Cześć Dziewczyny!
Ostatnio trochę się zmotywowałam i przygotowałam sobie częściowo recenzje kilku produktów, które w większości już wykończyłam, a które otrzymałam w ramach zimowej paczki z nowościami od pani Ani z Lirene i pani Magdaleny z Pharmaceris, dlatego mam nadzieję, że wybaczycie mi to, że w najbliższych dniach pojawi się tutaj kilka recenzji spod szyldu marek Dr Ireny Eris. Chciałabym napisać o tych produktach, póki jeszcze pamiętam jakie miałam odnośnie nich wrażenia, bo nie wszystkie z nich ponownie pojawią się w mojej kosmetyczce :)
Liczę na to, że będziecie czytać te notki z takim samym zainteresowaniem jak dotąd, ponieważ uważam, że obie marki mają wśród swoich zasobów produkty zarówno atrakcyjne, jak i takie, które nieszczególnie zasługują na Waszą uwagę i o kilku takich kosmetykach zamierzam Wam napisać :)
***
Na sam początek wybrałam krem do rąk, który wykończyłam już dłuższy czas temu, ale nadal myślę o nim z nieukrywaną przyjemnością, ponieważ naprawdę dobrze się u mnie sprawdził. Czym przysłużył mi się krem do rąk RATUNEK od Lirene, dowiecie się czytając dalej recenzję! :)
Producent od produkcie:
DZIAŁANIE:
Krem Ratunek okazał się prawdziwym - o losie - ratunkiem dla moich dłoni w okresie zimowym, kiedy mrozy i chłodna aura (o ile jeszcze pamiętacie, trochę one trwały) mocno dały się we znaki mojej skórze. Choć generalnie nie miewam problemów z przesuszeniami, tak w ostatnim sezonie zimowym i ja musiałam naszykować ciężkie działa do walki z suchą skórą. W dodatku jakby tego było mało, któregoś razu bardzo genialnie tuż po wejściu do pracy prosto z drogi do pracy (oczywiście w czasie mroźnych dni), użyłam żelu antybakteryjnego na bazie alkoholu... To nie był dobry wybór, bo moje dłonie natychmiastowo zareagowały szczypaniem i pieczeniem, co w konsekwencji doprowadziło do potężnego przesuszenia i szorstkości skóry. I właśnie wtedy Ratunek przyszedł mi z pomocą! W ciągu kilku dni, wraz z peelingiem Flake Away z Soap & Glory, doprowadził moją skórę do całkiem przyzwoitego stanu, a przesuszenie przestało być aż tak widoczne i odczuwalne. Stosowany kilka razy dziennie przez kilka dni, doprowadził też do szybszej regeneracji skóry i pomógł mi pozbyć się spierzchniętych obszarów.
Dobre wrażenia z jego stosowania miał również mój Michał, który co do zasady nie uznaje stosowania kremów do rąk, bo nie znosi tłustości, którą pozostawiają, ale w obliczu przesuszu, dał się namówić na masaż dłoni z użyciem kremu Ratunek, który - o dziwo - w ciągu jednej nocy świetnie nawilżył jego dłonie i doprowadził jego skórę do normalności. Tutaj różnica polegała na tym, że owszem, krem był użyty jednorazowo, ale użyty podczas masażu dłoni nałożyłam go w większych, niż normalnie ilościach (3-4 normalne porcje) i za każdym razem masowałam aż do wchłonięcia. Tym sposobem efekty były naprawdę szybkie, co szczerze powiedziawszy zaskoczyło nawet mnie :)
W pozostałych sytuacjach, krem stosowałam głównie na noc, choć na dzień również się zdarzało. Nie jest to może najlepszy wybór do pracy, ponieważ krem zostawia na skórze tłustawą warstwę, które dość długo się wchłania, ale warto przymknąć na to oko, tym bardziej, że produkt naprawdę zawiera sporą dawkę masła shea, które widnieje już na drugim miejscu w składzie! Sądzę, że jest to dobry wybór nie tylko w okresie zimowym, ale również jako kuracja dla dłoni na noc. Również posiadaczki suchej skóry powinny być z niego zadowolone.
KONSYSTENCJA:
Produkt ma gęstą i odczuwalnie treściwą konsystencję. Jest dość tłusty i długo się wchłania, ale efekty są warte naszej cierpliwości :)
KOLOR/ZAPACH:
Krem jest biały i pachnie bardzo przyjemnie. Już nie pamiętam z czym kojarzył mi się ten zapach, ale na pewno był przyjemny dla mojego nosa.
OPAKOWANIE:
Produkt umieszczono w małej, czerwonej tubce o zawartości 50ml. Jest ona zamykana na klapkę, dzięki czemu nie trzeba uganiać się za korkiem po całym pokoju ;) Jest to bardzo wygodne rozwiązanie, choć oczywiście wadą opakowania może być jego nieprzezroczystość. Ja jednak uważam je za estetyczne, a ponieważ produkt ma gęstą i dość ciężką konsystencję, to nie miałam problemu z oszacowaniem kiedy zbliża się do końca. Jedyny zarzut pod jego adresem, to to, że pod koniec użytkowania kremu, ciężko było wydobyć z opakowania kilka ostatnich procji i tubka wymagała rozcięcia nożyczkami.
WYDAJNOŚĆ:
W związku z tym, że produkt jest dość małych rozmiarów, schodzi dość szybko, ale z założenia ma on stanowić raczej produkt, który będzie pomocny w trakcie kuracji regenerującej dla dłoni, niż jako codzienny krem do torebki. Jak na tak małą pojemność, produkt całkiem długo mi towarzyszył.
CENA/DOSTĘPNOŚĆ:
ok.8zł, dostępny w większości drogerii, w tym w Rossmanach, Naturach czy Super-Pharm
SKŁAD:
Produkt zawiera m.in. masło shea (na drugim miejscu składu) oraz alantoinę (w środkowej części składu, ale nadal sporo przed substancjami zapachowymi).
CZY KUPIĘ PONOWNIE:
Z pewnością tak! Jeśli nie kupię go w najbliższym czasie, to na pewno skuszę się na powrót, jak tylko zacznie się jesień! Wtedy będzie jak znalazł! :)
Miałyście już do czynienia z kremem Ratunek? Czy skórę Waszych dłoni również uratował? :)
K.
***
Produkt otrzymałam do przetestowania od pani Ani w ramach współpracy z Laboratorium Kosmetycznym Dr Ireny Eris.
Dziękuję za recenzję, ponieważ właśnie poszukuję kremu do rąk.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że trafiłam :)
UsuńJa lubię takie małe tubki - do torebki :)
OdpowiedzUsuńTen akurat ze względu na gęstość może nie być najlepszy do torebki ;)
UsuńAle tam, jak wsiądę do kolejki i wysiadam na drugim końcu Trójmiasta - mam godzinę na "zabawę" z kremem ;)
UsuńKosmetyki Lirene bardzo lubię, nawet bardzo :)
OdpowiedzUsuńO dziwo, kremu do rąk tej marki jeszcze nie miałam.
Wszystko do nadrobienia :)
Ty, kremomaniaczka, nie miałaś jeszcze kremu z Lirene? :)
UsuńKiedyś wypróbowałam go raz od cioci i mi raczej nie przypasował, bo właśnie zostawiał tłustą warstwę. Może dla przesuszonych dłoni to jest akurat dobre. Ja wolę jego brata - krem kurację :)
OdpowiedzUsuńWolisz Regenerację? O nim też będzie :)
Usuńmuszę się za nim rozglądnąć :)
OdpowiedzUsuńNie jest specjalnie trudny do złapania :)
UsuńBardzo chętnie będę czytać kolejne notki :) Lubię tą markę i z przyjemnością dowiem się więcej o poszczególnych produktach :)
OdpowiedzUsuńPS.Już wiem jaki krem zakupię na jesień :D
Będzie jeszcze jedna recenzja kremu z Lirene :)
UsuńNie miałam tego kremu, ale po przeczytaniu tej recenzji być może się na niego skuszę :)
OdpowiedzUsuńU mnie sprawdził się świetnie i większość dziewczyn też go sobie chwaliło :)
UsuńU mnie on czeka w kolejce, miałam sięgnąć w okresie zimowym ale przepadłam dla kremów z TSSS o zapachu pomarańczy i tak zostało do dzisiaj :)))
OdpowiedzUsuńOgólnie mam wrażenie, że kremy do rąk w moim przypadku to jeden z najdłużej eksploatowanych kosmetyków :D
Na plus zasługuje pojemność, idealna do torebki.
A ja bardzo szybko je zużywam, jeśli dbam o to, żeby nie stosować za każdym razem innego ;)
UsuńJa dla odmiany w zapasach mam jeden krem z TSSS. Przypomniałaś mi o nim :)
czerwone opakowanie przypomina mi krem z garniera-taki do zadań specjalnych myślę że ten z lirene jest równie dobry a może nawet jeszcze lepszy :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, opakowanie może się trochę kojarzyć z Garnierem :)
UsuńBrzmi bardzo ciekawie. Ostatnio nie sięgam zbyt często po kremy do rąk, ale jesienią może dam mu się skusić :)
OdpowiedzUsuńJa nie wyobrażam sobie dnia bez kremu do rąk :D
Usuńmam dziwną tendencję do kolekcjonowania kremów do rąk haha :) mam ich naprawdę mnóstwo i sama nie wiem czemu hahaha :) w sumie nie używam ich codziennie choć wiem, że powinnam ;p ale mam ich naprawdę dużo;p tego jeszcze nie miałam ale na pewno po Twojej recenzji zakupię :)
OdpowiedzUsuńTo ja dokładnie tak samo mam z pomadkami! Nie używam codziennie, a ciągle kupuję ;)
UsuńTeraz mam zielony krem z Lirene i jestem z niego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńTych zielonych są chyba dwa albo trzy rodzaje :)
UsuńBędę musiała wypróbować zimą, bo latem używam :) ich zdecydowanie mniej
OdpowiedzUsuńJa bym nie dała rady bez kremu ;)
UsuńMoje dłonie chemika chyba się z nim zaprzyjaźnią ;)
OdpowiedzUsuńOj to bardzo prawdopodobne! :)
Usuńzainteresowałaś mnie:) muszę się mu przyjrzeć bliżej!
OdpowiedzUsuńZachęcam! :)
UsuńŚwietny kremik ja w zimie bardzo lubię takie gęstsze kremy, a masło Shea jest genialne!
OdpowiedzUsuńNiestety nie miałam ale oczywiście nie mówię mu nie ale może w najbliższej przyszłości wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńO, moje dłonie byłyby zadowolone na maksa w takim razie. Hmm, oj chyba znowu kusisz... ;p
OdpowiedzUsuńBardzo polubiłam ten krem i mimo że był dość mały, to dla mnie stosunkowo wydajny. Też myślę, że ponowię zakup :)
OdpowiedzUsuń