Po krótkiej przerwie wracam do Was z recenzją, na którą sporo z Was czekało, a którą ja odkładałam od dłuższego czasu z bliżej nieokreślonych powodów. W końcu współpraca firmą Costasy zmotywowała mnie do zebrania moich myśli i przelania ich tu, na blogu, dlatego dzisiaj możecie przeczytać jak sprawdzają się u mnie podkłady mineralne Lily Lolo w kolorach China Doll i Warm Peach :)
Podkładu mineralnego z Lily Lolo używałam już w 2012 roku od jesieni. Generalnie byłam z niego bardzo zadowolona i przez dłuższy czas spisywał się bez zarzutu solo, jednak po dłuższym czasie, moja skóra przestała utrzymywać ładny mat i niestety wróciła do przetłuszczania się. W tamtym czasie mój puder matujący z Synergen zupełnie nie chciał współpracować z podkładem, dlatego ostatecznie odstawiłam minerałki na rzecz klasycznych podkładów, ale co jakiś czas wracałam jeszcze do mojego Warm Peach. Kiedy więc odezwała się do mnie Pani Aleksandra z propozycją współpracy, mając w pamięci dobre wrażenie, jakie wywarł na mnie mój pierwszy kontakt z kosmetykami Lily Lolo i moje mimo wszystko pozytywne doświadczenia, zgodziłam się i po wymianie kilku maili udało nam się ustalić jakie produkty przetestuję. Wybrałam między innymi podkład mineralny - tym razem w odcieniu China Doll, nieco jaśniejszy i znacznie bardziej neutralny, niż Warm Peach, ale nadal pozostający w odrobinę żółtawej tonacji. Jako uzupełnienie - Pani Aleksandra zaproponowała mi puder matujący Flawless Matte (recenzja KLIK). I takie połączenie okazało się strzałem w dziesiątkę! :)
KOLOR:
China Doll, to jasny, beżowy kolor, z dosłownie odrobiną żółtawych tonów. Według producenta, jest to odcień neutralny. Powinien pasować wielu bladolicym, którym zależy na dobrym, mineralnym podkładzie bez różowych tonów.
Warm Peach, to odcień nieco ciemniejszy, choć nadal dość jasny, z wyraźnie wybijającymi się żółtawymi tonami. Pięknie neutralizuje lekkie zaróżowienia cery i sprawia wrażenie, że koloryt skóry jest mocno ujednolicony. Nieco lepiej, niż China Doll radzi sobie z kryciem krostek o różowym lub czerwonym zabarwieniu.
KONSYSTENCJA:
Podkład ma formę proszku, jednak nie jest on zupełnie sypki i pylący. Wysypując go na pokrywkę widać, że zbija się on w małe grudki, które bez trudu rozbijają się pod wpływem nacisku pędzla lub dotyku. Proszek sprawia wrażenie odrobinę wilgotnego.
