Cześć Dziewczyny!
W końcu udało mi się wrócić z postem typowo kosmetycznym! Nie zamierzam się szczególnie usprawiedliwiać, tak to czasem bywa, że raz miewamy wenę do pisania, a innym razem blogowanie zajmuje dalsze miejsce w życiu... ;) W grudniu, kiedy tylko nie biegałam za prezentami, wracałam do domu po pracy i zwykle padałam na kanapie, albo zaczytywałam się w kolejnych książkach. Tak też czasami trzeba! Może powinnam więc uczynić częstsze blogowanie moim noworocznym postanowieniem? Warto o tym pomyśleć :))
Ostatnio świadomie pominęłam ulubieńców listopada, ponieważ w zasadzie byłaby to powtórka z rozrywki i musiałabym niemal w całości skopiować ulubieńców października. Zmieniły się dosłownie jedynie pojedyncze produkty, ale nie widziałam sensu tworzenia nowego postu dla 1-2 kosmetyków, których najchętniej używałam w listopadzie. Choć w grudniu nadal wielu ulubieńców października (i listopada) mogłoby się powtórzyć, to jednak wybrałam kilka nowych (lub powracających do zestawienia) produktów, które w grudniu towarzyszyły mi szczególnie często! Tym razem wyróżniłam więcej produktów pielęgnacyjnych, więc zapraszam na krótką prezentację ulubieńców :)
W tej kategorii zdecydowanie powinnam wyróżnić świetny duet z The Body Shop, czyli bananowy szampon i odżywkę do włosów. Oba produkty świetnie spisują się na moich włosach, szampon dobrze je oczyszcza, a odżywka sprawia, że są mięciutkie i dobrze odżywione. Więcej o nich napisałam w niedawnej recenzji TU.
Kiedy nie korzystałam z dobrodziejstw bananowego duetu korzystałam z szamponu żurawinowego od Barwy, którego działanie uzupełniałam później maską z efektem laminowania z Love2Mix Organic z ekstraktami z mango i awokado. Nie powiem, żebym miała po niej spektakularnie gładkie włosy, ale są ładnie wygładzone, miękkie, mięsiste i zdecydowanie bardziej połyskujące. Postaram się napisać o niej wkrótce więcej :)
Zdarzało się również tak, że czasami nie miałam czasu na mycie całkiem przyzwoicie wyglądających włosów i wtedy ponownie z pomocą przyszły mi moje ulubione suche szampony z Batiste! Tym razem namiętnie sięgałam po wersję Wild, która ma szalenie słodki i nieco orientalny zapach, który - ponownie - przypadł mi do gustu. Przygotowuję dla Was recenzję i porównanie sześciu wersji szamponów Batiste, które przewinęły się przez moje ręce :)
W grudniu wyjątkowo chętnie sięgałam po fantastyczny czyścik z limitowanej świątecznej edycji produktów Lush. Let The Good Times Roll przyciągał mnie nie tylko świetnym działaniem, ale i cudownym zapachem! Oczyszczanie i peelingowanie w jednym, a do tego pachnące ciasteczkami maślanymi... Czego chcieć więcej?! :)
Ten produkt nie powinien być dla Was żadnym zaskoczeniem! Odkąd pierwszy raz użyłam lekkiego kremu głęboko nawilżającego z serii A od Pharmaceris, dosłownie przepadłam! Właśnie rozpoczęłam trzecie opakowanie tego kremu i cóż... Dla mojej cery nie ma chyba nic lepszego! Miałam lepsze i gorsze kremy, było wiele dobrych, ale tylko do tego mam takie zaufanie, które jest poparte widocznymi efektami. Nadaje się zarówno na dzień, jak i na noc (wspierany punktowym działaniem produktów z kwasami z serii T). Więcej pisałam o nim TUTAJ.
W tej kategorii niemal niezmiennie królują zapachy z Bath & Body Works, żongluję tylko buteleczkami. Zarówno w listopadzie, jak i w grudniu najchętniej sięgałam po serie Dark Kiss i Twilight Woods. Zapach wód toaletowych wzmacniałam poprzez wcześniejsze użycie żeli i balsamów z tych samych serii. Na święta zrobiłam wyjątek dla Paris Amour, ale nie da się ukryć, że to właśnie DK i TW całkowicie zdominowały moje zapachowe klimaty :)
Jakiś czas temu kupiłam słynny cień w kremie Maybelline Colour Tattoo w odcieniu Permanent Taupe... i nie bardzo miałam na niego pomysł! Oczywiście z pomocą jak zwykle przyszły Wasze blogi! Okazało się, że ten cień wygląda fantastycznie na brwiach! Nie tylko ma idealnie chłodny, nieco szarawy odcień, ale również wygląda bardzo naturalnie, a przy tym nie skleja włosków, ani nie osiada na ich powierzchni! Mój hit!
Ponadto, w końcu miałam okazję wypróbować również słynną bazę ArtDeco. Muszę przyznać, że pierwsze tygodnie spędzone z tą bazą obfitują w pozytywne doświadczenia! Baza ma fantastyczną, masełkowatą konsystencję, bardzo łatwo się rozprowadza (bez naciągania skóry!), no i oczywiście świetnie trzyma cienie na powiekach!
***
To by było na tyle! Sądzę, że każdy z produktów czynnie przysłużył się mojej skórze i zapracował sobie na to miejsce w ulubieńcach! :) Dajcie znać, czy znacie moich faworytów i jakie macie o nich zdanie? :)
K.