Cześć Dziewczyny!
Kontynuując przedstawianie produktów wartych uwagi podczas najbliższych promocji w Hebe (-40% na marki makijażowe w ramach akcji jeden dzień - jedna marka), dzisiaj przedstawiam Wam drugi produkt marki Revlon, który zagościł w mojej kosmetyczce. Masełka do ust tej marki zyskały już status niemal kultowych, ale kredki do ust Just Bitten Kissable całkiem mocno depczą im po piętach.
O masełku było wczoraj (KLIK), natomiast dzisiaj skupmy się na kredce, która w lutym zasłużyła miano mojego ulubieńca. No więc jeszcze raz, żeby nie było niejasności - dzisiaj na części pierwsze rozbieramy kredkę Just Bitten Kissable Balm Stain od Revlon. Kolor, który posiadam, to numer 020 Lovesick.
KOLOR: Podobnie jak w przypadku masełka, podczas wyboru najciekawszego według mnie odcienia, ponownie padło na róż. Nie wiem dlaczego, ale ostatnio wszystko do ust co różowe (różowe-różowe, a nie jakieś tam biało-różowo-tandetne ;)) znajduje sobie moje uznanie. Wobec powyższego przygarnęłam fuksjowy róż, czyli Lovesick.
Możnaby się zastanawiać nad sensem posiadania tylu różowych mazideł, ale ja nie potrzebuję uświadamiania, że obracam się w podobnej kolorystyce. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę i cóż, nie uwiera mnie to, dlatego przejdźmy do dumania nad tym czemu jeden róż jest bardziej różowy, niż drugi... ;)
Lovesick, patrząc na sztyft, zdaje się być dużo bardziej intensywnym kolorem, niż opisywane wczoraj masełko w kolorze Sweet Tart, jednak na moich ustach daje zbliżony kolor. Różnica między nimi jest taka, że Lovesick, to kolor zdecydowanie chłodniejszy, niż Sweet Tart (co na moich ustach widać, choć nie rzuca się to od razu w oczy).
EFEKT: Oba mazidła różnią się też między sobą trwałością (o której niżej) i wykończeniem. Masełko daje zdecydowanie bardziej wilgotne wykończenie, porównywalne nieco do błyszczykowego, natomiast kredka zostawia na ustach kolor o wykończeniu na pograniczu satynowego i matowego.
Pierwsza warstwa kredki jest trochę transparentna i tak najbardziej lubię ją nosić na co dzień, ale bardzo łatwo można stopniować efekt i dzięki temu można uzyskać efekt bardziej wieczorowy/randkowy/imprezowy* (*niepotrzebne skreślić).
Kredka nie ma formuły nawilżającej i mimo pozornej łatwości aplikacji i rozłożenia produktu na ustach, nie trudno o podkreślenie suchych skórek, u mnie jednak sprawdza się nałożenie na usta zwykłej pomadki ochronnej na kilka minut przed aplikacją kredki. Z pewnością ma to również wpływ na osłabienie koloru, ale tak jak już wspomniałam - kolor łatwo się buduje, więc zawsze możemy popracować dokładnie nad taką intensywnością, jaka nam odpowiada.
TRWAŁOŚĆ: Zaskakująco dobra! Kolor nie schodzi z ust przez dobre 6-8h, nawet pomimo prowadzenia rozmów, popijania czy jedzenia. Może nie liczyłabym, że wytrzyma 8h namaczanie w trunkach, ale już przy całkiem normalnym wieczornym wyjściu typu kino i kolacja sprawdza się bardzo dobrze. Kolor nieco blaknie i troszeczkę zjada się przez ten czas, ale nadal wygląda na ustach bardzo atrakcyjnie, a ewentualne ściągnięcie, które może się pojawić po dłuższym czasie noszenia tego produktu na ustach, łatwo zniwelować poprzez dołożenie warstwy pomadki ochronnej. I to wszystko bez uszczerbku na kolorze, po takim zabiegu właściwie na nowo możemy cieszyć się jego intensywnością, ponieważ pigment mocno wżera się w skórę.
