Cześć Dziewczyny!
Zgodnie z facebookową zapowiedzią, dzisiaj pora na ulubieńców - jutro natomiast powinny pojawić się październikowe zdobycze (których część zobaczycie już w tym poście :)). Nie jest pewna czy pojawią się rano, czy po południu wszystko jest kwestią tego, kiedy wyrobię się z obrobieniem zdjęć, ale tak czy inaczej zapraszam - wiem, że lubicie tego typu posty :)
Wracając jednak do ulubieńców - tak jak wspomniałam powyżej - część moich nowych zdobyczy z miejsca zdobyła moje serce i wskoczyła do zacnego grona faworytów. Być może szokiem dla stałych bywalców będzie brak jakiegokolwiek produktu z The Balm :D Taaak... W październiku co nieco odpuściłam, ale nadal chętnie sięgam po róże z mojej balmowej kolekcji :) Tym razem jednak w moje posiadanie weszły dwa nowe i oczywiście przecudnej urody róże. Wkrótce postaram się o nich napisać więcej, załączając swatche, ale jeśli chcecie zobaczyć je z bliska już teraz, to jutro spróbuję dodać zdjęcie ze swatchami.
W październiku szczególnie chętnie sięgałam po podkład Lily Lolo w kolorze Warm Peach. Już przy okazji denek pisałam Wam, że za sprawą Agu, ten podkład szczególnie przypadł mi do gustu. Po raz pierwszy na własne oczy widzę, że moja twarz wygląda znacznie lepiej, niż bez podkładu. Koloryt jest wyrównany, większość zmian jest świetnie ukryta, a przy tym skóra nie jest obciążona. W dodatku moja twarz nawet bez użycia pudru świeci się duuużo później, a w dobre dni nawet prawie wcale. Jestem zupełnie oczarowana! :) Do aplikacji tego podkładu używam flat topa z Hakuro - model H50. Uwielbiam tę markę, jest absolutnie świetna, jestem zadowolona z każdego jednego pędzelka, który posiadam. Ten jest bardzo mięciutki i dobrze radzi sobie z rozprowadzaniem podkładu na twarzy, nawet w trudno dostępnych miejscach.
Pozostając jeszcze w temacie Lily Lolo (i odsypek od Agu :)) - moim nowym ulubieńcem jest róż tej marki w bardzo popularnym kolorze Ooh La La. Chyba jeszcze nie miałam tak twarzowego i jednocześnie tak trwałego różu. I mam tym razem na myśli trwałość w sensie intensywności koloru. Kolor nie tylko widać przez cały dzień, ale po prostu przez cały dzień jest on tak samo intensywny, jak rano podczas aplikacji. W dodatku jest szalenie łatwy w obsłudze, a ewentualny nadmiar bardzo łatwo można skorygować pędzlem z pozostałościami podkładu.
Kolejnym różem, który w październiku zasilił moją kolekcję jest róż z Alverde w kolorze 04 Soft Rose, który dostałam od Sylwii, jako upominek z Budapesztu. Jestem zachwycona tym różem niemal tak bardzo, jak wyżej opisywanym LL. Ten z Alverde ma świeży, bardzo dziewczęcy kolor, który można stopniować od bardzo delikatnej poświaty po intensywny, chłodny róż o satynowym wykończeniu. Również jest szalenie trwały, choć z upływem dnia nieco blednie. Jeśli będziecie miały okazję odwiedzić drogerie DM, to polecam przyjrzeć się tym różom! :)
Jako Essiemaniaczka musiałam uwzględnić tu dwa wyjątkowe lakiery, które z ogromną przyjemnością nosiłam na paznokciach w październiku. Są to cudowny brudny fiolet - Island Hopping, który oczarował mnie fantastyczną trwałością - nosiłam go równo tydzień, bez jakichkolwiek większych uszkodzeń, jedynie z delikatnie przytartymi końcówkami. I zmyłam go tylko dlatego, że miałam ochotę na coś innego. Miałam już okazję przekonać się o trwałości lakierów Essie, ale ten pobił wszystkie dotychczasowe na głowę!
Drugim z ulubionych kolorów jest Virgin Orchid, który przy okazji poprzedniego posta zakupowego tak bardzo Was zainteresował. VO to bardzo dziewczęcy róż, w którym zatopione są mikroskopijne złote drobinki, dzięki czemu lakier jest wielowymiarowy. Był to lakier, który zdecydowanie najczęściej nosiłam w tym czasie. Gdyby zsumować wszystkie dni, kiedy miałam go w październiku na paznokciach, to spokojnie uzbierałyby się dwa tygodnie!
