Cześć Dziewczyny!
Pora na recenzję kolejnego produktu Lush, który wpadł w moje ręce - tym razem weźmiemy na warsztat słynny czyścik do twarzy - Angels on Bare Skin. Jest to chyba jeden z najbardziej popularnych kosmetyków z tego sklepu, po który wiele osób sięga w ramach pierwszego kontaktu z Lush.
Ja sama również miałam ten produkt na liście, kiedy odwiedziłam Lush podczas wakacji w Rzymie, jednak z różnych powodów ostatecznie odrzuciłam pomysł jego kupna. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze, jak to mówią i ostatecznie na zakup AOBS zdecydowałam się pod koniec listopada, biorąc udział we wspólnych wizażowych zakupach. Czy ten hit sprawdził się również i u mnie? Zapraszam do dalszej części recenzji! :)
Co to w ogóle jest?
Jestem przekonana, że większość z Was doskonale wie, do czego służy czyścik Angels On Bare Skin, jednak nie mogę pominąć osób, które zwyczajnie nigdy wcześniej nie interesowały się tą marką. W ramach dużego skrótu ujmę to tak - AOBS, to pasta, zrobiona w dużej mierze z naturalnych składników, przeznaczona do oczyszczania twarzy. Można ją stosować codziennie, albo co kilka dni, wedle uznania i upodobania, ważne jednak, żeby pamiętać, że ze względu na dużą ilość naturalnych składników czyścik należy zużyć w ciągu 3 miesięcy od daty produkcji. Informację o dacie przydatności odnajdziecie na każdym słoiczku wraz z wizerunkiem osoby, która przygotowała dla nas produkt.
SPOSÓB UŻYCIA: Używam tego produktu mniej więcej tak, jak zaleca producent, czyli odrywam kawałek o wielkości mniej więcej ziarna fasoli i mieszam go w załamaniu dłoni z dosłownie kilkoma kroplami wody (4-5 kropli). Każdy sam musi wyczuć, jaka konsystencja najbardziej mu odpowiada. Ja swoją pastę ugniatam na dłoni tak, żeby jak najlepiej wymieszać ją z wodą, a później taką papkę aplikuję na zwilżoną twarz. W ten sposób najłatwiej rozprowadzić produkt, a nierozpuszczone resztki łatwiej przylgną do buzi.
Zwykle używam tego produkt jak żeli do mycia twarzy, ale można również wykonać nim nieco dłuższy masaż, ponieważ, dzięki zawartości rozdrobnionych migdałów, produkt ma delikatne działanie peelingujące. Czasami zdarzało mi się również zostawić produkt na twarzy na ok. 5-10 minut jako maskę, co ma sens ze względu na zawartość różnych olejków, m.in. różanego i lawendowego.
DZIAŁANIE: Produkt przyjemnie i dość skutecznie oczyszcza buzię z resztek makijażu, choć muszę przyznać, że dla pewności wolę przemyć twarz wcześniej płynem micelarnym. Częściej również używam tego czyścika rano, niż wieczorem. Trochę brakuje mi do niego zaufania w tej kwestii, jeśli chodzi o solowe działanie... Trzeba mu jednak przyznać, że po jego użyciu, cera jest przyjemnie miękka, zrelaksowana i odświeżona.
Lubię ten produkt, jednak nie do końca rozumiem tak wszechobecne zachwyty na jego temat. Owszem, jest to fajna odmiana od tradycyjnych żeli, ale ja nie czuję się przekabacona ;) Traktuję go raczej jako przyjemną ciekawostkę, do której można raz na jakiś czas powrócić.
To, co istotne dla wielu z Was, to fakt, że po użyciu tego czyścika, nawet pomimo kontaktu z wodą, moja skóra nie była ściągnięta, a komfortowe uczucie miękkości nie ustępowało nawet po dłuższym czasie (mam na myśli kilkanaście minut pomiędzy umyciem twarzy, a zaaplikowaniem kremu). Pamiętajcie jednak, że mam cerę mieszaną, która skłania się bardziej w kierunku tłustej, więc ściąganie skóry rzadko jest moją zmorą.
KONSYSTENCJA: Angels on Bare Skin, to bardzo gęsta i mocno zbita pasta, z bardzo dużą ilością suszonej lawendy, która również pełni rolę dodatkowego "masażera". Żeby wyjąć ze słoiczka porcję produktu rzeczywiście trzeba go najpierw oderwać od tej zbitej masy.
