Cześć Dziewczyny!
Jak wiecie, jestem ogromną fanką Bath & Body Works i na poparcie tego uczucia mam w domu całkiem sporo dowodów. Choć BBW słynie w dużej mierze z kolekcji produktów (żele, balsamy, mgiełki etc.) o różnych wariantach zapachowych skupionej pod wspólną nazwą Signature, to jednak niemniej popularną częścią asortymentu marki są małe i niepozorne buteleczki, kryjące w sobie żele antybakteryjne. Marka Bath & Body Works niedługo będzie obchodzić swoje pierwszy urodziny istnienia na rynku polskim, a ja dopiero niedawno sięgnęłam po te maluszki, żeby sprawdzić co jest grane... Shame on me! ;)
...a grane jest całkiem sporo, dlatego dzisiejszy post przybliży Wam PocketBac, czyli po prostu żel antybakteryjny w wariancie Paris Amour. Oferta PocketBac'ów jest całkiem szeroka i każdy powinien w niej znaleźć coś dla siebie. Myślę, że podstawowe właściwości żeli nie różnią się między sobą, dlatego wszystko, czym powinniście się sugerować przy wyborze, to zapach i ewentalna zawartość (lub też nie) drobinek.
Tak czy inaczej, mam w zasobach wersję Carribean Escape oraz Sicilian Lemon, więc jeśli będziecie miały ochotę, to za pewien czas mogę uzupełnić post (lub dodać nowy) o spostrzeżenia, dotyczące tych dwóch wersji.
ZAPACH:
Zapachy Bath & Body Works'owych żeli jest niewątpliwie ich najważniejszą i największą zaletą. Mój pierwszy PocketBac wybrałam w wariancie Paris Amour, odpowiadającym po części produktom pielęgnacyjnym do ciała z tej samej linii zapachowej. Jest to słodki, dość intensywny aromat, nieco owocowy, ale nie duszący. W całej swojej słodkości wydaje się być mocno wakacyjny.
To, co polubiłam w żelach antybakteryjnych z Bath & Body Works, to fakt, że alkohol nie jest w nich tak mocno wyczuwalny, jak w innych produktach tego typu, dostępnych na naszym rynku. Nawet żele z The Body Shop, skądinąd dość przyjemnie pachnące (mam wersję truskawkową), nie mają tak intensywnego zapachu, żeby zatuszować alkoholowy smrodek. W przypadku BBW jest inaczej, ponieważ od razu po otwarciu buteleczki czuć przede wszystkim zapach wybranego wariantu, a dopiero podczas aplikacji jest wyczuwalny alkohol, ale nie jest to w żadnym razie uciążliwe, bo wyparowuje on dosłownie w kilka-, kilkanaście sekund, a później nadal możemy się cieszyć ładnym zapachem naszych dłoni.
OPAKOWANIE:
Żel antybakteryjny umieszczono w miękkiej, przezroczystej plastikowej buteleczce, zamykanej na klik, dzięki czemu nie tylko widać ile produktu zostało, ale też nie trzeba się siłować z jego wydobyciem. Produkt nie otwiera się sam w kosmetyczce, więc można go wrzucić bez obaw do torby. Buteleczka zawiera 29 ml produktu.
KONSYSTENCJA I DZIAŁANIE:
Żel jest dość rzadki i mokry, wobec czego nie tylko łatwo go wydobyć z buteleczki, ale również łatwo o jego szybkie rozprowadzenie na dłoniach. Nie pozostawia klejącej warstwy i bardzo szybko odparowuje, dzieki czemu już po paru sekundach można wracać do wykonywania przerwanych czynności. Produkt jest bardzo lekki i bardzo mały, więc łatwo wrzucić go do niemal każdej torebki. Doceniam takie rozwiązanie szczególnie latem i szczególnie po przejażdżce znienawidzoną komunikacją miejską ;)
Wersja Paris Amour, to w pewnym sensie wersja dla małych księżniczek. Nie to, żebym miała się za jedną z nich, ale jestem przekonana, że będzie to świetne rozwiązanie dla mam dziewczynek, które lubią kolor różowy i wszystko, co błyszczące (jak to często dziewczynki :)). Żel Paris Amour wyposażony jest w drobinki brokatu, które zostają na dłoniach i choć nie są nachalne, to jednak są widoczne, wobec czego jest szansa, że dziecko chętniej będzie "myć ręce" żelem, który zarówno ładnie pachnie, jest różowy, jak i ma drobinki brokatu. Jeśli dodać do tego możliwość dokupienia silikonowego "ubranka" na żel, na przykład w kształcie pieska, to już słyszę ten dziki okrzyk radości ;)
Produkt nie wysusza dłoni, jak niektóre żele antybekteryjne i co do zasady nie powoduje podrażnień. Wyjątkiem mogą być bardzo intensywnie przesuszone miejsca lub niezagojone skaleczenia.
