Cześć Dziewczyny!
Już dawno nie było u mnie na blogu ani słowa o firmie Essence. W pewnym momencie zupełnie przestały mnie kręcić te wszystkie limitowanki, więc przestałam też śledzić informacje z nimi związane, ale co zrobić, kiedy trafiasz w Hebe na niemal pełny stand (oczywiście nie było już kuleczek rozświetlających...) najciekawszej limitowanki Essence Me & My Icecream? Oczywiście ładujesz wszystkie trzy cienie do koszyka! ;)
Góra: Icylicious Dół: Always in my mint; Cone Head |
No dobra, może nie było dokładnie tak - najpier kupiłam dwa cienie 01 cone head (beżowo-fioletowy) i 02 icylicious (różowo-złoty). Po kilku pierwszych zastosowaniach, byłam z nich tak zadowolona, że po paru dniach wróciłam równiez po 03 always in my mint (miętowo-brzoskwiniowy). Wobec tego, zapraszam Was na prezentację całej trójki! :)
W pierwszej kolejności, moją uwagę przykuł cień w kolorze Icylicious, czyli różowo-złoty wypiekaniec. Większość z Was pewnie wie, że poszukuję zamiennika dla cienia Gateau z paletki Sleek Oh So Special, Icylicious wydał m się nieco zbliżonym kolorem i choć jest nieco cieplejszy, to i tak bardzo przypadł mi do gustu, choć nie tak bardzo, jak przygarnięty przy okazji Cone Head, czyli mieszanka beżu i fioletu.
O ile zwykle nie ryzykuję z zakupem cieni Essence, tak z wypiekańcami tej firmy mam dość dobre doświadczenia, dlatego skusiłam się na te cienie bez żadnego wahania. Każdy z nich świetnie się nadaje jako cień bazowy, aplikowany na całą powiekę i wystarczy dodać odrobinę brązu lub fioletu w załamaniu oraz kreseczkę, wykananą brązową lub fioletową kredką, żeby otrzymać piękny i łatwy makijaż oka.
Swatche w cieniu Od lewej: Always on my mint, Icylicious, Cone Head |
Wypiekańce prezentują się bardzo urokliwie nie tylko w opakowaniu, ale również na skórze, ale pozostając jeszcze w kwestiach technicznych - opakowanie to dość twardy plastik, który sprawia wrażenie dość solidnego i niezbyt podatnego na łamanie, więc nie boję się wrzucić go do kosmetyczki. Jedyną jedo wadą jest to, że jest dość podatne na zarysowania, a napisy dość łatwo się ścierają.
Swatche w słońcu Od lewej: Always on my mint, Icylicious, Cone Head |
Cienie, ze względu na swoją formułę, są dość suche i lubią się pylić i osypywać, ale dobry płaski pędzel do cieni oraz skuteczna baza skutecznie niwelują ten problem podczas aplikacji cieni na powieki. Cienie nałożone na bazę, co zaskakujące nawet jak na Essence, trzymają się właściwie cały dzień, aż do demakijażu, dlatego bardzo chętnie sięgam po nie na co dzień, nawet jeśli wiem, że prędko do domu nie wrócę ;)
Swatche w cieniu Od lewej: Always on my mint, Icylicious, Cone Head |
Cienie mają przyzwoitą pigmentację, choć nie kryją stuprocentowo, to jednak, w przypadku koloru bazowego, zależy mi przede wszystkim na wyrównaniu kolorytu powieki, nadaniu jej delikatnego, nierzucającego się w oczy koloru i rozświetleniu jej, a te cienie dobrze spełniają te wymagania. Lubię cienie perłowe, tudzież satynowe i od nich nie wymagam tak intensywnego krycia, bo wiem, że zbyt napigmentowane potrafią wyglądać tandetnie. Wypiekańce z Essence sprawiają wrażenie, że coś się na powiece dzieje, ale jest to na tyle dyskretny makijaż, że nadaje się naprawdę wszędzie. Cienie najlepiej sprawdzają sie wklepywane delikatnie w powiekę pokrytą bazą. Wtedy kolor jest bardziej intensywny, a jednocześnie ich połysk nie jest tak bardzo zintensyfikowany.
Moim zdaniem, te cienie to świetna alternatywa na osób, które albo wykonują makijaż w pośpiechu, albo dopiero uczą się malować. Jeśli zachować umiar w aplikacji, to nie sposób zrobić sobie krzywdę tymi produktami.
Odcienie łatwo się ze sobą mieszają i właściwie za każdym razem można liczyć, że uzyskany kolor będzie taki sam jak poprzednio. Nie są to cienie najwyższych lotów i raczej nie polecałabym ich fankom mocnych makijaży, ale ich jakość jest zadowalająca i właściwie niewiele więcej potrzebuję do wykonania ekspresowego makijażu dziennego.
Swatche w słońcu Od lewej: Always on my mint, Icylicious, Cone Head |
Always on my mint, to właściwie jasnobeżowy cień o miętowej poświacie. Nie należy sie go obawiać, bo absolutnie nie sprawi, że nasze powieki będą zielone. to raczej taki chłodny odcień czegoś w rodzaju złota, tyle, że z tą miętową poświatą. Gdyby nie ona, cień świetnie sprawdziłby się również w roli rozświetlacza do twarzy.
Icylicious, to jak już wspominałam, mieszanka różu i złota, która daje nieco łososiowy odcień. Ten kolor może się sprawdzić również na twarzy jako rozświetlajacz, czy nawet rozświetlający róż.
Cone Head, to mieszanka beżu i fioletu, która na skórze daje trudny do zdefiniowania odcień. Niby wygląda jak perłowy beż, ale fioletowa poświata jest moim zdaniem wystarczająco zauważalna, żeby cień nie był typowym beżozłotem.
Cienie kupiłam w drogerii Hebe, kosztowały bodajże 11 zł za sztukę. Cena jest całkiem znośna, jak za tak wysoką wydajność. Używam ich od miesiąca i nie widzę żadnego śladu zużycia i podobnie było również z innym wypiekańcem z Essence, znajdującym się w moich zasobach, czyli cieniem z kolekcji Marble Mania.
***
Jak Wam się podobają te wypiekańce? Czy natknęłyście sie gdzieś na limitowankę Me & My Icecream? Czy upatrzyłyście sobie w niej coś dla siebie? :)
K.
są cudowne!:) ślicznie się prezentują:)
OdpowiedzUsuńTeż mi się tak wydaje ;)
Usuńna pierwszy rzut oka pomyślałam, że chciałabym ten różowy. Przy końcowym zdjęciu zmieniłam zdanie. Chciałabym wszystkie ;)
OdpowiedzUsuńBiorąc je do ręki po raz pierwszy też myślałam, że chcę różowy ;)
Usuńprzypuszczam, że po roztarciu mamy tu jedną wielka perłę niezaleznie od koloru ;) jestem na nie. Jedyne co mi się w tej limitce podoba to kulaski :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, cienie perłowe nie staną się nagle matami, nawet jeśli je rozetrzeć. A kolory owszem są do siebie podobne, ale ja zauważam między nimi różnicę i widzę ją na oku, więc jestem usatysfakcjonowana zakupem ;)
UsuńJeju, ale śliczne! Jakbym często używała cieni, pewnie skusiłabym się na nie :)
OdpowiedzUsuńAle, że nie używasz prawie wcale... ;)
Usuń... to odpuszczę sobie zakup i przeznaczę na coś innego :D
UsuńCone Head mi się podoba widziałabym go jako rozświetlający cień do kącików oczu :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że każdy z nich świetnie by się sprawdził w tej roli :)
Usuńja najpierw je wzięłam a potem jednak odłożyłam na półkę - podejrzewam, że po aplikacji wyglądają tak samo a perłowych cieni mam nadto
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, to jasnych cieni nigdy za wiele :)
Usuńniby wszystkie różne, a jednak podobne. :P
OdpowiedzUsuńW końcu są jasne ;) Muszą być trochę podobne ;)
UsuńMi się podobają bardzo, kupię nie długo jeden z nich :)
OdpowiedzUsuńKtóry najbardziej przypadł Ci do gustu? :)
Usuńsa cudowne , do kazdego makiajazu moga byc;]
OdpowiedzUsuńDlatego nie zastanawiałam się zbyt długo nad ich zakupem. Jasne cienie zawsze się przydają :)
UsuńJa z tej limitowanki chciałabym róż niestety u mnie nie ma jej nigdzie:( Znalazłam jednak w jednym sklepie int. i myślę czy na pewno jest mi potrzebny;p
OdpowiedzUsuńWidziałam go jakiś czas temu w Hebe, ale to było ze 2-3 tygodnie temu, więc pewnie już po wszystkim ;)
UsuńJa tam miałam z różem Mirrored Pink z limitki Lagoon Sleeka. Chciałam, chciałam i zanim go kupiłam, to został tylko w tym sklepie, z którego najmniej mi pasowało go kupić, więc odpuściłam ;)
jak dla mnie kolory ładne, ale za mocno połyskujące ;)
OdpowiedzUsuńNo co kto lubi :) Ja lubię tonować perły matowym brązem w załamaniu :)
Usuńśredniawka, cienie jak wiele innych..perła generalnie.
OdpowiedzUsuńNigdzie nie twierdzę, że te cienie są wybitne pod względem jakości, ani że są jakimś must-have, za to piszę, że ja perły lubię, a jasne cienie zawsze mi się przydają, więc jestem zadowolona :)
UsuńDla mnie mają zbyt podobne odcienie i niestety swoją perłą nie przekonują mnie do siebie :/
OdpowiedzUsuńJa akurat za perłą nawet przepadam, choć wszystko oczywiście z umiarem. Stosowana matowymi cieniami jest moim zdaniem bardzo urokliwa, ale to zawsze jest przecież kwestia osobistych upodobań :) Ja na przykład nie przepadam za samymi matami i nie za bardzo umiem się obsługiwać tylko takimi cieniami. Zawsze łączę je z perłą, czy satyną, bo tak jest mi łatwiej ;)
UsuńRobią wrażenie, żałuję, że nie kupiłam:(
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze gdzieś na nie trafisz, cienie raczej są jeszcze dostępne :)
Usuńoj ten trzeci jest śliczny!
OdpowiedzUsuńJa lubię chyba oba skrajne najbardziej :)
UsuńŁadnie wyglądają te "marmurki". Kolory też fajne.
OdpowiedzUsuńNo właśnie są bardzo urocze :)
UsuńAlways on my mint wygląda zachęcająco i pewnie bym go wykorzystała. Dobrze, że dośc długo się utrzymują cienie na powiece, ale szkoda, że się osypują.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Klaudyna
Nie jest to szczególnie upierdliwe, właściwie wystarczy tylko wiedzieć, jak je okiełznać :)
Usuńz całej trójki najbardziej podoba mi się ten łososiowy, jest po prostu przeuroczy! ale jak mówisz, że z pigmentacją nie są aż tak mocne, to sobie daruję..
OdpowiedzUsuńNie są najmocniejsze, ale moim zdaniem nie są też słabe :)
UsuńChoruję na kulki. Oczywiście nigdzie ich już nie ma i pewnie już nigdy nigdzie na nie nie trafię :(
OdpowiedzUsuńJa też nigdzie ich nie widziałam, a chciałam chociaż obejrzeć :(
UsuńIcylicious spodobał mi się najbardziej :)
OdpowiedzUsuńW moich Naturach ta limitka została wykupiona na dniach, w Hebe też widziałam jakieś resztki.
U mnie w Hebe też już raczej resztki ;)
UsuńHmmm... ciekawa jestem jak wyglądają na powiece, bo na swatchach naprawdę prezentują się świetnie. Chyba 1 i 3 najbardziej mi by się przydały :)
OdpowiedzUsuńNa prezentację na powiekach, to trzeba się umówić na kawę :D
UsuńJa się skusiłam na lakiery always in my mint i icylicious oraz kulki rozświetlające - cienie mnie w ogóle nie kusiły, choć muszę przyznać, że icylicious prezentuje się bardzo ładnie, widzi mi się też w roli zimowego rozświetlacza na policzki
OdpowiedzUsuńMnie wyjątkowo lakiery nie zainteresowały, a kulek już nie było ;)
UsuńCienie są świetne :D Jeszcze się na nic nie skusiłam z tej limitki... ale pokusa jest wielka :)
OdpowiedzUsuńNiedługo już nic z niej nie zostanie ;)
UsuńBardzo ładne są te cienie hmm gdybym się jeszcze częściej malowała to może bym się skusiła a tak to pomyślę nad tym :)
OdpowiedzUsuńZawsze możesz zacząć ;)
UsuńŚliczne cienie ;) Ja z tej limitki skusiłam się na lakiery i róż. Nie mogłam znaleźć rozświetlających kuleczek :(
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie na news ;*
Ja też nie widziałam nigdzie tych kuleczek ;)
UsuńZ tej limitki podobały mi się tylko kulki, ale oczywiście się nie załapałam :/
OdpowiedzUsuńNie martw się, ja też nie ;)
UsuńIcylicious oraz Cone Head mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńBo są ładne :D
UsuńPrawdę mówiąc to ja tak średnio przepadam za tak jasnymi cieniami z połyskiem - wolę je w macie, zdecydowanie ;)
OdpowiedzUsuńBo Tobie to w głowie tylko maty :D
UsuńŁadne, ale wszystkie wyglądają tak samo ;)
OdpowiedzUsuńBez przesady, ja wyraźnie widzę między nimi różnice :)
UsuńUrocze kolorki :) Ładnie będą rozświetlać oko :)
OdpowiedzUsuńTak też lubię ich używać :)
UsuńWidziałam ją w Hebe, ale wtedy jakoś mnie nie zaintrygowała, a teraz widzę, że te cienie wyglądają świetnie :D
OdpowiedzUsuńJa zawsze z ciekawości zerkam na limitki, choć raczej mało z nich mnie interesuje ;)
Usuńcałkiem fajne te kolory, ja z tel linii chcę kuleczki rozjaśniające ;P
OdpowiedzUsuńKto by nie chciał ;)
Usuńcienie wyglądają ciekawie, chociaż ja chyba nie wiedziałabym jak ich użyć w makijażu :D dlatego nie kupuję. cała limitka jakoś mnie nie zachęciła do poszukiwań, ostatnio essence cienko według mnie celuje.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Mnie również Essence niezbyt ostatnio interesuje, ale skoro już natknęłam się na tę limitkę... :)
UsuńAlways on my mint mi się bardzo podoba:)
OdpowiedzUsuńMi również, z matowym brązem wygląda jak lody czekoladowo-miętowe :D
UsuńŚliczne! Sama nie wiem który podoba mi się najbardziej :)
OdpowiedzUsuńOd dawna nie śledzę limitek Essence, szczególnie odkąd nie bywam w okolicach Natury, nie wiedziałam więc nawet o tej. Szkoda!
Te cienie kupiłam z Hebe, więc nawet nie jestem pewna, czy ta limitka trafiła do Natur ;)
Usuń