czwartek, 26 lutego 2015

O Mamma Mia, co za wieczór! – nowy musical w Teatrze Muzycznym ROMA

21 lutego 2015 r. miał miejsce premierowy pokaz najnowszego musicalu, wystawianego w warszawskim Teatrze Muzycznym ROMA. Tym razem ROMA postarała się o sprowadzenie do Polski jednego z najpopularniejszych musicali ostatnich lat, czyli MAMMA MIA. Bilety na ten spektakl są niemal całkowicie wyprzedane aż do lipca, jednak ja miałam okazję zobaczyć ten musical już kilka dni po premierze – 24 lutego :)

źródło: http://www.teatrroma.pl/

MAMMA MIA - FABUŁA
Z pewnością doskonale znacie tę historię – 20-letnia Sophie Sheridan, mieszkająca z matką na małej greckiej wysepce, planuje ślub i pragnie, żeby do ołtarza zaprowadził ją ojciec, którego nigdy nie poznała. Odnajduje pamiętnik matki i na jego podstawie ustala, że kandydatów na ojca jest aż trzech. Sophie postanawia zaprosić na wesele każdego z nich – oczywiście bez wiedzy swojej matki – Donny.
To, co wyróżnia ten musical spośród innych, to fakt, że fabułę w całości oparto na przebojach słynnego szwedzkiego zespołu ABBA. Usłyszycie w nim wszystkie największe hity zespołu, które zgrabnie prowadzą widza przez całą historię.

źródło: http://www.teatrroma.pl/

MAMMA MIA NA ŚWIECIE
Pierwsza światowa premiera musicalu odbyła się w 1999 r. w Prince Edward Theatre na londyńskim West Endzie. W następnych latach, musical przetłumaczono na kolejne języki i wystawiano w coraz to większej liczbie krajów. W tym roku, do grona teatrów muzycznych, wystawiających Mamma Mię, dołączyła również warszawska ROMA.

MAMMA MIA W ROMIE - SCENOGRAFIA
To, co bardzo mnie cieszy, bo moim zdaniem świadczy o sukcesie ROMY, jest fakt, że po raz kolejny TM otrzymał pozwolenie na autorską inscenizację „non-replica production” (wcześniej m.in. Les Miserables oraz Deszczowa Piosenka). Podobno jest to pierwszy teatr na świecie, który otrzymał takie pozwolenie. Wcześniej, Mamma Mia przez 15 lat była wystawiana z wykorzystaniem takiej samej inscenizacji, jak w pierwszej wersji musicalu. Przytaczając słowa Daniela Wyszogrodzkiego, kierownika literackiego Teatru ROMA* – „Non-replica to licencja, która zobowiązuje (…) do przestrzegania partytury i libretta. Mamy wolność w zakresie choreografii, kostiumów, scenografii, reżyserii.”
*źródło TVP - http://www.tvp.info/18953907/grecka-przygoda-z-przebojami-grupy-abba-mamma-mia-na-deskach-teatru-roma

źródło: http://www.teatrroma.pl/
Oczywiście kilka lat temu oglądałam filmową wersję musicalu, w związku z czym zastanawiałam się jak ROMA poradzi sobie z odtworzeniem pięknych widoków rodem z greckich wysepek. Tu niezawodne okazały się ruchome ekrany, które w zasadzie tworzą znaczną część scenografii i naprawdę nieźle tworzą śródziemnomorski klimat we wnętrzu teatru. Twórcom scenografii świetnie udało się też odtworzyć typową dla Grecji architekturę, czyli znane białe domki z niebieskimi okiennicami. Okazuje się, że wystarczy naprawdę niewiele, żeby uwierzyć, że przez te 2,5 h nie jesteśmy w zimnej Warszawie, a na słonecznej greckiej wyspie.

Z pewnością nie mogę powiedzieć, że scenografia mnie zawiodła, bo jestem widzem, który raczej łatwo daje się wciągnąć w historię. Mając jednak porównanie do Deszczowej Piosenki, w której scenografia była naprawdę bogata, wiem, że ROMA potrafi więcej, z tego też powodu mam niewielki niedosyt. Jednocześnie nadal twierdzę, że prawdziwych widoków nie da się zastąpić, a ROMA i tak nieźle sobie z tym poradziła.

MAMMA MIA W ROMIE - AKTORZY
Udało mi się trafić na zupełnie inne zestawienie aktorów, niż w dniu premiery spektaklu, ale byli to aktorzy, których obecność bardzo mnie ucieszyła, ponieważ znałam ich już z poprzednich musicali i bardzo lubię ich wykonania, dlatego odetchnęłam z ulgą, widząc, że po raz kolejny spędzę wieczór z dobrze znanymi mi twarzami – Anną Sroką-Hryń, grającą Donnę (znaną mi ze spektaklu Mazowieckiego Teatru Muzycznego „Edith i Marlene”), a także Dariuszem Kordkiem jako Samem i Janem Bzdawką jako Harrym (których szczególnie miło wspominam po „Deszczowej Piosence”). W rolę Billa wcielił się inny znany aktor – Robert Rozmus, natomiast jedną z przyjaciółek Donny, Tanyę, zagrała fantastyczna Barbara Melzer. Ta ostatnia podobała mi się chyba najbardziej, a jej postać, mimo, że teoretycznie drugoplanowa, była jedną z najbardziej wyrazistych i budzących sympatię. Trudno mi z całą pewnością stwierdzić kto zagrał Sophie i Sky’a w mojej wersji, ponieważ trudno było mi się przyjrzeć twarzom, siedząc w loży naprzeciwko sceny ;) Wydaje mi się, że byli to Zofia Nowakowska oraz Paweł Mielewczyk. W każdym razie para, którą przyszło mi oglądać, również sprawdziła się świetnie! Przyjemnie było ich słuchać i na nich patrzeć :)
 
MOJE WRAŻENIA
Ujmując moje wrażenia w bardziej ogólną myśl – całość oczywiście bardzo mi się podobała, jednak gdybym miała wpływ na swoje miejsca, to z pewnością usiadłabym bliżej. Nie tylko widziałabym lepiej, ale przede myślę, że cała historia  pochłonęłaby mnie znacznie bardziej. Wcześniej byłam dwukrotnie na Deszczowej Piosence i za każdym razem miałam wrażenie jakbym włożyła głowę do potterowskiej myślodsiewni, jakbym podglądała prawdziwą, choć oczywiście nieco przerysowaną, historię. Tu odrobinę mi tego zabrakło.

Jestem szalenie zadowolona z tego, na jaką obsadę udało mi się trafić. Nie wymieniłabym ani jednego aktora, bo każdy z nich wypadł rewelacyjnie, a razem tworzyli zgraną i świetnie uzupełniającą się ekipę. Oczywiście na szczególną uwagę zasługują wspomniane Panie – Anna Sroka-Hryń, która ma naprawdę kawał pięknego i mocnego głosu, a także Barbara Melzer, która stworzyła cudowną kreację Tanyi. Dawno nie widziałam już tak wyrazistej postaci drugoplanowej, która spokojnie mogłaby się równać z tymi pierwszoplanowymi. Myślę, że casting do tego musicalu udał się twórcom polskiej wersji Mamma Mia znakomicie! Z braku porównania do wersji z West Endu, muszę użyć porównania do wersji filmowej – niemal każdy z aktorów okazał się być nie tylko fizycznie podobną, ale również bardziej utalentowaną wersją aktorów z wersji filmowej (z całym szacunkiem dla Meryl Streep, która w MM wypadła świetnie, ale i tak uważam, że nie powinna kontynuować przygody z musicalem ;)).

źródło: http://www.teatrroma.pl/

Spektakle ROMY ogląda się trochę tak, jakby oglądało się bajki Disneya. Wszystko jest piękne, kolorowe, wyraziste, a sami aktorzy, to często osoby, które dubbingują polskie wersje bajek, tym bardziej trudno czasami oprzeć się wrażeniu, że oglądamy film. Ja ten efekt bardzo lubię, myślę, że tysiące innych widzów również, o czym z pewnością świadczą wyprzedane na kilka miesięcy naprzód bilety. Jeśli i Wy lubicie się czasami rozerwać przy niezobowiązującej rozrywce, to zdecydowanie polecam Wam zapolować na bilety. Na pewno się nie zawiedziecie! Natomiast bardziej wymagający widzowie z pewnością już dawno się przekonali, że musicale, to nie jest kierunek dla nich ;)

11 komentarzy:

  1. Jak tylko będę w Warszawie Roma to miejsce które muszę odwiedzić :) ostatnim razem byłam na Madame w Teatrze Dramatycznym - bardzo mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam musicale i mam od czasów gimnazjalnych słabość do Kuby Szydłowskiego, grającego w Mamma Mii Billa Austina... za Warszawą nie przepadam, ale szalenie zazdroszczę Warszawiakom dwóch teatrów muzycznych, w tym najbardziej Romy... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Roma jest genialna, byłam na Nędznikach kilka lat temu i do dziś wspominam te spektakl z zachwytem ! Szkoda, ze nie mam bliżej do Warszawy, ale chętnie zrobię sobie jeszcze kiedys wycieczkę z musicalem w roli głównej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie byłam w teatrze, ale tym postem zachęciłaś mnie do odwiedzenia. :D
    Zajrzyj do mnie jeśli chcesz. :)
    http://maly-swiat-kolorowki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. ja bywałam w Romie często, zanim przywitałam na świecie syna (hmmm, ciekawe, skąd ta moja gorsza frekwencja ;P), Deszczową Piosenkę widziałam i bardzo mi się podobała (podobnie jak kilka poprzednich spektakli, ze szczególnym uwzględnieniem Les Mis), a Mamma Mia postanowiłam odpuścić, bo nie przepadam za ABBĄ. Z drugiej strony jak opowiedziałaś tę swoją przygodę, to znowu zatęskniłam za starą, dobrą Romą i tak sobie myślę, że chyba przetrwam te durne pieśni ;))) akurat Dariusz Kordek mnie nie porywa, za to dla Basi Melzer i Jana Bzdawki z pewnością warto ruszyć tyłek z domu!

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłem, widziałem, opisałem :) I pójdę ponownie, bo już mam bilety :D
    Mnie osobiście MM się bardzo spodobał, m.in. przez nowatorskie podejście do scenografii. Nie wiem czy opcja "na bogato" stworzyłaby taki klimat jak idealnie dobrane obrazy na ekranach.

    Chociaż tak naprawdę "większa" scenografia pojawia się na bisach i jest takim uderzeniem, że niczym wisienka na torcie wieńczy dzieło. Gdyby jej było więcej przez cały spektakl, to efekt końcowy nie byłby tak imponujący :)

    Niestety nie mogę się zgodzić z ostatnim zdaniem "Natomiast bardziej wymagający widzowie z pewnością już dawno się przekonali, że musicale, to nie jest kierunek dla nich ;)"

    Widz musicalowy też może być wymagający i nie da się tego porównać ze "zwykłym" spektaklem teatralnym, bo to trochę inna działka.

    A żeby nie było to, że "widz musicalowy" łykasz wszystko jak pelikan, to napiszę od siebie, że Deszczowa Piosenka była zdecydowanie najsłabszym musicalem wystawionym w Romie od czasów Kotów. O samym Kordku nawet nie wspomnę. Jednak jest on potwierdzeniem, że nazwiska nie grają.

    Kończąc przydługi wywód: MM należy obejrzeć koniecznie, nawet jeżeli ktoś nie przepada za Abbą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, scena końcowa, dzięki bogatszej scenografii, robi zdecydowanie większe wrażenie i - myślę, że dobrze to ująłeś - faktycznie stanowi pewną wisienkę na torcie.

      Być może źle ujęłam w słowa to, o co mi chodziło - chodziło mi o to, że widzowie teatrów niemusicalowych często bywają wybredną widownią w przypadku musicali i - pewnie z uwagi na wspomnianą przez Ciebie "inną działkę" - dość często zdarza się, że z Romy wychodzą niepocieszeni. Jest też możliwość, że za bardzo uogólniam, bo zdanie sformułowałam raczej na podstawie obserwacji reakcji znajomych. Na pewno nie było moim celem stwierdzenie, że widz musicalowy jest widzem mało wymagającym.

      Co do Deszczowej Piosenki - mi ten spektakl podobał się tak bardzo, że z przyjemnością zobaczyłabym go jeszcze kilka razy :)

      Nieco okrężną drogą dobrnęłam do Twojej konkluzji - i tu zgadzam się w zupełności :)

      Usuń
    2. Wszystko jasne. Zatem, być może, do zobaczenia kiedyś w TM Roma :)

      Usuń
  7. Odnośnie Barbary Melzer polecam koncerty Kwartetu Szafa Gra, w którym śpiewa. Bardzo często widzę jej występy na żywo, mam też z nią wspólną fotkę. A na Mamma Mia wybieram się 18 marca, mam nadzieję, że będzie tego dnia grała :) Dzięki za recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wybieram się w kwietniu. Zobaczymy jakie będą moje wrażenia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Basia Melzer jest świetna ! :D i nie tylko w tym musicalu. Mimo, że gdy sie z nia rozmawia sprawia wrazenie spokojnej, cichej ladnej kobiety, ale jak wchodzi na scene, to po prostu wulka energii :) Jeśli spodobała Ci się Basia i Ania, to polecam Młynarski Obowiązkowo ! Co spektakl owacje na stojąco :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz! :)

Jeśli chcesz zareklamować swój blog w komentarzu, to zanim zostawisz swój adres, przeczytaj ostatnią notatkę i wypowiedz się na jej temat nieco bardziej obszernie niż tylko "fajna notka". Jeśli sama piszesz bloga, to na pewno potrafisz wyrazić swoją opinię poprzez komentarz :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Blog template designed by SandDBlast