Cześć Dziewczyny!
Znowu wracam do Was po krótkiej przerwie, tym razem wraz z ulubieńcami stycznia! Wcale nie spóźnionymi, po prostu idę swoim trybem i nie uznaję sztywnych ram publikacji postów z podsumowaniami miesiąca - piszę, kiedy mam na to ochotę ;)
Tym razem wyróżniłam kilka produktów, po które najchętniej i najczęściej sięgałam w ubiegłym miesiącu. Ponownie znalazło się tu więcej kolorówki, choć są też dwa produkty pielęgnacyjne, które bardzo mocno przypadły mi do gustu :)
W styczniu, w moim makijażu królowały trzy kosmetyki z Lily Lolo - sięgałam po nie bardzo chętnie i nadal to robię, bo bardzo mocno przypadły mi do gustu. Podkład mineralny China Doll i puder mineralny Flawless Matte
, stanowiły idealny duet, który pomógł mi okiełznać przetłuszczanie mojej skóry, bez konieczności ustępstw w kwestii trwałości makijażu. Rumieńców bardzo często dodawał mi róż mineralny Surfer Girl, który ma idealnie chłodny odcień! :)
Wprawdzie podkład Lily Lolo nie zapewniał mi tak mocnego krycia, żeby poradzić sobie z zasłonięciem wyprysków i śladów po niektórych z nich, ale tak na dobrą sprawę w tej kwestii od zawsze wolałam postawić na porządny korektor, niż na mocniej kryjący podkład. Od pewnego czasu w mojej kosmetyczce króluje korektor z Alverde Cream To Powder Concealer. Naprawdę dobrze kryje, świetnie się trzyma skóry, a pod warstwą podkładu praktycznie wcale się nie wyróżnia.
W styczniu, równie dobrym wyborem, jeśli chodzi o róż, okazał się również róż Hot Mama z TheBalm. Zwykle sięgam po ten produkt w wakacje, kiedy moja skóra nabiera nieco koloru, ale tym razem okazał się być bardzo wygodny, szczególnie wtedy, kiedy rano mocno się spieszyłam. Bardzo łatwo się go aplikuje i rozciera i trudno zrobić sobie nim krzywdę, a jego kolor naprawdę ładnie ożywia i rozświetla skórę.
O czyściku Let The Good Times Roll z Lush pisałam, zdaje się, w poprzedniej części ulubieńców, ale nadal sięgam po ten produkt bardzo często. Urzeka mnie w nim nie tylko fantastyczny zapach ciasteczek maślanych, ale też oczywiście rewelacyjne właściwości pielęgnacyjne. Produkt delikatnie, ale odczuwalnie złuszcza martwy naskórek, nie podrażniający przy tym skóry, a zarazem dobrze ją oczyszcza. Jego stosowanie to dla mnie czysta przyjemność, więc już żałuję, że to tylko świąteczna limitowanka i że na kolejny słoiczek będę musiała czekać prawie rok! :)
Krem z kwasem azaleinowym i pirogronowym z Clareny czekał na swoją kolej wśród moich zapasów naprawdę długo, a okazał się być dla mojej skóry prawdziwym zbawieniem! Nie tylko rewelacyjnie reguluje produkcję sebum, ale też znacznie przyspiesza gojenie się wszelkich niespodzianek, które pojawiają się na mojej skórze, jednocześnie nieco ograniczając ich występowanie. Na pewno zasłużył na osobną notkę, więc za jakiś czas postaram się zebrać swoje przemyślenia :)
***
I to tyle! Tym razem wyróżniłam niewiele produktów, choć niektóre kosmetyki z ubiegłych miesięcy nadal pozostają w gronie ulubieńców, jednak nie chciałam narażać Was na powtórki i wyróżniłam tylko te kilka produktów, które najmocniej zapisały się w mojej pamięci i której najbardziej kojarzą mi się ze styczniem :)
Znacie moich ulubieńców? Czy należą również do grona Waszych faworytów?
K.
Uwielbiam the balm:) hot mamy jeszcze nie mam.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten róż i stosunkowo często do niego wracam! Bardzo dobrze wydane pieniądze! :)
UsuńCzyściki Lush to pierwsze produkty, które wezmę pod uwagę podczas zamowienia...muszę tylko przyjrzeć się dokładniej wersjom; ostatnio moja pani kosmetyczka polecała mi ten krem Clareny, twierdząc, że to coś dla mnie;odmówiłam bo muszę najpierw wykończyć to, co mam; ale widzę, że warto się nim zainteresować, prawda?
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od tego jaką masz cerę i jakie problemy. Ja mam cerę mieszaną, bardzo skłonną do przetłuszczania się w strefie T i u mnie ten krem bardzo dobrze reguluje wydzielanie sebum, dzięki czemu nie świecę się zbytnio przez znaczną część dnia. Dodatkowo pomógł mi też opanować powstawanie wyprysków, a to co powstanie (bo na brodzie zawsze się czegoś dorobię), po kontakcie z kremem goi się dużo szybciej. Ja jestem z niego bardzo zadowolona, ale oczywiście poczytaj też inne opinie, bo to jednak nieco większy wydatek, niż klasyczny krem drogeryjny. Myślę, że ja za jakiś czas skusiłabym się na kolejny słoiczek :)
UsuńHot Mama jest świetna, uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńKrem Clareny jest rewelacyjny! A z Lily Lolo ostatnio zamówiłam jednak ten Flawless Matte. Wolę postawić na matowienie. Boję się, że z Silk miałabym szybko przetłuszczoną skórę. Alverde też zaczęłam stosować, skoro napisałaś mi, że ma krótką datę ważności ;) No i wciąż zazdroszczę Hot mama!
OdpowiedzUsuńP.S. Cieszę się, że znów pojawił się post :*
Ciekawa jestem jak się u Ciebie sprawdzi! Mam nadzieję, że będziesz zadowolona :)
UsuńJa się tak przyssałam do tego korektora, że już zaczynam widzieć denko :O
W piątek w klubie miałam na sobie podkłąd LL i ten puder i o dziwo prawie nie świeciła mi się buzia o.O Prawie, bo już tak po 3 troszkę błysku na niej było, ale w sumie nie musiałam robić poprawek. Także jestem w 7 niebie ;)
UsuńNiestety zadnego z tego produktu nie mialam, jednak o pielegnacji z clareny slyszalam wiele dobrego... tak samo the balm - kusze sie na paletke cieni.. ;)
OdpowiedzUsuńNa paletkę z TheBalm, to i ja mam od dawna ochotę! Najchętniej oczywiście przygarnęłabym Nude'Tude :)
Usuńani Lily, ani the balm jeszcze nie próbowałam, a wyskakują do mnie zewsząd - musze się w końcu skusić ;p
OdpowiedzUsuńU mnie kosmetyki obu tych marek bardzo dobrze się sprawdzają, więc ze swojej strony mogę polecić :)
UsuńAle piękne zdjęcia z tulipankiem :) Co do kosmetyków to niestety żadnego z nich nie znam osobiście, ale podkład z Lily Lolo na pewno sobie kiedyś zafunduję :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Nika :)
UsuńPodkład LL miał okazję się u mnie wykazać jakiś czas temu, jednak wówczas miałam w stosunku do niego mieszane uczucia. Mimo wszystko, dałam mu jeszcze jedną szansę i nie tak dawno temu zamówiłam kolejne opakowanie. Moje zdumienie jest tym większe, że aktualnie podkład sprawdza się o niebo lepiej. Mam wrażenie, że zmienili coś w formule tego kosmetyku, bo i lepiej się trzyma na mojej tłustej cerze i zdecydowanie lepiej ogólnie prezentuje się na skórze. Mam ochotę również na Flawless Matte, głównie po Twojej recenzji :)
OdpowiedzUsuńPozostałych kosmetyków nie znam, choć mam u siebie róż z Narsa, nieco podobny do Hot Mamy i rzeczywiście, pięknie odświeża twarz :)
Poza tym, bardzo zainteresowałaś mnie kremem z Clareny! Będę cierpliwie czekać na Twoją recenzję.
Bardzo możliwe, że coś pozmieniali. Ja właśnie kończę China Doll i chyba od razu ponowię zakup! Uwielbiam to, jak wygląda na mojej cerze! :) Puder też jest moim zdaniem świetny i sięgam po niego codziennie. Dzięki niemu mam praktycznie spokój na cały dzień :)
UsuńZbliżam się do końca słoiczka, więc pewnie niedługo coś napiszę :)
Ale śliczne zdjęcia :) Bardzo wiosennie!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńDużo dobrego czytam o tym korektorze z Alverde i na pewno go kupię jak tylko bede miała okazję :)
OdpowiedzUsuńJa czytałam głównie o kamuflażu, ale korektor też okazał się świetny! :)
UsuńBardzo polubiłam się z kosmetykami Lily Lolo, szczególnie różem Candy Girl, pomadką Romantic Rose i korektorem Blush Away :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ten korektor i róż mocno mnie kuszą, nie wiem, czy nie skuszę się na nie na targach :)
UsuńHot Mama mam i bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńWcale mnie to nie dziwi :)
UsuńLet The Good Times Roll marzy mi się już od kilku lat, muszę go wreszcie wypróbować! Hot Mama jest cudny :)
OdpowiedzUsuńBardzo polecam ten czyścik! Ja go pokochałam! :D
UsuńProdukty z Lusha i Lily z chęcią bym wypróbowała.
OdpowiedzUsuńSporo z nich jest naprawdę godnych uwagi :)
Usuńbyłam w niemieckim rossmanie gdzie widzialam kosmetyki do makijazu z alvedre ale niek upilam z tamtąt nic jednak nastepnym razem skusze sie na korektor :) A duzo było odcieni korektora? :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, bo kupowała mi go koleżanka. Na pewno dwa, z czego mój jest drugi w kolejności ;)
UsuńRobiłam ostatnio zamówienie w Lilly Lolo i akurat zamówiłam próbkę tego podkładu China Doll ;) Zobaczymy jak się spisze ;) A co do różu wybrałam inny kolor - Candy Girl ;) Też jeszcze nie używałam, ale jestem pełna zapału do testów :D
OdpowiedzUsuńNa Candy Girl mam ogromną ochotę, odkąd zobaczyłam go u Iwetto :)
UsuńŚliczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńOgromnie lubię Hot Mamę, masz rację doskonale ożywia twarz :-)
Z Twoich ulubieńców mam i znam tylko Gorącą Mamuśkę :) Bardzo ją lubię, w ogóle uwielbiam takie różo - złota :)
OdpowiedzUsuńA na resztę, szczególnie na czyścik z Lush, mam ogromną ochotę :)
Myślałam kiedyś, że będzie podobna do Rose Gold ze Sleeka, ale jednak wolę mamuśkę! Sleek jest u mnie za bardzo złoty, a tu mam idealną ilość różu, rozświetlonego złotem, a nie na odwrót :)
UsuńCzyścikiem LUSH jestem najbardziej zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńU mnie wspaniale sprawdzał się Bare On Angels Skin.
Na tyle rozbudził mój apetyt, że mam ochotę na więcej.
