Dzisiaj kilka słów o produkcie, który właśnie wykańczam... Prawdopodobnie powinnam mieć już o nim jasne, wyrobione zdanie, a ja dalej nie wiem, czy jestem na tyle na tak, żeby kupić go ponownie, czy po prostu jest ok... Mowa tu o peelingu enzymatycznym z Biochemii Urody, owianym już niemal legendą... :)
Produkt ten kupiłam mniej więcej w październiku, a kończę dopiero teraz. Nie jest to jednak spowodowane jego ogromną wydajnością, tylko moim brakiem regularności, zapominalstwem i początkową niechęcią do niego... ;) Ale może przejdźmy do konkretów, tak będzie mi łatwiej opowiedzieć Wam o nim.
Biochemia Urody - peeling enzymatyczny |
SŁOWO OD PRODUCENTA:
Niedawno skład tego peelingu uległ niewielkiej modyfikacji, więc zamieszczę link do informacji o jego nowej wersji, ponieważ założenia produktu są te same: http://www.biochemiaurody.com/sklep/peelenzymaticEKO.html
Podkreślam, że recenzuję poprzednią dostępną wersję bez ekstraktu z papai.
DZIAŁANIE: No i w tym tkwi największy problem... Produkt działał i to bardzo dobrze, ale... Generalnie odczuwałam pewien dyskomfort podczas jego stosowania. Za każdym razem, kiedy używałam tego peelingu, w mniejszym lub większym stopniu odczuwałam swędzenie na linii żuchwy i tuż nad brwiami... Wiele dziewczyn pisało o podobnych odczuciach. Może on tak ma i już, ale mnie to niesamowicie irytowało... Jestem pewna, że nie było to żadne uczulenie, bo skóra mnie nie piekła, nie miałam żadnych podrażnień, a zaczerwienienia w tych miejscach znikały kilka minut po zmyciu peelingu. W dodatku dolegliwości te występowały w różnych nasileniach. Niby produkt dla wrażliwców, a mojej skórze trochę jednak dokuczał.
Mimo wszelkich powyższych niedogodności peeling naprawdę działał. Naprawdę bardzo przyjemnie wygładzał buzię i radził sobie z ewentualnymi przesuszonymi skórkami (no chyba, że mamy syfka, który nadal się goi i regeneruje po niszczycielskim ataku paznokci...). Na pewno wygładzał, oczyszczał i zmiękczał skórę - zgodnie z obietnicami, aczkolwiek nie zauważyłam raczej żadnej poprawy kolorytu, chociaż u mnie ewentualne "nierówności" wiążą się raczej z lekko czerwieniącymi się polikami lub śladami po nieprzyjaciołach, a to już trochę inna bajka.
Peeling należy potrzymać na buzi ok.5-10 minut, jednak producent zaleca wykonywać zabieg w trakcie kąpieli, wtedy otacza nas wilgotne powietrze i peeling nie zastyga tak szybko na twarzy, dzięki czemu lepiej działa. Nie było to specjalnie uciążliwe i jeśli nie stosowałam go w trakcie kąpieli, to prostu parę razy w trakcie zabiegu zwilżałam twarz wodą lub hydrolatem przelanym do buteleczki z atomizerem.
PRZYGOTOWANIE I KONSYSTENCJA: Produkt dostajemy w formie zestawu składników do przygotowania peelingu. Samo przygotowanie jest bardzo proste - wystarczy wymieszać wszystkie otrzymane składniki w załączonym pudełeczku i voila! W ten sposób otrzymujemy proszek gotowy do rozcieńczania przygotowania porcji kosmetyku. Porcję peelingu rozcieńczamy z wodą lub z hydrolatem (próbowałam obu tych opcji) i mieszamy i tak przygotowaną papkę nakładamy na buzię... Tyle prostoty... Zużyłam niemal całe opakowanie i nadal nie mam zielonego pojęcia jak porcjować ten kosmetyk tak, żeby nie był zbyt rzadki lub wręcz przeciwnie, żeby nie zostawił mi nierozpuszczonych grudek! Za każdym razem rosyjska ruletka!