SPOSÓB APLIKACJI:
Sposobów na aplikację podkładu mineralnego jest kilka, ale ja preferuję nakładanie go na sucho za pomocą pędzla. Wcześniej używałam w tym celu flat topów, choć zdarzyło mi się również sięgnąć po round top. Teraz jednak miałam okazję przetestować go w połączeniu z pędzlem Super Kabuki od Lily Lolo. Muszę przyznać, że różnica w aplikacji jest odczuwalna i choć nie jest to niezbędnik, to warto rozważyć zakup odpowiedniego pędzla wraz z podkładem, ponieważ kabuki dużo lepiej zbiera proszek, nie pyli tak bardzo podczas aplikacji, jak pędzle z krótszym włosiem, a ponadto jest delikatniejszy w kontakcie ze skórą, co jest ważne szczególnie jeśli Wasza skóra nie znosi wszelkiego rodzaju pocierania :)
Kabuki świetnie zbiera podkład i bardzo łatwo o wmasowanie odrobiny proszku w pędzel, ponieważ włosie idealnie rozkłada się w pokrywie podkładu, na którą wysypuję porcję, którą chcę zaaplikować na twarz. Następnie należy otrzepać pędzel z nadmiaru proszku i rozpoczynamy nakładanie. W miejsca, które chcę mocniej przykryć podkład nakładam wklepując go, natomiast pozostałe miejsca omiatam kolistymi ruchami. Podkład mineralny dobrze jest aplikować w kilku cienkich warstwach, aby uniknąć przesadnie pudrowego efektu, a jednocześnie zbudować pożądane krycie. Jeśli chcecie nieco złagodzić pudrowy efekt na twarzy, to po zakończeniu makijażu możecie spryskać twarz odrobiną wody termalnej :)
Kabuki świetnie zbiera podkład i bardzo łatwo o wmasowanie odrobiny proszku w pędzel, ponieważ włosie idealnie rozkłada się w pokrywie podkładu, na którą wysypuję porcję, którą chcę zaaplikować na twarz. Następnie należy otrzepać pędzel z nadmiaru proszku i rozpoczynamy nakładanie. W miejsca, które chcę mocniej przykryć podkład nakładam wklepując go, natomiast pozostałe miejsca omiatam kolistymi ruchami. Podkład mineralny dobrze jest aplikować w kilku cienkich warstwach, aby uniknąć przesadnie pudrowego efektu, a jednocześnie zbudować pożądane krycie. Jeśli chcecie nieco złagodzić pudrowy efekt na twarzy, to po zakończeniu makijażu możecie spryskać twarz odrobiną wody termalnej :)
KRYCIE:
Ten aspekt można stopniować i jest on również zależny poniekąd od sposobu aplikacji podkładu, a także od rodzaju problemów, jakie chcemy ukryć. Podkład pięknie wyrównuje koloryt cery. O ile China Doll rzeczywiście jest bardziej neutralny pod względem krycia i łagodzenia ewentualnych zaczerwienień cery, tak już Warm Peach świetnie sobie radzi z ich neutralizowaniem. Z drobnymi, niezbyt zaczerwienionymi wypryskami poradzi sobie albo dodatkowa warstwa podkładu w problematycznym miejscu, nałożona płaskim, języczkowym pędzelkiem lub wklepana opuszkiem (szczególnie w przypadku Warm Peach), jednak te większe będą wymagały dodatkowej warstwy korektora, zaaplikowanej pod podkład lub między jego warstwy. U mnie wszystko zależy od aktualnego stanu cery, jednak najczęściej nie jestem w stanie zrezygnować z korektora.
TRWAŁOŚĆ:
Początkowo obawiałam się nieco trwałości podkładów mineralnych, jednak okazało się, że zupełnie niesłusznie. Szczerze powiedziawszy, często mam wrażenie, że trzymają się one na mojej skórze lepiej, niż produkty płynne i choć z czasem krycie nie jest już tak intensywne, to jednak wieczorem najczęściej nadal jestem zadowolona z wyglądu mojego makijażu i nie czuję potrzeby dokonania większych poprawek przed wieczornym wyjściem poza ewentualnym zmatowieniem twarzy. Podkład mineralny nie ściera się z mojej twarzy tak mocno, jak zwykłe płynne podkłady, zwłaszcza pod wpływem dotyku (a nad tym niestety nie umiem zapanować, więc potrzebuję cierpliwego kosmetyku ;)).
OPAKOWANIE I WYDAJNOŚĆ:
Produkt, typowo dla Lily Lolo, umieszczono w plastikowym słoiczku, z możliwością zamykania sitka, podobnie jak w przypadku róży, rozświetlacza, czy pudru. Opakowanie zawiera 10 g podkładu, co jest naprawdę sporą pojemnością i wystarcza na kilka dobrych miesięcy codziennego korzystania. Jeśli chodzi o Warm Peach, to korzystałam z niego regularnie co najmniej przez 3 lub 4 miesiące i jeszcze trochę mi go zostało, wobec czego cena wydaje się być mimo wszystko dużo bardziej znośna.
