piątek, 1 czerwca 2012

Majowe denka :)

Witajcie dziewczyny!

Mamy już czerwiec, a więc najwyższa pora na podsumowania maja - na pierwszy ogień denka! Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam czytać tego typu posty u Was, a jak to jest z Wami? Lubicie czytać o denkach, zakupach i ulubieńcach? :)

U mnie miesiąc maj był równie obfity w kwestii wykańczania produktów, co poprzednie miesiące, ale co najważniejsze, tym razem wykończyłam aż dwa produkty z kolorówki, która jak wiemy zużywa się najdłużej, a czasami wcale... ;) Tym razem moje denka były wyjątkowe ze względu na jedną cechę - zainspirowana postami dziewczyn, które pisały o pierwotnej idei, jaką niósł ze sobą Projekt Denko, postanowiłam jeszcze mocniej zwrócić uwagę na grono produktów, które zużywam, a jakoś końca nie widać... Nie zamierzam rewolucjonizować całkiem moich zużyć, bo w końcu idzie mi dobrze i bez tego, ale mam zamiar wyznaczać sobie kilka produktów na dany miesiąc, które z różnych powodów stoją od dłuższego czasu na półce nieużywane i zapomniane. Tym razem padło na kremy do rąk - dwa, bo trzeci zużył się przy okazji regularnego użytkowania. Skromnie, ale od czegoś trzeba zacząć... I tak w przyszłych miesiącach zamierzam wziąć się za zapasy maseczek w tubkach i saszetkach, bo całkiem sporo mi się tego nagromadziło, a chciałabym zacząć szerzej korzystać z zasobów sklepów, takich jak Zrób Sobie Krem, Biochemia Urody, czy Mazidła (o czym szerzej już wkrótce).

W maju udało mi się zużyć 21 produktów. Oto one! :]



1. Żel pod prysznic Discover Santorini; Oriflame (400ml, cena promocyjna ok.10zł).
Muszę zrobić jakąś zbiorczą notkę o tych żelach, bo większość z Was pewnie nie jest zdziwiona ich widokiem tutaj - co miesiąc jeden z żeli pojawia się w poście denkowym, różne są tylko wersje zapachowe. Oboje bardzo lubimy te żele, robią co mają robić - oczyszczają i nie wysuszają, a przy tym ładnie pachną. Dla mnie wystarczy. Oczywiście używamy już kolejnego.

2. Balsam do ciała z trzema zbożami BodyCare; Oriflame (400ml; cena promocyjna ok.15zł).
Kolejny produkt, którym żonglujemy w różnych wersjach. Bardzo przyzwoity nawilżacz. Szybko się wchłania, ma neutralny zapach i jest stosunkowo wydajny. Wersja ze zbożami była ok, ale do moich ulubieńców nadal należy wersja z zieloną herbatą - widzę, że niestety te balsamy mają zniknąć z katalogu, mam tylko nadzieję, że wrócą w nowej szacie graficznej. Tym razem, dla odmiany przerzuciliśmy się na balsam o zapachu mango z Eveline.

3. Tonik normalizujący Optimals; Oriflame (200ml, cena bez promocji 29,90zł).
Nie polubiłam się z tym tonikiem, oj nie... Nie zrobił mi krzywdy, nie podrażnił, nie szczypał, no właśnie... Mam wrażenie, że nie robił nic... Wiem, że działanie toników trudno jest oceniać, ale jednak ten wybitnie niczym się nie wyróżniał, nawet zapachem. Zupełnie nie zapadł mi w pamięć poza tym, że bardzo chciałam go już zużyć. Nawet opakowanie miał niewygodne - nie cierpię takich psikaczy w tonikach i tak zawsze aplikuję produkt na wacik, więc tym razem wszystko trwało dłużej... Jedyne co zaliczyłabym mu na plus (gdybym go polubiła), to fakt, że był szalenie wydajny - używałam go od listopada, co nawet po podzieleniu na pół z racji dwóch domów jest wynikiem bardziej niż przyzwoitym! Nie polecam, zdecydowanie wolę jakikolwiek inny tonik z oferty Oriflame niż tego delikwenta. Nigdy więcej! Zamieniłam go na tonik oczyszczający z Corine de Farme, który jest o niebo lepszy!