KOLOR/ZAPACH: Czyścik ma delikatnie szarobury kolor, przeplatany gdzieniegdzie kwiatami lawendy i tak też pachnie, co jeszcze potęguje zawartość olejku lawendowego. Mimo wszystko mam wrażenie, że kaolin, czyli glinka biała również przebrzmiewa gdzieś w tej lawendowej kompozycji.
OPAKOWANIE: Produkt dostajemy w czarnym, plastikowym słoiczku o zawartości 100g. Wydobycie produktu nie sprawia w tym przypadku żadnego problemu. Słoiczek łatwo się odkręca i dość szczelnie chroni produkt przed powietrzem.
WYDAJNOŚĆ: AOBS mam od dwóch miesięcy, ale nie używałam mojego czyścika codziennie, więc trochę zaniedbałam wyrobienie się w terminie, ale już niewiele mi zostało. Mimo wszystko myślę, że osoby, które używałyby tego produktu codziennie mogą liczyć na to, że wystarczy im na ok.1,5 miesiąca.
CENA/DOSTĘPNOŚĆ: 6,25 funtów/9,75 euro, tylko w salonach Lush lub poprzez sprzedaż wysyłkową (również zbiorowe zamówienia na Wizażu).
SKŁAD:
CZY KUPIĘ PONOWNIE: Hmmm... Pewnie kiedyś tak, ale wcześniej wolałabym wypróbować inne specyfiki tej marki, przeznaczone również do oczyszczania cery, m.in. polecanej przez Hexxanę Aqua Marina (KLIK). Angels on Bare Skin jest produktem dobrym, przyjemnych, ale nie uwiódł mnie aż tak bardzo, jak maska Catastrophe Cosmetic (KLIK), więc nie będzie to produkt, do którego będę wracać w pierwszej kolejności.
Podsumowanie:
+ miękka, wygładzona cera;
+ delikatne działanie peelingujące;
+ nie podrażnia;
+ nie ściąga skóry;
+ dość dobrze oczyszcza i odświeża;
+ przyjemnie pachnie;
+ bardzo dobra wydajność;
+ możliwość użycia na różne sposoby;
- dostępność - bo cóż innego - po prostu chcemy Lush w Polsce i już! ;)
Jak widać, w podsumowaniu same plusy, ale mimo wszystko moje zachwyty są dość umiarkowane. Chyba spodziewałam się czegoś więcej po tak szerokich zachwytach, które zewsząd do mnie docierały, a to po prostu dobry i przyjemny produkt, a nie żaden cud natury ;)
A Wy miałyście już AOBS? A może stosowałyście inny czyściki i mogłybyście mi polecić swojego ulubieńca? Czy Wy też przebieracie nogami, nie mogąc się doczekać na tę firmę w Polsce? :)
K.
Dostałam teraz próbkę od Różowej Szpilki,więc wiele na temat Lusha nie powiem,ale czekam z wytęsknieniem na polskie salony:)
OdpowiedzUsuńMogliby sprężyć cztery litery ;)
Usuńciezko mi sie przekonac do pielegnacji twarzy z Lusha, ale powoli, powoli tworze swoja liste :)
OdpowiedzUsuńPolecam Catastrophe Cosmetic! :)
UsuńChce Lush w Polsce! :(
OdpowiedzUsuńKto by nie chciał! :)
UsuńMiałam kiedyś sporą "odlewkę".
OdpowiedzUsuńCoś genialnego!
Byłam zachwycona działaniem.
Chyba jeszcze nigdy moja buzia nie była tak pięknie oczyszczona :)
Aż tak Ci się spodobało? Ja chyba nie doświadczyłam tego wow :P
UsuńOj tak..przebieram nóżkami i nawet czasem tupnę ze złością że jeszcze nie dane mi zwizytować było żadnego sklepu z osławionymi produktami..Zastanawiam się też co byłoby dobre dla mnie - właścicielki zdecydowanie suchej skóry żeby sobie krzywdy nie narobić..szukałam wątku o tych wspólnych zakupach i nie mogę znaleźć - wszystkie jakieś strasznie stare:)
OdpowiedzUsuńPodobno właścicielki suchej skóry szczególnie ukochały sobie maskę Oatfix :)
UsuńA wspólne zakupy znajdziesz w tym wątku: http://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=363834
Chciałabym, wypróbować ten czyścik ;)
OdpowiedzUsuńWszystko się może zdarzyć ;)
Usuńchciałabym żeby Lush zawitał do Polski :) produkt wydaje się być świetny :)
OdpowiedzUsuńMogliby się w końcu zebrać i otworzyć :)
UsuńAOBS nie miałam, ale oczywiście znajduje się na mojej liście zakupów. Używałam BDN, który bardzo przypadł mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńA ja znowu nie miałam przyjemności z BDN, choć wszyscy chwalą :)
UsuńZnam obie wersje i moja skóra nie widzi nimi różnicy. Ogólnie Angel On bare Skin jest przyjemny, lubię i zużyłam kilka opakowań. Pewnie jeszcze kiedyś wrócę do niego ale wolę Aqua Marinę. Ona akurat na mojej skórze spisuje się rewelacyjnie.