CENA/DOSTĘPNOŚĆ:
Cena regularna produktu wynosi 72,90 zł i możecie go kupić na stronie polskiego dystrybutora produktów Lily Lolo - Costasy. Stacjonarnie możecie go kupić również na wyspie Costasy, znajdującej się w Galerii Mokotów, między salonem Mac a Sephorą.
SKŁAD CHINA DOLL |
SKŁAD WARM PEACH |
Poniżej zamieszczam swatche poszczególnych kolorów oraz ich porównanie z cieniem mineralnym Cream Soda, który stosowałam w roli korektora, a o którym również wkrótce napiszę :) Jak widać, różnica pomiędzy Warm Peach, a China Doll jest zdecydowana, dlatego China Doll okazał się być lepszym wyborem, jeśli chodzi o chłodne miesiące, kiedy skóra jest bledsza, natomiast Warm Peach świetnie się sprawdza, kiedy moja skóra jest ciut ciemniejsza. Na upartego nie było tak źle, kiedy stosowałam go również na początku zimy, jednak China Doll wygląda na niej zdecydowanie bardziej naturalnie, a różnica między cerą, a resztą skóry jest niezauważalna.
SUPER KABUKI
Pędzel Super Kabuki, który testowałam wraz z podkładem okazał się być sporym udogodnieniem w aplikacji minerałów. Przede wszystkim bardzo dobrze zbiera produkt i ułatwia jego równomierną aplikację na twarzy. Bardzo odpowiada mi jego rozmiar, dzięki któremu nie muszę się zbyt wiele namachać przy nakładaniu warstwy podkładu, co przy kilku powtórkach w trakcie jednego makijażu jest bardzo ważne, zwłaszcza rano! :)
Jak już wspominałam, pędzel ma bardzo miękkie i przyjemne w dotyku włosie, które jest bardzo delikatne dla cery. Nie drapie jej, ani nie podrażnia. Dodatkową zaletą jest to, że pędzel łatwo domywa się z resztek produktu, a mimo dość gęstego włosia nie schnie dłużej, niż przeciętny pędzel do podkładu.
Produkt również kupicie na stronie dystrybutora marki Lily Lolo, czyli Costasy w cenie 79,90 zł. Tam znajdziecie również pędzel Baby Buki, który jest mniejszym bratem mojego Super Kabuki. Rozmiar dopasujcie wedle uznania :D Każdy z pędzli powinien się sprawdzić zarówno przy aplikacji podkładu mineralnego, jak i pudru, natomiast Baby Buki zdaje się mieć odpowiedni rozmiar również do aplikacji różu lub bronzera :)
Jak do tej pory mogłyście przeczytać same pozytywne opinie na temat produktów Lily Lolo. Zostało mi do zrecenzowania jeszcze kilka produktów, które nie zachwyciły mnie już tak mocno, jak twarzowe produkty, choć niektóre z nich są również warte uwagi, to jednak są wśród nich też te, które nieco mnie zawiodły. O wszystkich na pewno jeszcze przeczytacie! :)
***
Czy miałyście już okazję korzystać z podkładów mineralnych Lily Lolo? Jakie macie odczucia względem tych produktów? Czy jesteście z nich zadowolona tak, jak ja, czy jednak jesteście zwolenniczkami klasycznych, płynnych podkładów? :)
K.
