Cześć Dziewczyny!
W dalszym ciągu nadrabiam zaległości, więc oczywiście nie zdziwcie się tym, że dzisiejsze nowości przybyły do mnie jeszcze w sierpniu. Uwierzcie, że naprawdę staram się wyrobić, żeby nie pokazać Wam wrześniowych nowości w grudniu... (:D) Dobra wiadomość numer jeden jest taka, że obrobiłam już zdjęcia do wszystkich postów z nowościami i denkami do października włącznie, więc pozostaje mi stworzyć do tego tylko (i aż) teksty. Dobra wiadomość numer dwa jest taka, że wychodzę z założenia, że informacje czy wrażenia, którymi się z Wami dzielę przy okazji tych postów nie przeterminowują się, więc tak naprawdę nawet zaległe posty są dla mnie po prostu pretekstem do wyrażenia opinii, choćby w okrojonej formie :)
Sierpniowe nowości nie są aż tak okazałe, jak zwykle, choć nie obyło się bez skorzystania z kilku - jak zawsze - niepowtarzalnych okazji. Takich niepowtarzalnych, że do dnia dzisiejszego miałabym możliwość powtórzyć te zakupy co najmniej raz, ale... Same na pewno wiecie jak to jest z rozsądnym myśleniem na zakupach. Nigdy nie grzeszyłam zdrowym rozsądkiem w drogerii, więc to się akurat nie zmienia. Ot co :D
W trakcie urlopu w Chorwacji po raz pierwszy miałam możliwość odwiedzić słynną drogerię DM. Zawsze myślałam, że wpadnę tam w jakiś totalny szał zakupowy i wyjdę stamtąd objuczona jak wielbłąd, ale na miejscu jakimś cudem stwierdziłam, że postawię po prostu na sprawdzone kosmetyki i kilka kuszących i nowych dla mnie kosmetyków.
Wśród zakupów znalazły się w pierwszej kolejności produkty Balea - lotion do ciała o zapachu arbuza i żel pod prysznic o tym samym zapachu. Żel miałam już wcześniej i bardzo, bardzo podobał mi się jego zapach, więc ponowiłam ten zakup, a oprócz tego dorzuciłam lotion - głównie z myślą o moim facecie, który lubi lekkie smarowidła. Oprócz tego kupiłam dwa inne żele pod prysznic - o zapachu mango (również powtórka z rozrywki) i truskawki.
Do koszyka dorzuciłam również dwa rodzaje odżywek Balea - odżywkę z mango i aloesem, a także dwie tubki odżywki z olejem arganowym. Oba te produkty zdążyłam już wcześniej przetestować, więc powtórny zakup był jak najbardziej zaplanowany. Obie całkiem fajnie się u mnie sprawdzały, byłam z nich zadowolona i zdecydowanie będę chciała napisać o nich dla Was coś więcej.
Jeśli chodzi o produkty, które zainteresowały mnie już na miejscu, to skusiłam się na dwa kosmetyki do mycia twarzy (jakbym w domu miała ich za mało :D) - piankę z Himalaya Herbals (które podobno zaczęły pojawiać się również w drogeriach w Polsce, na razie słyszałam o drogeriach Dayli) oraz emulsję do mycia twarzy z Alverde.
I ostatnie dwa kosmetyki, również nieplanowane, a upolowane w chorwacki DM, to kosmetyki Burt's Bees - pomadka ochronna z ekstraktem z granatu oraz balsam do rąk. Oba kosmetyki są już w użyciu i choć sprawdzają się całkiem nieźle, to raczej nie skusiłabym się na nie, gdybym miała polowań na nie przez internet, dlatego tym bardziej cieszę się, że miałam możliwość kupienia ich stacjonarnie. Oba produkty mają baaaaardzo przyjazne i atrakcyjne składy i głównie to skusiło mnie do ich zakupu.
Wracając z Chorwacji zachaczyliśmy o Wiedeń, gdzie przypuściłam atak na LUSH. Okazało się jednak, że byłam dosłownie kilka minut za późno, więc pocałowałam klamkę, na szczęście kuzynka Michała ruszyła z odsieczą i kilka dni później zrobiła dla mnie upragnione zakupy (które tydzień później dojechały do Warszawy z jej mamą ;)), a raczej jeden zakup - ulubiony czyścik do twarzy Let The Good Times Roll. Natomiast maska Cupcake (recenzja wkrótce) to efekt wymiany pięciu pustych pudełeczek na świeżą maskę! Opłacało się je chomikować w szafie! :))
Zestaw kosmetyków Aldo Vandini, widoczny na powyższym zdjęciu, to mój prezent imieninowy od rodziny Michała z Wiednia, u której nocowaliśmy w drodze z i do Chorwacji. Nie spodziewałam się nic dostać, a już tym bardziej nie taki okazały zestaw. Jeszcze większą radość sprawiło mi to, że zupełnie nie słyszałam wcześniej o tej marce, więc znowu mam szansę zapoznać się z czymś całkowicie nowym dla mnie! W skład prezentu weszły dwa mydła w płynie o zapachu tamaryndy i imbiru oraz oliwki i granatu, a także żel pod prysznic, peeling, balsam do ciała oraz krem do rąk (w pierwszym wariancie zapachowym).
Powyższe produkty to już w ogóle zamierzchłe czasy - oba kosmetyki kupiłam na początku sierpnia, tuż przed wyjazdem na urlop. Ponieważ posty o filtrach do ciała muszą przezimować co najmniej do wiosny, warto teraz wspomnieć tak pro forma, że zarówno ochronny balsam do ciała SPF 50 z linii Pharmaceris S, jak i emulsja do opalania SPF 20 z Lirene świetnie wywiązały się ze swojego zadania i uchroniły nas przed intensywnym chorwackim słońcem. Opalaliśmy się bezpiecznie, bez żadnych zaczerwienień i bez poparzeń. Każdy w produktów ma przyjemną, lekką konsystencję i ekspresowo się wchłania, co było dla mnie sporym zaskoczeniem w przypadku wysokiego filtra! Na pewno będę się ich trzymać również podczas kolejnych urlopów pod chmurką! :)
No i na koniec trzy tusze do rzęs... Jak wiele z Was, również i ja otrzymałam od marki Rimmel zestaw recenzentki, który zawierał dwa egzemplarze nowego tuszu Wonder'Full. Jednym podzieliłam się już z Sylwią z Lacquer-Maniacs, a drugi poszedł w ruch. Na pewno napiszę o nim więcej, bo jest to produkt bardzo specyficzny. Na pewno przeszkadza mi w nim gigantyczna, niezbyt poręczna szczota, a efekt na rzęsach dla wielu z Was będzie niewystarczający, jednak muszę przyznać, że kiedy jak tylko tusz nieco podsechł, to - jak to często bywa - zaczęło mi się z nim całkiem nieźle pracować. Efekt na rzęsach jest zdecydowanie dzienny, ale wygląda ładnie i całkiem naturalnie. Dla mnie najważniejsze jest to, że nie skleja rzęs, ładnie je przyciemnia i nieco je wydłuża. Generalnie preferuję raczej mocniejszy efekt, ale ten też jest ok.
Dwie miniaturki tuszu High Impact Mascara od Clinique, to już dla odmiany efekt sephorowej akcji typu "wymień stary tusz na nowy". Miniaturka tego tuszu dzielnie służyła mi podczas urlopu, a nawet teraz jest jej jeszcze ciut, więc tym bardziej ucieszyłam się na wieść, że będę mogła bezkosztowo przygarnąć kolejne dwie miniatury! :)
***
Jeśli chodzi o sierpień - to już wszystko! W zasadzie prawie całe moje zakupy z tego miesiąca sprowadziły się do miniszaleństwa w DM, więc nie jest ze mną jeszcze tak źle. To znaczy w sierpniu nie było, bo we wrześniu i październiku znowu zasypała mnie sterta kosmetyków... Teraz dla równowagi zacznę w końcu opisywać Wam moje denko od maja, bo naprawdę było tego sporo, a naprawdę desperacko zależy mi na tym, żebyście wiedziały, że nie jestem aż takim człowiekiem-chomikiem, jak mogłoby się wydawać! :D
Jak zawsze czekam na Wasze opinie o zaprezentowanych kosmetykach - lubicie, nienawidzicie, pragniecie? :)
Karotka
wooow ile nowości!
