Cześć Dziewczyny!
Kilka dni temu pytałam Was na fb o czym chciałybyście poczytać na blogu i kilka z Was opowiedziało się za dawno niewidzianymi tu lakierami, wobec tego przygotowałam dla Was dwa posty lakierowe. W dzisiejszym zapoznacie się z przepięknym i apetycznym Essie w kolorze Your Hut Or Mine, który mi wybitnie kojarzy się z truskawkami. A dlaczego? Zapraszam do pełnej recenzji! :)
Dodam jeszcze, że zakup tego lakieru był zupełnie spontaniczną decyzją, dokonaną po urokliwej jego prezentacji u Frambuesy (KLIK!). Koniecznie zerknijcie u niej jak ten cudak wygląda w słońcu! :)
UWAGA: Zdjęcia lakieru w buteleczce potraktujcie raczej poglądowo, bo skubaniec niezbyt miał ochotę ukazać swoją prawdziwą naturę. Skupcie się raczej na zdjęciach na paznokciach :)
UWAGA: Zdjęcia lakieru w buteleczce potraktujcie raczej poglądowo, bo skubaniec niezbyt miał ochotę ukazać swoją prawdziwą naturę. Skupcie się raczej na zdjęciach na paznokciach :)
KOLOR: Tak, jak wspomniałam wyżej, ten kolor kojarzy mi się z truskawkami, ale nie takimi prosto z krzaczka. Your Hut Or Mine, to dla mnie nic innego, jak truskawkowy shake albo nawet kogel mogel z samych truskawek z małą plamką śmietanki :)
Ten kolor jest bardzo trudny zarówno do oddania na zdjęciach, jak i nawet do opisania. To coś z rodziny korali, ale takich w których dominującymi kolorami są róż i czerwień. Pomarańcz przewija się tutaj tylko w sztucznym świetle i to w dość małej ilości.
Your Hut Or Mine zawiera w sobie całe mnóstwo drobinek, które są widoczne gołym okiem (choć na zdjęciach nie rzucają się zbyt mocno w oczy), a które dodatkowo uwydatniają się w słońcu. Drobinki te tylko potęgują moje skojarzenie z koktajlem, bo wyglądają jak pęcherzyki powietrza, powstałe w wyniku miksowania tych apetycznych truskawek :)
PĘDZELEK: YHOM wyposażony jest w wąski, amerykański pędzelek. Po raz kolejny przekonuję się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują - i że jednak nie należy się obawiać go, mając do czynienia z lakierami, które nie należą do rodziny kremowych. Absolutnie nie utrudniał mi pracy i uważam, że całkiem łatwo się nim operowało :)
KRYCIE: Do pełnego krycia wystarczą standardowe dwie warstwy, choć już jedna wygląda dość przyzwoicie. Mimo wszystko zwykle okazuje się, że na moich paznokciach dwie warstwy trzymają się po prostu dużo lepiej i dłużej.
KONSYSTENCJA: Lakier jest dość rzadki, ale nie rozlewa się na skórki. Równo pokrywa płytkę i nie tworzy na niej smug.
TRWAŁOŚĆ: No i tutaj jestem trochę zawiedziona... Pierwsze odpryski pojawiły się u mnie po dwóch dniach noszenia lakieru, ale ponieważ były one stosunkowo małe i niewidoczne, postanowiłam sprawdzić co będzie dalej. No cóż... Po czterech dniach, lakier nie nadawał się już do niczego. Odchodził od paznokcia płatami i odpryskiwał w najmniej odpowiednich momentach. Zwykle nie mam takich problemów z Essie, bo choć 4-5 dni, to u mnie standard, to jednak rzadko trafiają mi się odpryski, raczej ścierają się końcówki, co mimo wszystko, wygląda bardziej estetycznie (z dwojga złego...).
ZMYWANIE: Bezproblemowe. Ani lakier, ani drobinki nie sprawiały większych problemów przy zmyciu i po chwili można było cieszyć się paznokciami gotowymi do przyjęcia nowego lakieru :)
CENA: Mój egzemplarz kupiłam na Ebay, za pośrednictwem Moniszona. Niestety nie pamiętam jego dokładnej ceny, ale sądzę, że było to coś w granicach 25-30zł. Jest to kolor raczej niedostępny w Polsce (a na pewno nie w regularnych szafach Essie, więc w grę może wchodzić ewentualnie Douglas), więc niestety w grę wchodzą tylko zakupy przez internet.
Tu widać drobinki :) |
Tu też jesteśmy! :) |
Reasumując, jestem nieco zawiedziona trwałością tego lakieru, ale niech będzie, że zrzucę to na karb innej bazy i kiepskiej kondycji moich paznokci. Z pewnością dam mu jeszcze wiele szans, bo mimo, że kolor wybitnie pasuje mi do wiosenno-letniej pory, to jednak z przyjemnością nosiło mi się go już teraz i coś czuję, że ma on szansę trafić do zacnego grona ulubieńców :)
A czym Wam również przypadł do gustu? Widzicie ten koktajl truskawkowy, czy to tylko moja tęsknota za latem? :)
K.