Niedawno zdecydowałam się na zakup na różu mineralnego Lily Lolo i muszę przyznać, że te wszystkie zachwyty nad kosmetykami tej firmy są w pełni uzasadnione... :-) Teraz planuję zakup podkładu mineralnego, a dzięki Twojej recenzji utwierdziłam się w przekonaniu, że odcień Warm Peach będzie dla mnie idealny :-)
OdpowiedzUsuńRóże mają naprawdę udane! Mam trzy kolory i co najmniej jeszcze jeden na oku :)
UsuńCieszę się, że moja recenzja była pomocna przy wyborze koloru podkładu :)
China Doll, wszyscy chwalą i wiem, że byłby moim odcieniem idealnym, ale mimo, że polubiłam się z minerałami za sprawą podkładu AM to jakoś nie mogę się przekonać żeby kupić duże pudełeczko :)
OdpowiedzUsuńZawsze możesz spróbować najpierw z miniaturką, żeby przekonać się, czy odpowiada Ci konsystencja, krycie i kolor. Albo poprosić koleżankę blogerkę o odsypkę ;)
UsuńChina Doll uwielbiam i używam niezmiennie od lipca 2011 :D i na razie nie zapowiada się na zmianę :P
OdpowiedzUsuńTak długo używasz minerałów? Wow! Mi co jakiś czas się nudzą i wtedy wracam do klasycznych podkładów, ale lubię je i myślę, że są dla mojej cery najlepsze :)
UsuńDo tej pory podchodziłam dosyć sceptycznie do podkładów mineralnych. Kilka prób skończyło się fiaskiem, ale LL bardzo, ale to bardzo mnie kusi. China Doll wygląda na odcień idealny do mojej bladej cery! W okresie zimowym lubię dodatkową ochronę jaką dają podkłady płynne, ale na wiosnę może dam kolejną szansę minerałom :)
OdpowiedzUsuńZawsze możesz najpierw zaryzykować najpierw z miniaturką! Koszt niewielki, a przynajmniej sprawdzisz swoje pierwsze wrażenia :)
UsuńChina Doll kusi , zdecydowanie ! :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ten kolor! Teraz jest idealny dla mojej skóry :)
UsuńKuszą mnie, ale wciąż nie mogę się odważyć... Tak się przyzwyczaiłam do tradycyjnych podkładów, że takie w proszku jakoś nie wzbudzają mojego zaufania:( Mimo to jednak, tak wiele osób je chwali, że chyba się w końcu będę musiała przełamać i sprawdzić na sobie:)
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem, miałam podobnie na początku, ale ciekawość zwyciężyła, no i było warto! :)
UsuńBardzo bardzo dawno nie używałam już kosmetyków mineralnych myślę że czas to zmienić
OdpowiedzUsuńA z jakich marek korzystałaś? :)
UsuńZastanawiałam się jak China Doll wygląda i już wiem, ładny odcień :D
OdpowiedzUsuńMuszę kupić jakiś podkład mineralny, ale jeszcze nie zdecydowałam się czy z Anabelle czy właśnie z Lily lolo i pewnie trochę mi zejdzie zanim podejmę decyzję ;p
Prawda? Na początku bałam się, że będzie zbyt jasny, ale na szczęście jest idealny na tę porę roku! :)
UsuńBędziesz miała trudny wybór, bo obie marki są bardzo chwalone :)
Nie mam cierpliwości do sypkich kosmetyków. Rano zawsze się śpieszę i pewnie rozsypałabym na siebie.
OdpowiedzUsuńAplikacja minerałów wcale nie jest taka kłopotliwa jak mogłoby się wydawać :)
UsuńMineralne kosmetyki doprowadziły moją cerę do porządku, nie miałam jednak nic z Lily Lolo, ale bardzo chciałabym kiedyś przetestować ten podkład China Doll, wydaje mi się, że byłby dobry do mojej jasnej cery. Muszę zacząć zbierać do skarbonki na ten cel. :)
OdpowiedzUsuńDobry cel to podstawa! :)
UsuńZastanawiałam się nad kolorem podkładu i chyba jednak zdecyduję się na warm peach.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że moje porównanie było pomocne :)
Usuńja kocham swój china doll :)
OdpowiedzUsuńNic a nic mnie to nie dziwi! :)
Usuńtak miałam i właśnie china doll planuję zakupić w dużym opakowaniu:)
OdpowiedzUsuńSuper, że u Ciebie też się sprawdził :)
UsuńMiałam próbki china doll i warm peach. W sumie oba odcienie u mnie się sprawdzały, ale china doll wyglądał na odrobinę lepiej dopasowany :)
OdpowiedzUsuńTo pewnie mamy podobny odcień skóry :)
UsuńCiekawa jestem jak wyglądałabym w odcieniu China Doll. Wybrałam Warm Peach z uwagi na to, że nie chciałam dodatkowo podkreślać mojej bladości równie "bladym" podkładem. W efekcie Warm Peach był niezły, aczkolwiek jeśli niedokładnie go roztarłam, pozostawiał żółtawe ślady i nie do końca stapiał się z moją cerą. Mimo to byłam zadowolona. Muszę znów urządzić sobie powrót do niego :) Aczkolwiek ciekawa jestem jak nakładałby się pedzlem, o którym piszesz. Ja nakładałam flat topem i byłam w miarę zadowolona, ale być może tym udałoby się uzyskać delikatniejszy efekt i rzeczywiście lepiej rozetrzeć podkład.
