środa, 29 lutego 2012

Quick News: Nowe edycje limitowane w Naturze i nowości Essence!

Hej Dziewczyny, 

Jeszcze jeden news na szybko - byłam dzisiaj w Naturze na Metrze Centrum, więc spieszę Was poinformować, że pojawiły się w niej zarówno nowości Essence - w momencie, kiedy przyszłam były świeżo wykładane do szaf, oraz dwie limitowanki.

Jeśli chodzi o nowości, to z całą pewnością widziałam nowe róże w musie, nowe tusze, lakiery do paznokci - zarówno te małe, jak i podwójne, żelowy liner w kolorze stalowej szarości i nowy pędzelek do nakładania cieni.
Essence - Circus Circus
Pierwsza z nich, to Circus Circus, który, zgodnie z gazetką powinna być dostępna już tydzień temu. Stand był wyczyszczony z rozświetlaczy, ale cała reszta była dostępna. Kolekcja była dostępna przed Sylwestrem w drogeriach niesieciowych oraz Douglasach i Hebe.

Drugą edycją limitowaną jest kolekcja Hidden World bliźniaczej marki Essence - Catrice. Stand w górnej Naturze był wyczyszczony z wszelkich cieni, w Naturze nad peronem dostępne były pojedyncze sztuki cieni i różu, ale za to nie było już łososiowych lakierów. Dostępne są testery cieni i różu. Powiem Wam, że nie zdecydowałam się na żaden z kosmetyków, ponieważ albo mam już podobne odcienie, albo nie odpowiadała mi konsystencja. W zapowiedziach najbardziej spodobał mi się róż, ale po przetestowaniu go na dłonie stwierdziła, że niestety niewiele go widać, o ile w ogóle... Poza tym zarówno cienie, jak i róż mają mocno kremową konsystencję i niestety dość lejącą. Liczyłam na to, że będą zbliżone do musowo-kremowej, a na pewno zwartej konsystencji cieni Stay With Me z Essence (o których już niedługo ;)). Ale to tylko moje preferencje, równie dobrze Wy możecie być tą kolekcją zachwycone, bo kolory są naprawdę piękne! Są idealne na zbliżającą się wielkimi krokami wiosnę (u Was też było dzisiaj takie piękne słońce?).

Catrice - Hidden World
Skusicie się na coś? :)

K.
Czytaj dalej

BeBeauty - odżywcze masło do ciała z ekstraktem z passiflory - Afryka Spa

Hej Dziewczyny!

Zgodnie z obietnicą dziś kontynuujemy wątek biedronkowych masełek do ciała. Dzisiaj mój drugi ulubieniec - Afryka. Wiem, że w tej serii jest jeszcze masło o nazwie Brazylia, ale ja go nie mam. Z tego, co czytałam na innych blogach Brazylia posiada zapach, który nie wszystkim odpowiada, a niektórym wręcz kojarzy się z cytrynowymi odświeżaczami (ja tam takie lubię, więc może i mi przypadło by do gustu... :P). Afryka natomiast, to chyba najchętniej wybierana opcja zapachowa. Przyznam, że kiedy pierwszy raz spotkałam się z tymi masełkami, również sięgnęłam po Afrykę - chyba przekonał mnie ten piękny obrazek zachodzącego słońca i działający na wyobraźnię opis, także przedstawione dzisiaj pudełeczko jest już moim drugim opakowaniem.
Be Beauty - masło do ciała Afryka

KILKA SŁÓW OD PRODUCENTA ORAZ SKŁAD:
Ponownie posłużę się zdjęciem z opisem produktu... I znowu można je powiększyć, wystarczy kliknąć :)
Be Beauty - masło do ciała Afryka - opis

Generalnie masełka te niewiele się od siebie różnią, dlatego część informacji będzie się powtarzać. Jednak dla wygody odwiedzających nie będę odsyłać do poprzedniego postu, tylko powtórzę te informacje również i w tym miejscu.