W butelce kolor mi się podoba.
OdpowiedzUsuńNa poznokciach, już mniej.
Tia... Akurat w butelce, to on zbyt blado wyszedł :P
UsuńNo i taki bledszy bardziej mi się podoba :)
UsuńSzkoda, że nie udało mi się go uchwycić dobrze na zdjęciu "profilowym" ;)
UsuńPiękny kolor! Aż zachciało mi się takiego koktajlu truskawkowego! :))
OdpowiedzUsuńJak pisałam ten post, to zaczęłam obsesyjnie zastanawiać się nad tym, gdzie mogę dostać taki prawdziwy koktajl o tej porze :D
UsuńPrzepiękny jest i faktycznie mi kojarzy się z koktajlem mleczno-truskawkowym :)
OdpowiedzUsuńPrawda? :D
UsuńKolor naprawdę wspaniały, a trwałość, no ja bym z taką przeżyła :)
OdpowiedzUsuńNo ja też przeżyję, ale wiem, że Essie stać na więcej :]
UsuńŚliczny i soczysty kolor!
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :)
Usuńświetny opis i recenzja :) a porównanie do shake'a truskawkowego to strzał w dziesiątkę :D aż poczułam zapach truskawek!
OdpowiedzUsuńkolor i wykończenie bardzo mi się podoba- wybaczyłabym za to Essiakowi słabą trwałość.
Cieszę się, że trafiłam z porównaniem :D
Usuńśliczny :) aż wiosny się zachciewa ;)
OdpowiedzUsuńMogłaby się pospieszyć! :)
UsuńJak napisałaś truskawki to zastanawiałam się gdzie je widzisz, ale koktajl truskawkowy to tak, jest widoczny w tym lakierze :) Ach...truskawki - teraz to się rozmarzyłam ;)
OdpowiedzUsuńNie mogłam się od razu całkiem zdradzić :D
UsuńAż mi się zachciało koktajlu truskawkowego :D
OdpowiedzUsuńMi też :D Chyba poszukam czegoś w weekend :D
UsuńTeż miałam problem z trwałością tego Essie, niestety. A piękny jest! Fajnie go porównałaś do truskawkowego shake'a! I podoba mi się efekt, jaki wyszedł Ci na zdjeciach. Ja niestety muszę jeszcze chyba raz spórbować sfotografować tego Essiaka;)
OdpowiedzUsuńCzyli on jednak lubi być problematyczny. Szkoda, ale wybaczam mu to, bo mam słabość do tego koloru :)
UsuńCieszę się, że uważasz, że wygląda nawet podobnie :D
Hmmm... chyba w buteleczce podoba mi się bardziej niż na paznokciach ;)
OdpowiedzUsuńJa z Essie jeszcze lakierów nie miałam, nie wiem czemu ale jakoś mnie one w ogóle nie kuszą.
Akurat w buteleczce mi nie wyszedł zbyt dobrze :P Może to i lepiej, że nie kuszą. Portfel szczęśliwszy ;)
Usuńprzepiękny kolor i te drobinki! :)
OdpowiedzUsuńW słońcu to dopiero robią wrażenie :)
Usuńalez śliczny odcień!:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wygląda jak koktajl truskawkowy. Zimo won, ja chcę świeże truskawki!
OdpowiedzUsuńA do czerwca jeszcze tyle czasu :(
Usuńja bardzo lubię lakiery z Essie :) śliczny kolor! takiego jeszcze nie mam
OdpowiedzUsuńJa też je lubię! Ten wybór kolorów rozkłada mnie na łopatki :)
Usuńdla mni eto bardziej koktajl malinowy,mocno rozbielony ;P PIEKNY!
OdpowiedzUsuńWażne, że jest apetyczni :D
Usuńchyba przy najbliższych zakupach się na niego skuszę :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem warto, bo kolor jest naprawdę urzekający :)
UsuńW buteleczce ładniejszy, ale na paznokciach też mi się podoba. Świetny kolor, szkoda, że trwałość beznadziejna.
OdpowiedzUsuńBardzo kiepska, jak na Essie. Liczyłam na trochę więcej, ale kolor mi to trochę wynagradza :)
Usuńpięknotek <3 uwielbiam takie odcienie do tego stopnia, że mi nietrwałość by aż tak nie przeszkadzała...
OdpowiedzUsuńPS. zauważyłam ciekawą zależność. Essiaki z amerykańskim pędzelkiem trzymają się u mnie krócej niż wersje europejskie...