WYDAJNOŚĆ: W związku z wyżej opisanym problemem z wyczuciem odpowiedniej proporcji peeling - hydrolat, czas wydajności tego produktu mocno się skraca. Jeśli macie "oko" do takich spraw, to produkt wystarczy Wam na dłużej, jeśli nie, to nie zdziwcie się jak szybko zobaczycie pusty słoiczek. Wydaje mi się, że stosowany regularnie raz w tygodniu mógłby wystarczyć na ok. dwa miesiące, jeśli macie dobre wyczucie :)
ZAPACH: Kolejna drażliwa sprawa... Jedne dziewczyny twierdzą, że zapach tego produktu kojarzy im się z owsianką, generalnie z czymś przyjemnym mleczno-śniadaniowym... A mnie na początku niemal mdliło od tego czegoś... Jest to chyba zapach dość typowy dla mleka w proszku, mi kojarzył się z koktajlami odchudzającymi zawierającymi błonnik... Bleee... Zdecydowanie nie mój gust! Później już się przyzwyczaiłam, ale po raz kolejny - komfort stosowania żaden.
Biochemia Urody - peeling enzymatyczny |
OPAKOWANIE: Dość wygodne - prosty (wręcz ascetyczny), odkręcany słoiczek. Do zestawu dołączona jest też łyżeczka, która ułatwia porcjowanie produktu. Nie mam zastrzeżeń. Wiadomo, że to nie to samo, co gotowe produkty, ale przecież "nie szata zdobi kosmetyk"! :)
CENA/DOSTĘPNOŚĆ: aktualna cena kosmetyku, to 15,50zł (125ml), dostępny tylko na stronie http://www.biochemiaurody.com/;
Ja kupowałam go jeszcze w poprzedniej wersji bez dodatku ekstraktu z papai w cenie ok.11,90zł.
SKŁAD: Avena Sativa (Oat) Kernel Flour (koloidalna mąka owsiana , Milk Powder (mleko krowie), Bromelain (enzym z ananasa)
Podsumowując:
+ bardzo dobrze wygładza skórę;
+ pomaga pozbyć się suchych skórek;
+ oczyszcza skórę;
+ łatwe przygotowanie kosmetyku, ale...
- trudno wyczuć proporcje przy przygotowywaniu porcji peelingu;
- bardzo średnia wydajność;
- nieprzyjemny zapach;
- podszczypuje - dość upierdliwie.
Chyba po raz pierwszy miałam w rękach produkt, który zebrał u mnie taką samą ilość plusów i minusów. W dodatku absolutnie nie mogę powiedzieć, że jest to produkt zły. Ze swojego zadania wywiązuje się bardzo dobrze, z tym, że dostarcza przy tym nieco nieprzyjemności dotyczących właściwie jedynie (lub aż) komfortu stosowania. Myślę, że dam mu jeszcze jedną szansę, bo powoli zbieram pomysły na kolejne zamówienie z BU.
Stosowałyście ten peeling? Jakie macie wrażenia z nim związane?
Co mogłybyście mi polecić ze swojego doświadczenia z BU? Na co warto zwrócić uwagę? Oprócz peelingu używałam olejku myjącego, hydrolatu różanego i pudru bambusowego.
K.
Stosowałam do tej pory 2 czy 3 drogeryjne peelingi enzymatyczne, ale żaden z nich nie oddziaływał na moją skórę. Efekt po prostu zerowy. Dopiero mechaniczny mocny peeling z Ziaji Pro potrafi zetrzeć to co trzeba.
OdpowiedzUsuńJa miałam wcześniej peeling enzymatyczny z Oriflame, który był bardzo fajny, ale ten jednak działa dużo lepiej.
