Pora na lekko opóźnione podsumowanie kwietniowych zużyć. Myślę, że poziom dotychczasowych denek został podtrzymany, a ponadto udało mi się zużyć kilka produktów, które od jakiegoś czasu smętnie patrzyły na mnie z półek, tym samym zrobiło się odrobinkę miejsca na przedstawione już nowości. Jedynym minusem kwietnia jest fakt, że nie udało mi się zużyć nic z kolorówki, ale zdaje się, że szykuje mi się coś na maj... :)
1. Odżywka z olejkiem babassu; Isana (300ml, ok.6zł).
O tej odżywce już wiele napisano i z pewnością wiele słusznego. Ja i mama bardzo ją polubiłyśmy, więc to kolejna butelka, którą wykończyłyśmy. Wybaczcie zdjęcie pełnej odżywki, ale mama jak zwykle wyrzuciła butelkę po zużyciu... ;) Oczywiście mamy już kolejną!
2. Żel pod prysznic malina i wanilia, Original Source (250 ml, 9,90zł).
Bardzo przyzwoity żel, ładnie oczyszczał, nie wysuszał skóry i przepięknie pachniał! Jak truskawkowy deser z bitą śmietaną z Bakomy itp. Teraz używam wersji czekolada i pomarańcza! :)
3. Żel pod prysznic Discover Borneo; Oriflame (400ml, ok.10zł).
To już nasza enta butla tego żelu. Ma przyjemny świeży zapach, który oboje lubimy, a mój facet nie marudzi, że pachnie ciastkami lub innymi kwiatkami ;) Nie zaważyłam wysuszania, szczególnie, że nie zawsze chce mi się balsamować po kąpieli. Robimy ich zapas zawsze kiedy są w promocji, więc mamy zawsze jeden lub dwa w pogotowiu.
4. Odżywka w sprayu, Isana (150ml, ok.7zł).
Całkiem niezła odżywka ułatwiająca rozczesywanie włosów po myciu. Ja od jakiegoś czasu odzwyczajam się od tego typu odżywek, więc większość zużyłam mama, która uwielbia tego typu spray'e. Kupiłyśmy w zamian wersję w kolorze pomarańczowym.
5. Złuszczający żel pod prysznic malina i mięta; Oriflame (250ml, ok.8-10zł).
No cóż, działanie peelingujące ma raczaj marne, ale w końcu to żel peelingujący z przeznaczeniem do codziennego używania, więc nie ma co zbyt wiele od niego wymagać. Zapach dość przyjemny, raczej świeży niż słodki. Na razie go sobie daruję, bo mam jeszcze co używać, może kiedyś jeszcze do niego wrócę. Raczej średniak.
Recenzja pojawiła się TUTAJ. Mam już kolejną tubkę... :)
7. Pure Skin, złuszczający żel do mycia twarzy; Oriflame (150ml, ok.15zł).
Kolejny średniak, kupiony jeszcze w ubiegłym roku, zanim poznałam moich aktualnych ulubieńców. Złuszcza w miarę przyzwoicie, więc na wszelki wypadek używałam go raczej raz dziennie. Miał tendencję do wysuszania skóry i ściągania jej po przemyciu. Nie wrócę już do niego, wolę krem z Alterry.
Opinie o biedronkowych peelingach są dość skrajne, mi on akurat przypadł do gustu i myślę, że kupiłabym następny, jeśli jeszcze kiedyś wrócą do oferty. Moim zdaniem drobinki ścierające miał dość ostre i zapewniał co najmniej mocny masaż działa. Bardzo fajny na strefy dotknięte cellulitem.
Lubię żele z Oriflame i ten również mi się podobał. Był delikatny, przyjemnie pachniał i dobrze oczyszczał. Miałam już kilka różnych wersji, ale teraz mam ochotę wypróbować coś innego. Może osławiony Lactacyd? Albo po prostu jakąś taniochę z Biedronki... ;)
10. FootCare, brzoskwiniowy peeling do stóp; Oriflame (75ml, ok.10zł).
W miarę przyzwoity peeling, ale raczej do bardzo regularnego stosowania w celu utrzymania efektów. Na moje pięty nie podziałał zbyt intensywnie, a po zimie tego właśnie by potrzebowały. To była edycja limitowana. Teraz mam peeling ze stałej oferty w nowej wersji. Zobaczymy czy się sprawdzi.
11. Serum na końcówki; Oriflame (30ml, ok.15zł).
Kiedyś używałam go przez długi czas, ale niestety nieszczególnie zabezpieczał moje końcówki przed rozdwajaniem, dlatego więcej raczej do niego nie wrócę, chociaż trzeba mu przyznać, że bardzo dobrze wpływał na układanie się moich włosów.
Ulubiony codzienny zapach zimy. Jeden flakon miałam w domu, a drugi u mojego M., więc aktualnie wykończyłam już cały mój zapas. Na razie do niego nie wrócę, bo trochę mi się znudził, ale jeśli będzie jeszcze w ofercie około zimy, to chętnie się na niego skuszę :)
13. Jedwab do włosów; CHI (15ml, ceny nie znam).
Od długiego czasu miałam ten jedwab gdzieś w szafce, a ostatnio wygrzebałam go i wykończyłam. Sprawował się dobrze, ale nie zostało go na tyle dużo, żebym mogła szczegółowo ocenić jego działanie.
