środa, 8 lutego 2012

Styczniowe denka!

Witajcie!

Muszę przyznać, że mój "niby-projekt-denko" ma się całkiem nieźle i z satysfakcją informuję Was, że to kolejny miesiąc, w którym utrzymałam wysoką liczbę zużyć! Wprawdzie średnio ma się to do ilości kosmetycznych zakupów, ale na szczęście większość tych rzeczy, oczywiście poza nieszczęsną kolorówką, kończy się w równie szybkim tempie, w jakim mi ich przybywa... :) Jak zwykle najwięcej tu pielęgnacyjnych wykończeń, ale jest to również kolejny miesiąc, w którym zużyłam coś z kolorówki, w dodatku zapowiada się, że w lutym prawdopodobnie wykończę kolejny produkt tego typu, więc grunt, że idzie do przodu! :D

Ilość wykończonych produktów w miesiącu styczniu, to ponownie 11! Oto one...

Oriflame - Pure Nature - Arnica & Aloe Vera
1. Pure Nature, żel do mycia twarzy z aloesem i arniką; Oriflame (150ml - cena regularna 24,90zł).
Jedno należy mu przyznać... Ten żel był mega, mega, mega wydajny! Używałam go niemalże codziennie co najmniej od kwietnia lub maja 2011 roku i ciągle nie było widać końca... Pod koniec listopada wydawało mi się, że już, już będzie denko i nawet zakupiłam jego następcę, a ten łobuz wystarczył mi jeszcze na jakieś 1,5 miesiąca! Mało tego, przez jakieś 2-3 tygodnie miałam do niego wspólnika w postaci mojego mężczyzny, a żel nadal pozostał "niewzruszony"... :) A co do jakości? Całkiem niezły żel, dobrze oczyszczał twarz, raczej nie powodował u mnie ściągnięcia skóry. Właściwie czego chcieć więcej? Póki co nie wrócę do niego, ale tylko dlatego, że po tak długim czasie zapragnęłam odmiany - aktualnie jego zamiennik stanowi popularny żel micelarny Be Beauty.
Jako ciekawostkę dodam, że pozostałe kosmetyki z tej rodzinki, zakupione w tym samym czasie co żel zużyłam w listopadzie (KLIK).



Original Source - Watermint & Lemon Grass
 2. Żel pod prysznic z miętą i trawą cytrynową; Original Source (250ml/9,90zł).
Żel otrzymałam jako gratis do rossmanowych zakupów pod koniec grudnia. Tą wersję w ilości sztuk dwie dostał mój chłopak z racji tego, że zakupiłam dla siebie dwie słodkie wersje OS, ale będąc u niego chętnie sięgałam po ten żel z uwagi na jego świetny, świeży zapach. Zastanawia mnie tylko jedno... Czy on jest tak kiepsko wydajny, że po trzech tygodniach nie było po nim śladu, czy mam już podejrzewać mojego mężczyznę o zjadanie go w ilościach hurtowych (jak i innych żeli, które znikają u niego w tempie zastraszającym :D)? Moje OS stoją sobie grzecznie na wannie i ubywają baaaardzo powoli... Albo ja tak rzadko bywam w domu... :D
Ale jeszcze o samych właściwościach żelu - pięknie pachnie, dobrze oczyszcza skórę, raczej nie wysusza skóry - zdarzyło mi się nie nałożyć po nim balsamu i krzywda mi się nie działa... Już niedługo wykończymy kolejną jego buteleczkę! A w kolejce już czekają wielkie butle żeli z Oriflame... :)

Oriflame - Nature Secrets - Wheat & Coconut
3. i 4. Nature Secrets, odżywka (250ml/ok.8-10zł) i szampon (400ml - cena regularna 18,90zł) z pszenicą i kokosem; Oriflame.
To jedna z dwóch moich ulubionych serii do włosów dostępnych w Oriflame. Uwielbiam ją ze względu na zapach i zużyłam już całkiem pokaźną ilość buteleczek, zarówno szamponu, jak i odżywki. Chociaż tej drugiej musiało być u mnie więcej, bo każda odżywka znika u mnie w domu mniej więcej w tak szalonym tempie, jak żele pod prysznic u mojego M. :))
Szampon bardzo dobrze oczyszcza włosy, zostawia na włosach lekki zapach, który utrzymuje się na nich przez parę godzin. Zawiera w składzie SLS, a ja z ciekawości na reakcję moich włosów przerzuciłam się aktualnie na szampon z Alterry, który SLS nie zawiera, mimo to myślę, że raz na jakiś czas skuszę się na ten szampon, bo moje włosy nawet go lubią.
Jeśli chodzi o odżywkę, to hmm... jest po prostu ok. Cudów na głowie nie robi, ale dopóki nie wypróbowałam odżywki z Isany, nie wiedziałam, że takowe są jednak w zasięgu ręki... ;) Do szamponu wrócę na pewno, a z odżywką jeszcze zobaczymy...

