21 lutego 2015 r. miał miejsce
premierowy pokaz najnowszego musicalu, wystawianego w warszawskim Teatrze
Muzycznym ROMA. Tym razem ROMA postarała się o sprowadzenie do Polski jednego z
najpopularniejszych musicali ostatnich lat, czyli MAMMA MIA. Bilety na ten
spektakl są niemal całkowicie wyprzedane aż do lipca, jednak ja miałam okazję
zobaczyć ten musical już kilka dni po premierze – 24 lutego :)
źródło: http://www.teatrroma.pl/ |
MAMMA MIA - FABUŁA
Z pewnością doskonale znacie tę
historię – 20-letnia Sophie Sheridan, mieszkająca z matką na małej greckiej
wysepce, planuje ślub i pragnie, żeby do ołtarza zaprowadził ją ojciec,
którego nigdy nie poznała. Odnajduje pamiętnik matki i na jego podstawie ustala,
że kandydatów na ojca jest aż trzech. Sophie postanawia zaprosić na wesele każdego z nich
– oczywiście bez wiedzy swojej matki – Donny.
To, co wyróżnia ten musical
spośród innych, to fakt, że fabułę w całości oparto na przebojach
słynnego szwedzkiego zespołu ABBA. Usłyszycie w nim wszystkie największe hity
zespołu, które zgrabnie prowadzą widza przez całą historię.
źródło: http://www.teatrroma.pl/ |
MAMMA MIA NA ŚWIECIE
Pierwsza światowa premiera
musicalu odbyła się w 1999 r. w Prince Edward Theatre na londyńskim West
Endzie. W następnych latach, musical przetłumaczono na kolejne języki i
wystawiano w coraz to większej liczbie krajów. W tym roku, do grona teatrów
muzycznych, wystawiających Mamma Mię, dołączyła również warszawska ROMA.
MAMMA MIA W ROMIE - SCENOGRAFIA
To, co bardzo mnie cieszy, bo
moim zdaniem świadczy o sukcesie ROMY, jest fakt, że po raz kolejny TM otrzymał
pozwolenie na autorską inscenizację „non-replica production” (wcześniej m.in.
Les Miserables oraz Deszczowa Piosenka). Podobno jest to pierwszy teatr na
świecie, który otrzymał takie pozwolenie. Wcześniej, Mamma Mia przez 15 lat
była wystawiana z wykorzystaniem takiej samej inscenizacji, jak w pierwszej
wersji musicalu. Przytaczając słowa Daniela Wyszogrodzkiego, kierownika
literackiego Teatru ROMA*
– „Non-replica to licencja, która zobowiązuje (…) do przestrzegania partytury i
libretta. Mamy wolność w zakresie choreografii, kostiumów, scenografii, reżyserii.”
*źródło TVP - http://www.tvp.info/18953907/grecka-przygoda-z-przebojami-grupy-abba-mamma-mia-na-deskach-teatru-romaźródło: http://www.teatrroma.pl/ |
Oczywiście kilka lat temu
oglądałam filmową wersję musicalu, w związku z czym zastanawiałam się jak ROMA
poradzi sobie z odtworzeniem pięknych widoków rodem z greckich wysepek. Tu
niezawodne okazały się ruchome ekrany, które w zasadzie tworzą znaczną część
scenografii i naprawdę nieźle tworzą śródziemnomorski klimat we wnętrzu teatru.
Twórcom scenografii świetnie udało się też odtworzyć typową dla Grecji
architekturę, czyli znane białe domki z niebieskimi okiennicami. Okazuje się,
że wystarczy naprawdę niewiele, żeby uwierzyć, że przez te 2,5 h nie jesteśmy w
zimnej Warszawie, a na słonecznej greckiej wyspie.
Z pewnością nie mogę powiedzieć,
że scenografia mnie zawiodła, bo jestem widzem, który raczej łatwo daje się
wciągnąć w historię. Mając jednak porównanie do Deszczowej Piosenki, w której
scenografia była naprawdę bogata, wiem, że ROMA potrafi więcej, z tego też
powodu mam niewielki niedosyt. Jednocześnie nadal twierdzę, że prawdziwych
widoków nie da się zastąpić, a ROMA i tak nieźle sobie z tym poradziła.
