Cześć Dziewczyny!
Te z Was, które śledzą mojego facebooka (KLIK) być może pamiętają, że mniej więcej miesiąc temu miałam okazję skorzystać z zaproszenia do Kosmetycznego Instytutu Dr Ireny Eris w Konstancinie-Jeziornej, gdzie zaproszono mnie w celu wypróbowania zabiegu dobranego specjalnie do potrzeb mojej skóry! Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami wrażeniami na temat zabiegu Lacti & Glyco, dedykowanemu między innymi posiadaczkom cer mieszanych i tłustych.
Pozwólcie, że najpierw powołam się na treść materiałów prasowych, które wszystko dokładnie opisują, a następnie przejdę do opisania moich wrażeń na temat samego Instytutu oraz efektów po zabiegu.
O ZABIEGU LACTI & GLYCO
Co to za
zabieg i dla kogo jest odpowiedni?
Lacti&Glyco
38% to zabieg o silnych właściwościach keratolitycznych, czyli
złuszczających.
Specjaliści z Kosmetycznego Instytut Dr Irena Eris polecają
go do wszystkich rodzajów cery wymagających intensywnego złuszczania –
zaczynając od cery tłustej, mieszanej i trądzikowej, a kończąc na cerze suchej
i wymagającej nawilżenia. Jest on polecany również osobom, które borykają
się z szarym kolorytem skóry, a także z nadmiernym wydzielaniem sebum, zaburzeniami
rogowacenia naskórka, zanieczyszczeniami i nierówną pigmentacją. Lacti&Glyco
38% jest odpowiedni także do cery dojrzałej z objawami fotostarzenia. Zabieg
wykonywany jest jednorazowo lub seriami – jeden w tygodniu.
Jakie są
właściwości i działanie zabiegu?
Potwierdzone badaniami efekty
działania zabiegu to przede wszystkim wygładzenie skóry, a także zmniejszenie
widoczności zmarszczek. Po zastosowaniu zabiegu odczuwalne jest zarówno znaczne
nawilżenie i ujędrnienie skóry, jak i zmniejszenie widoczności przebarwień oraz
poprawa kolorytu cery. Lacti&Glyco
38% normalizuje pracę gruczołów łojowych, przez co przyczynia się do
zmatowienia skóry. Zabieg ten to połączenie działania kwasu mlekowego oraz
kwasu glikolowego na skórę.
Kwas mlekowy
- należy do grupy kwasów alfa-hydroksykwasowych (AHA), które mają właściwości złuszczające,
- nawilża, wybiela i działa przeciwtrądzikowo,
- posiada także właściwości antyoksydacyjne oraz hamuje działanie tyrozynazy (enzymu wpływającego na powstawanie przebarwień).
Kwas glikolowy
- również należy do grupy kwasów alfa-hydroksykwasowych,
- wygładza zmarszczki mimiczne,
- wspomaga syntezę kolagenu, elastyny oraz glikozaminoglikanów, czyli składników, które wzmacniają i wypełniają strukturę skóry,
- stymuluje syntezę komórkową, eliminując martwe komórki naskórka,
- zmniejsza grubość warstwy rogowej naskórka i poprawia jego przepuszczalność,
- wyrównuje powierzchnię skóry,
- eliminuje zaskórniki.
Jak
przebiega zabieg?
Jak każdy
zabieg kosmetyczny wykonywany w Instytucie rozpoczyna się od profesjonalnej
diagnozy skóry wykonywanej przy
użyciu profesjonalnego urządzenia i wywiadu
kosmetycznego. Następnie kosmetyczka
pomaga w wyborze Kompleksu Aromatycznego, który będzie towarzyszył podczas
zabiegu i wykonuje demakijaż.
Ważnym punktem
zabiegów wykonywanych w Kosmetycznym Instytucie Dr Irena Eris w Konstancinie
Jeziornie jest Rytuał Powitalny, który polega na nałożeniu preparatów
pielęgnacyjnych przy jednoczesnym uciskaniu punktów akupresury (dołów
podobojczykowych, policzków, skroni i czoła).
Właściwy
zabieg polega na nałożeniu na skórę preparatu i pozostawieniu go na niej na 3 do 15 minut.
Następnie preparat jest zmywany, a kosmetyczka zwilża skórę Bio-Tonikiem i nakłada
żel lub serum. Cały zabieg zajmuje około 1 godziny.
MOJE WRAŻENIA NA TEMAT INSTYTUTU
Muszę przyznać, że nigdy dotąd nie korzystałam z usług jakiegokolwiek salonu kosmetycznego, więc nie mam nawet porównania, ale moje wrażenia po wizycie w Instytucie są bardzo pozytywne. Przede wszystkim, przez cały mój pobyt w Instytucie czułam się bardzo komfortowo, personel Instytutu jest bardzo uprzejmy i bardzo dba o komfort gości.
Na początku zaprowadzono mnie do przebieralni, gdzie otrzymałam spódnicosukienkę, którą założyłam na siebie po zdjęciu bluzki (chodzi o to, żeby nie pobrudzić ubrań w trakcie zabiegu lub też ułatwić dostęp do dekoltu w przypadku, gdy zabieg obejmuje również ten rejon), szlafroczek na przejście oraz jednorazowe kapcie, żeby nie chodzić dalej w butach :) Swoje rzeczy mogłam zostawić w zamykanej szafeczce, więc miałam pewność, że są bezpieczne. Następnie udałam się do gabinetu, w którym był wykonywany mój zabieg. Tam Pani, która się mną zajmowała, zgodnie z wyżej przytoczoną procedurą, zaproponowała mi do wyboru dwa kompleksy aromatyczne, które później unosiły się z kominka podczas wykonywania zabiegu, co z pewnością uprzyjemniało cały czas spędzony na fotelu. Jeśli już jesteśmy przy kwestiach umilaczy... Przez cały czas z głośników płynęły instrumentalne wersje świątecznych piosenek, a czasami również polskie pastorałki, co w tamtym okresie - tuż przed Świętami - było bardzo przyjemne, a jednocześnie nie tak nachalne, jak w centrach handlowych. Ponadto, mogłam okryć się kocykiem (co w moim przypadku jest zawsze strzałem w dziesiątkę ;)), a w trakcie zabiegu mogłam również poprosić o podgrzewanie fotela. Wszystko to było na tyle relaksujące, że mało brakowało, a zaliczyłabym drzemkę... :)))
JAK PRZEBIEGAŁ MÓJ ZABIEG I JAKIE ZAOBSERWOWAŁAM EFEKTY?
Cały mój pobyt w Instytucie trwał aż dwie godziny z czego samo przebranie się przed i po zabiegu zajęło może 15-20 minut. W pozostałym czasie działo się tyle, że musiałam dosłownie wynotować sobie wszystkie etapy zabiegu, żeby o niczym nie zapomnieć podczas spisywania relacji :)
To, co dla mnie bardzo ważne, to to, że całe spotkanie rozpoczęło się od dość szczegółowego wywiadu na temat mojej skóry, ewentualnych reakcji alergicznych, z jakimi borykam się problemami skórnymi, a także z jakich kosmetyków korzystam na co dzień i jakie są moje - nazwijmy to - rytuały pielęgnacyjne, tzn. czym zmywam makijaż, czy tonizuję skórę po jej oszczyszczeniu itp. Następnie, przed zmyciem makijażu, Pani wykonała mi badanie cery, podczas którego zmierzyła poziom nawilżenia i natłuszczenia cery, stopień rozszerzenia porów, a także głębokość zmarszczek. Następnie, po demakijażu, Pani ponownie przyjrzała się już oczyszczonej skórze, celem potwierdzenia wyników badania (makijaż na twarzy zawsze może trochę zaburzyć wyniki badania, ale wykonanie badania cery bezpośrednio po demakijażu również może dać niemiarodajne efekty).