UsuńJa z peelingów mechanicznych polubiłam oczyszczający z Sorayi :)
Musze się skusić, cuda na temat tego peelingu słyszałam :)
OdpowiedzUsuńWarto wypróbować, tym bardziej, że jest dobry i ma przystępną cenę :)
UsuńJeszcze go nie miałam, ale jak będę za jakiś czas robić zamówienie na biochemii to go zamówię, bo czytałam o nim naprawdę różne opinie.
OdpowiedzUsuńSpróbuj skoro i tak będziesz robić zamówienie, bo jest niezły, tylko trzeba się trochę przyzwyczaić :)
UsuńJa mam zamiar go kupić w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńDaj znać jak go kupisz :) Chętnie poczytam :)
UsuńNie używałam żadnego z kosmetyków z BU i szczerze mówiąc ten peeling też mnie nie zachęca... Mam wrażenie, że jest to mało przyjemny...proszek... Może i faktycznie pomaga, ale na razie chyba się powstrzymam ;)
OdpowiedzUsuńS.
Spróbuj, jeśli będziesz robić zamówienie, bo jest naprawdę dobry, tyle, że dla mnie średnio przyjemny i stąd takie mieszane uczucia.
UsuńJa uwielbiam olejek pomarańczowy z BU :)
A na co się czaisz z Biochemii?
Głupio powiedzieć, ale Biochemią dotychczas się nie interesowałam :P a co poza olejkiem pomarańczowym możesz polecić?:)
Usuńlubię peelingi enzymatyczne,ale ostatnio zaczęłam stosować te z drobinkami,ten jest ciekawy i jest chwalony z tego co czytam:-)
OdpowiedzUsuńNa pewno dobrze spełnia swoje zadanie, tyle, że dla mnie akurat jest mało przyjemny w użytkowaniu... :)
UsuńUżywam tego peelingu i też mnie podszczypuje/łaskocze, ciężko się powstrzymać przed drapaniem, ale daję radę. Wydaje mi się, że skoro ma on rozpuszczać wierzchnią martwą warstwę naskórka, to takie uczucie jest w pewnym sensie usprawiedliwione. Lubię to jak moja skóra wygląda po jego użyciu, np. wczoraj nakładając makijaż zauważyłam suche skórki, więc wieczorem nałożyłam peeling i dzisiaj rano przy mazianiu się, mogłam się cieszyć z gładkiej buźki.
OdpowiedzUsuńTylko niestety również brakuje mi regularności w używaniu, plus mam jeszcze na stanie peelingi drobinkowe, które muszę wykończyć, więc nie stosuję go tak często jak powinnam. Ale póki co jestem pewna, że pobędzie ze mną dłużej ;)
Dokładnie, ciężko się powstrzymać przed drapaniem - to dokładnie to uczucie! Myślę, że jest tak jak mówisz, że to wszystko "wina" tego, że jest to właśnie peeling enzymatyczny. Ale wszystko to, mimo, że wkurzające, nie może przesłonić tego, że on po prostu działa :)
UsuńHmmm mimo minusów, które tu wypisałaś i tak poczułam się zaciekawiona:D Nie zwróciłam nigdy wczesniej na niego uwagi:)
OdpowiedzUsuńDziała - to z całą pewnością, a z tego, co czytałam nie każdego tak drażni, więc warto wypróbować, bo po prostu działa :) A minusy to kwestia w większości subiektywna.
UsuńSłyszałam o tych kosmetykach :)
OdpowiedzUsuńMają sporo ciekawych produktów, sama chcę jeszcze kilka wypróbować :)
UsuńNie używałam nigdy tego peelingu - zazwyczaj stosuję peelingi drobnoziarniste ;] Widzę, że recenzja niezbyt pochlebna - dzięki, że się nią z nami podzieliłaś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Joanna
PS. Zapraszam Cię również do obejrzenia moich stylizacji i do udziału w konkursie Pinspire na moim blogu (do wygrania 100zł) ;)