DZIAŁANIE: Tak, jak Azja, Afryka cudownie nawilża moją skórę i dba o jej komfort po kąpieli. Po użyciu tego masełka mam na długi czas wrażenie dobrze nawilżonej skóry (odżywionej chyba też, co? ;)). Również i w tym przypadku mogę pozwolić sobie na lenistwo i komfort stosowania nawilżacza co kilka kąpieli, czego raczej unikam po zastosowaniu nawilżaczy w formule lotionów.
Produkty tego typu lubię nakładać nieco grubszą warstwą, ale nawet mimo tego masełko stosunkowo szybko się wchłania. W czasie, kiedy masełko się wchłania zajmuję się ogólną wieczorną pielęgnacją poprysznicową i zazwyczaj tyle czasu wystarcza, żeby produkt wchłonął się zostawiając na skórze jedynie delikatny film. Mimo wspomnianego filmu nie zaobserwowałam brudzenia ubrań, co najwyżej przyklejanie się spodni od piżamy, jeśli punkty pielęgnacyjne wykonałam wcześniej i od razu wskakuję w nocny uniform piżamowy... :D


Be Beauty - masło do ciała Afryka - konsystencja
KONSYSTENCJA: Masełko ma konsystencję, którą określiłabym jako kremowo-żelową. Nie jest tak bardzo zwarte, jak choćby masła z poprzedniej biedronkowej linii (mango i lemon), jak na masełko jest być może nawet odrobinę leiste, ale absolutnie nie oznacza to, że ów produkt jest tzw. uciekinierem. Produkt nie sprawia najmniejszych problemów w aplikacji, rozciera się bardzo gładko i nie stawia oporu przy rozsmarowywaniu, ani tym bardziej nie ucieka w popłochu... ;)

ZAPACH: Tym razem nie mam kulinarnego porównania... Zabijcie mnie, ale nie wiem! Najbliżej kulinariów jest określenie go jako wanilia, ale na pewno nie samodzielnie. Pewnie z jakimiś orientalnymi przyprawami, może z cynamonem? Nie wiem, nie umiem, ale szczerze uwielbiam i gdybym miała wybierać jedno smarowidło do końca życia, to byłaby to Afryka. Świetny, ciepły zapach zwłaszcza na chłodne jesienno-zimowe wieczory. Naprawdę otula i relaksuje. Sam zapach również stosunkowo długo utrzymuje się na skórze, więc myślę, że raczej nie wskazanym byłoby ewentualne używanie po nim perfum o nutach cytrusowych, czy kwiatowych...


Be Beauty - masło do ciała Afryka - konsystencja
OPAKOWANIE: Standardowo - okrągły słoiczek z odkręcanym wieczkiem. Pojemność 200ml. Co zasługuje na uwzględnienie, to fakt, że w środku produkt zabezpieczony jest folią, dzięki czemu wiemy, że nikt nie wsadzał nam paluchów do naszego mazidełka. Ponadto opakowanie bardzo, ale to bardzo podoba mi się od strony wizualnej, a do tego jest bardzo praktyczne i wygodne. No i nakrętka nie sprawia mi żadnego problemu! :D

CENA/DOSTĘPNOŚĆ: ok.8zł, produkt dostępny tylko w Biedronce; za tę cenę grzech nie zrobić zapasów <3




Podsumowując:
+ dobrze nawilża;
+ nie spływa z ręki;
+ nie sprawia problemów z aplikacją;
+ pięknie "ciepło" pachnie;
+ cena - obłęd!;
+ wygodne i ładne opakowanie;
- "sezonowa" dostępność.


K.


Be Beauty - masło do ciała Afryka
Czytaj dalej

wtorek, 28 lutego 2012

BeBeauty - wygładzające masło do ciała z ekstraktem z bawełny - Azja Spa

Cześć Dziewczyny,

Od jutra (29 lutego) w Biedronkach zacznie obowiązywać nowa gazetka urodowa z okazji Dnia Kobiet i w związku z tym w biedronkowej ofercie znowu pojawią się moje ukochane masełka do ciała. Szczerze polubiłam dwie z trzech dostępnych wersji zapachowych, więc dzisiaj i jutro pojawią się recenzje tychże specyfików. Na pierwszy ogień Azja!
Be Beauty - masło do ciała Azja

KILKA SŁÓW OD PRODUCENTA:
Tym razem pozwolę sobie nie przepisywać tych obszernych i obrazowych opisów i obietnic, które bądź co bądź działają na moją wyobraźnię, i po prostu wkleję zdjęcie... Oczywiście można je powiększyć, wystarczy kliknąć :)
Be Beauty - masło do ciała Azja - opis
Jest to jeden z moich ulubionych produktów do ciała, wiem, że stosunkowo często tak piszę, ale akurat ta grupa jest dosyć liczna, a poza tym zazwyczaj lubię mieć otwarte dwa tego typu produkty - jeden lotion lub lekki balsam do użytku po porannym prysznicu lub na szybciocha, jak nie chcę biegać i czekać, aż się wchłonę (:P) i drugi produkt, nieco bardziej treściwy w konsystencji, kiedy mam ochotę zrelaksować się przed snem po wieczornej kąpieli - tutaj zazwyczaj sięgam po wszelkiego rodzaju masełka.

Be Beauty - masło do ciała Azja
DZIAŁANIE: Produkt bardzo dobrze nawilża moją skórę, wprawdzie nie jest ona szczególnie wymagająca, ale po użyciu tego masła spokojnie mogę mieć lenia po kilku kąpielach z rzędu i wcale nie używać żadnego smarowidła. Tak, jak już kiedyś wspominałam, produkty tego typu lubię nakładać nieco grubszą warstwą, ale nawet mimo tego masełko stosunkowo szybko się wchłania (jak na taką zdrową warstwę! :D). Zazwyczaj w tym czasie myję zęby i zajmuję się pielęgnacją twarzy (demakijaż, mycie etc.), tyle wystarcza, żeby produkt wchłonął się zostawiając na skórze jedynie delikatny film. Mimo wspomnianego filmu nie zaobserwowałam brudzenia ubrań, co najwyżej ciężko się wcisnąć w rurki, jeśli za bardzo się pospieszymy... ;)

Jeśli natomiast chodzi o działanie wygładzające, to hmm... czy to nie normalne, że skóra dobrze nawilżona jest po prostu gładsza i milsza w dotyku? Generalnie trudno zaprzeczyć, dla mnie nawilża = wygładza.

Be Beauty - masło do ciała Azja - konsystencja
KONSYSTENCJA: Masełko ma świetną, nieco kremowo-żelową konsystencję. Nie jest tak bardzo zwarte, jak choćby masła z poprzedniej biedronkowej linii (mango i lemon), jak na masełko jest być może nawet odrobinę leiste, ale absolutnie nie oznacza to, że ów produkt jest tzw. uciekinierem. Co to, to nie! Tyle, ile go nabierzemy, tyle siedzi na dłoni i tyle, ile go nałożymy na skórę, tyle się rozciera. Produkt nie sprawia najmniejszych problemów w aplikacji, rozciera się bardzo gładko i nie stawia oporu... ;)

ZAPACH: Producent z jednej strony pisze o ekstrakcie z bawełny, innym razem o ekstrakcie z ryżu, żeby następnie stwierdzić, że otulamy się zapachem kwiatu lotosu. Nie wiem, czy tak pachnie kwiat lotosu, ale dla mnie są to typowe lody wiśniowe! Uwielbiam ten zapach, ale czasami można przesadzić z tą słodkością, dlatego regularnie zdradzam go z czymś co pachnie nieco mniej słodko. Mimo, to lubię i nie nudzi mnie! :)

WYDAJNOŚĆ: Myślę, że jak na moje obfite paćkanie produkt jest bardzo wydajny.  Fakt, że w domu bywam coraz rzadziej, więc coraz rzadziej mam okazję go używać, ale stoi otwarty co najmniej od dwóch, o ile nie trzech miesięcy, a ja używam i używam i jeszcze na kilka mumifikacji go mam... :)

Be Beauty - masło do ciała Azja - opakowanie
OPAKOWANIE: Standardowo - okrągły słoiczek z odkręcanym wieczkiem. Pojemność 200ml. Co zasługuje na uwzględnienie, to fakt, że w środku produkt zabezpieczony jest folią, dzięki czemu wiemy, że nikt nie wsadzał nam paluchów do naszego mazidełka. Ponadto opakowanie bardzo, ale to bardzo podoba mi się od strony wizualnej, a do tego jest bardzo praktyczne i wygodne. No i nakrętka nie sprawia mi żadnego problemu! :D

CENA/DOSTĘPNOŚĆ: ok.8zł, produkt dostępny tylko w Biedronce; za tę cenę grzech nie zrobić zapasów <3

Podsumowując:
+ dobrze nawilża;
+ nie spływa z ręki;
+ nie sprawia problemów z aplikacją;
+ pięknie pachnie (choć dla niektórych może być za słodko);
+ cena - obłęd!;
+ wygodne i ładne opakowanie;
- "sezonowa" dostępność.

Ja ten produkt polecam, ale jeśli Wy go nie chcecie, to ja chętnie wykupię cały zapas z Biedronek! :D

K.

Poniżej skład w powiększeniu:
Czytaj dalej

piątek, 24 lutego 2012

Manhattan Soft Mat Lipcream - matowe pomadki w kremie - recenzja + swatche

Tak, jak obiecałam, zamieszczam dzisiaj kolejną notkę o matowych pomadkach z Manhattanu. Kilka dni temu zamieściłam post, w którym pokazywałam Wam pierwsze swatche tych kremowych cudaków (KLIK), a dzisiaj zapraszam Wam na kilka słów podsumowania oraz zdjęcia poszczególnych kolorów na ustach.

Manhattan Soft Mat - 56k, 54l, 45h
Aplikator.
OPAKOWANIE: Pomadki zamknięte są w opakowaniu standardowym dla błyszczyków posiadają gąbkowy aplikator, który jest bardzo wygodny i nie sprawia problemów przy aplikacji. Przy czerwonym kolorze warto jednak poprawić kontur ust pędzelkiem, albo bardzo dokładnie pokryć je pomadką i odczekać chwilę aż zaschnie. Inaczej ewentualne niedociągnięcia mogą się nieco odznaczać, ale to raczej główna zasada nakładania czerwonej pomadki... ;) Pozostałe dwa kolory nie sprawiają takich kolorów, warto mieć pod ręką lusterko, ale nie jest ono aż tak niezbędne.

KONSYSTENCJA: Producent określa ich konsystencję jako kremową, ale ja skłaniam się ku opinii większości posiadaczek tych pomadek, które określają tą konsystencję jako typowy mus.

Opakowanie pomadki.
TRWAŁOŚĆ I DZIAŁANIE: Pomadki chwilę po nałożeniu lekko połyskują, ale po kilku minutach zastygają na ustach i robią się matowe. Efekt na ustach naprawdę przypadł mi do gustu. Moją ulubioną jest pomadka w kolorze, który kojarzy mi się z malinami, czyli 54L. Naprawdę świetnie się w niej czuję, a mimo tego, że jest dosyć intensywna, uważam, że nadal nadaje się na dzień - może nie do pracy, ale na zajęcia, czy kawę z koleżankami jest idealna.

Pomadki mogą nieco wysuszać usta i podkreślać suche skórki, dlatego ja nakładam najpierw na usta pomadkę ochronną lub balsam Tisane w małej ilości, wykonuję dalszy makijaż i na koniec nakładam pomadkę. Ten sposób sprawdza się idealnie i nie zauważyłam, żeby pomadka, po zastosowaniu tej metody, podkreślała ewentualną gorszą kondycję ust. Dzięki temu również nie czuję, żeby pomadka wysuszała moje usta, ani nie ściąga ich po zastygnięciu.

Co najważniejsze pomadki stopniowo wytracają kolor i robią to w sposób równomierny, więc nie musimy się obawiać, że po jakimś czasie zostanie nam na ustach efekt konturówki". Na moich ustach najdłużej utrzymuje się najjaśniejszy kolor - 56K - z zegarkiem w ręku - trzymał się na moich ustach pełne 7h stopniowo blaknąc. A w tym czasie zarówno jadłam, piłam i gadałam! Kolor 54L utrzymywał się na moich ustach nieco krócej, bo około 4-5h, ale miał o wiele cięższe zadanie - buziaki. Te przetrwał nie zostawiając koloru na ustach mojego Mężczyzny, więc obie strony były bardzo zadowolone! ;) Nie mogę się natomiast wypowiedzieć co do trwałości koloru 45H, ponieważ nie miałam jeszcze okazji do noszenia tego kolorku na dłużej.

CENA/DOSTĘPNOŚĆ: ok.15zł w Rossmanach, ok.6zł na Allegro

 Poniżej zdjęcia poszczególnych kolorów na ustach.

1. Kolor czerwony 45H.
Manhattan 45H



2. Kolor malinowy 54L - najtrudniej oddać go na zdjęciu - jest nieco bardziej różowy i intensywny.

Manhattan 54L



3. Kolor jasnoróżowy - 56K.

Manhattan 56K



K.
Czytaj dalej

Lakierowe rozdanie u Mallene :)

Zanim opublikuję notkę z recenzją matowych pomadek z Manhattanu chętnie podzielę się z Wami informacją o świetnym lakierowym rozdaniu u Mallene. Do zgarnięcia jest aż sześć pięknych lakierów Essie i Essence, sonda do kropeczek i dodatkowo pędzelek do eyelinera. Prawdziwa gratka dla każdej lakieromaniaczki! :)

Rozdanie trwa od 24 lutego do 17 marca 2012. Zapraszam!

K.

http://mallene.blogspot.com/2012/02/zapraszam-do-mnie-na-rozdanie.html

Czytaj dalej

czwartek, 23 lutego 2012

Essence - Gel Eyeliner - 03 Berlin Rocks (żelowy eyeliner Essence) + swatche

Dzisiaj znowu parę słów o produkcie marki Essence. Jest to kolejny wycofywany produkt, więc jeśli jeszcze go nie macie, a po tej recenzji zapragniecie, to warto pobiec do drogerii póki jeszcze jest dostępny. Dobra wiadomość jest taka, że aktualnie w różnych drogeriach i sklepach oferujących produkty Essence trwają wyprzedaże wycofywanych produktów i według dostępnych informacji ich cena powinna być obniżona do kwoty 3,99zł. W przypadku linera tym bardziej nam się opłaca, ponieważ jego regularna cena wynosiła około 12zł.
Essence - Gel Eyeliner - 03 Berlin Rocks
Pora na kilka słów o głównym bohaterze. Wybrałam liner w pięknym fioletowym kolorze, od dawna miałam na taki ochotę i udało mi się znaleźć go właśnie w szafie Essence. Liner ma bardzo dobrą pigmentację i nie sprawia problemów przy malowaniu kresek. Jest to kolor głębokiego, ciemnego fioletu, który w sztucznym oświetleniu może nawet sprawiać wrażenie grafitowego.Daje dosyć matowe wykończenie, raczej nie połyskuje na pomalowanym oku, ale może to kwestia nakładania go na cienie w klasycznej, suchej, pudrowej formie.
Essence - Gel Eyeliner - 03 Berlin Rocks
Liner ma delikatną kremową konsystencję, jest bardzo miękki, ale jednocześnie nie ma tendencji do maślenia się i nabierania się w zbyt dużych ilościach na pędzelek.
Essence - Gel Eyeliner - 03 Berlin Rocks
Liner zapakowano w szklany słoiczek, który sprawia wrażenie produktu z nieco wyższej półki, dzięki poczuciu tej ciężkości szkła - nie wiem, czy mnie rozumiecie? ;)
Słoiczek zawiera 3 ml produktu - myślę, że to i tak sporo. I tak ciężko będzie zużyć go do końca przed ewentualnym zaschnięciem - oby to nigdy nie nastąpiło! A jeśli o tym już mowa, to ja mam swój liner dobre kilka miesięcy i szczerze powiedziawszy nie zauważyłam żadnej zmiany w konsystencji - póki co mój liner ma się dobrze! Good Boy! :)
Essence - Gel Eyeliner - 03 Berlin Rocks
Najlepiej aplikuje mi się go pędzelkiem z Essence. Ja mam jeszcze ten w wersji niebieskiej, natomiast powoli zaczyna pojawiać się nowa wersja pędzelków z fioletowym włosiem.

Poniżej swatche na ręku, są to pojedyncze pociągnięcia pędzelkiem.
Essence - Gel Eyeliner - 03 Berlin Rocks
Essence - Gel Eyeliner - 03 Berlin Rocks
A tutaj jeszcze rzut okiem na kreskę. Pierwsze zdjęcie w świetle dziennym, drugie zdjęcie w sztucznym świetle łazienkowym.
Essence - Gel Eyeliner - 03 Berlin Rocks
Essence - Gel Eyeliner - 03 Berlin Rocks
I jak wrażenia? Macie już ten liner? A może właśnie na niego polujecie?

K.
Czytaj dalej

środa, 22 lutego 2012

My Secret 104, czyli słów kilka o flejksach...

Cześć Dziewczyny!

Tym razem kilka słów i dużo zdjęć przedstawiających dość popularny ostatnio lakier wykończeniowy, czyli nr.104 od My Secret. Ten lakier, to piękny topper, który świetnie nadaje się zarówno do noszenia na codzień razem z delikatnymi, cielistymi kolorami, dodając im trochę błysku. Sprawdzi się również jeśli znudzi Wam się lakier, który macie na pazurkach od kilku dni i już Wam się trochę znudził, ale za nic nie chcecie się go jeszcze pozbywać z pazurków - macie tak czasem? ;)

My Secret 104
Lakier od My Secret, to przezroczysta baza, w której zatopione są maleńkie kawałeczki czegoś w rodzaju folii (tzw. flejksy), która przepięknie mieni się w odcieniach zieleni i pomarańczy. Pędzelek nabiera dość sporo lakieru, w którym jest zatopione sporo drobinek, więc jeśli zależy Wam na delikatniejszym efekcie, to warto wcześniej trochę wytrzeć pędzelek. Lakier schnie dość szybko, więc ekspresowe przerobienie pazurków na wersję imprezową jest jak najbardziej osiągalne w kilka minut. Trudno mi natomiast ocenić jego trwałość, ponieważ to zależy przede wszystkim od lakieru nałożonego jako baza. Nie zauważyłam, żeby baza odpryskiwała szybciej przez nałożenie toppera.


My Secret 104
Poniżej krótka prezentacja flejksów na różnych kolorach lakierów. W pierwszej kolejności użyłam toppera do upiększenia lakieru z Essence - 50 Irreplaceable (swatche TUTAJ). Byłam bardzo ciekawa efektu, jak sprawdzi się taka kombinacja flejksów z lakierem, który sam w sobie jest dość hojnie obdarzony drobinkami. Efekt baaardzo przypadł mi do gustu - flejksy na kciuku i palcu serdecznym.

Essence C&G 50 Irreplaceable i My Secret 104 (palec serdeczny)
Essence C&G 50 Irreplaceable i My Secret 104
Poniżej natomiast prezentuję tego cudaka na różnych kolorkach. Wybierałam lakiery bezdrobinkowe i raczej bez widocznego efektu shimmer.

My Secret 104
Użyte lakiery: 
mały palec - Oriflame - Dark Purple;
palec serdeczny - Golden Rose 256;
palec środkowy - Inglot 973;
palec wskazujący - Essence 07 Blair;
kciuk - Sensique 150.
Użyte lakiery.
Poniżej flejksy na dwóch jasnych kolorach i dwóch intensywnych. Wybaczcie krzywo zmalowany mały palec - za nic nie byłam w stanie opanować drżenia rąk... :P

My Secret 104
Użyte lakiery:
mały palec - Oriflame Coral Red;
palec serdeczny - Oriflame Pink Intense;
palec środkowy - Golden Rose 208 (swatche TUTAJ);
palec wskazujący - Golden Rose 264 (swatche TUTAJ).

Użyte lakiery.
Na koniec jeszcze raz rzut okiem na tego przystojniaka...

My Secret 104
...a teraz biegiem do Natury! Koszt tego cudaka, to około 6zł ;)

K.
Czytaj dalej

wtorek, 21 lutego 2012

Manhattan Soft Mat Lipcream - matowe pomadki w kremie - pierwsze swatche

Od jakiś dwóch-trzech miesięcy chodziły za mną matowe pomadki marki Manhattan. Natknęłam się na nie na kilku blogach i uznałam za dosyć interesujące, ale jakoś nie skusiło mnie to od razu do sprintu do drogerii. Mimo to nadal krążyły mi po głowie. Stacjonarnie te pomadki dostępne są na pewno w niektórych Rossmanach (posiadających szafę Manhattan), a ich cena wynosi ok.15zł. Nie jest to wygórowana kwota, ale skutecznie mnie powstrzymywała od kupna z jednego prostego powodu... Podobały mi się trzy kolory i za nic w świecie nie mogłam się zdecydować, który z nich jest moim faworytem! :P W końcu, oświecona kolejnym wpisem na którymś z blogów, zajrzałam na allegro, a tam, ku mojemu zdziwieniu i szczerej radości pomadki Manhattan w cenie ok.6zł/szt. Tym razem już nie miałam dylematów i razem z jedną z bardzo uprzejmych wizażanek złożyłyśmy wspólne zamówienie, co by się jeszcze kosztami przesyłki podzielić... ;)

Manhattan Soft Mat Lipcream

Dzisiaj przedstawiam Wam kilka pierwszych swatchy, natomiast recenzja i ewentualne uwagi, dotyczące konkretnych kolorów będą pojawiać się w najbliższych postach. Ponieważ pomadki dostałam na początku lutego i od tej pory stosunkowo intensywnie testuję pomadkę w intensywnym różu myślę, że kolor 54l będzie pierwszym, którego recenzji i swatchy na ustach możecie się spodziewać... To mój zdecydowany faworyt i najszybciej będę miała szansę go obfocić ;)

Potraktujcie ten post jako mały sneak peek... Ja jestem zachwycona zarówno kolorami, wykończeniem, jak i trwałością. Zapraszam Was na mały przedsmak tego, o czym już niebawem! :)

Zdjęcia ze swatchami jak zwykle nie tknięte retuszem. Pierwsze dwa zdjęcia w świetle dziennym, pozostałe dwa w lekkim i zwiewnym cieniu mojej osoby (taaa jaaasne hahaha :D)...

Manhattan Soft Mat Lipcream
Manhattan Soft Mat Lipcream
Manhattan Soft Mat Lipcream
Manhattan Soft Mat Lipcream

Zapraszam wkrótce na szczegółową recenzję i więcej zdjęć! :)
Czytaj dalej
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Blog template designed by SandDBlast