Oriflame - Oxygen Boost - Foundation

5. Oriflame Beauty, Oxygen Boost, dotleniający podkład; Oriflame (30ml - cena regularna 42,90zł).
Próbowała wielu podkładów z Oriflame, ale po każdej zdradzie wracam do tego łobuza. Nie jest podkładem idealnym, ale na mojej buzi, póki co sprawdza się najlepiej. Mógłby być nieco trwalszy i bardziej wspomagać matowienie cery, ale za to zadowala mnie pod względem krycia i wyboru kolorów. Moja cera wygląda w nim dość naturalnie, nie wskazując na to, że mam podkład na buzi... Łatwo się rozprowadza i nawet nakładany palcami idealnie stapia się ze skórą. Dodatkowo ma wygodne opakowanie z pompką. A jeśli chodzi o właściwości dotleniające? No nie wiem... Chyba nie ma sposobu, żeby to ocenić, prawda? Niezły chwyt marketingowy - reklama na coś, czego nie można ocenić gołym okiem... :) Lubię go, mam już następny, aczkolwiek czaję się na dobrą promocję na osławiony żelowy podkład z Rimmel. Ciekawa jestem, czy zdetronizuje Oxygen Boost?


Ziaja - maska oczyszczająca z glinką szar


6. Maska oczyszczająca z glinką szarą; Ziaja (7ml/1,50zł).

Kupiłam ją z ciekawości, długo zwlekałam z użyciem, ale gdy już się zebrałam, to baaaardzo się z nią polubiłam. Już kupiłam następną i na pewno będę często do niej wracać! Coś czuję, że wszelkie glinki w tubkach pójdą w odstawkę! Niedługo recenzja...







Crystal Essence - Pomergranate Roll-On




7. Crystal Essence - dezodorant w kulce o zapachu granatu (66ml/ok.16zł).
Recenzja tego produktu pojawiła się już na blogu TUTAJ. Zachęcam do przeczytania.












8. Truskawkowa odżywka do włosów; Joanna (100ml/ok.5zł).
Kupiona raczej dla kaprysu z powodu zapachu. Wiele od niej nie oczekiwałam i dlatego też się nie zawiodłam. Po prostu zwykła odżywka, ułatwiająca rozczesywanie włosów.

9. Hair X Pure Balance - odżywka do włosów; Oriflame (250ml - cena regularna 12,90zł).
Całkiem niezła odżywka, której używałam od długiego czasu wymiennie z odżywkami z innych serii Hair X. Ta jednak działała na moje włosy najlepiej - były po niej lekkie i nie plątały się. Jednak od pewnego czasu przestałam widzieć efekty. Teraz używam odżywki z Alterry.

10. Truskawkowy peeling myjący; Joanna (100ml/ok.5zł).
Kolejny kaprys, który zaowocował (dobre słowo w tym miejscu) całkiem niezłym peelingiem o przyjemnym zapachu. Chętnie wypróbuję inne wersje zapachowe.

11. Nailty, zmywacz do paznokci z Biedronki (250ml?/ok.4zł).
Zdjęcia brak, ponieważ mama wyrzuciła go przed sesją fotograficzną... ;)
Bardzo przyzwoity zmywacz do paznokci, zresztą bardzo popularny na blogach. Wydaje mi się, że krzywdy mi nie robił, a ze zmywaniem radzi sobie dobrze. Oczywiście nad wszelkimi brokatami trzeba się trochę pomęczyć, ale od czego jest sposób na zmywania za pomocą folii aluminiowej?!
Teraz kupiłam zmywacz z Isany, ale tylko dlatego, że byłam tam szybciej niż w Biedronce.

To by było na tyle, jeśli chodzi o styczniowe zużycia! Wkrótce post podsumowujący styczniowe zdobycze!
K.

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. No właśnie zaskakująco dobrze... Chociaż w zestawieniu z zakupami... :P

      Usuń
  2. odzywke z kokosem mialam i rzeczywiscie - zapach! oczarowal mnie totalnie ;-) pachnie ta odzywka oblednie, nawet sie sprawdzila.
    podklad tez mam i tak na dwa razy mieszane odczucia mam : )

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz! :)

Jeśli chcesz zareklamować swój blog w komentarzu, to zanim zostawisz swój adres, przeczytaj ostatnią notatkę i wypowiedz się na jej temat nieco bardziej obszernie niż tylko "fajna notka". Jeśli sama piszesz bloga, to na pewno potrafisz wyrazić swoją opinię poprzez komentarz :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Blog template designed by SandDBlast