Angels już miałam i lubiłam go, ale LTGTR dużo bardziej przypadł mi do gustu :)
UsuńKrem do twarzy ciekawi mnie najbardziej :) Tulipan prześliczny - sama mam podobne w wazonie :)
OdpowiedzUsuńMuszę kupić coś nowego, bo nie mam z czym zdjęć robić :D
UsuńNie znam żadnego z tych Twoich ulubieńców :)
OdpowiedzUsuńZawsze może się trafić okazja :)
UsuńUwielbiam róże thebalm. Chyba są najlepsze-jestem ostatnio trochę zawiedziona macowskim :/
OdpowiedzUsuńJa też mam jeden z MAC. Lubię go bardzo, ale pigmentacja jest słaba w porównaniu do TheBalm :)
UsuńZ Alverde mam Camouflage i bardzo go sobie chwalę, choć ze wzgledu na przeboje zdrowotne już 3 tygodnie się niczym nie malowałam. Natomiast z Lusha jest do mnie w drodze czyścik Angels on Bare Skin i już nie mogę się go doczekać, mam nadzieje, że będę z niego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńNa kamuflaż też miałam ochotę i pewnie się skuszę za jakiś czas :)
UsuńNigdy nie lubiłam ulubieńców, nie wiem czy potrafiłabym tak wyróżnic jakiś produkt co miesiąc
OdpowiedzUsuńA ja lubię :D Nie traktuję tego śmiertelnie poważnie i wyróżniam te produkty, po które najchętniej sięgałam w danym miesiącu. Nie zależy mi na tym, żeby to były wielkie odkrycia kosmetyczne, to równie dobrze mogą być nowości, które zrobiły na mnie świetne pierwsze wrażenie. Po prostu jeśli coś mi się podoba, działa i sprawia przyjemność w stosowaniu, to ma duże szanse na ulubieńców :) To nie są moje hity życia, tylko to po co sięgałam w danym miesiącu z największą przyjemnością :)
UsuńCzyściki Lusha zdecydowanie kuszą mnie najbardziej z ich całej oferty. Zaraz po nich maseczki, a po nich produkty do włosów :) Ciekawa jestem kremu z Clareny, będę czekała na notkę o nim.
OdpowiedzUsuńNiedługo postaram się o nim napisać :)
UsuńKamuflaż z Alverde kusi, pewnie się na niego w końcu skuszę jak wykończę korektor z Avonu ;)
OdpowiedzUsuńA Hot Mama mi się marzy!
Ja mam akurat korektor, kamuflaż, to jeszcze inny produkt :)
UsuńJestem chyba jedyną osobą, która nie lubi kosmetyków lily lolo ;)
OdpowiedzUsuńPamiętam Twoje recenzje :D
Usuńniestety żadnego z Twoich ulubionych nie miałam, ale bardzo chętnie o nich poczytałam. A już całkowicie moje serce skradł ten piękny, radośnie i wiosennie wyglądający tulipan :)
OdpowiedzUsuńTulipan jest największym ulubieńcem :D
UsuńJa też ostatnio się "przerwowałam", przygniótł mnie zeszły poniedziałek :/
OdpowiedzUsuńNa czyściki lusha mam wielką ochotę już od dawna. Lubię takie ulubieńcowe posty bo zawsze znajdę w nich coś ciekawego co potem za mną chodzi, hmmm... w sumie nie powinnam ich lubić :D
To prawda! Ulubieńcowe posty zawsze są źródłem "inspiracji" do zakupów ;)
UsuńMam te same obserwacje związane z Hot Mama - trudno zrobić sobie nim krzywdę, a efekt jest przecudny!!
OdpowiedzUsuńCieszę się! :)
Usuńkocham i wielbię Lushowego Popcornika! mam jeszcze jakieś resztki w zamrażarce i chyba sobie wyjmę, choćby po to by ponapawać się tym boskim zapachem :D
OdpowiedzUsuńJest cudowny! I to kolejny produkt, który wypatrzyłam u Ciebie :)
UsuńTo jestem ciekawa recenzji kremu :)
OdpowiedzUsuńRóż LL mam jest piękny <3
Teraz mnie kusi Candy Girl ;)
UsuńKrem z Clareny w moim przypadkiem okazał się wielkim niewypałem, jest dość ciężki i w dłuższym okresie czasu przybyło mi więcej zaskórników i stanów zapalnych. Czyścik Lusha świetny :)
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od tego jaką masz cerę i jakie problemy. Ja mam cerę mieszaną, bardzo skłonną do przetłuszczania się w strefie T i u mnie ten krem bardzo dobrze reguluje wydzielanie sebum, dzięki czemu nie świecę się zbytnio przez znaczną część dnia. Dodatkowo pomógł mi też opanować powstawanie wyprysków, a to co powstanie (bo na brodzie zawsze się czegoś dorobię), po kontakcie z kremem goi się dużo szybciej. Ja jestem z niego bardzo zadowolona, ale oczywiście poczytaj też inne opinie, bo to jednak nieco większy wydatek, niż klasyczny krem drogeryjny. Myślę, że ja za jakiś czas skusiłabym się na kolejny słoiczek :)
OdpowiedzUsuń