OdpowiedzUsuńPodkład jest od ujednolicania kolorytu skóry, a nie od podkreślania czegokolwiek, ani tym bardziej od "opalania" skóry :) Po to są róże, bronzery i rozświetlacze, żeby podkreślać buzię i dodać jej życia :)
UsuńSądząc po tym, jakich odcieni używamy, China Doll sprawdziłby się również u Ciebie :)
Zazdroszczę tym dziewczynom, które potrafią okiełznać minerały.
OdpowiedzUsuńMnie to nie wychodzi, i się zniechęcam ;/
LL kojarzę tylko z blogosfery, ale przyznaję, że marka kojarzy mi się tylko z pozytywnymi recenzjami.
Ale to wcale nie jest takie trudne! Wystarczy dobry pędzel, najlepiej flat top lub właśnie kabuki i trochę cierpliwości :) Zawsze lepiej dokładać warstwy, niż nałożyć od razu za dużo :)
UsuńKocham mój podkład Lily Lolo i też używam Warm Peach, przez cały rok. Chyba mam gdzieś próbkę China Doll, więc może spróbuję, czy rzeczywiście dla mnie też nie byłby lepszy na te chłodne miesiące. Sprawdziłam dokładnie i ostatnie opakowanie skończyłam w Czerwcu i teraz mam końcówkę kolejnego, więc wystarcza mi na 8 miesięcy praktycznie codziennego używania. :)
OdpowiedzUsuńEwa! Miło Cię widzieć! :)
UsuńSprawdź, nawet tak z ciekawości! A wydajność Twojego podkładu zaskoczyła nawet mnie, mimo, że zdawałam sobie sprawę z tego, że minerały są naprawdę trudne do wykończenia :)
Ja niestety jakoś nie mogę się przełamać do pokładów mineralnych ale może z czasem coś się zmieni w tej kwestii bo kusicie niesamowicie ;)
OdpowiedzUsuńMnie też do zakupu pierwszego podkładu zmotywowała ciekawość i wszechstronne kusicielstwo blogerek i było warto! :D
UsuńZastanawiam się właśnie między China Doll a Warm Peach. Będzie to mój pierwszy podkład mineralny, nie wiem więc jak się do tego zabrać. Co prawda moja cera ma zdecydowanie żółty koloryt, więc powinnam wybrać WP. Jestem jednak bardzo blada, zwłaszcza zimą, dlatego obawiam się, że będzie zbyt ciemny. Natomiast co do China Doll, to zastanawiam się, czy nie będzie wybijać z niego różowych tonów pod wpływem zaczerwienień po trądziku, których mam na twarzy sporo. Za mało odcieni - niedobrze, ale za dużo - też nie. :)
OdpowiedzUsuńWypróbowałam ten podkład i jak dla mnie ma troszeczkę za słabe krycie. Przetestowałam jeszcze kilka podkladow mineralnych i najlepszy z nich wydaje mi się ten marki Earthnicity Minerals, bo ma fajne krycie a efekt utrzymuje się dość długo.
OdpowiedzUsuńUżywałam podkładu China Doll i niestety krycie było znikome, chociaż sama formuła była dobra. aktualnie korzystam z produktów Earthnicity i jestem zachwycona kryciem ilekkością :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń