Choć za oknem wciąż zimno, to jednak
chciałabym z Wami dzisiaj poruszyć temat, który w miarę rosnących temperatur już za chwilę ponownie stanie się bardzo na czasie. Cellulit, bo oczywiście o nim mowa, niestety towarzyszy większości z nas, choć chyba żadna z nas nie życzy sobie jego
obecności w swoim życiu ;) Przyczyn jego powstawania jest wiele, tak jak wiele
jest też sposobów jego zwalczania. I właśnie jednym z tych sposobów chciałabym
się z Wami dzisiaj podzielić! :)
CZYM JEST CELLUBLUE?
Kilka miesięcy temu otrzymałam
propozycję przetestowania nietypowego gadżetu o nazwie CelluBlue. Jest to kubeczek z silikonu chirurgicznego, który działa na podobnej zasadzie, jak bańki
chińskie. CelluBlue służy do wykonywania masażu antycellulitowego poprzez
zasysanie wybranej partii skóry, objętej cellulitem i przesuwanie kubeczkiem w
odpowiednich kierunkach przy wciąż zassanej skórze. Taki masaż pozwala na
pobudzenie lipolizy tkanki tłuszczowej, czyli rozpadu jej komórek i usuwanie ich
z organizmu, dzięki czemu szansa na jędrne uda i pośladki staje się całkiem
realna :)
JAK WALCZYĆ Z CELLULITEM?
Wielokrotnie miałam okazję
uczestniczyć w różnego rodzaju szkoleniach i prezentacjach, podczas których
przedstawiano podstawowe zasady walki z cellulitem. Niemal za każdym razem,
prowadzący podkreślali, że nawet najlepszy i najdroższy kosmetyk sam z siebie
nie przyniesie żadnych efektów (choć
odpowiedni skład znacząco może poprawić wspomóc działanie zabiegu), jeśli nie
damy nic od siebie, dlatego z cellulitem należy zmagać się łącząc stosowanie
kosmetyku z odpowiednim masażem. Oczywiście bezsprzecznie najskuteczniejsze efekty
przyniesie Wam włączenie do codziennych zajęć regularnych ćwiczeń, a także
spożywanie dużych ilości wody i zdrowa dieta - bez tego nie ma co liczyć na spektakularne efekty. Są to kroki, które wydają się
oczywiste, ale jednocześnie doskonale wiem z własnego doświadczenia, że to
właśnie one są jednocześnie najtrudniejsze do wykonania.
JAK WYKONAĆ MASAŻ Z KUBECZKIEM CELLUBLUE?
Z pewnością nie raz zdarzyło Wam
się przeczytać, że skórę należy traktować delikatnie. Uda i pośladki są jednak
tą partią, na której zawsze możecie wyładować stresy całego dnia, a Wasze ciało
będzie Wam za to wdzięczne J
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście masaż wykonały jedynie
własnymi rękami, ale ja na przykład bardzo szybko zniechęcam się bolącymi
palcami i wykręcaniem się w nienaturalnych pozach tylko po to, żeby sięgnąć do
każdego centymetra uda i pośladka. Wbrew pozorom, automasaż nie jest taki łatwy,
dlatego czasami warto mieć pomocnika.
Sposób wykonania masażu najlepiej
przedstawi poniższa instrukcja obrazkowa. Długość sesji możecie dowolnie
modyfikować, warto jednak pamiętać, że im więcej czasu poświęcicie na dany
obszar, tym szybciej zobaczycie efekty. Oczywiście pod warunkiem, że będziecie
regularne.
Sięgając po CelluBlue, musicie
pamiętać o kilku podstawowych zasadach, które sprawią, że jego stosowanie
będzie łatwe:
- Przed użyciem kubeczka, musicie użyć produktu, który nada Waszej skórze poślizg. Warto sięgnąć po kosmetyk antycellulitowy, bo masaż wspomoże jego działanie, ale jeśli nie macie go pod ręką, to równie dobrze możecie użyć oliwki dla dzieci. Ważne jest to, żeby podczas masażu skóra nie była sucha.
