Cześć Dziewczyny!
Kremy przeciwzmarszczkowe generalnie nieszczególnie mnie interesują, ale w tyle głowy mam jednak świadomość, że 25 lat, to dobry wiek, żeby na dobre wpleść w dotychczasową pielęgnację elementy profilaktyki przeciwzmarszczkowej. Z tą myślą sięgnęłam po krem, który dostałam w ubiegłym roku w paczce świątecznej od firmy Oceanic. Ponieważ AA jest marką, z którą mam dość dobre doświadczenie, pomyślałam, że linia Eco również wpasuje się w moje aktualne potrzeby. W ten sposób sięgnęłam po swój pierwszy krem przeciwzmarszczkowy AA Eco z dziką różą.
Informacja od producenta:
DZIAŁANIE:
Oczywiście skuteczność kremów przeciwzmarszczkowych trudno ocenić po jednym słoiczku, a już tym bardziej w tak - stosunkowo młodym wieku, dlatego odpuszczę sobie głębsze obserwacje na ten temat. Nie ma co czarować - pielęgnacja przeciwzmarszczkowa, to wypadkowa długoletniej profilaktyki, ekspozycji na słońce, a także częściowo naszej diety i jeden krem nic tutaj sam nie zdziała.
Tak czy inaczej, krem AA Eco okazał się być naprawdę treściwym mazidłem. Dla mojej mieszanej cery czasami nawet zbyt treściwym, dlatego stosowałam go tylko na noc, kiedy moja skóra mogła z niego najbardziej skorzystać, a ja jednocześnie nie obawiałam się wzmożonego błysku. Myślę, że najbardziej będą z niego zadowolone skóry suche, wrażliwe lub mieszane w kierunku suchej. Dla pozostałych krem może być uszczęśliwianiem na siłę, ponieważ naprawdę intensywnie nawilża, odżywia i chyba nawet nieco natłuszcza cerę.
W czasie stosowania produktu cera rzeczywiście była przyjemnie gładka (choć niepozbawiona wyprysków, ale nie winię za to kremu - ten stan rzeczy utrzymuje się niezależnie od stosowanego specyfiku...) i napięta - w dobrym znaczeniu tego słowa. Jednocześnie mam jednak wrażenie, że dla mojej skóry to wszystko jak na razie to za dużo szczęścia na raz. Krem wchłaniał się raczej wolno i dość szybko zaczynałam się błyszczeć, dlatego stosowałam go właśnie głównie na noc.
KONSYSTENCJA:
Krem miał w miarę treściwą konsystencję, która jednak łatwo dawała się rozsmarować i nie mazała się po twarzy. Ponownie wspomnę, że moim zdaniem najbardziej ucieszy ona posiadaczki cer, którym bliżej do suchych, niż tłustych.
ZAPACH:
Z tego, co pamiętam, krem - zgodnie z obietnicą producenta - nie miał żadnego wyraźnego zapachu. Wyczuwalny był jedynie bardzo delikatna, typowo kremowa woń.
OPAKOWANIE:
Krem umieszczono w szklanym słoiczku, z przyjemną dla oka etykietą. Dodatkowo, na opakowaniu znajdują się wszelkie przydatne informacje.
WYDAJNOŚĆ:
W moim przypadku krem był bardzo wydajny! Stosowałam go codziennie wieczorem przez dobre dwa miesiące, o ile nawet nie więcej.
CENA/DOSTĘPNOŚĆ:
Produkty z linii AA Eco znajdziecie przede wszystkim w aptekach. Za ten konkretny krem zapłacicie ok. 40-50 zł.
No cóż... Właściwie tym razem najbardziej przydatną informacją z mojej recenzji będzie wskazanie kto mógłby być zadowolony z tego kremu bardziej. Dla mnie spotkanie z nim było owszem przyjemne, ale widzę, że moja skóra nie przepada (jeszcze) za tak treściwymi produktami. Mimo wszystko, uspokoiłam trochę sumienie fundując sobie małą kurację profilaktyczną. W tej chwili wróciłam znowu do najprostszych kremów nawilżających (w wieczornej pielęgnacji) i ten wariant nadal sprawdza się u mnie najlepiej.
Oczywiście dajcie znać co sądzicie o tym produkcie, jeśli miałyście z nim do czynienia! Co w ogóle sądzicie o pielęgnacji, a raczej profilaktyce przeciwzmarszczkowej w wieku dwudziestukilku lat? :)
Karotka