KONSYSTENCJA: Kremowa, ale - czuć to nawet po maźnięciu dłoni - dużo bardziej zwarta, niż w masełku. Dzięki temu prodkut nie migruje poza granice ust i raz zaaplikowany trzyma się miejsca przeznaczenia :D
OPAKOWANIE: Produkt podany jest w formie kredki - całe szczęście wysuwanej, a nie temperowanej. Wystarczy pokręcić srebrną końcówką, żeby wysunąć sztyft. Całość przypomina mi nieco flamastry z dzieciństwa - nie jest to najbardziej elegancka forma, ale nie przeszkadza mi. Zawsze to jednak miłe skojarzenie :)
ZAPACH: Warto zwrócić uwagę na zapach tego produtku, ponieważ jest on bardzo istotny dla wielu z Was i wiem, że niektóre osoby zniechęca do kupna, czy używania tego produktu. Kredka jest intensywnie mentolowa, co wyczuwam zarówno w produkcie, jak i po zaaplikowaniu go - na ustach. Mi to nie przeszkadza i uważam to za całkiem przyjemne, ale już Obsession i Malowajka mają inne zdanie na ten temat, więc każda z Was powinna się zastanowić nad tym, czy jest w stanie zaakceptować ten zapach :)
CENA/DOSTĘPNOŚĆ: ok.50zł, dostępny w Drogeriach Hebe (8 marca - 40% na markę Revlon) oraz w Perfumeriach Douglas
Poniżej jedna delikatna warstwa produktu na ustach - wersja tak zwana codzienna. Ponownie udało mi się osiągnąć efekt my lips but better (co dla mnie oznacza tyle, że jest kolor, coś się dzieje, ale niewiele różni się to od moich ust saute), choć jest on nieco inny, bardziej intensywny, niż poprzednim razem (patrz: masełko). Tym razem jednak fanki intensywnych kolorów nie powinny się martwić - wystarczy kolejna warstwa dla wzmocnienia koloru.
Spróbuję jeszcze uchwycić mocniejszą wersję, bo zdecydowanie warto ją tu pokazać, ale do tej pory nie udało mi się jej złapać z odpowiednią intensywnością... Najbardziej głupieję patrząc na poniższe zdjęcia na dwóch różnych monitorach i próbuję zrozumieć skąd aż takie rozbieżności w natężeniu pokazywanego koloru...
Cienka warstwa położona na dużą ilość balsamu do ust
Mocna warstwa kredki, bez udziału balsamu nawilżającego pod spodem
(w dużej mierze jest to efekt programu graficznego i jest on nieco zbyt wyostrzony, ale kolor rzeczywiście potrafi być aż tak intensywny już przy grubszej warstwie i jest on w miarę dobrze oddany - wybaczcie, ale więcej z moimi umiejętnościami i sprzętem na tę chwilę nie umiem wyciągnąć ;))
(w dużej mierze jest to efekt programu graficznego i jest on nieco zbyt wyostrzony, ale kolor rzeczywiście potrafi być aż tak intensywny już przy grubszej warstwie i jest on w miarę dobrze oddany - wybaczcie, ale więcej z moimi umiejętnościami i sprzętem na tę chwilę nie umiem wyciągnąć ;))
Musicie mi wierzyć na słowo, że ja obrysowałam usta tą kredką tak, żeby nieco zaznaczyć ich kontur, ale albo ja tego nie umiem zrobić, albo mój aparat tego nie widzi. Nie zmienia to jednak faktu, że lubię taki naturalny efekt - choć może nie jest on żywcem wyjęty z magazynów :D Jeśli chcecie obejrzeć kolory Cherish i Randez-Vous, to zapraszam Was do wczorajszej prezentacji Malowajki KLIK, która przepięknie i równiusieńko pokazała te kolory na ustach.
I jak Wam się podoba efekt? Co Was bardziej zainteresowało - kredka czy masełko? Macie swoich ulubieńców z Revlonu? Na co warto zwrócić szczególną uwagę wśród produktów tej marki?
K.
Bardzo podoba mi się efekt:)
OdpowiedzUsuńEfeket cudny :)Dodaję do obserwowanych :)
OdpowiedzUsuńWitam i zapraszam!
UsuńŚwietnie się prezentuje. Delikatny, ale jednak z pazurkiem :) super :)
OdpowiedzUsuńDelikatny jest jeśli nałożyć go delikatną warstwą, teraz dodałam jeszcze wersję hard, trochę zmanipulowaną, ale w miarę oddającą kolor większej ilości warstw :P
Usuńjuż jedna kredka do mnie jedzie, wymieniłam się z jedną blogerką, to sobie na razie odpuszczę tę promocję, bo pewnie niedługo będzie następna i wtedy jak mi się spodoba to kupię więcej kolorów:)
OdpowiedzUsuńWidziałam, że zgarnęłaś kredkę u Malowajki właśnie :) Myślę, że jest szansa na więcej promocji tego typu :)
UsuńChyba bardziej mi się podoba ten kolor od wczorajszego masełka :) Uwielbiam usta w takim kolorze :)
OdpowiedzUsuńJa teoretycznie wolę kolor masełka, ale mimo wszystko częściej sięgam właśnie po kredkę :D
UsuńFajnie na ustach wygląda
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńMasełek z Revlonu nie mam, ale nad drugą kredką poważnie się zastanawiam ;)
OdpowiedzUsuńJa też dumam, tylko w sumie jej nie potrzebuję :P
Usuńefekt super
OdpowiedzUsuńMam ten sam kolor, recenzowałam go u siebie w zeszłoroczne wakacje.