- Masaż zawsze należy wykonywać od dołu do góry, zawsze w kierunku serca, zgodnie z kierunkiem przepływu krwi.
- Przeciwwskazaniem do stosowania kubeczka są uszkodzenia skóry, a także problemy zdrowotne, związane z zaburzeniami krążenia.
- Lekkie zaczerwienienie skóry, związane z pobudzonym krążeniem jest normalną reakcją i powinno ustąpić po kilku, kilkunastu minutach. Jeśli na Waszej skórze pojawią się siniaki, to oznacza to, że należy wykonywać masaż przy mniejszym zassaniu skóry.
- W ciągu godziny po wykonaniu masażu należy wypić pół litra wody, co pomoże w pozbyciu się z organizmu nadmiaru toksyn.
- Jak każdy przyrząd, służący naszej urodzie, również i CelluBlue należy utrzymywać w czystości. Kubeczek jest wykonany z silikonu chirurgicznego i wystarczy po użyciu umyć go ciepłą wodą z mydłem.
MOJE WRAŻENIA ZE STOSOWANIA
CELLUBLUE
Chciałabym Wam napisać, że dzięki
temu urządzeniu cieszę się teraz gładką i jędrną skórą, ale nie mogę. I nie
jest to wina urządzenia, a moja własna. Niestety jestem bardzo nieregularna w
wykonywaniu masaży (nawet nie zliczę ile razy zmęczenie wygrało!), a dodatkowo
ciągle nie pamiętam o piciu odpowiednich ilości wody. Jakby tego było mało, od
połowy grudnia mam przerwę w ćwiczeniach, wobec czego efekty nie są tak dobre,
jak mogłyby być. Nie dało się jednak nie zauważyć, że po każdorazowym masażu z
użyciem CelluBlue, moja skóra stawała się widocznie bardziej jędrna, co
sprzyjało jej optycznemu wygładzeniu. Z każdym zabiegiem skóra prezentowała się nieco lepiej i gdyby nie przerwa i moja nieregularność, to efekty byłyby dużo lepsze. Podoba mi się to, że dzięki temu gadżetowi jednocześnie pielęgnuję skórę, smarując ją obfitą ilością balsamu lub oliwki, co już samo w sobie poprawia jej kondycję (nie wiem jak Wy, ale z jakiegoś dziwnego powodu, jeśli nie używam tylko zwykłego balsamu, to zwykle odpuszczam sobie smarowanie ud...) , a zarazem masażem pobudzam krążenie. Dzięki temu osiągam cel 2w1 - odżywioną, miękką skórę, a także poprawione napięcie i zauważalne wygładzenie. Do pięknych nóg i pupy jeszcze wprawdzie daleka
droga, ale pierwsze efekty pozwalają mi wierzyć, że, przy wzmożonym wysiłku z
mojej strony, jestem w stanie osiągnąć zamierzony cel! W końcu nie od razu Rzym zbudowano! ;)
Sięgając po CelluBlue po raz
pierwszy miałam lekki problem z jego użyciem. Trudno mi było wyczuć odpowiednią
dla mnie siłę zasysania skóry, na szczęście jednak urządzenie silikonowe ma tę
przewagę nad elektrycznymi, że bardzo łatwo skorygować „siłę rażenia”. Miałam
kiedyś taki elektryczny masażer, który miał tylko dwa stopnie działania –
pierwszy był dla mnie za lekki, a drugi za mocny, wobec czego masaż albo nie
przynosił efektów, albo sprawiał mi nadmierny ból. Z CelluBlue możecie
dostosować siłę zabiegu do swoich możliwości i preferencji, a następnie – w miarę
przyzwyczajania się do działania urządzenia, zwiększać jego „moc”, nieco
silniej zasysając skórę. To, że siłę zassania
możecie dowolnie dostosować do odpowiedniej partii ciała, na której chcecie
wykonać masaż jest jego ogromną zaletą. Ja mam na przykład bardzo, bardzo wrażliwą skórę na brzuchu oraz
na wewnętrznej partii ud, wobec czego tu muszę być bardzo ostrożna (zwłaszcza na udach chwila nieuwagi skutkuje powstawaniem tzw. pajączków), natomiast
na pośladkach zdecydowanie mogę się wyżyć. Tak, jak wspomniałam, początki były
nieco nieporadne, ale w miarę stosowania produktu łatwo wypracować sobie odpowiedni
sposób i zorientować się z jaką siłą należy podejść do konkretnych partii
ciała. Gdyby jeszcze tak samo łatwo przychodziło wyrobienie w sobie nawyku
regularności… :)
GDZIE KUPIĆ I ZA ILE?