OdpowiedzUsuńBez przesady.
UsuńCiekawi mnie ta pianka Himalaya, daj znać jak Ci się sprawdza!:)
OdpowiedzUsuńNa pewno jeszcze o niej wspomnę :)
UsuńMam czyścik i maskę Lush... Kocham i wielbię :-)
OdpowiedzUsuńTen czyścik również uwielbiam, ale z masek wolę Catastrophe Cosmetic :)
UsuńMam ten żel Balea z mango i pachnie obłędnie :)
OdpowiedzUsuńTo prawda :)
Usuńmarzą mi się kosmetyki z LUSHa
OdpowiedzUsuńWarto uruchomić kontakty za granicą albo skusić się na wspólne zamówienie, np. z Wizażu :)
UsuńMnóstwo nowości, choć z nich próbowałam tylko żele od Balei i są obłędne !
OdpowiedzUsuńJa również bardzo je lubię :)
Usuńno niezły zapłon hehe :D
OdpowiedzUsuńżele z Balea to chyba stały punkt zakupowy w DMie dla większości osób :P odżywkę z mango również lubię i teraz używam drugie opakowanie :)
Nic dziwnego, kosztują śmieszne pieniądze, a pachną jak mało które :)
Usuńsuper nowości, ważne że jest denko czyli coś się dzieje:)
OdpowiedzUsuńNo pewnie :)
Usuńsame wspaniałości! ;)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńOj co niektórych zakupów zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńEee tam :)
Usuńkocham odżywki balea, a cupcake muszę w końcu kupić, bo już w wakacje się do niej przymierzałam, ale jakoś nie po drodzę miałam do tego Lush i dopiero w te wakacje będę mogła sobie zakupić.
OdpowiedzUsuńJest niezła, chociaż do Catastrophe Cosmetic jej daleko ;)
UsuńSporo tego masz :-) Ach chętnie bym wypróbowała kosmetyki Lusha, ale niestety nie mam dostępu :-(
OdpowiedzUsuńZawsze są jeszcze wspólne zakupy na Wizażu.
UsuńSzalona, ale już niedługo nadrobisz :D
OdpowiedzUsuńFajne zakupy z DMu i ciekawa ta pianka do mycia twarzy :)
Jeszcze troszeczkę :D
UsuńJa uwielbiam żele z Balea, tak naprawdę chyba tylko kokosowy lekko mnie zwiódł - reszta jeden za drugim pasują mi jak ulał :) Miałam właśnie wielką ochotę na arbuzowy, ale trafił mi się melon i też jest fajnie :)
OdpowiedzUsuńZ nowości najbardziej uśmiecha się do mnie Lush, którego jeszcze nigdy nie miałam - oczywiście najbardziej kuszą czyściki :)
Mi też jakiś jeden po drodze nie pasował, ale resztę bardzo lubię i każdy już później świetnie się sprawdzał :)
UsuńCzyściki są naprawdę spoko, Let The Good Times Roll naprawdę jest godny polecenia.
Rewelacyjn nowości. Miałam odżywkę z mango i aloesem z balea i bardzo dobrze ją wspominam.
OdpowiedzUsuńJa zużyłam już dwie buteleczki tej odżywki, a trzecia - jak widać - już jest w zapasie :)
UsuńCiekawi mnie jak sprawdzi się pianka Himalaya, cała seria jest też dostępna w drogerii Hebe.
