piątek, 17 stycznia 2014

Lily Lolo - róże mineralne Ooh La La, Rosebud i Surfer Girl

Cześć Dziewczyny!

Jakiś czas temu odezwała się do mnie Pani Aleksandra, reprezentująca sklep Costasy, będący polskim dystrybutorem kosmetyków mineralnych Lily Lolo oraz kosmetyków Lulu & Boo. Nie zdążyłam Wam jeszcze o tym napisać, ale już niemal od dwóch miesięcy cieszę się nową gromadką kosmetyków Lily Lolo, z których dzisiaj chciałabym Wam przedstawić trzy róże mineralne, z których jeden kupiłam sama prawie 1,5 roku temu, ale ciągle zapominałam Wam napisać o nim więcej, choć wielokrotnie pojawiał się już na blogu w ulubieńcach :)

Zapraszam Was na moją opinię oraz swatche róży Ooh La La, Rosebud oraz Surfer Girl!

KOLORY:
Jak już napisałam - aktualnie posiadam trzy odcienie róży. Uważam, że ich właściwości i wpływ na skórę są identyczne, dlatego na początku opiszę i pokażę Wam kolory, które mam w kosmetyczce, a następnie wspólnie opiszę ich właściwości :)
OOH LA LA - to moim zdaniem ciepły odcień różu z domieszką brzoskwini, przez co czasami przypomina nieco koralowy, pasujący najprawdopodobniej większości kobiet. Tworzy na skórze naturalny rumieniec i świetnie wygląda zarówno na bladej skórze, jak i na tej już nieco opalonej. Ma satynowe, odrobinę rozświetlające wykończenie.


ROSEBUD - to ciemniejszy odcień brudnego różu z odrobiną fioletowych tonów, w którym czasami można dostrzec złotawy refleks, przez co sprawia wrażenie, jakby zawierał trochę brązowych tonów. Dość mocno zaznacza rumieńce na bladej skórze, dlatego należy z nim wyjątkowo uważać. Ma połyskujące wykończenie, ale na twarzy błyszczy się mniej, niż na (obfitym) swatchu.


SURFER GIRL - to bardzo intensywny, dziewczęcy odcień chłodnego różu, tworzący na skórze zdrowy rumieniec, podobny do koloru policzków lekko przyszczypanych mrozem. Jego wykończenie jest całkowicie matowe.


KONSYSTENCJA:
Poza tym, co oczywiste - czyli formą sypką - róże Lily Lolo charakteryzują się stosunkowo mokrą konsystencją, która nie jest zbyt pyląca i cechuje się dobrą przyczepnością do skóry. Róż Rosebud jest w moim odczuciu najbardziej wilgotny, a tym samym cechuje się największą przyczepnością, dlatego tym bardziej warto z nim uważać, ponieważ łatwo o przesadę. Róż Surfer Girl, to dla odmiany proszek, który - porównując go do Rosebud - określiłabym raczej jako suchy, jednak jego przyczepność jest zachowana. Może z racji takiej, a nie innej konsystencji to właśnie po Surfer Girl sięgam najchętniej i najczęściej, biorąc pod uwagę fakt, że najłatwiej mi go nałożyć na policzki i jednocześnie najłatwiej przy nim skorygować ewentualne niedociągnięcia lub przesadne rumieńce. Róż Ooh La La jest według mnie mniej więcej po środku, jego konsystencja jest dużo bardziej sucha, niż w przypadku Rosebud, ale jednocześnie myślę, że jego przyczepność jest dużo lepsza, niż w przypadku Surfer Girl. Ooh La La również dosyć łatwo poddaje się poprawkom, choć czasami warto mieć w pogotowiu pędzel z odrobiną podkładu mineralnego w pogotowiu - ten trik działa u mnie jak gumka do ścierania :)


PIGMENTACJA:
Wszystkie moje róże Lily Lolo są bardzo mocno napigmentowane i uwierzcie, że wystarczy naprawdę mikroskopijna ilość produktu, żeby wyczarować piękny rumieniec na policzkach. Jeśli nigdy wcześniej nie miałyście do czynienia z minerałami, to polecam pierwszą próbę różu wykonać w domu, żebyście same mogły ocenić jaka ilość proszku odpowiada Wam do stworzenia satysfakcjonującego makijażu :)