Później przeszłyśmy do mniej przyjemnej części mojej wizyty, którą w myślach okrzyknęłam torturami ;)). Zaczęłyśmy od regulacji brwi, która - według udzielonej mi informacji - jest standardową usługą przy wykupieniu jakiegokolwiek zabiegu. Następnie przeszłyśmy do właściwej części zabiegu, a mianowicie nałożenia kwasów. Muszę przyznać, że sama aplikacja kwasów była najprzyjemniejszą częścią tego fragmentu zabiegu, ponieważ Pani dokładnie wszystko wmasowywała w skórę, wykonując przy tym coś w rodzaju masażu twarzu, co było szalenie przyjemne i relaksujące. Później musiałam odczekać ok.15-20 minut aż kwas odpowiednio podziała na skórę, co było trochę uciążliwe głównie ze względu na jego nieprzyjemny zapach i delikatne podszczypywanie i swędzenie. Przez cały ten czas Pani szykowała dalszą część zabiegu, ale jednocześnie dbała o mój komfort i kontrolowała reakcję mojej skóry dopytując czy odczuwam jakiś dyskomfort na skórze, jednocześnie uprzedzając, że delikatne swędzenie czy podszczypywanie jest normalne, co było mimo wszystko uspokajające i dodatkowo pogłębiało wrażenie tego, że znalazłam się w rękach profesjonalistki.
To, co dla mnie bardzo ważne, to to, że całe spotkanie rozpoczęło się od dość szczegółowego wywiadu na temat mojej skóry, ewentualnych reakcji alergicznych, z jakimi borykam się problemami skórnymi, a także z jakich kosmetyków korzystam na co dzień i jakie są moje - nazwijmy to - rytuały pielęgnacyjne, tzn. czym zmywam makijaż, czy tonizuję skórę po jej oszczyszczeniu itp. Następnie, przed zmyciem makijażu, Pani wykonała mi badanie cery, podczas którego zmierzyła poziom nawilżenia i natłuszczenia cery, stopień rozszerzenia porów, a także głębokość zmarszczek. Następnie, po demakijażu, Pani ponownie przyjrzała się już oczyszczonej skórze, celem potwierdzenia wyników badania (makijaż na twarzy zawsze może trochę zaburzyć wyniki badania, ale wykonanie badania cery bezpośrednio po demakijażu również może dać niemiarodajne efekty).
Później przeszłyśmy do mniej przyjemnej części mojej wizyty, którą w myślach okrzyknęłam torturami ;)). Zaczęłyśmy od regulacji brwi, która - według udzielonej mi informacji - jest standardową usługą przy wykupieniu jakiegokolwiek zabiegu. Następnie przeszłyśmy do właściwej części zabiegu, a mianowicie nałożenia kwasów. Muszę przyznać, że sama aplikacja kwasów była najprzyjemniejszą częścią tego fragmentu zabiegu, ponieważ Pani dokładnie wszystko wmasowywała w skórę, wykonując przy tym coś w rodzaju masażu twarzu, co było szalenie przyjemne i relaksujące. Później musiałam odczekać ok.15-20 minut aż kwas odpowiednio podziała na skórę, co było trochę uciążliwe głównie ze względu na jego nieprzyjemny zapach i delikatne podszczypywanie i swędzenie. Przez cały ten czas Pani szykowała dalszą część zabiegu, ale jednocześnie dbała o mój komfort i kontrolowała reakcję mojej skóry dopytując czy odczuwam jakiś dyskomfort na skórze, jednocześnie uprzedzając, że delikatne swędzenie czy podszczypywanie jest normalne, co było mimo wszystko uspokajające i dodatkowo pogłębiało wrażenie tego, że znalazłam się w rękach profesjonalistki.