14. Essentials, krem do cery mieszanej; Oriflame (75ml, ok.10zł).
Bardzo przyjemny krem do twarzy. Stosowałam go na dzień, zarówno samodzielnie, jak i pod podkład. Na plus należy zaliczyć mu odpowiednie nawilżenie i szybkie wchłanianie. Do tego przyjemny zapach i opakowanie umożliwiające wyciśnięcie kremu do ostatniej kropli. Ot taki krem, które spełnia podstawowe założenie pielęgnacji. Na minus brak pomocy w matowieniu cery oraz brak filtrów. Nie wrócę już do niego, bo nie ma go w ofercie, poza tym chyba odkryłam nowego ulubieńca... :)
Mój masełkowy ulubieniec, o którym więcej pisałam TUTAJ. Mam jeszcze jedno w zapasie!
16. Maseczka oczyszczająca i maseczka nawilżająca z ogórkiem i limonką; Bielenda (ok.5zł/szt.).
Pamiętam, że maska oczyszczająca była dość lejąca, a maska nawilżając właściwie nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Mam jeszcze jedną saszetkę, więc może cokolwiek sobie przypomnę o niej...
16. Maseczka oczyszczająca i maseczka nawilżająca z ogórkiem i limonką; Bielenda (ok.5zł/szt.).
Pamiętam, że maska oczyszczająca była dość lejąca, a maska nawilżając właściwie nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Mam jeszcze jedną saszetkę, więc może cokolwiek sobie przypomnę o niej...
17. Peeling i maseczka kondycjonująca z granatem; Bielenda (ok.5zł/szt.).
Peeling ścierał dość marnie, a maska też była raczej dość średnia. Sama nie wiem, czy zauważyłam jakikolwiek efekt.
18. Maska kojąca z glinką różową; Ziaja (7ml/ok.1,80zł).
Ta maska była dość przyjemna, żałuję, że nie zapisałam swoich wrażeń na jej temat, ale pamiętam, że mi się spodobała. Na szczęście mam jeszcze jedną.
19. Maska oczyszczająca z glinką szarą; Ziaja (7ml/1,50zł).
Jedna z ulubionych maseczek. Jej recenzja pojawiła się już TUTAJ.
Dość ciekawa maska, mam jeszcze drugą część szaszetki, która wystarczy na dwa użycia. Spróbuję o niej napisać coś więcej po użyciu.
No i bonusowo próbka osławionego podkładu ujędrniającego z linii Giordani Gold, Oriflame. Jest to ulubiony podkład kilku moich znajomych i osób z rodziny, a ja jakoś nigdy nie miałam z nim do czynienia. Podkład jest niezły, ładnie wygląda na buzi, ale dla mojej cery jest chyba odrobinę zbyt tłusty.
A jak tam Wasze denka? Czy kwiecień był u Was obfity pod tym względem? ;)
K.
Sporo tego :). Odżywkę Isany też lubię :). Zaciekawił mnie ten żel Discover Borneo :)
OdpowiedzUsuńI ja w końcu muszę kupić tą odżywkę Isany. :)
OdpowiedzUsuńGratuluję zużyć:) Ja to nie wiem dlaczego ta kolorówka wogóle nic a nic nie chce się zużywac....
OdpowiedzUsuńja tez kupie isane , ii masło z biedronki
OdpowiedzUsuńSporo udało ci się zużyć :) Ja też staram się zużywać teraz kosmetyki, które stoją u mnie czasami nawet od lat, ostatnio się zmusiłam do wyrzucenia tych, których mi nie służyły i nie zużyłabym ich :)
OdpowiedzUsuńZ kolorówką jest straszny problem, teraz staram się wykonczyć róż z bourjois, który też mam już x lat, ale jego wcale nie ubywa! :/
duże denko, Isana jest kapitalna :)
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o podkład giordani gold oriflame, to też jest to jeden z moich ulubieńców :)
OdpowiedzUsuńPodkład GG spisuje się u mnie świetnie, mimo że też często mam problem ze świecącą buzią:)
OdpowiedzUsuńPeeling z Biedronki również bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńszaleństwo widzę ;D jednak moim faworytem ze wszystkich jest zel orginal source, uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńWow, ale wielkie denko, a peeling z Biedronki zamierzam właśnie przetestować ;)
OdpowiedzUsuńOdżywka z Isany całkiem przyjemna :). Mam ochotę skusić się na peeling i masło z biedronki, a jedwab CHI używam już od czasu do czasu od paru lat przed prostowaniem włosów. Teraz odrzuciłam silikony, ale nie całkowicie ;). Właśnie mam zamówić ponownie ten jedwab, który posłuży mi jako zabezpieczacz końcówek :).
OdpowiedzUsuńOgórek&Limonka to jedna z moich ulubionych gotowych masek. Ostatnio jednak częściej sięgam po Dermaglin, o daje lepsze efekty.
OdpowiedzUsuńooo kilka moich ulubieńców się pojawiło :)
OdpowiedzUsuń