Uważam, że istotną kwestią jest w tym przypadku również dobór odpowiedniego pędzla do makijażu. U mnie świetnie sprawdza się ukośny Hakuro H24, który jest bardzo miękki, ale jego włosie bardzo łatwo kontrolować, a dzięki temu wiem, w którym miejscu aplikuję produkt. Myślę, że mocno zbite pędzle mogłyby utrudnić Wam nieco zadanie i przyczynić się do powstania tzw. matrioszki na policzkach, ale nie zrażajcie się za pierwszym razem! Sekret tkwi w dobraniu odpowiedniej ilości kolorowego proszku, a wtedy szalejcie do woli! :)

Dokładnie tyle proszku wystarcza mi do umalowania obu policzków w jednym makijażu :)
TRWAŁOŚĆ:
Każdy z moich róży Lily Lolo charakteryzuje się wysoką trwałością! To, tuż obok pigmentacji, ich mocny punkt, ponieważ róż zaaplikowany rano, trzyma się na mojej twarzy caluteńki dzień, a czasami widzę jego resztki na policzku nawet po drzemce ;)
OPAKOWANIE:
Róże Lily Lolo umieszczono w specjalnym plastikowym słoiczku z sitkiem. Sam design opakowania jest bardzo minimalistyczny, ale podoba mi się, bo minerały kojarzą mi się trochę z takim kosmetycznym minimalizmem (co też w pewnym sensie potwierdza się, gdyby zerknąć na składy tych kosmetyków :)). Dużą zaletą tego opakowania jest możliwość regulowania tego, ile dziurek z sitka odsłonimy, dzięki czemu nie mamy problemów z nadmiernym wysypywaniem się produktu, a podczas podróży możemy je zasłonić całkowicie! Zauważyłam, że wystarczy odsłonić dosłownie 3 dziurki i potrząsnąć trochę opakowaniem, żeby wydobyć z pudełeczka ilość odpowiednią do umalowania jednego, a czasem nawet obu policzków :)


WYDAJNOŚĆ:
Pewnie już się tego domyśliłyście, czytająć o intensywnej pigmentacji moich róży, ale celem potwierdzenia napiszę tylko tyle - te róże będą z Wami do końca świata i jeszcze dłużej! Są diabelnie wydajne i nawet jeśli obdzielicie odsypkami koleżanki i pół rodziny, to bądźcie spokojne, że zostanie Wam jeszcze spora ilość produktu! :)
WPŁYW NA SKÓRĘ:
Kosmetyki mineralne słyną ze swojego korzystnego wpływu na skórę, w szczególności na cery mieszane, czy tłuste, takie jak moja. Oczywiście nie jest to regułą, ale u mnie się sprawdzają. O ile w przypadku róży nie miewam większych problemów, ponieważ policzki, to u mnie obszar, który wypryski zazwyczaj omijają, to jednak najlepsze efekty obserwuję w rejonach strefy T, stosując regularnie podkład mineralny, o którym również wkrótce przeczytacie :)
CENA/DOSTĘPNOŚĆ:
Róże Lily Lolo kosztują 42,90 zł i możecie je zamówić na stronie Costasy lub kupić osobiście na wyspie Costasy w Galerii Mokotów (pomiędzy Sephorą a salonem MAC).

L-R: Ooh La La, Rosebud, Surfer Girl
***
Z pewnością nie muszę już pisać tytułem podsumowania, że jestem zadowolona z wyboru tych właśnie produktów. Jestem zagorzałą różomaniaczką i tego typu produktów mam naprawdę sporo, ale do róży Lily Lolo lubię wracać i myślę, że nowe kolory znajdą swoje stałe miejsce w mojej kosmetyczce obok ich starszej siostry - Ooh La La :))

Miałyście już okazję korzystać z kosmetyków mineralnych? Jakie kosmetyki tego rodzaju interesują Was najbardziej lub najlepiej się u Was sprawdziły? No i oczywiście - co sądzicie o moich pięknych różach? :))
K.

56 komentarzy:

  1. Ooh La La mam i lubię bardzo :)
    W ogóle mi sypka forma róży psuje bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też polubiłam taką formę różu, chociaż na początku nie mogłam się z nią oswoić. Czasami nadal jeszcze sobie nie radzę, ale to tylko wtedy kiedy źle odmierzę 'dawkę' ;)

      Usuń
  2. Oh la la la i rosebud wyglądają przepięknie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooh la la już dawno wpadł mi w oko, dlatego to był mój pierwszy zakup :)

      Usuń
  3. Ooh la la i surfer girl na pewno kiedyś przygarnę :) uwielbiam podkład i korektor, fajnie się u mnie sprawdza Translucent Silk. W ogóle z chęcią bym wymieniła wszystkie kolorowe kosmetyki na mineralne :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ostatnio niemal całkowicie przestawiłam się na podkład i puder mineralny i rzadko sięgam po cokolwiek innego :)

      Używam teraz China Doll i Flawless Matte :)

      Usuń
  4. Oh la la podoba mi się najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest bardzo udany, chociaż ostatnio sięgam najczęściej po Surfer Girl :)

      Usuń
  5. Piękne one są, ale ja pewnie nie umiałabym zrobić ładnych policzków aż tak napigmentowanym różem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego lepiej zaczynać od mikroskopijnych ilości i najwyżej dołożyć :)

      Usuń
  6. Nie miałam jeszcze nic z Lily Lolo, ale na pewno coś sobie kiedyś znajdę ;)
    Bardzo fajne kolorki masz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto wypróbować tę markę. Niedługo pojawią się kolejne recenzje, więc poczytasz i może coś Ci wpadnie w oko :)

      Usuń
  7. Kurczę, Rosebud jest bardzo ciemny. Ciekawa jestem jak wygląda na policzku skoro nie widać aż tak połysku. Ja o moim Oh la la i podkładzie nieco zapomniałam, ale chyba je odgrzebię :) chociaż podkład raczej wolę zostawić na wiosnę, bo w zeszłym roku w zimie niestety podkreślał mi suche skórki na nosie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, nawet po roztarciu jest ciemny. Myślę, że będzie wyglądać rewelacyjnie na opalonej skórze, choć np Kasia używa go teraz i u niej wygląda bardzo ładnie na bladej skórze :)

      Usuń
  8. o jaaa Rosebud piękny ale nie wiem czy bym sobie krzywdy nie zrobiła ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi zdarza się to najczęściej właśnie z tym kolorem ;)

      Usuń
  9. Ooh La La wygląda uroczo! Chciałam go kiedyś, dawno, dawno temu kupić, ale nie był aktualnie dostępny. Później na długo wyleciał mi z głowy, ale teraz coraz częściej widzę go na blogach i odezwało mi się wewnętrzne chciejstwo tak długo uśpione :) Też jestem różomaniaczką. Szaleństwo ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Z LL nie mam żadnych doświadczeń, ale ich podkład od dawna mnie kusi. Ooh La La wygląda przepięknie i sądzę, że pasowałby większości karnacji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam bardzo podobne odczucia! Chyba zresztą jest to najpopularniejszy kolor w ofercie LL :)

      Usuń
  11. Surfer Girl najbardziej mi się podoba, chciałabym w końcu zaopatrzyć sie w jakiś kosmetyk mineralny :)
    Niby miałam jakieś próbki, ale zawsze się boję że nie trafię z kolorem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najtrudniej jest dobrać podkład, ale na stronie jest całkiem udana rozpiska ze wskazaniem jaki kolor do jakiego koloru skóry pasuje :)

      Usuń
  12. Piękne są! Mam tylko Candy Girl, ale narobiłaś mi ochoty na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Candy Girl jest z drobinkami, prawda? Zastanawiałam się nad nim :)

      Usuń
  13. Ooh La la ładnie wygląda! Ja jeszcze nigdy nie miałam różu w takiej formie, pewnie najpierw bym sobie robiła kuku zanim bym opanowała technikę nakładania ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, grunt to uważać na ilość :) Kilka prób w domowych warunkach i idzie coraz lepiej :)

      Usuń
  14. "Rosebud" najbardziej przypadł mi do gustu. Ale pozostałe też świetnie wyglądają!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rosebud lubię z tej trójki najmniej, ale niewątpliwie jest ładny :)