Oba lakiery zaprezentuję bliżej jeszcze w tym tygodniu, dlatego obserwujcie uważnie blog, jeśli któryś z nich wpadł Wam w oko :)
Last but not least - czyli duet z Bath & Body Works! W październiku skorzystałam ze zniżki uzyskanej na fanpage'u BBW i skusiłam się na zakup wody toaletowej i nawilżającego balsamu do ciała z linii Carried Away. Teoretycznie ten zapach powinien bardziej pasować na wiosenne dni, tym bardziej, że jestem fanką dość ciężkich, otulających zapachów, ale ma w sobie coś takiego, że po prostu musiałam go mieć. Jest jednocześnie bardzo słodki, ale również bardzo świeży. Kojarzy mi się trochę z cukierkami miętowymi Ice - pamiętacie je jeszcze? Niewiele miały wspólnego z miętą, ale były właśnie takim połączeniem orzeźwienia i słodyczy :) Woda toaletowa jest bardzo trwała i na początku wyczuwałam ją na sobie przez cały dzień, teraz już się nieco przyzwyczaiłam, więc nie wyczuwam go tak często, jak na początku. Balsam natomiast ma świetną gęsto i dość treściwą konsystencję, świetnie się wchłania i generalnie pozostawia skórę przyjemnie nawilżoną i gładką. Na pewno przeczytacie recenzje tych dwóch produktów, myślę, że do końca miesiąca zdążę się z nimi wystarczająco zapoznać, żeby móc napisać rzetelną recenzję :)
Znacie któregoś z moich ulubieńców? A może macie ochotę wypróbować coś z tego zacnego grona? ;))
K.
Lakierek Island Hopping bardzo ładny kolor ma ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;D
Oj tak! Niedługo go pokażę bliżej, bo ma nie tylko świetny kolor, ale i megatrwałość :)
Usuńoba lakiery ładne :)
OdpowiedzUsuńOwszem! I oboma będę niedługo kusić ;)
UsuńTe róże z LL i Alverde mnie zainteresowały:) nie miałam jeszcze róży z LL, ale jestem ogromną fanką róży z The Balm :)
OdpowiedzUsuńOj róże The Balm również uwielbiam, ale LL i Alverde są naprawdę warte zainteresowania. Nie wiem nawet czy LL nie jest bardziej trwały niż The Balm :)
Usuńnic z tych cudaków nie miałam ale różu z alverde jestem ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPostaram się go pokazać z bliska, choć teraz ciężko o dobre światło... :(
UsuńJa też uwielbiam podkłady LL, ale chyba na prowadzenie wyszły Anabelle (lepiej kryją już, są przez to bardziej wydajne). Róż Oh la la mam i o ile kiedyś byłam z niego zadowolona, to teraz chyba mi nie pasuje jego kolor. Muszę następnym razem właśnie po niego sięgnąć, bo poszedł w zapomnienie :)
OdpowiedzUsuńZ Anabelle miałam tylko próbki i akurat one nie podpasowałyby ze względu na formułę. Rozświetlający za bardzo się świecił sam z siebie, a kryjący owszem krył, ale szybko się po nim świeciłam... Natmiast matujący miałam w takim kolorze, że nadawał się tylko na bronzer :P Może jeszcze kiedyś spróbuję, bo nie jestem ekspertem, to dopiero mój początek z minerałami :)
UsuńNo to koniecznie odkop Ooh La La! Szkoda, żeby się marnował! :)
Mi się podoba wszystko co tu pokazałaś! Mam nadzieję, że i ja stanę się posiadaczką LL i Island Hopping. Ale,ale! A co z produktem do ust he?:D Nie masz ulubionego w tym miesiącu?;)
OdpowiedzUsuńCiesze się bardzo,że roż od Alverde tak przypadł Ci do gustu:)
No widzisz?! Zaćmiło mnie coś, bo zapomniałam zarówno o Celiach, jak i o paletce z Inglota... :P
UsuńBardzo przypadł mi do gustu! :)
Skusiłaś mnie, muszę przy okazji wybrać się do BBW :)
OdpowiedzUsuńTylko nie zwariuj od mnogości pięknych zapachów ;)
Usuńnie miałam nic z tego co ty lubisz ale ciekawa jestem tego różu .A o podkładzie dużo słyszałam dobrego .A hakuro uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie :)
O podkładzie napiszę za jakieś 2-3 tygodnie, ale zdaje się, że Agu wrzuci niedługo swoją recenzję :)
UsuńRóż Alverde wygląda smakowicie ;)
OdpowiedzUsuńChyba wyślę szwagierkę z Niemiec na zakupy ;)
Wyślij! Coś czuję, że Ci się spodoba ;)
UsuńJa do podkładu Lily się nie przekonałam - ale to kwestia nie trafionego odcienia a próbki ciężkie do zdobycia , bo po co mam zamawiać za 70 zł aby dostać próbki ? Polityka sklepów z Lily Lolo jest dosyć dziwna ?