4. Woda micelarna, Bourjois (250ml, ok.15zł).
Absolutny hit blogosfery, który świetnie sprawdził się również i w moim przypadku! Bardzo polubiłam się z tym płynem i uważam, że dorównuje nawet osławionej Biodermie (tą również mam i używam w domu - chcecie recenzję któregoś z tych miceli albo ich porównanie?). Gdyby nie to, że mam jeszcze zapas miceli z Maybelline - załączanych do zestawów świątecznych, to miałabym na półce kolejną buteleczką, a tak mam właśnie Gemey Maybelline, który też jest całkiem przyzwoity.

5. Peeling o zapachu białej czekolady i wanilii; Isana (200ml, ok.5,50zł).
Całe szczęście, że jedna tubka już za mną! Czeka na mnie jeszcze jedna, ale na szczęście i ona powoli dobija dna. Ten peeling był dla mnie zupełnym nieporozumieniem! O ile przebolałabym jeszcze średnie właściwości ścierające (z tym nie było tak źle), to absolutnie nie jestem w stanie zrozumieć zachwytów blogosfery nad zapachem tego produktu - chociaż były i takie, które podzielają moje zdanie w tej kwestii - jak dla mnie ten peeling nawet na oczy nie widział wanilii, a jeśli chodzi o czekoladę, to może i tak, ale musiała być jaką starą, zbielałą i zakurzoną pralinką... Paskudztwo! Gdyby nie zapach, to pewnie z przyjemnością zużyłabym go jako żel peelingujący, a tak niestety przyjemność była równa zeru. Z uśmiechem obserwuję Wasze posty denkowe, bo już na 4-5 blogach widziałam, że również i Wy wyprawiłyście w maju tego delikwenta do kosza... :) Na razie następcy brak, za to jest druga tuba, którą męczę w drugim domu, bo naiwnie sądziłam, że zapach będzie obłędny i od razu kupiłam dwie....

6. Odżywka z granatem i aloesem do włosów suchych i zniszczonych; Alterra (250ml, ok.10zł).
To już chyba moja trzecia butelka tej odżywki, bardzo ją lubię - świetnie działa na moje włosy! Mimo braku silikonów włosy są gładkie, miękkie i łatwo się rozczesują. Ogromnym jej plusem jest jej wysoka wydajność, wystarcza na sporo dłuższy okres niż szampony tej marki. Obecnie zamieniłam ją na Isanę z olejkiem babassu i morelowo-pszeniczną Alterrę.

7. Woda toaletowa Mirage; Oriflame (50ml, cena promocyjna ok.50zł).
Nie potrafię opisywać zapachów, jedyne co potrafię powiedzieć, to to, że preferuję raczej dość ciężkie, odrobinę orientalne zapachy, chociaż im bliżej lata, tym bliże memu sercu są zapachy typu Acqua Di Gioia czy Daisy Eau So Fresh. Mirage darzę szczególnym uczuciem, ponieważ używałam tego zapachu kiedy poznałam mojego Ukochanego i nawet on i jego nos to pamiętają! Od razu wyczuł ten zapach po dłuższej, dłuższej przerwie :) To już moja trzecia wykończona buteleczka, myślę, że wrócę do niego bliżej jesieni. Z sentymentu zakupię przynajmniej jeszcze jedną buteleczkę!

8. Zmywacz do paznokci; Oriflame (150ml, cena promocyjna ok.15zł).
Mam prawdziwą zagwozdkę, jeśli chodzi o ten produkt. Swego czasu zużyłam kilka jego buteleczek i przez cały ten czas, w połączeniu z odżywką, której nie ma już w ofercie, nie miałam najmniejszych problemów z paznokciami. Fakt, że dużo rzadziej malowałam paznokcie, ale myślę, że ten zmywacz mógł mieć jednak jakieś działanie pielęgnujące. Pachniał dość przyjemnie jak na zmywacz, z lakierami radził sobie przyzwoicie, a ponadto zostawiał na paznokciach i skórką delikatną, tłustawą warstewkę i o dziwo tak pozostawione paznokcie nie bolały mnie, ani nie sprawiały takiego poczucia dyskomfortu, jak po użyciu innych zmywaczy. Jego minusem jest oczywiście wysoka cena w stosunku do pojemności, ale poważnie się zastanawiam, czy jednak nie warto spróbować do niego wrócić i ponownie przetestować jego działanie, ponieważ ta resztka, którą właśnie zużyłam wystarczyła tylko na jedno zmywanie. Tym samym póki co wracam do napoczętego zmywacza z Biedronki, a później się zobaczy...



9. Kula do kąpieli o zapachu szampańskiej róży Bath Bomb; