Nie lubię filtrów do twarzy. Ich stosowanie to dla mnie zło konieczne.
Te dwa zdania jeszcze jakiś czas temu wystarczyłyby za pełny opis mojego stosunku do filtrów ochronnych, stosowanych na twarz. Nie mam problemów z ochroną skóry reszty ciała i choć nie smaruję się namiętnie 50-tką, to jednak nie uciekam od kosmetyków z wyższymi wartościami SPF. Inaczej sprawa miała się u mnie z ochroną twarzy. Rozumiem wszelkie argumenty przemawiające za słusznością stosowania filtrów na twarz, ale dotąd nie spotkałam żadnego, który by nie kojarzył mi się z jedną wielką tłuściutką buzią, więc sięgałam po nie tylko z konieczności i to też bez żadnych faworytów, ot co wpadło mi w rękę i tyle. To podejście zmienił filtr, otrzymany w ramach współpracy z marką Avène. Całkiem nieoczekiwanie okazało się, że emulsja Cleanance z SPF 30 całkiem nieźle współpracuje z moją mieszaną i wyjątkowo kapryśną cerą, a do tego świetnie nadaje się nie tylko na urlop, ale również do codziennego stosowania, ponieważ naprawdę nieźle współpracuje z kosmetykami do makijażu.
(...)
Unikalna ochrona przed działaniem wolnych rodników: Emulsja Cleanance SPF 30 zapobiega uszkodzeniom DNA komórkowego skóry powodowanym przez wolne rodniki, dzięki zawartości Pre-tokoferylu, prekursora witaminy E. Pre-tokoferyl zapewnia pośrednią ochronę przeciwsłoneczną, sprzyja regeneracji komórek i zachowaniu dobrego stanu skóry.
Udoskonalona konsystencja i walory kosmetyczne Emulsji SPF 30: emulsja staje się przeźroczysta po aplikacji na skórę, nie pozostawia białego nalotu - dzięki usunięciu dwutlenku tytanu (ekran mineralny). Nie pozostawia uczucia lepkości, doskonale się wchłania. Stanowi długotrwałą ochronę dla skóry tłustej i trądzikowej. Zawiera pudry matujące, Laurynian Glicerolu (ogranicza wydzielanie sebum, długotrwale matuje skórę), Glukonian Cynku (przeciwdziała podrażnieniom) i Wodę termalną Avène (działa kojąco i łagodząco na skórę)."
W ubiegłym roku w blogosferze panował szał na filtr dla cer tłustych i mieszanych z innej marki aptecznej, ale mnie ten szał zupełnie ominął. Nie dość, że nie byłam przekonana, że to w ogóle możliwe, żeby filtr nie bielił i nie tłuścił skóry, to jeszcze nie miałam w planach żadnych wakacji w warunkach, które skłoniłyby mnie do regularnego sięgania po filtry... W tym roku wszystko było inaczej, emulsja Cleanance trafiła do mnie w ramach współpracy, a ja miałam piękną pogodę zarówno na działce, jak i w czasie urlopu w Chorwacji, więc mogłam ją przetestować wzdłuż i wszerz :)
Filtr fantastycznie sprawdził się zarówno w polskich, jak i zagranicznych, a więc nieco "silniejszych" warunkach. Buzia, zabezpieczona filtrem SPF 30, opaliła się bardzo delikatnie, czasami nawet żałowałam, że słońce nie złapało mnie trochę mocniej, ale przynajmniej mogłam wystawiać się do niego bez większych obaw. Oczywiście, w trakcie opalania co jakiś czas ponawiałam aplikację filtru, zazwyczaj po każdej kąpieli, więc ochrona przeciwsłoneczna była zachowana. Jasną sprawą jest to, że idąc na plażę nie wykonywałam pełnego makijażu, więc ważne dla mnie było to, żeby filtr nie powodował świecenia się skóry. Na szczęście Cleanance naprawdę wchłaniała się niemal do matu. Dla pewności omiatałam jeszcze buzię pędzlem z odrobiną pudru matującego, ale tylko przed wyjściem. Po każdej kolejnej aplikacji i tak mijałoby się to już z celem, ale mimo wszystko moja buzia nadal nie była błyszcząca. Nie była też sztucznie matowa, po prostu wyglądała ładnie i zdrowo, a do tego oszczędzone mi były jakiekolwiek podrażnienia, czy zaczerwienienia od słońca.