MAMMA MIA W ROMIE - AKTORZY
Udało mi się trafić na zupełnie
inne zestawienie aktorów, niż w dniu premiery spektaklu, ale byli to aktorzy,
których obecność bardzo mnie ucieszyła, ponieważ znałam ich już z poprzednich
musicali i bardzo lubię ich wykonania, dlatego odetchnęłam z ulgą, widząc, że
po raz kolejny spędzę wieczór z dobrze znanymi mi twarzami – Anną Sroką-Hryń,
grającą Donnę (znaną mi ze spektaklu Mazowieckiego Teatru Muzycznego „Edith i
Marlene”), a także Dariuszem Kordkiem jako Samem i Janem Bzdawką jako Harrym
(których szczególnie miło wspominam po „Deszczowej Piosence”). W rolę Billa
wcielił się inny znany aktor – Robert Rozmus, natomiast jedną z przyjaciółek
Donny, Tanyę, zagrała fantastyczna Barbara Melzer. Ta ostatnia podobała mi się
chyba najbardziej, a jej postać, mimo, że teoretycznie drugoplanowa, była jedną
z najbardziej wyrazistych i budzących sympatię. Trudno mi z całą pewnością
stwierdzić kto zagrał Sophie i Sky’a w mojej wersji, ponieważ trudno było mi
się przyjrzeć twarzom, siedząc w loży naprzeciwko sceny ;) Wydaje mi się, że
byli to Zofia Nowakowska oraz Paweł Mielewczyk. W każdym razie para, którą przyszło mi oglądać,
również sprawdziła się świetnie! Przyjemnie było ich słuchać i na nich patrzeć :)
MOJE WRAŻENIA
Ujmując moje wrażenia w bardziej
ogólną myśl – całość oczywiście bardzo mi się podobała, jednak gdybym miała
wpływ na swoje miejsca, to z pewnością usiadłabym bliżej. Nie tylko widziałabym
lepiej, ale przede myślę, że cała historia pochłonęłaby mnie znacznie bardziej. Wcześniej
byłam dwukrotnie na Deszczowej Piosence i za każdym razem miałam wrażenie
jakbym włożyła głowę do potterowskiej
myślodsiewni, jakbym podglądała prawdziwą, choć oczywiście nieco
przerysowaną, historię. Tu odrobinę mi tego zabrakło.
Jestem szalenie zadowolona z tego,
na jaką obsadę udało mi się trafić. Nie wymieniłabym ani jednego aktora, bo
każdy z nich wypadł rewelacyjnie, a razem tworzyli zgraną i świetnie
uzupełniającą się ekipę. Oczywiście na szczególną uwagę zasługują wspomniane
Panie – Anna Sroka-Hryń, która ma naprawdę kawał pięknego i mocnego głosu, a
także Barbara Melzer, która stworzyła cudowną kreację Tanyi. Dawno nie
widziałam już tak wyrazistej postaci drugoplanowej, która spokojnie mogłaby się
równać z tymi pierwszoplanowymi. Myślę, że casting do tego musicalu udał się
twórcom polskiej wersji Mamma Mia znakomicie! Z braku porównania do wersji z
West Endu, muszę użyć porównania do wersji filmowej – niemal każdy z aktorów
okazał się być nie tylko fizycznie podobną, ale również bardziej utalentowaną
wersją aktorów z wersji filmowej (z całym szacunkiem dla Meryl Streep, która w
MM wypadła świetnie, ale i tak uważam, że nie powinna kontynuować przygody z
musicalem ;)).
źródło: http://www.teatrroma.pl/ |
Spektakle ROMY ogląda się trochę
tak, jakby oglądało się bajki Disneya. Wszystko jest piękne, kolorowe,
wyraziste, a sami aktorzy, to często osoby, które dubbingują polskie wersje
bajek, tym bardziej trudno czasami oprzeć się wrażeniu, że oglądamy film. Ja
ten efekt bardzo lubię, myślę, że tysiące innych widzów również, o czym z
pewnością świadczą wyprzedane na kilka miesięcy naprzód bilety. Jeśli i Wy
lubicie się czasami rozerwać przy niezobowiązującej rozrywce, to zdecydowanie
polecam Wam zapolować na bilety. Na pewno się nie zawiedziecie! Natomiast
bardziej wymagający widzowie z pewnością już dawno się przekonali, że musicale,
to nie jest kierunek dla nich ;)