      Usuń
  15. Ale śliczności ;)) Rosebud uwielbiam! Ooh la la i Surfer Girl wyglądają równie pięknie, nono, odcienie tych róży są mega twarzowe. Pomijając Lily Lolo, to osobiście lubię też mocno Nude z AN. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rosebud to taki typowo Twój kolor! Trochę kojarzy mi się z Pomergranate :)

      Usuń
  16. Niestety nie mam takowych kosmetyków ale mi najbardziej by podpasował ten kolorek Oh la la

    OdpowiedzUsuń
  17. Z LL mam podkład, korektor i cień, ale chciałabym jeszcze róż. Zastanawiam się pomiędzy Oh La La a Cherry Blossom ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cherry Blossom też mi się podoba, ale dla mnie jest raczej zbyt ciepły ;)

      Usuń
    2. Za to Ooh La La mogę polecić, bo jest bardzo trwały :)

      Usuń
  18. nie miałam jeszcze okazji używać kosmetyków LL, ale jestem bardzo ciekawa i czekam na ponowną dostępność zestawów w sklepie internetowym :)
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam gdzieś, że zestawy mają wrócić podobno w lutym :)

      Usuń
  19. Ja mam dwa róże od nich ( w tym oh la la ) i jestem naprawdę bardzo zadowolona :) Bardzo podoba mi się też Surfer Girl - już sama nazwa jest fajna :D Ja też używam pędzla z Hakuro tyle, że H21 - tego całego białego. Razem świetnie współpracują. Ostatnio skusiłam się na słynne jajeczko z RT i kurczę, albo ja jestem dziwna, albo to RT przereklamowane. Wolę Hakuro :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. H21 nie mam, ale przypuszczam, że pewnie 'działa' podobnie :) A o jajeczku czytałam już tak różne opinie, że nie dziwi mnie Twoja negatywna. Mimo to pędzle RT nadal mnie ciekawią :)

      Usuń
  20. Odpowiedzi
    1. Zawsze mogę się podzielić odsypką, tak na próbę :)

      Usuń
  21. Ooh La La wygląda pięknie, podobnie jak Rosebud.
    Chociaż ja jakoś boję się róży w formie sypkiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się bałam, ale nie taki diabeł straszny! Trzeba tylko poćwiczyć kilka razy :)

      Usuń
  22. oj marzą mi się takie róże :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Od pewnego czasu szukam matowego, cukierkowego różu. Dzięki Tobie wiem, że powinnam zainwestować w Surfer Girl:) Ten odcień jest idealny dla takiego bladziocha jak ja:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ostatnio mój ulubieniec! Zimą tego typu odcienie sprawdzają się u mnie najlepiej, a również mam dosyć bladą cerę :)

      Usuń
  24. Lubię róże mineralne, chociaż Lily Lolo jeszcze nie miałam. Przypadł mi do gustu Rosebud - ostatnio mam fazę na takie odcienie różu, chociaż chyba wolałabym gdyby był mniej błyszczący :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, na jego usprawiedliwienie mogę dodać, że i tak ładnie wygląda na policzku :) Gdybym tylko miała lepsze światło w domu, to może udałoby mi się go uchwycić, ale niestety okna od zachodu dają niewielkie możliwości o tej porze roku ;)

      Usuń
  25. Ostatnio na nowo odkryłam zapomniany ooh la la i na nowo go polubiłam :) Jedynym minusem jest dla mnie tylko opakowanie- nie lubię grzebać się w sypańcach :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie miałam kosmetyków mineralnych ale kolory piękne! ♥

    OdpowiedzUsuń
  27. Ooh La La bardzo mi się podoba :)
    Właściwie wszystkie mi się podobają, ale to Ooh La La właśnie widziałabym u siebie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz! :)

Jeśli chcesz zareklamować swój blog w komentarzu, to zanim zostawisz swój adres, przeczytaj ostatnią notatkę i wypowiedz się na jej temat nieco bardziej obszernie niż tylko "fajna notka". Jeśli sama piszesz bloga, to na pewno potrafisz wyrazić swoją opinię poprzez komentarz :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Blog template designed by SandDBlast