Po zmyciu z twarzy mieszanki kwasów, nałożono mi maseczkę spulchniającą skórę, której działanie zostało dodatkowo zwiększone poprzez specjalny "nawiew parowy" (nie wiem, jak to inaczej nazwać :)). Ten etap zabiegu również trwał około 15 minut, po czym nastąpiło apogeum tortur, a mianowicie manualne oczyszczanie twarzy... Nie da się ukryć, że był to wyjątkowo bolesny moment, nawet pomimo wcześniejszego przygotowania skóry na ten fakt, ale taki już urok cer mieszanych i tłustych, że niestety lubią się one zanieczyszczać, a rozszerzone pory nie sprzyjają ograniczeniu tych zanieczyszczeń. Dodatkowo okazało się, że dorobiłam się też jedengo prosaka, który również został potraktowany przez Panią igłą. Następnie, na koniec "tortur", Pani wykonała przyżeganie ozonem w miejscach podrażnionych, a także tam, gdzie występowały ewentualne wypryski. Ta część zabiegu wyglądała dosyć zabawnie, ponieważ wykonuje się go szklaną końcówką, która bzyczy podczas przykładania do skóry i odrobinkę wtedy podszczypuje. Celem tego zabiegu jest szybsza regeneracja podrażnionych komórek skóry.
Po tych wszystkich etapach nastąpił czas na pełny relaks, czyli ponowne leżakowanie z maseczką na twarzy, tym razem maską o działaniu ściągającym pory i łagodzącym podrażenia, z którą również leżałam na twarzy około 15 minut. Po zmyciu maseczki, Pani jeszcze raz dopytała mnie o moje rytuały pielęgnacyjne oraz wmasowała mi krem pod oczy oraz koncentrat łagodzący. Dużym plusem jest fakt, że klientki Instytutu mają możliwość skorzystania z podkładu i tuszu do rzęs (jeśli wykonany zabieg nie przewiduje takich przeciwwskazań), żeby nie musieć wychodzić całkowicie bez makijażu, a ponieważ ja sama lubię mieć choć minimalną ilość makijażu na twarzy, to takie rozwiązanie było dla mnie bardzo komfortowe.
A jakie efekty zaobserwowałam po zabiegu?
Przede wszystkim moja skóra była bardzo mocno wygładzona i bardzo miękka w dotyku. Zaobserwowałam również, że była przyjemnie napięta (absolutnie nie ściągnięta) i ładnie rozjaśniona. Jeśli chodzi o ograniczenie wydzielania sebum, trudno mi powiedzieć... Efekt nie był tak spektakularny, jak mogłabym się spodziewać, ale za to muszę przyznać, że w kolejnych dniach nie miałam większych problemów z wypryskami. Te, które już się pojawiły zagoiły się nieco szybciej, niż zwykle, ale przez pewien czas nie pojawiały się praktycznie żadne nowe niespodzianki. Najbardziej pożądanych efektem były też porządnie oczyszczone i nieco ściągnięte pory skórne.
GDZIE ZNAJDZIECIE INSTYTUT?
Instytut, z którego usług skorzystałam, to Kosmetyczny Instytut Dr Irena Eris, znajdujący się w Konstancinie-Jeziornej, na terenie centrum handlowego Stara Papiernia. Z Warszawy dojedziecie tam nawet autobusem - 710 z Metra Wilanowska, jeśli jednak macie taką możliwość, to skorzystajcie z samochodu, ponieważ tak będzie po prostu szybciej i wygodniej :)
Cieszę się, że w końcu mogłam potraktować moją skórę porządnym, profesjonalnie wykonanym zabiegiem, dobranym do jej potrzeb. Rozumiem doskonale, że z racji posiadania skóry mieszanej, z dużą tendencją do zanieczyszczeń i przetłuszczania się, mój zabieg nie należał w całości do przyjemnych, chociażby ze względu na oczyszczanie skóry, jednak warto się chwilę przemęczyć, żeby zaobserwować tak skuteczne efekty. Myślę, że od teraz nie będę już omijać salonów kosmetycznych szerokim łukiem, a z usług Instytutu być może jeszcze nie raz skorzystam. Tym bardziej, że po przeprowadzeniu pełnego wywiadu otrzymałam "receptę", w której Pani spisała mi polecane zabiegi, a także kosmetyki z ofert Instytutu, które są odpowiednie dla mojej cery (wraz z niewielkimi próbkami dwóch kremów z tych wymienionych w recepcie). Teraz wiem już na jakie zabiegi kierować swoją uwagę, co z pewnością jest cenną informacją dla takiej "salonowej ignorantki", jaką dotąd byłam :))
Miałyście okazję skorzystać z usług Insytutu Dr Ireny Eris? Czy chodzicie regularnie do salonów kosmetycznych, czy uważacie to za zupełnie zbędny element pielęgnacji cery?
