Cześć Dziewczyny!
Minął kolejny weekend, a ja znowu nie miałam czasu (lub nie obudziłam się w porę), żeby zrobić zdjęcia do postów podsumowujących ubiegły miesiąc. No cóż, to chyba naprawdę już pora na zakup odpowiednich żarówek lub lampy. Mam nadzieję, że uda mi się załatwić tę sprawę już wkrótce, bo niedługo zabraknie mi zdjęć do ilustrowania recenzji ;))
Tym razem ponownie sięgnęłam do zasobów zdjęciowych na dysku i przypomniałam sobie, że nie opowiadałam Wam jeszcze o moim letnim ulubieńcu, który przez większość wakacji towarzyszył mi pod prysznicem. Wprawdzie lato, to już odległe wspomnienie, ale nie zaszkodzi go sobie przypomnieć. Przedstawiam Wam produkt, który przypadkiem wpadł w moje ręce na listopadowym spotkaniu blogerek, które organizowałam razem z Kasią i Sylwią już prawie rok temu! Przed Wami żel pod prysznic z serii Aromatherapy z Bath & Body Works, o niezwykle aromatycznym zapachu zielonej mięty i eukaliptusa!
DZIAŁANIE:
Bardzo polubiłam żele z Bath & Body Works za ich intensywne zapachy i intensywne działanie oczyszczające. Żele bardzo intensywnie pienią się na myjce i naprawdę niewielka ilość wystarcza, żeby umyć całe ciało. Nie zauważyłam żadnego działania wysuszającego, nawet przy regularnym używaniu, ale ponownie podkreślam, że nie miewam z tym większych problemów.
Na tym recenzję mogłabym zakończyć, ale mam wrażenie, że działanie myjące tego żelu, to tak naprawdę tylko przedsmak tego, co zapewnia nam niesamowity zapach produktu, dlatego koniecznie czytajcie dalej... ;)
ZAPACH:
Ten żel wchodzi w skład serii, która ma za zadanie działać na nasze zmysły niczym aromaterapia. Zgodnie z tym, co twierdzi etykieta, eukaliptus i mięta mają działać na nas odstresowująco i relaksująco i muszę przyznać, że coś w tym jest. Zapach mięty jest bardzo intensywny i nie dość, że w czasie upałów (lub po siłowni/fitnessie) działał odświeżająco, to jeszcze niejednokrotnie miałam wrażenie, że po wejściu pod prysznic wszystkie problemy zostawiam poza łazienką. Brzmi to naprawdę głupio i zdaję sobie z tego sprawę, ale zapach jest na tyle intensywny i absorbujący, że jeśli tylko lubicie miętę, złagodzoną eukaliptusem, to gwarantuję Wam, że przez cała kąpiel będziecie tylko i wyłącznie przeżywać to, jak ten żel pięknie pachnie :D
Początkowo obawiałam się nieco, że zapach będzie zbyt intensywny. Po średnio udanych doświadczeniach z miętowym żelem Original Source, który już z daleka szczypie w oczy, miałam takie prawo. Na szczęście tutaj zapach jest mocno wyczuwalny, ale absolutnie mnie nie drażnił, nie powodował szczypania w oczy, ani jakichkolwiek innych nieprzyjemnych dolegliwości.
KONSYSTENCJA:
Żel ma dość gęstą konsystencję i zdecydowanie bliżej mu do galaretowatej, niż do wodnistej. Dzięki takiej koncentracji jest też całkiem wydajny. Niewielka jego ilość wystarcza na umycie całego ciała i to bez uszczerbku dla intensywności zapachu samego produktu :)
WYDAJNOŚĆ:
Produkt jest stosunkowo wydajny, dzięki wspomnianej gęstej konsystencji. Korzystaliśmy z jego dobrodziejstw około 2-3 tygodni, ale przy 2-3 kąpielach dziennie na osobę (przypominam, że korzystaliśmy z niego przede wszystkim w wakacje ;)). Uważam to za dobry wynik, dlatego skusiłam się na druga butelkę, która również już dobiła dna.
CENA/DOSTĘPNOŚĆ:
Produkt ma dość wysoką cenę regularną jak na żel pod prysznic, bo kosztuje aż 49 zł, ale na szczęście w BBW rządzi zasada, że im więcej kupujesz, tym lepiej na tym wychodzisz, wobec czego bardzo często trafiają się promocje w stylu 2za1, albo zniżki na drugi, czy trzeci produkt. Ta konkretna seria jest ostatnio dość często promowana w sklepach, więc łatwo o korzystną cenę. Produkt dostępny jest tylko w salonach Bath & Body Works, z których oba znajdują się w Warszawie - w Złotych Tarasach i w Galerii Mokotów.
CZY KUPIĘ PONOWNIE:
Tak! Już teraz zużyłam dwie buteleczki i z pewnością ponownie sięgnę po niego przy okazji jakiejś atrakcyjnej promocji albo po prostu bliżej kolejnego lata. W tej chwili będę stawiać raczej na inne wersje produktów z serii Aromatherapy, np. ukochane połączenie wanilii i werbeny!
SKŁAD:
Wiem, że dla wielu z Was cena produktów z serii Aromatherapy może być przegięciem, ale zachęcam Was chociaż do wypróbowania miniaturek. Ta seria zdecydowanie jest warta uwagi, bo obietnice intensywnych doznań zapachowych nie są ani trochę przesadzone! Przetestowałam już trzy warianty, z czego tylko mięta z eukaliptusem trafiły do mnie przypadkiem. Uważam, że każdy z tych zapachów jest godny uwagi, bo w końcu komu nie cieknie ślinka, kiedy próbuje sobie wyobrazić połączenie wanilii z lawendą, czarnej porzeczki z wanilią, wanilii z werbeną, jaśminu z wanilią (dużo tej wanilii :D), lawendy i rumianku, czy pomarańczy z imbirem? :)
Jeśli macie ochotę na produkty z tej serii, to polecam rozejrzeć się za licznymi promocjami! Ostatnio kupiłam mój ukochany żel o zapachu wanilii i werbeny za połowę ceny!
Czy lubicie tak aromatyczne połączenia i czy byłybyście w stanie przymknąć oko na wyższą cenę produktu, czy jednak zdecydowanie bardziej liczy się dla Was niska cena kosmetyku?
K.