UsuńNie ma lepszej metody niż wypróbowanie na sobie.
Hexx co do tego, to ja nawet nie mam wątpliwości :)
UsuńIlekroć widzę ten czyścik u innych Dziewczyn, dopada mnie mega zazdrość (w pozytywnym tego słowa znaczeniu of course :)). Ubolewam nad tym, że w Polsce nie ma Lushu, ale jak tylko się otworzy pierwsze co zrobię to pobiegnę po AOBS :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie coś się musiało pochrzanić z tym otwarciem, bo niecały rok temu na stronie LUSH wisiało ogłoszenie o poszukiwaniu pracowników do polskich sklepów, które miały mieć otwarcie w październiku 2012...
UsuńA mnie jakoś nie urzekła jeszcze żadna recenzja. To jest tak, że ja nie lubię się bawić w odmierzanie kropli, staranne nałożenie na twarz. Wolę zwykły micel, albo mleczko i tonik. Nie sądzę, żebym się kiedyś skusiła na zakup ^^
OdpowiedzUsuńJa też lubię gotowe produkty, dlatego nie spodziewam się, żebym miała się całkowicie przerzucić na takie do rozrabiania. Dla mnie AOBS to taki trochę gadżet, ale to miła odmiana :)
Usuńnigdy jej nie używałam ale wiem że na mojej problematycznej cerze zrobi rewolucje ! :D
OdpowiedzUsuńW sensie negatywnym? Czy pozytywnym? :)
UsuńWyście się z Hexx zmówiły na kuszenie? ;P
OdpowiedzUsuńKusimy zupełnie niezależnie :D
UsuńMyślę, że gdyby Lush był w Polsce, to skusiłabym się na kilka produktów :) może i na ten czyścik.
OdpowiedzUsuńJa wypróbowałabym wszystkie dostępne maski :D
UsuńJa właśnie ostatnio przeglądałam wizażowy wątek, ale chyba obecnie nie ma żadnych grupowych zakupów z Lusha, zresztą trochę nie do końca kumam gdzie się trzeba wpisywać :D Czyściki to twarzy kuszą mnie w pierwszej kolejności, mam nadzieję, że uda mi się w przyszłości załapać i spróbować :) No chyba że prędzej otworzą Lusha w Polsce :)
OdpowiedzUsuńTutaj znajdziesz wizażowe zakupy: http://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=363834 :)
UsuńOoooo senkju, senkju to ja zupełnie gdzie indziej szukałam i tylko jakieś "starsiawe" znalazłam :)
UsuńUdanych zakupów! :)
UsuńDzięki :* Nie wiem czy tym razem wyrobię finansowo, ale już wiem gdzie szukać na przyszłość :) Jeszcze raz wielkie dzięki :)
UsuńNigdy go nie używałam, ale może kiedyś zdecyduję się zrezygnować z moich metod oczyszczania skóry.
OdpowiedzUsuńA z jakich metod korzystasz aktualnie? :)
Usuńnoo, nie powiem...zaciekawil mnie ten produkt...;> uwielbim naturalne peelingi i inne mazidła, to wygląda zachęcająco!:)
OdpowiedzUsuńznalazłam kilka produktów tej marki na allegro, ale akurat nie ten produkt...