OdpowiedzUsuńŁadne odcienie lakierów .
To fakt, niestety z tymi próbkami trochę strzelają sobie w stopę. Gdyby nie Agu, to też nie wiem czy w końcu zdecydowałabym się w ciemno na kolor...
Usuńja się do swojego różu alverde jeszcze nie dobrałam :P
OdpowiedzUsuńNo to na co czekasz moja droga? :)
UsuńFajni ulubieńcy, kolory lakierów z Essie mi się bardzo podobają:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMój róż z Alverde czeka w kolejce ale kolor, który wybrałam jeest bardzo mój więc pewnie będę zadowolona.
OdpowiedzUsuńWłaśnie przyleciały do mnie pędzle z Hakuro i...wiem, że nie skończy się na tym zestawie ale na pewno dokupię więcej zanim wyjadę z Polski. Wydaje mi się, ze finalnie postawię je na równi z pędzlami z Zoevy. W każdym razie czas pokaże :)
Lily Lolo znam od bardzo dawna i najlepsze wrażenie zrobiły na mnie róze :D
Asiu, w kolejce na co? Aż zużyjesz jakiś inny róż? :D Teraz pewnie nie masz go pod ręką, ale przy najbliższej okazji nawet nie zwlekaj :)
UsuńJa też jestem szalenie zadowolona z pędzli Hakuro, każdy jeden jest bardzo dobry. Ciekawa jestem, czy też będziesz tak zadowolona na dłuższą metę :)
No właśnie odłożyłam do szuflady jak dostałam a później o nim zapomniałam i wzięłam tylko jeden w ulubionym kolorze. Ale jestem dumna z siebie bo dzięki temu zużyję go do końca :D
UsuńJednak im więcej patrzę na zdjęcia u Ciebie to wiem, że muszę się do niego dobrać.
Z pierwszych aplikacji i po trzech praniach :) widzę, że TO był świetny wybór i przed wylotem kupię jeszcze kilka bo aż żal mi ich zostawiać w Polsce :D
Naprawdę zużyjesz róż? Mi udało się to tylko z różem z ELFa, ale one mają małą pojemność i używałam go na początku "różowej" przygody, teraz moje kolekcja jest znacznie większa, więc sięgam po różne róże :) I tylko u mamy sięgam zawsze po sprawdzony róż z Essence z limitki Marble Mania. Miałam tak kilka innych i żadnych innych nie używałam, więc zabrałam je do chłopaka, gdzie jestem częściej i częściej kombinuję. U mamy wolę mieć sprawdzony zestaw :)
UsuńVirgin Orchid jest od dawna na mojej liście!Muszę dorwać próbkę podkładu Lily Lolo, bo zbiera same pozytywne recenzje.
OdpowiedzUsuńNo to kuszenie VO odbędzie się za parę godzin :) Jeśli chcesz, to mogę zaoferować małą odsypkę, jeśli kolor Warm Peach wydaje Ci się być odpowiedni :)
UsuńWsystko mnie tu interesuje... :) Wyśniony Hakuro, Alverde i Essie... :)
OdpowiedzUsuńNo to na co czekasz z Hakuro? ;) Naprawdę warto, tym bardziej, że to nie są raczej drogie pędzle, ani trudno dostępne, a jakość mają baaardzo dobrą :)
UsuńA mój róż Alverde leży jeszcze nieotworzony :P
OdpowiedzUsuńMonia, nie czekaj dłużej! Nie ma sensu się tak katować! ;)
Usuńnoo i na zdjęciu pędzle który na razie mi się marzy:)
OdpowiedzUsuńNiech się nie marzy, tylko niech się kupi ;) Warto :)
UsuńKochana mam ochotę wypróbować wszystko ztego zacnego grona :D a szczególnie pędzel i podkład lily lolo. Zamówiłam sobie kilka próbek z EM i na razie testuję :)
OdpowiedzUsuńDaj znać jak się sprawują, jak już co nieco wyrobisz sobie o nich opinię :)
Usuńuwielbiam pędzle z hakuro ;)
OdpowiedzUsuńPodpisuję się wszystkimi kończynami :D
UsuńKocham Ice'y! Przy następnej wizycie w BBW muszę się zapoznać z tymi perfumkami ;)
OdpowiedzUsuńZerknij na nie koniecznie! Nie potrafię się opędzić od tego skojarzenia! :)
Usuńpiękne Essiaki :D
OdpowiedzUsuńniebezpiecznie zaczyna mnie kusić BBW.. a taka twarda byłam :P
Haha :D Marti, może skusisz się w weekend naszego spotkania, bo hmm... będzie ku temu okazja :]
UsuńPiękny róż Alverde! W sumie podobny do mojego pastel rose :) Lily Lolo bardzo lubię! Fajni ulubieńcy. Ja w tym miesiącu chyba nie będę dodawać ulubieńców października. Znalazło się kilka nowości, ale za krótko ich używam.