Zdarzało mi się również używać tego filtru pod standardowy makijaż z podkładem, czy CC kremem i w każdym z tych przypadków byłam całkiem zadowolona z ich współpracy. Podkłady nie ścierały się szybciej, niż wynikałoby to z warunków zewnętrznych, a filtr z pewnością nie zaszkodził ich trwałości.
Muszę przyznać, że mój opór wobec filtrów do twarzy zdecydowanie zmalał i chyba w końcu dałam się przekonać, że ich stosowanie nie musi być tak zwanym złem koniecznym. I choć ten post brzmi jak jednak wielka pieśń pochwalna, to... no cóż, po prostu polubiłam się z tym produktem. Cieszę się, że miałam okazję go przetestować, bo sama prawdopodobnie nie zdecydowałabym się na zakup w ciemno ze względu na dość wysoką cenę emulsji, jednak teraz już wiem, że w tym przypadku warto, więc z pewnością chętnie będę powracać do tego produktu.
Informacja od producenta:
"Emulsja Cleanance SPF 30 przeznaczona jest do ochrony skóry wrażliwej tłustej lub trądzikowej, o bardzo jasnej karnacji i łatwo ulegającej poparzeniom słonecznym.(...)
Unikalna ochrona przed działaniem wolnych rodników: Emulsja Cleanance SPF 30 zapobiega uszkodzeniom DNA komórkowego skóry powodowanym przez wolne rodniki, dzięki zawartości Pre-tokoferylu, prekursora witaminy E. Pre-tokoferyl zapewnia pośrednią ochronę przeciwsłoneczną, sprzyja regeneracji komórek i zachowaniu dobrego stanu skóry.
Udoskonalona konsystencja i walory kosmetyczne Emulsji SPF 30: emulsja staje się przeźroczysta po aplikacji na skórę, nie pozostawia białego nalotu - dzięki usunięciu dwutlenku tytanu (ekran mineralny). Nie pozostawia uczucia lepkości, doskonale się wchłania. Stanowi długotrwałą ochronę dla skóry tłustej i trądzikowej. Zawiera pudry matujące, Laurynian Glicerolu (ogranicza wydzielanie sebum, długotrwale matuje skórę), Glukonian Cynku (przeciwdziała podrażnieniom) i Wodę termalną Avène (działa kojąco i łagodząco na skórę)."
DZIAŁANIE:
Emulsja Cleanance spodobała mi się przede wszystkim ze względu na to, że w końcu trafiłam na filtr, który nie zostawia błyszczącej buzi, pokrytej białym filmem, który trudno ukryć. Produkt Avène urzekł mnie również tym, że tym razem producent nie kłamał, obiecując, że emulsja szybko się wchłania i nie pozostawia nalotu. Przy cerach tłustych i mieszanych, to naprawdę ważna kwestia, bo wszystko, co jest dla mojej skóry zbyt ciężkie od razu czuję, a co gorsza, również widzę patrząc w lustro...W ubiegłym roku w blogosferze panował szał na filtr dla cer tłustych i mieszanych z innej marki aptecznej, ale mnie ten szał zupełnie ominął. Nie dość, że nie byłam przekonana, że to w ogóle możliwe, żeby filtr nie bielił i nie tłuścił skóry, to jeszcze nie miałam w planach żadnych wakacji w warunkach, które skłoniłyby mnie do regularnego sięgania po filtry... W tym roku wszystko było inaczej, emulsja Cleanance trafiła do mnie w ramach współpracy, a ja miałam piękną pogodę zarówno na działce, jak i w czasie urlopu w Chorwacji, więc mogłam ją przetestować wzdłuż i wszerz :)
Filtr fantastycznie sprawdził się zarówno w polskich, jak i zagranicznych, a więc nieco "silniejszych" warunkach. Buzia, zabezpieczona filtrem SPF 30, opaliła się bardzo delikatnie, czasami nawet żałowałam, że słońce nie złapało mnie trochę mocniej, ale przynajmniej mogłam wystawiać się do niego bez większych obaw. Oczywiście, w trakcie opalania co jakiś czas ponawiałam aplikację filtru, zazwyczaj po każdej kąpieli, więc ochrona przeciwsłoneczna była zachowana. Jasną sprawą jest to, że idąc na plażę nie wykonywałam pełnego makijażu, więc ważne dla mnie było to, żeby filtr nie powodował świecenia się skóry. Na szczęście Cleanance naprawdę wchłaniała się niemal do matu. Dla pewności omiatałam jeszcze buzię pędzlem z odrobiną pudru matującego, ale tylko przed wyjściem. Po każdej kolejnej aplikacji i tak mijałoby się to już z celem, ale mimo wszystko moja buzia nadal nie była błyszcząca. Nie była też sztucznie matowa, po prostu wyglądała ładnie i zdrowo, a do tego oszczędzone mi były jakiekolwiek podrażnienia, czy zaczerwienienia od słońca.
Zdarzało mi się również używać tego filtru pod standardowy makijaż z podkładem, czy CC kremem i w każdym z tych przypadków byłam całkiem zadowolona z ich współpracy. Podkłady nie ścierały się szybciej, niż wynikałoby to z warunków zewnętrznych, a filtr z pewnością nie zaszkodził ich trwałości.
KONSYSTENCJA:
Emulsja, to bardzo dobre określenie konsystencji tego produktu, ponieważ Cleanance, to naprawdę lekki dla skóry filtr, który po wchłonięciu się jest niemal niewyczuwalny na skórze, co jest jednak miłą odmianą po wszelkiego rodzaju tłuścioszkach.
KOLOR/ZAPACH:
Cleanance pachnie tak, jak większość filtrów słonecznych, a więc z tej kwestii niczym się nie wyróżnia. Ja ten zapach lubię, bo po prostu miło mi się kojarzy z wakacjami. Jeśli chodzi o kolor produktu, to owszem, jest biały, jak inne filtry, ale na szczęście po kilkunastu sekundach od aplikacji na skórę, nie zostaje po tym żaden, nawet najmniejszy ślad, a cera jest przyjemnie... no, może nie całkowicie matowa, ale po prostu zdrowo połyskująca. W żadnym razie nie jest jednak świecąca!
OPAKOWANIE:
Filtr umieszczono w wygodnej, plastikowej tubce o pojemności 50 ml. Tubkę zakończono wygodna pompką, zamiast częstego dziubka. Myślę, że dzięki takiemu rozwiązaniu, łatwo będzie zużyć produkt do samego końca.
WYDAJNOŚĆ:
[Edit] Zapomniałabym podzielić się z Wami jeszcze jedną, dość istotną informacją - emulsja Cleanance, to niesamowicie wydajna bestia! Spokojnie przetrwałam wielokrotną aplikację w ciągu dnia (w czasie 2-3 tygodni urlopu) i to przez dwie osoby, a oprócz tego stosowałam ją również wielokrotnie już w domu, w Warszawie. Mimo to, nadal mam co najmniej 1/3 tubki, o ile nawet nie pół... :)
SKŁAD:
CENA/DOSTĘPNOŚĆ:
Emulsję Cleanance znajdziecie w aptekach, które mają w swojej ofercie produkty Avene. Stacjonarnie na pewno natkniecie się na nie w sieciach Super-Pharm, zdaje się, że teraz są nawet w bardzo korzystnej cenie. Jeśli nabierzecie ochoty na ten filtr w okresie poza sezonowym, to prawdopodobnie będziecie zmuszone poszukać go w aptekach internetowych. Sugerowana cena regularna produktu, to 68 zł.Muszę przyznać, że mój opór wobec filtrów do twarzy zdecydowanie zmalał i chyba w końcu dałam się przekonać, że ich stosowanie nie musi być tak zwanym złem koniecznym. I choć ten post brzmi jak jednak wielka pieśń pochwalna, to... no cóż, po prostu polubiłam się z tym produktem. Cieszę się, że miałam okazję go przetestować, bo sama prawdopodobnie nie zdecydowałabym się na zakup w ciemno ze względu na dość wysoką cenę emulsji, jednak teraz już wiem, że w tym przypadku warto, więc z pewnością chętnie będę powracać do tego produktu.
A jaki jest Wasz stosunek do filtrów słonecznych? Zło konieczne, czy absolutny obowiązek?
Karotka
P.S. Nie mogłam zdecydować się na jeden rodzaj zdjęć, dlatego część sesji jest "domowa", a część przyjechała ze mną z Chorwacji :)
podzielam wszystkie pozytywne słowa na temat filtrów Avene! Szczególnie lubię ich nową bezzapachową emulsję, która mimo, ze ma duży filtr bo aż 50+, to posiada leciutką konsystencję z formułą suchego dotyku!
OdpowiedzUsuńO proszę! Dobrze wiedzieć! Dziękuję za polecenie :)
Usuńja w tym roku odkryłam i pokochałam pharmaceris z filtrem 50, spisuję się idealnie, teraz nie wyobrażam sobie dnia bez kremu z filtrem :) Pozdrowienia!!
OdpowiedzUsuńJa również używałam Pharmaceris z filtrem 50, ale tej wersji do ciała i muszę przyznać, że był rewelacyjny! Nigdy bym nie sądziła, że tak wysoki filtr będzie tak lekki! :)
UsuńA Ty której wersji używałaś? Do twarzy, czy do ciała? :)
Ja pomimo tego że wiem że powinnam stosować filtry nie robie tego regularnie
OdpowiedzUsuńJa również mam problem z regularnością... Aczkolwiek na urlopie, to absolutny mus :) Na co dzień, niestety ale spędzam bardzo mało czasu na zewnątrz, więc i filtry traktuję nieco po macoszemu... ;)
Usuńmuszę go wypróbować, bo nie wyobrażam sobie życia bez filtrów!
OdpowiedzUsuńSkoro lubisz filtry, to koniecznie daj znać jak wypadnie porównanie! :)
UsuńNamiętnie używam filtrów, aczkolwiek w tym roku przerzuciłam się na ochronę w formie sypkiej;) Na razie mieszanka mineralna jeszcze mnie nie zawiodła, a twarz nie świeci się tak jak po użyciu większości emulsji. Cieszę się, że Avene wypuściła na rynek kosmetyk dla osób z cerą mieszaną/tłustą.
OdpowiedzUsuńNo proszę, zupełnie bym na to nie wpadła. Temat filtrów traktuję dosyć lekko, więc nie zagłębiałam się nigdy w szczegóły poza pojedynczymi artykułami - i to uczciwie przyznaję. Filtry są dla mnie obowiązkowe na urlopie i kiedy spędzam dużo czasu na zewnątrz, ale w pracujące dni jest go niewiele, stąd takie podejście ;)
UsuńTo naprawdę najwyższa pora, żeby firmy zaczęły dostrzegać problematyczną relację osób z cerami tłustymi i mieszanymi z filtrami, zwłaszcza tymi wysokimi. Cieszę się, że o filtr, który nie tłuści buzi jest coraz łatwiej :)
jak nie znajdę matującej emulsji z vichy to chętnie spróbuję tego cuda :)
OdpowiedzUsuńVichy jeszcze nie używałam, ale czytałam dużo dobrego :)
UsuńJa mam kremik z filtrem z Biodermy i jest super :)
OdpowiedzUsuńMój blog
Zachęciłaś mnie :) Może w przyszłym roku kupię! Na razie zachwycam się tanim kremem z filtrem Bielendy :)
OdpowiedzUsuńAch ta Chorwacja! Ale, ale, widzę, ze dostałaś zupełnie inny produkt niż my podczas spotkania! :D
OdpowiedzUsuńJa najchętniej nie nakładałabym prawie nic na twarz z innego powodu - chciałabym ją wreszcie opalić, a co posmaruje się jakimś kremem to wychodzę blada... No chyba, że chodzi o nos, bo on potrafi zrobić się czerwony jak u Rudolfa... Tia :D