Spróbuj wspólnych zakupów na wizażu. Kilka komentarzy wyżej podałam link do odpowiedniego wątku :)
UsuńHmm fajne, ale chyba mimo wszystko zostane przy mleczku i toniku :P
OdpowiedzUsuńJa nie cierpie mleczek :P
UsuńNie słyszałam nigdy o tej marce, fajnie byłoby wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńMoże w końcu się pojawią w Polsce :)
UsuńTego produktu nie używałam - boję się, że nie zdążę go zużyć wystarczająco szybko i większość zamiast na mojej twarzy wyląduje w koszu na śmieci :(
OdpowiedzUsuńNie no, trzy miesiące, to wystarczający czas na zużycie tego produktu, pod warunkiem, że nie korzystasz równocześnie z 10 innych otwartych żeli/mydełk/olejków/mleczek... :)
Usuńmiałam samplik Aqua Mariny, prawdziwe cudo :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie Hexx totalnie mnie nakręciła na ten czyścik! :)
UsuńJa sobie poczekam aż Lush się w Polsce pojawi, a wtedy może bardziej się zainteresuję ich produktami :) Ten widać ani grzeje ani ziębi ;>
OdpowiedzUsuńOni tak się zapowiadają i zapowiadają i nic... :(
UsuńStrasznie mi się spodobała ta informacja kto przygotował produkt. Ciekawią mnie wszelkie umilacze do kąpieli z Lusha :)
OdpowiedzUsuńOba produkty z moich wizażowych zakupów wykonali Polacy :) To miły akcent :)
UsuńAle bym go przetestowała z chęcią, nawet była bym zadowolona z jego odlewki:) Czemu u nas nie ma LUSH?!:(
OdpowiedzUsuńDoczekamy się w końcu :)
Usuńnie dla mnie ten cudak, niestety ;)
OdpowiedzUsuńCzemu nie?
UsuńA gdzie "twarzowe" zdjęcie.... buuuu;(
OdpowiedzUsuńHaha wstydzę się :P
UsuńJejku, wygląda jak chałwa *.* Mniam!
OdpowiedzUsuńA skoro pachnie lawendą, to jest to kosmetyk dla mnie- uwielbiam zapach lawendy.
Z Lushowych czyścików miałam jedynie Buche de Noel - nie będę się na jego temat wypowiadać, bo moja wypowiedź składałaby się tylko z samych "ochów" i "achów" - ja byłam po prostu zakochana :)
Haha! Faktycznie, mama by zgłodniała, co? :D
UsuńPachnie mieszanką lawendy i glinki, na początku trochę się zdziwiłam, ale szybko się przyzwyczaiłam i polubiłam ten zapach :)
Pamiętam Twoja recenzję! Przez Ciebie go zapragnęłam i teraz muszę czekać do listopada :P
AOBS jakoś mnie nie zachęca jak CC, więc na.wizazowych zakupach poprzestalam tylko na CC. Ale jeśli Lush wreszcie pojawi się w PL, być może sie skusze.
OdpowiedzUsuńP.S. Cieszę się, że ostatnio często dodajesz nowe posty, bardzo lubię je czytać i oglądać!:)
Widziałam właśnie :) Ja tym razem z trudem powstrzymałam się od zakupów :)
UsuńSylwia, staram się, ale różnie mi to wychodzi, ale cieszę się, że nic się nie zmieniło i że nadal lubisz tu zaglądać i czytać! :)
aktualnie mam w posiadaniu BDN kupiony na poświątecznej przecenie i chyba też nie mam efektu wow. ale źle też nie jest. Muszę wrócić do regularnego używania, bo jest ważny jeszcze tylko przez miesiąc. Z Lusha bardzo bym chciała wypróbować świeże maski i produkty kąpielowe, ale do tych drugich potrzebna jest wanna, której niestety nie posiadam. Ale nie będę narzekać, bo przynajmniej w Holandii mam łatwy dostęp do samego Lusha ;) także Karo, jam ci wciąż dłużna przysługę za kupienie mi kiedyś Biodermy na dużej promocji, a na Wielkanoc jadę do domu, więc zrób jakąś listę, to kupię krótko przed wyjazdem i z Polski już wyślę do ciebie ;)
OdpowiedzUsuńEwa, to Ty? Nawet nie wiedziałam! :)
UsuńDokładnie, jest przyzwoicie, jest fajnie, ale nie ma wow, choć miło będzie się jeszcze spotkać! :)
Oj Ewa, to ja nie wiem, czy Ty byś się z tą moją listą chciejstw zabrała :D Albo inaczej, czy ja zarobię na to wszystko :D Niemniej jednak chętnie skorzystam z propozycji, pewnie skuszę się na jakieś maski! Pomyślę i napiszę do Ciebie na prv :) Dzięki!
Zazdroszczę :) Czemu w Polsce nie ma tej firmy ... No czemu :)?
OdpowiedzUsuń