OdpowiedzUsuńTwój też jest piękny! Czytałam Twoją recenzję chyba dzień wcześniej niż dostałam mój od Sylwii :) Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam :)
UsuńPiękny ten róż Alverde:) Uwielbiam też pędzle Hakuro mam H52 ale ten H50 też by mi się przydał na zmianę;)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad H52 kiedyś, ale w końcu wzięłam H54, a później H50, no i teraz już w sumie nie potrzebuję kolejnego :]
Usuńten roz z alverde wyglada przeslicznie:)
OdpowiedzUsuńI jest prześliczny :]
UsuńZaciekawiłaś mnie tym różem z Alverde, może wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńJeśli masz taką możliwość, to naprawdę warto :)
Usuńpiękne lakiery :)
OdpowiedzUsuńNo ja myślę! :]
UsuńO tym różu z Alverde przeczytałam wiele pozytywnych opinii już :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Mnie one do tej pory omijały, trafiłam tylko na jedną :]
Usuńmam ochotę na podkład Lily lolo i pewnie gdy skończę swoje, to pojawi się w mojej kosmetyczce:)
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że zostanę fanką minerałów, ale naprawdę widzę różnicę, mając na twarzy LL :]
UsuńNad Virgin Orchid zastanawiałam się wiele razy, ale bałam się, że na moich dłoniach będzie wyglądał tandetnie :P
OdpowiedzUsuńPokażesz jak wygląda u Ciebie podkład i róż Lily Lolo?
Kiedyś też tak o nim myślałam, ale daleko mu do tandetnej perły :) Jest naprawdę bardzo "twarzowy" ;)
UsuńWiesz co, mogę spróbować, ale wątpię, żeby mój aparat podołał temu zadaniu, bo już kilka rady próbowałam z różnymi produktami tego typu, ale on tak niesamowicie zjada kolory, że to nie ma za bardzo sensu... Z tego co wiem Agata właśnie przygotowuje ich recenzje i chyba będzie zamieszczać również zdjęcia na twarzy, więc tam zobaczysz szybciej :)
Island Hopping to mój zdecydowany faworyt tej jesieni :)
OdpowiedzUsuńMój chyba też :]
UsuńLakiery przepiękne :) szczególnie spodobał mi się Island Hopping :)
OdpowiedzUsuńNiedługo będzie na blogu, tylko muszę poprawić zdjęcia samego lakieru, bo wyszły niebieskie :/
UsuńZaczynam chyba dziadzieć na starość, bo zaczynają mi przeszkadzać naprawdę absurdalne rzeczy. Otóż ostatnimi czasy H50 wydaje mi się zbyt duży do nakładania podkładu. Niechętnie po niego sięgam ostatnio. Szukam czegoś w tym stylu, ale z mniejszym włosiem (mam nadzieję, że wiesz co mam na myśli). Nie wiem jak tam numeracja leci w przypadku Hakuro, który byłby mniejszy niż H50?
OdpowiedzUsuńJeśli zależy Ci na takim samym kształcie, to pewnie spodoba Ci się wersja H50s, to młodszy i mniejszy brat H50 - to samo włosie, ten sam kształt, tylko mniejszy rozmiar. A od siebie mogę polecić H54 - to jest pędzel z zaokrągloną główkę, przez co wygląda jak kulka, dzięki temu dociera w każde miejsce (moim zdaniem) - ja maluję nim również okolice oczu i skrzydełka nosa i wszystko wygląda tak, jak bym chciała :)
UsuńDzięki! Zapisane :)
UsuńZaciekawił mnie ten duet :) Mogę się dowiedzieć ile kosztował :) O essiaki :)W sumie jak zwykle :)
OdpowiedzUsuń