Cześć Dziewczyny!
Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami wrażeniami ze stosowania emulsji matującej z linii Purritin marki Iwostin. Kiedy jakieś czas temu recenzowałam krem nawilżający z innej serii tej marki (KLIK) i wspomniałam właśnie o tej emulsji, wiele z Was wyraziło zainteresowanie tym produktem. Mówicie i jestem! :)
Informacja od producenta oraz skład:
DZIAŁANIE:
Moja skóra, choć w teorii mieszana, bardzo często zachowuje się całkowicie jak tłusta, wobec czego pokładam spore nadzieje w produktach matujących, jednak przy tym wszystkim staram się również pamiętać o odpowiedniej pielęgnacji cery, tzn. wybieraniu produktów, które nie powodują jej wysuszania, a także o regularnym jej nawilżaniu. Mimo to, produkty o działaniu matującym są niezbędne zarówno w mojej pielęgnacji, jak i w codziennym makijażu. Zauważyłam również, że na działanie produktów matujących kolosalne działanie ma też fakt, czy jestem wyspana, czy nie... Z wiekiem coraz bardziej zauważam relację pomiędzy wypoczętą skórą (i organizmem ogólnie) z jej dobrą kondycją i choć zupełnie mnie to nie cieszy, bo jestem typowym nocnym markiem, to jednak nie sposób nie opisać dwóch efektów kremu, o którym dzisiaj Wam opowiadam, które są najwyraźniej uzależnione właśnie od stopnia mojego wypoczęcia...
Emulsja matująca Purritin generalnie sprawdza się naprawdę nieźle i bardzo przyzwoicie matowi moją skórę. Po bardzo szybkim wchłonięciu się, zostawia skórę niemal całkowicie matową. Czas utrzymywania się matu zależy jednak m.in. od wyżej opisanych czynników. Zauważyłam, że w dni wolne od pracy, czyli m.in. weekendy, kiedy wysypiam się tyle, ile tylko się da (9-10h), moja skóra znacznie później zaczyna się przetłuszczać, a nawet wtedy nie jest to szczególnie uciążliwe. Zwykle dopiero po upływie jakiś 7-8 h sięgam po bibułkę matującą i to w zasadzie załatwia sprawę na większość dnia. Nieco inaczej sprawa ma się, jeśli chodzi o dni pracujące, czyli wtedy, kiedy zazwyczaj sypiam po 5-6 h. O ile sama jestem w stanie całkiem nieźle funkcjonować po takiej ilości snu, to jednak moja cera wyraźnie na tym traci i o bibułkę matującą dopomina się już po 4h od wykonania porannej toalety i makijażu. Na szczęście po puder sięgam zazwyczaj dopiero po kolejnych 4h, więc przez większość dnia w pracy wyglądam w miarę przyzwoicie, dlatego z kremu jestem generalnie zadowolona. Moja cera przyzwyczaiła mnie do tego, że w zasadzie nie powinnam ruszać się na dłużej bez pudru, wobec czego sięgnięcie raz czy dwa razy dziennie po bibułkę lub puder nie jest dla mnie większym wysiłkiem.
Domyślam się, że dla niektórych z Was ten czas może być zbyt krótki. Oczywiście zawsze są to kwestie indywidualne, zależne od osobistych uwarunkowań organizmu i cery. Coraz częściej przekonuję się również, że coraz więcej w tym wieku zaczyna być zależne od snu, diety, nawodnienia i innych rzeczy, który możemy korygować tylko dobrymi nawykami, a nie jedynie pielęgnacją zewnętrzną i makijażem. Mimo wszystko krem polecam, bo jestem usatysfakcjonowana jego działaniem, w szczególności we wspomniane wolne dni, kiedy to prawie zapominam o konieczności dokonania ewentualnych poprawek w makijażu :)
Zużyłam już dwie tubki produktu i jestem pewna, że jeszcze będę do niego wracać, choć aktualnie mam ochotę na mały skok w bok :) Przez cały okres używania kremu nie zaobserwowałam żadnych podrażnień. Emulsja nie wpłynęła na ograniczenie niespodzianek, zaskórników i innych tego rodzaju przyjemności, ale też nie spowodowała ich zwiększenia.
KONSYSTENCJA I ZAPACH:
Emulsja ma bardzo lekką konsystencję, która wizualnie może sprawia wrażenie nieco gęstawej, ale tak naprawdę, w moim odczuciu, jest mocno zbliżona do żelu. Bardzo szybko się wchłania i nie zostawia tłustej, ani świecącej wartswy na skórze. Z pewnością nie powodowała uczucia ściągnięcia skóry.
Emulsja ma bardzo neutralny zapach, teoretycznie jakiś tam jest, ale zupełnie nic mi nie przypomina, więc uznaję go za normalny-kremowy :)
OPAKOWANIE:
Produkt umieszczono w miękkiej tubie o zawartości 75 ml, zakończonej nakrętką zamykaną na klapkę. Wielokrotnie powtarzałam, że jest to dla mnie wygodne rozwiązanie, więc i tym razem jestem na tak. Produkt bardzo łatwo wycisnąć z tubki aż do ostatniej kropli.
WYDAJNOŚĆ:
Zdaje się, że ostatniej tubki używałam od czerwca, ale przez wakacje robiłam sobie przerwy, kiedy sięgałam po produkty z filtrem lub produkty nawilżające (szczególnie mam na myśli urlopy). Z tego, co pamiętam - jeśli zliczyć cały czas stosowania produktu, to tubka spokojnie wystarczyłaby mi na 3-3,5 miesiąca codziennego stosowania.
CENA/DOSTĘPNOŚĆ:
Emulsja kosztuje ok.30 zł i dostaniecie ją w większości aptek. Ja swoją kupuję tam, gdzie mam najbadziej po drodze, czyli po prostu w Super-Pharm. Myślę, że ani cena, ani dostępność produktu nie powinny Wam sprawić żadnego problemu :)
***
Jak już wspomniałam, choć wiele zależy od osobistych uwarunkowań skóry, a moja niestety bywa kapryśna, przy czym sama niewiele robię, żeby jej pomóc wyglądać dobrze (ciągle nie pamiętam o piciu dostatecznej ilości wodu i nie umiem zmusić się do wcześniejszego chodzenia spać w dni robocze), to jednak jestem z tego kremu zadowolona i uważam, że jest warty polecenia. Po ponad pół roku stosowania tego produktu robię mały skok w bok w kierunku oferty Tołpy, jednak na ten moment uważam, że jeszcze nie raz sięgnę po Iwostin. Tym bardziej, że mam na oku jeszcze inne produkty z linii Purritin :)
Jak zwykle czekam na Wasze opinie na temat produktu, jeśli miałyście już z nim do czynienia. Pod ostatnią recenzją produktu Iwostinu sporo z Was pisało, że lubicię tę markę i macie wśród niej swoich ulubieńców. A jak jest z Waszymi ulubionymi kremami czy emulsjami matującymi? Koniecznie napiszcie co się u Was najlepiej sprawdziło do tej pory, jeśli chodzi o pielęgnację i matowienie skóry przetłuszczającej się! :)
Karotka
W sumie ja jeszcze nie znalazłam kremu, który by matował naprawdę na cały dzień i w sumie nawet takiego nie szukam, jeśli średnio daje radę 8 godzin z makijażem utrwalonym pudrem, to dla mnie jest ok :-) Ta emulsja wydaje się ciekawa, do tego cena korzystna przy takiej dobrej wydajności. Jeszcze nigdy nie miałam kosmetyków marki Iwostin, nie wiem czemu, ale jakoś mnie nie kuszą, choć może przez to tracę.
OdpowiedzUsuńWychodzę z podobnego założenia - cudów nie ma, więc chcę, żeby było po prostu dobrze :)
UsuńCena zdecydowanie jest ok, tym bardziej, że produkt naprawdę wystarcza na długo :)
Też tak mam z niektórymi markami, teoretycznie słyszałam o nich, ale nie widzę nic dla siebie. Czasami się to zmienia, a czasami nie... ;))
bardzo lubię kosmetyki z Iwostin i chętnie ten produkt wypróbuję jeśli tylko będę miała do nich dostęp
OdpowiedzUsuńMasz coś szczególnego na oku? :)
UsuńU mnie odpadają kremy matujace, bo tylko pogarszaja sprawe i na dłuższa metę moja cera zaczyna tak sie tluscic ze leje sie z niej olej : )
OdpowiedzUsuńUps... To faktycznie nieciekawie :(
UsuńMiałam próbki i mega mnie uczuliło ;(
OdpowiedzUsuńO kurde... Paskudnie :/ A co Ci takiego narobił, jeśli mogę dopytać?
Usuńa ja ostatnio staram się pić więcej wody ;)
OdpowiedzUsuńA mi to wiecznie nie wychodzi... :P
Usuńja akurat nie potrzebuje zmatoweienia wiec i nie szukam takich produktów
OdpowiedzUsuńSzczęściara! :)
Usuńmam z tej serii punktowy produkt na wypryski oraz żel. żel jest super bo dobrze oczyszcza ale w ogóle nie wysusza skóry i nie powoduje jej ściągnięcia,
OdpowiedzUsuńRównież miałam żel, ale denerwował mnie jego zapach ;))
UsuńCiekawa jestem jakby moja cera zareagowała na ten krem. Aktualnie na dzień używam matującej bazy pod makijaż z AA (poszperaj, może masz ją w zapasach - dostawałyśmy chyba na którymś ze spotkań) i wraz z matującym podkładem mineralnym i pudrem matującym sprawuje się bardzo dobrze!
OdpowiedzUsuńSylwia, ja tej bazy niestety nie miałam. Dostałam wtedy krem z serii Pielęgnacja Młodości, czy jakoś tak. Będę jednak pamiętać, że jest warta uwagi :)
Usuńu mnie nie robił nic :)
OdpowiedzUsuńMam ten krem, uwielbiam go i pomógł mi zwalczyć nieprzyjaciół ,a dlugo z tym walczyłam :) Iwostin darzę dużym zaufaniem:)
OdpowiedzUsuń