SKŁAD:
To, co jeszcze zasługuje na uwagę w tym produkcie, to skład, który jest całkiem ciekawy, jak na zwykły antybak. Zaraz za wodą, alkoholem i zapachem, znajdziemy w nim również ekstrakt z miodu, ekstrakt palmowy, ekstrakt z kokosa oraz oliwki. To całkiem wysokie miejsce w składzie, choć umieszczenie ich za składnikami zapachowymi pozwala przypuszczać, że ich stężenie jest dość niskie, to i tak uznaję to za miłą niespodziankę, ponieważ nie spodziewałam się znaleźć takich składników w produkcie antybakteryjnym. Zresztą zobaczcie same:
CENA/DOSTĘPNOŚĆ:
Pojedynczy PocketBac kosztuje 7,99 zł. Jest to ceną stosunkową wysoką, jak za takie maleństwo i produkt, który jest w pewnym sensie użytecznym gadżetem, ale znając wszystkie wyżej wymienione zalety produktu nie żałuję wydanej kwoty. Poza tym zawsze warto korzystać z promocji typu 3 za 2, 6 za 5 czy inne typu kup 3, kolejne 3 weź gratis. Takich promocji jest mnóstwo, więc warto się za nimi rozejrzeć. Produkt zużywa się w zależności od potrzeb (przy dzieciach z pewnością są one wysokie, ale ja sama zużywam produkt dość wolno), więc warto rozważyć czy potrzebujecie większą ilość żeli tylko dla siebie, czy może lepiej skorzystać z promocji na spółkę z koleżanką.
PocketBac'i są dostępne wyłącznie w salonach Bath & Body Works w Warszawie. Znajdziecie je w Galerii Mokotów i w Złotych Tarasach.
***
Jak już wspomniałam, uważam PocketBac'i za gadżet, który jednak ma dużo zalet i z pewnością jest bardzo użyteczny. Doceniłam go szczególnie teraz, w lecie, kiedy to sporo czasu spędza się na zewnątrz, nie zawsze z możliwością umycia rąk. Przynajmniej nie strach wziąć kanapkę, czy owoc do ręki po takim solidnym odkażeniu :D
Znacie żele antybakteryjne z Bath & Body Works? A może lubicie tego typu produkty z innych marek? Jak w ogóle oceniacie przydatność takich żeli?\
K.
Lubię żele antybakteryjne, zawsze mam jeden w torebce, a drugi w samochodzie :) Ale, że do Bath & Body Works zupełnie mi nie po drodze, muszę ratować się tym, co znajdę w Rossmannie ;)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, myślałam, że te żele są droższe, a tu proszę :) Przy wizycie w Warszawie, nie omieszkam zajrzeć do B&BW :)
Zawsze mogę Cię kiedyś jakoś wspomóc z dostępem, tylko daj znać ;)
UsuńPrzy wizycie w Warszawie, to nie omieszkasz iść ze mną na kawę! Ot co! :)
Ja właśnie mam w torebce identyczny, również Paryż :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te żele, świetne są, kupiłam je również dla córci i mojej mamy :)
No właśnie widziałam jakiś czas temu u Ciebie wysyp tych żeli :))
UsuńPoczątkowo u mnie leżał i uważałam go za zupełnie zbędny, ale latem okazał się niezastąpiony i właśnie kończę swoją pierwszą buteleczkę o zapachu jabłkowym.
OdpowiedzUsuńParis to mój ulubiony zapach w B&BW :)
No właśnie ja też wcześniej nie bardzo przepadałam za takimi produktami, ale rok temu kupiłam żel z The Body Shop, a teraz ten z Bath & Bosy Works i uwielbiam je :)
UsuńWłaśnie wybieram się kupić jeden. Dzięki za wpis - teraz wiem, że muszę uniknąć brokatu i miodu :-)
OdpowiedzUsuńNo tak, brokat może być upierdliwy ;)
UsuńNaprawdę bardzo fajne są te żele ale u mnie raczej kiepsko z dostępnością :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, jeśli chodzi o Bath & Body Works, to tylko w Warszawie ;)
Usuńnie miałam okazji wypróbować tych kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze będzie okazja :)
UsuńUwielbiam żele z B&BW i sięgam po nie bardzo często :)
OdpowiedzUsuńJa mam jeszcze dwa z zanadrzu :)
UsuńMam od nich taki żelik, ale w innej wersji zapachowej:) Lubię go:)
OdpowiedzUsuńBo są bardzo przyjemne :)
UsuńWygląda pięknie, pachnie na pewno cudownie :) mała rzecz a cieszy!! :) Ja zużywam namiętnie wszystkie swoje żele..
OdpowiedzUsuńTo prawda :) To taki przyjemny i praktyczny gadżet :)
UsuńA ja nie miałam jeszcze żadnego z tych maluszków. ;p W sumie źle zrobiłam, że nie kupiłam sobie ich na wakacje, bo kilka razy na pewno by się przydały. :)
OdpowiedzUsuńNawet na pewno! :)
UsuńMiałam go w wersji mandarynkowej, był bardzo przyjemny :)
OdpowiedzUsuńO, mandarynki nie sprawdzałam :)
UsuńDostałam ostatnio ten żel i nie wiem jak ja wczesniej zyłam bez niego.
OdpowiedzUsuńHaha aż tak go polubiłaś? :)
UsuńDroższe są żele antybakteryjne z Carex'a.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie są dostępne na Internecie, a do Warszawy się na razie nie wybieram :(
Ale Carex jest chyba większy, niż BBW, więc to też wpływa na cenę :)
Usuńchyba mamy ten sam zapach! <3
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe :)
Usuńjakoś nie mogę przekonać się do żeli antybakteryjnych. wolę już wilgotne chusteczki :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
No co Ty? Ja nie przepadam za chusteczkami, bo nie dość, że zawsze mi wysychają, to jeszcze po ich zastosowaniu kleją mi się ręce :P
UsuńGeneralnie dla mnie to nic powalającego, właśnie taki gadżet, ale nikoniecznie Must Have ;P
OdpowiedzUsuńNo gadżet, gadżet, ale przynajmniej praktyczny :)
Usuńbede musiała sie skusic:D
OdpowiedzUsuńMój ulubiony Paris Amour <3 Ja jeszcze nie próbowałam tych miniaturek. Na razie muszę zużyć duużo wcześniej kupiony Carex ;) I rzeczywiście mocno zalatuje alkoholem.
OdpowiedzUsuńPrzecież na Igraszkasz dostałyśmy Carribean Escape! Otwieraj go babo :D
UsuńBardzo mi miło i zapraszam częściej :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, kiedy BBW wprowadzi sprzedaż on line. Nigdy mi nie [po drodze do Warszawy, a i tam nie mam nikogo, kto w odpowiednim (promocyjnym) momencie zrobiłby mi zakupy :( Chociaż ostatni przyszła do mnie paczka z kosmetykami BBW od cioci :)
OdpowiedzUsuńjakiej czcionki używasz w swoim blogu ?? :) proszę o szybką odpowiedź , pozdrawiam xo liliannna
OdpowiedzUsuńhttp://zuzawikizuza.blogspot.com/ zapraszam ! może Ci się coś spodoba :DD
OdpowiedzUsuń