CelluBlue kosztuje 18,90 Euro,
czyli w przeliczeniu na złotówki, około 80 zł. Jak na nasze polskie warunki – nie
jest to z pewnością niska kwota, ale warto pamiętać, że jest to urządzenie
wielokrotnego użytku, wykonane z trwałego materiału. Jest też niewielki i
bardzo poręczny, dzięki czemu z łatwością zabierzecie go nawet w podróż (w końcu
trzeba być regularnym :D). Kubeczek jest dostępny w sklepie internetowym
producenta TU.
Jakie są Wasze sposoby na walkę z cellulitem? Czy macie cierpliwość do regularnych masaży czy może tak jak mi, często brakuje Wam samozaparcia? Jakie są Wasze ulubione kosmetyki, wspomagające redukcję pomarańczowej skórki? :)
Karolina
No ciekawe, ciekawe, ale cena wydaje mi się trochę za wysoka jak na kawałak silikonu
OdpowiedzUsuńCena jest wysoka, to prawda. Mam jednak dobrą - wiadomość - na fb pojawi się konkurs, w któym będzie można wygrać CelluBlue :)
UsuńPolecam zwykłe bańki chińskie jednak, serio ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie próbowałam, ale wierzę, że również są skuteczne :)
UsuńJa kiedyś używałam chińskich baniek i efekt też był dobry, ale straciłam do nich cierpliwość :) Od dzisiaj (już zaczęłam) szoruję się gąbką syrena pod prysznicem + smaruję olejkiem evree super slim, zobaczymy co to będzie :)
OdpowiedzUsuńAaach, słynna Syrena, też ją kiedyś miałam! Niezły z niej drapak! :)
Usuńsummer is coming.... chyba muszę sobie coś takiego kupić:)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony cieszy, a z drugiej strony stresuje, co? :D Mam dokładnie tak samo :D
UsuńCzytałam już o tym cudzie i gdyby nie cena to kupiłabym to :-)
OdpowiedzUsuńZdradzę, że jeden CelluBlue będzie można wkrótce u mnie wygrać :)
UsuńKompletnie do mnie nie przemówił i nie chciałam testować.
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
Usuńjestem ciekawa ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBardzo fajna sprawa, ja juz nieraz słyszałam o zwykłych bańkach, nieraz też chciałam spróbować, ale mam tylko bański starego typu (szklane),a jakoś ciągle mi nie po drodze po te "nowsze" z opcją odsysania (czy coś w tym stylu) :)
OdpowiedzUsuńChyba nie słyszałam o tym produkcie, ale jestem trochę zaskoczona jego wysoką ceną jak na takie niepozorne "urządzonko":) Pewnie chętnie bym spróbowała, ale na pewno nie byłoby mi prosto utrzymać regularność, podobnie jak i Tobie.
OdpowiedzUsuńDzięki współpracy z gabinetem medycyny estetycznej miałam okazję skorzystać z zabiegu endermologii - to nieźle wspomogło moją walkę z cellulitem. Na tą banieczkę mam coraz większą chęć, usiłuję się również zmobilizować do ćwiczeń :)
OdpowiedzUsuń