K.
fot. materiały prasowe
Ozonu nigdy nie lubiłam. Przerażało mnie to szczypanie :) Na szczęście ostatnio zabiegi oczyszczające już nie są mi potrzebne i mogę się cieszyć tymi dużo przyjemniejszymi, mającymi na celu przede wszystkim nawilżyć i zregenerować skórę.
OdpowiedzUsuńMoże nie tyle mnie to przerażało, co było nieco irytujące. Trochę jakby mnie jakiś owad kąsał i jeszcze to bzyczenie :D
UsuńSzczęściara! :))
To musiało być bardzo relaksujące....Uwielbiam takie zabiegi, oprócz kosmetycznych polecam jeszcze masaż tajski :)
OdpowiedzUsuńOoj na masaż to bym się przeszła! :)
UsuńTen nawiew parowy to Wapozon,albo inaczej i bardziej potocznie sauna:)
OdpowiedzUsuńTa bzycząca szklana końcówka to aparat do Darsonwalizacji ;) Bardzo ładny wystrój i profesjonalna obsługa, więcej nie trzeba :)
OdpowiedzUsuńCzłowiek uczy się przez całe życie :D Dzięki za informację! :)
UsuńRelaks na całego!
OdpowiedzUsuńach przydałoby mi się takie Spa. Omijać szeroko łukiem, ale te nie profesjonalne.
OdpowiedzUsuńno to Cię nieźle tam wymiziali
OdpowiedzUsuńz chęcią skorzystałabym z usług takiego salonu!!!:) zdjęcia wyglądają bardzo przyjemnie. czaję się na kwasy. ;)
OdpowiedzUsuńPełen relaks :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że wizyta również przypadła Ci do gustu. Ale szkoda, że Pani, która się mną zajmowała nie spisała mi produktów z gamy Eris, a o możliwości skorzystania z podkładu i tuszu nie wiedziałam. Aczkolwiek i tak byłam przygotowana i miałam swoje :)
OdpowiedzUsuńAle Ci fajnie! :) Chciałabym się kiedyś wybrać na jakiś zabieg, co by się trochę zrelaksować :D
OdpowiedzUsuńAle Ci dobrze! :)
OdpowiedzUsuńraz w życiu byłam na jakimś oczyszczaniu w gabinecie i powiedziałąm sobie nigdy więcej ;) zryczałam się z bólu jak małe dziecko :P
OdpowiedzUsuńWidać, że wizyta była bardzo przyjemna, a Ty w dobrych, profesjonalnych rękach :) Fajnie wiedzieć, że są takie miejsca. Ja staram się dość regularnie, tzn. około dwa razy w roku korzystać z zabiegu oczyszczającego na twarz, bo ewidentnie służy to dbaniu o moją cerę. W Anglii nie przekonałam się do żadnego gabinetu, ale ostatnio w swoim rodzinnym mieście odkryłam cudowne miejsce i wspominam to jako jeden z najprzyjemniejszych dni mojego świątecznego urlopu w Polsce. Zwłaszcza masaż twarzy i dekoltu *_*
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, ze miło się patrzy na tego typu fotorelacje/ szkoda, ze was brakuje na tych fotkach ;)
OdpowiedzUsuńZazdraszczam, ale pozytywnie :) Fajnie się spotkać na czymś tak ciekawym :)
OdpowiedzUsuń