OdpowiedzUsuńByć może teraz tak, ale w czasie kiedy kupowałam tę piankę, nie widziałam jej wcześniej w żadnej drogerii. Owszem, kupowałam już wcześniej kosmetyki Himalaya w Hebe, ale pianki na półce wtedy nie było :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie starczyło Ci czasu, żeby odnieść się do posta, bo wolałaś go przeznaczyć na wklejenie linka do konkursu... :(
UsuńZapach melonowego żelu pod prysznic Balea uwielbiam. Miałam dwa lata temu dwie butelki żelu o tym zapachu i bardzo żałowałam, że go już nie ma dlatego tym razem przygarnęłam dwie butelki plus dwa mydła w płynie o tym samym zapachu :)
OdpowiedzUsuńOdżywkę z mango używam namiętnie od długiego czasu, zużyłam już chyba z 6 opakowań i tak ją lubię, że mogłabym krem używać w kółko :) Zazdroszczę Ci osobistej wizyty w DM, ja jeszcze nie miałam okazji w nim być, ale mam nadzieję, że kiedyś mi się uda bo chciałabym tam pobuszować :)
Balsam do ust z Burt's Bees mam i wersja z granatem zapachowy średnio mi podpasowała natomiast pod względem działania jest ok.
Czekam Kochana na twoje denka :)
Wiem Natalka, ja też uwielbiałam ten melonowy żel sprzed dwóch lat i to Ty mi napisałaś, że "arbuz" pachnie tak samo! Już zużyłam tę butelkę ze zdjęcia, więc teraz znowu trzeba czekać na następne lato i liczyć, że wypuszczą coś podobnego ;))
UsuńO wow! Ja zużyłam tylko dwa, jak dotąd :D
Pierwsza wizyta była wow, druga już nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia ;)
A ja właśnie tę wersję z granatem bardzo polubiłam i pod względem zapachu i działania :)
Chyba Ty jedyna, a ja Cię tak zaniedbuję :(((
No kochana! 5 pustych pudełek po Lush? Nie wiedziałam, że już tyle miałaś ich produktów! Ja kiedyś byłam nieco obojętna na tę markę (w głowie miałam chyba tylko lakiery:D), ale teraz jestem jej coraz bardziej ciekawa.
OdpowiedzUsuńAle, ale, nie kupiłaś słynnego masełka do skórek Burt's Bees?
PS. I tak zawsze będziesz dla mnie chomiczkiem :* Haha :D
No pewnie, że miałam! To nie aż tak dużo :)
UsuńMasełko mam już od kilku miesięcy, a poza tym nie widziałam akurat tego produktu w DM :)
Spadaj :D
Himalaya jakby co jest w sp i hebe : ) a ten arbuzowy zapach z balei kocham!!
OdpowiedzUsuńByć może teraz tak, ale w czasie kiedy kupowałam tę piankę, nie widziałam jej wcześniej w żadnej drogerii. Owszem, kupowałam już wcześniej kosmetyki Himalaya w Hebe, ale pianki na półce wtedy nie było :)
UsuńW SP jak dotąd przez długi, długi czas były tylko pasty, mydła i krem.
Zazdroszczę limitowanej edycji z Balei ;) Mam jeden żel (Carambola Lamdaba) i pachnie obłędnie - chętnie przygarnęłabym mango i arbuza, bo zapewne pachną równie pięknie :)
OdpowiedzUsuńMiałam wszystkie trzy, te dwa są akurat powtórką z rozrywki :) Wszystkie mocno mi się podobały :)
UsuńNie przejmuj się, nadrobisz w swoim czasie - blog to przyjemność, a nie obowiązek :-)
OdpowiedzUsuńJeszcze jedna osoba i będziesz miała 1000 obserwatorów, jeej :-D
Staram się wychodzić z takiego założenia :)))
UsuńJuż jest! W końcu! :))))))
Ta firma Balea mnie kusi :D Muszę poszukać i znaleźć coś dla siebie :)
OdpowiedzUsuńwww.zdrowotnieiradosnie.blogspot.com - zapraszam :)
Stacjonarnie raczej nie znajdziesz, chyba, że w sklepach z chemią niemiecką :)
Usuńmialam ten czyścik z lusha. mina pana na lotnisku przy odprawie gdy otworzył opakowanie i zobaczył popcorn była bezcenna :)
OdpowiedzUsuńa poza tym gratuluję tysięcznego obserwatora :D
U mnie popcorn był na dnie, więc nie byłoby atrakcji. Wyobrażam sobie minę kontrolera :D
UsuńDziękuję :*
produkty balea najlepsze! :D
OdpowiedzUsuńhttp://fedricci17.blogspot.com/ zapraszam :)