCo nieco już napisałam powyżej, nie wiem, czy zmienię o nim zdanie ;)
uff, dotrwalam:P, w moich planach jest nailtek, preparat do skorek SH i pasta do zebow Himalaya:)
OdpowiedzUsuńSH i Hamalayę polecam! Ale NailTek jest według mnie przereklamowany ;)
UsuńEssiaki za 10 zł ?! Mogłabyś podać nazwę sprzedawcy ? :)
OdpowiedzUsuńMoże nie dosłownie za 10 zł, ale większość jest za 12zł (to chyba nie jest aż tak duża różnica ;)
UsuńJeden sprzedawca to leobert, a drugi mojakosmetyczka :)
Dzięki Kochana :)
Usuńjak zwykle wzdycham nad B&BW oraz Essie :))
OdpowiedzUsuńCałkiem słusznie ;)
UsuńO matko! ile tego wszystkiego, aż nie wiem na co się patrzeć :)
OdpowiedzUsuńŚwietne nowości :)
Flakonik EDT Paris jest absolutnie przepiękny i na Twoim miejscu też bym go wzięła ;)
OdpowiedzUsuńNa szczotkę TT tez siec czaję i mam już szczegółowy plan jej zdobycia ;)
Pastę Himalaya również bezgranicznie kocham i już nie wyobrażam sobie używania innej ;)
Co do reszty skomentuję to w ten sposób: miłego testowania, używania i zużywania ;) Czekam na recenzje :)
Jaki radosny post :) Fajne rzeczy, będę je śledzić na blogu ;D
OdpowiedzUsuńPyszności!
Same cudeńka :) Najbardziej podobają mi się lakiery :D
OdpowiedzUsuńSporo tego ! :)
OdpowiedzUsuńSame cudeńka, zazdroszczę takich zakupów :)
Wreszcie doczekałam się nowości :D A pod ostatnim postem zmuszona byłam strzelić focha na Ciebie :D Strasznie zazdroszczę Ci tej wody Paris Amour! I jaką ma piękną kokardkę :) Szkoda, że Nail Tel Ci nie pomógł, byłam pewna, że jednak będziesz zadowolona, bo ja jestem. Ale naprawdę olejowanie wiele mi dało. I w początkowej fazie dbania o paznokcie pomogły mi też siemie lniane oraz skrzyp.
OdpowiedzUsuńja do tego balsamy maxslim nie mogę się przekonać- ze względu na zapach ;)
OdpowiedzUsuńale matko i córko ile lakierów *.*
Fantastyczne nowości :) Wiele z nich chętnie sama bym przetestowała :)
OdpowiedzUsuńu mnie ten balsam brazujący sie nie sprawdził :(
OdpowiedzUsuńale dużo fajnych nowości :P
Wspaniałe zakupy! A pastę Himalaya uwielbiam ;) umieściłam ją nawet w ulubiencach czerwca. :3
OdpowiedzUsuńOMG, ile nowosci <3 Ale najbardzije mnie interesują Bath & Body Works, szkoda ze nie mam do nich dostępu :(
OdpowiedzUsuńwow :) ile fajnych rzeczy tu widze :) daj znać jak się tangle będzie sprawował :)))
OdpowiedzUsuńSuper zakupy, ja uwielbiam takie posty,a tu jeszcze tak ciekawie wszystko opisałaś. Ten bzowy peeling mnie kusi.
OdpowiedzUsuńPoczułam się w pełni rozgrzeszona ze swoich szaleństw :))) i aż nie wiem na co patrzeć w pierwszej kolejności :D
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie wstęp, czyżby ktoś znowu uprawiał zaglądanie do portfela? Uwielbiam takie akcje.... W każdym razie owocnego używania i będę wypatrywać recenzji.
ten peeling Joanny ma obłędny! zapach ♥
Ja wciąż nie rozumiem fenomentu Bath& Body Works ;)
OdpowiedzUsuńU mnie w lipcu uzbierało się dużo zakupów, wprawdzie nie tylko kosmetycznych, ale także ubraniowo-dodatkowych i trochę sama na siebie w duchu krzyczę, ale w gruncie rzeczy jestem zadowolona ;)
Słodka ta kokardka w Paris Amour :). Przepiękne kolory lakierów wybrałaś, wszystkie chciałabym mieć u siebie ;).
OdpowiedzUsuńIle lakierów. Wszystkie kolory są śliczne;) kokarda urocza!
OdpowiedzUsuńTo ja idę się schować z moimi 3 szminkami :P
OdpowiedzUsuńTroche sie tego nazbieralo :) Najbardziej zazdroszcze lakierow :)
OdpowiedzUsuńo jeny ile tego! zazdroszczę. Przepiękne kolory lakierów Essie i Barry M :)
OdpowiedzUsuńKusi mnie ta seria Paris, ale nie mam nawet jak kupić :)
OdpowiedzUsuńNo sporo tego, ale rozkładając to na cały miesiąc chyba nie jest aż tak źle ;) Zwłaszcza, że większość rzeczy kupiłaś na wyprzedaży. JA niestety nie skorzystałam z promocji w BBW i bardzo żałuję ;( Z chęcią kupiłabym sobie parę mgiełek, bo odkąd mam Dark Kiss jestem w nim zakochana. Oby w sierpniu zostały jeszcze jakieś spady ;D
OdpowiedzUsuńDlatego ja w tym miesiącu omijałam drogerie szerokim łukiem :) Łojej a lakierów to ja tylu nie mam wszystkich ale to dlatego że mi jakoś powoli idzie ich zużywanie :) A zakupy po prostu super !!!
OdpowiedzUsuńsporo ciekawych kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńale jakbyś przypadkiem nie miała jak tego zużyć to ja zawsze służą pomocną dłonią, pomocnymi paznokciami, policzkami itp :D
OdpowiedzUsuńWoooow kupiłaś tyle, co ja przez pół roku. :D
OdpowiedzUsuńTo dziewczyno poszalałaś! Spodziewałam się wiele z B&BW, ale reszta jest tak samo oszałamiająca! Miłego testowania :)
OdpowiedzUsuńNie jest Ci porzebne? :) A ja uważam , ze to rzeczy bez ktorych nei da sie zyc :) No przeciez trzeba meic kilka nowych lakierow i balsamow i mgielek tak na kazdy dzien tyg inna- zycie trzeba sobie urozmaicac. A co! hehe :D
OdpowiedzUsuńDokładnie :D
Usuńzatkało mnie! aż nie wiem co napisać, tyle rzeczy! :) AHHH :D
OdpowiedzUsuńPotrzebne Ci to wszystko? Chyba trochę przesadziłaś. A pielęgnację zużywasz regularnie? :D:D:D
OdpowiedzUsuńTo tak wbrew zasadom komentowania hihi :)
A tak na serio, ja też poczyniłam zakupy w BBW, ale nieco mniejsze, bo w sumie nie wiedziałam, co więcej kupić, z resztą to już był prawie koniec wyprzedaży i mało rzeczy mieli ;P Wzięłam m.in. żel pod prysznic Carried Away :)
Preparat do skórek SH też mam, fajnie zmiękcza i potem łatwiej jest wyciąć skórki i nie robią się ranki :)
Fajnie, że udało Ci się tak tanio dorwać Essie na Allegro :D
Balsam brązujący do ciała Lirene mam w wersji do skóry śniadej, ale też daje bardzo delikatny efekt.
Karotko, bardzo fajne zakupy :)
OdpowiedzUsuńJa uważam tak jak i Ty, że masz prawo kupić sobie to na co masz ochotę i nikt nie oprócz Ciebie samej nie powinien Cię z tego rozliczać.
Kurcze, ale dobroci z B&BW, sama bym przygarnęła takie :)
A lakiery... cudowne! Z Barry M mam jagodowy i bardzo bardzo go lubię.
A Essiakami zaraziłaś mnie Ty bo po jednym chcę więcej i więcej :P
Lakier Boom Boom Room- cudo! :))
OdpowiedzUsuńJa Ci dam Lana del Rey xD ;P Właśnie, gdzie post torebkowy? Pisze mi tu!!!
OdpowiedzUsuńKasiometr działa bez zarzutu kochana, ja mam miarkę w oczach, więc faktycznie jest różnica :)) no musi być!
W ogóle, to ja tą szczotą od Was się miziam i miziam (masuję) i dla mnie to jest bomba, włosy się nie plączą, spokojnie bez odżywki nawet mogę je rozczesać po myciu! Ej, może i przereklamowana, ale ona jest fajna!
Ochhh Dark Kiss <3 <3 <3 Ty wiesz ;)))
W ogóle BBW powinno Cię zrobić ambasadorką czy kimś w tym stylu :P
Ech, ja muszę jakąś pulę w końcu uzbierać i się rozpasać - Twilight Woods jednak jak już wiesz, że stwierdziłam, jest piękny i chcęęę. :)) Paris Amour Ty mnie lepiej nie kuś... albo kuś :)
No a lakiery same piękne jak zawsze :)
oh lakiery essie ! jakie piękne kolory! jaa też chceeee :) buziaczki!
OdpowiedzUsuńŚwietne nowości :)
OdpowiedzUsuńIle masz rzeczy do testowania, wow :)
Nie załapałam sie na promocję pianek BBW :(
OdpowiedzUsuńDobry wybór TT - mam tą samą, jest genialna :)
I to są zakupy :-D
OdpowiedzUsuńKomentuję zgodnie z ustalonymi zasadami: ;)
OdpowiedzUsuńFlakon tej wody toaletowej "Paris" jest tak cudownie piękny, że aż nie mogę sobie wyobrazić jak czarujący zapach skrywa :) Essiaki za tak niską cenę, to ja kupiłabym hurtowo - mam ostatnio zastój w lakierach, a te kolory są naprawdę piękne. Spray do stóp FW i żel do skórek SH to moje dwa hity! Tanie i dobre - czego chcieć więcej ;)
Ej, no wiesz co chyba trochę przesadziłaś? Zużyjesz to wszystko? I przede wszystkim - SKĄD TY MASZ NA TO PIENIĄDZE??? Zapomniałaś o tym aspekcie trololo!!! Chyba najważniejszym ;)
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie, to wkurzacie mnie już tymi zakupami z The Bath & Body works! Też chcę spróbować czegoś od nich! :( W UK ich nie ma, tylko na eBay w jakichś absurdalnych cenach... Dalej widzę wyznania lakieromaniaczki pełną gębą ;) Ale dobrze, będziesz miała nam co pokazywać.
Ostatnio często natykam się na bloga na wzmianki o tym balsami brązującym z Lirene i jest chwalony, od dawna nie używałam tego typu produktu, ale ten zaczyna mnie kusić.
Uwielbiam zapach Paris Amour! Pierwszy zapach jaki kupiłam, i prawie mam skompletowaną całą serię tak mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńU mnie na blogu też zakupy promocyjne z Bath & Body :)
http://bunnnyworlds.blogspot.com/2013/07/bath-works.html
jejku ile dobroci!:)
OdpowiedzUsuńEssie i Rimmel lakiery cudne!