Myślę, że jakoś to przeboleję, chociaż trochę się zawiodłam, bo z reguły nie miewam problemów z Essie :)
UsuńHmm mam mało lakierów z tym wąskim pędzelkiem, ale tak sobie myślę, że chyba coś w tym jest, bo większość faktycznie jakoś tak szybciej znika z paznokci, niż koledzy z szerszym pędzelkiem... Muszę się bliżej temu przyjrzeć! :)
cóż, pewnie amerykańskie i europejskie essiaki różnią się formułą ;)
UsuńKto je tam wie, ale żeby aż tak?! No ale grunt, że wersja europejska jest lepsza :)
UsuńSkusiłam? Bardzo dobrze :D Jest tego warty :) Pięknie prezentuje się w każdym świetle, ale słońce wyciąga z niego to co najlepsze :)
OdpowiedzUsuńOj skusiłaś! Mnie i Sylwię! W słońcu jest piękny, ale niestety niewiele go teraz, dlatego tym chętniej podlinkowałam do Twoich pięknych zdjęć :)
UsuńMmm smakowity ;)
OdpowiedzUsuńTruskaweczki :)
UsuńUwielbiam takie kolory. Ten kojarzy mi się z polewą do lodów waniliowych :) Pozdrawiam, Blogging Novi
OdpowiedzUsuńMus malinowy albo truskawkowy! :)
UsuńŁadny... ale szkoda że tak brzydko odchodzi :(
OdpowiedzUsuńNie tak od razu, ale naprawdę, czwartego dnia wygląda koszmarnie. 99% moich Essie tak nie robi ;)
UsuńZapachniało u Ciebie wiosną i truskawkami.... kolor smakowity, w słońcu to w ogóle musi bosko wyglądać.
OdpowiedzUsuńU Frambuesy super to widać :) ja niestety nie upolowałam słoneczka ;)
UsuńPrzyjemny kolor :) ale... w zasadzie nie wyróżnia się niczym specjalnym. Essie mnie nie przekonuje do siebie, niestety.
OdpowiedzUsuńAsiu, ja wiem, ja już nawet nie próbuję Ci dogodzić z lakierami :P
UsuńWystarczy, że pokusiłaś Island Hopping :) To jest najlepszy zakupowy strzał od wielu miesięcy pod kątem koloru.
UsuńWażne, że Tobie pasują. Bo czego więcej potrzeba?:)
Może to kwestia zdjęcia, ale w buteleczce prezentuje się lepiej niż na paznokciach - tak czy siak kolorek przyjemny, wnosi trochę pozytywnej energii w tej zimowej, burej aurze :)
OdpowiedzUsuńZdjęcie buteleczki niestety skwasiłam :P
UsuńSmakowita truskawa w bitej smietanie.. Mniam :)
OdpowiedzUsuńYummie! ;)
Usuńładny kolorek. wiosennie mi się kojarzy.
OdpowiedzUsuńTo prawda, na wiosnę będzie jak znalazł :)
UsuńMatuńku, jaki piękny kolor! Chyba się w nim zakochałam <3
OdpowiedzUsuńEj, ale kogel mogel się robi z jajek, znaczy z żółtek! ;)
OdpowiedzUsuńKolor całkiem przyjemny, mi przypomina zmiksowane truskawki zamrożone, jakie moja babcia robiła :) całkiem przyjemny, zwłaszcza na lato do opalenizny :)
Haha niby tak, ale u mnie zawsze się tak mówiło też na truskawki ugniecione z cukrem i śmietanką :P
UsuńTypowy letni kolor :)
OdpowiedzUsuńAle teraz też się dobrze nosił :)
UsuńPewnie, że ładny! ;) Byle czego nie noszę :D:D:D
OdpowiedzUsuńpisałam o tym, jakie rozczarowanie spotkało mnie we wrocławskim Hebe...normalnie nie ma u nas szafy z Essie. Tyle czasu zajęło mi podjęcie decyzji, ze chcę, że muszę mieć choć jeden...i babol bo zanim pewnie się pojawią to promocja się na nie skończy ;)
OdpowiedzUsuńTak jak w Rossmanie, nigdy nie ma tego co akurat jest promocji ;P
UsuńPodoba mi się ta truskaweczka ;)
OdpowiedzUsuńJa tam truskawek nie widzę :P Ale za to piękny kolor na walentynki dla tych kobitek które nie przepadają za zwykłymi czerwieniami i różami :)
OdpowiedzUsuńMam podobny z OPI i tak samo mi się kojarzy:))
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ten kolor :)
OdpowiedzUsuńJej, bez kitu - truskawkowy shake :D Do zjedzenia! (A ja niedawno wyjęłam najprawdziwsze maliny z naszego ogródka, które zamroziłam wczesną jesienią - cóż to był za shake! :P )
OdpowiedzUsuńPięknu zakochałam się :)
OdpowiedzUsuń