OdpowiedzUsuńFaktycznie jest o wiele bardziej intensywny :)
To zależy od warstw, ale dodałam jeszcze podrasowane zdjęcie mające oddać mocniejszy efekt ;)
UsuńUroczy odcień :) Mnie bardziej zainteresowało masełko, a z Revlonu lubię najbardziej podkłady Colorstay oraz pomadki (Colorburst i Colorstay).
OdpowiedzUsuńA ja kurczę jeszcze nie miałam ColorStaya :) Muszę go wypróbować jak już wykończę część podkładów, które mam :)
Usuńpodoba mi się efekt bardzo :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńOj, zdecydowanie masełko :)
OdpowiedzUsuńMoże być i masełko :)
UsuńPiękne usta i piękny kolor :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńW wersji dwuwarstwowej na ustach wygląd pięknie. Jak na razie z Revlonu moim hitem jest podkład Colorstay, top coat z tej samej serii i baza Photoready:)
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować w końcu ColorStay :)
UsuńTa kredeczka mi się marzy i na pewno ją kupię:)
OdpowiedzUsuńJa mam ochotę na inne odcienie, ale staram się zapanować nad zbiorami :)
UsuńPiękny kolor a usta jeszcze piękniejsze ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
Usuńoba produkty wydają mi się interesujące :)
OdpowiedzUsuńI oba są interesujące, choć Caressek nie przebiją :)
Usuńtaką kredkę bym kupiła do porównania z cliniquiem;p
OdpowiedzUsuńA mnie ciekawi Clinique ;)
UsuńU Ciebie to wygląda fajnie.
OdpowiedzUsuńJa mam za ciemny pigment i wychodzi kolor zbliżony do fioletowego, co psuje efekt.
Ale przynajmniej na ustach mojej Mamy wygląda normalnie, więc ona może go nosić.
No tak, fioletowy nie zawsze pasuje, a ten kolor to jednak piękna fuksja, którą aż chce się nosić taką jaka jest :)
UsuńNiby nie lubię takiego wykończenia ale mimo wszystko kusi mnie ta kredka :P
OdpowiedzUsuńBywa i tak :D
UsuńJa się zastanawiam nad masełkiem :)
OdpowiedzUsuńMasełka też są bardzo fajne :)
UsuńŁadny kolor ale jak jest mentolowa kurcze nienawidzę tego zapachu na ustach brrr:(
OdpowiedzUsuńNo właśnie, dobrze, że to zaznaczyłam, bo zapach jest naprawdę intensywny...
UsuńPodoba mi się efekt z pierwszych zdjęć :)) Ta druga "opcja" jest chyba zbyt odważna jak dla mnie, ale kolor niesamowicie mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Pierwsza opcja, to właściwie usta muśnięte kredką :)
Usuńna pewno nie dałabym za to 50zł :p i troszkę widzę poniosło Cię z tym wyostrzeniem koloru, choć chciałabym realnie taki efekt na ustach ;) widziałam ostatnio rzeczywiście taką pomadkę, zakochałam się wtedy w niej :D
OdpowiedzUsuńJa też nie dałabym za nią 50zł, dlatego kupiłam ją w promocji :P
UsuńA z wyostrzeniem właśnie mnie nie poniosło, bo ona tak mniej więcej wygląda na moich ustach, świeżo po nałożeniu grubszej warstwy. Musiałam to wyostrzyć w programie, ponieważ aparat zjadał intensywność koloru niezależnie od warstw i kredka wyglądała na zdjęciu zbyt blado. Wiem, że cała otoczka tego zdjęcia trochę kłuje w oczy, ale kolor jest taki, jaki być powinien ;)
Wygląda super, kolor świetny! :)
OdpowiedzUsuńkolor mega! jak neon różowy hehe
OdpowiedzUsuńCzasami niewiele brakuje :P
Usuńkolor boski - już od jakiegoś czasu myślę o kupieniu tego maleństwa ;)
OdpowiedzUsuńJa wolę już nie myśleć :P Lepiej zacząć używać tego co mam :P
UsuńCudeńko !
OdpowiedzUsuńTrochę tak ;)
UsuńA ja nadal nie wiem na którą kredkę mam się skusić!:P Ta jest najładniejsza, ale z drugiej strony wolałabym chyba trochę jaśniejszy kolor...
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak ta Twoja Cherish się sprawdzi :)
Usuńja jednak masełko wolę :)
OdpowiedzUsuńA ja już sama nie wiem :P
Usuń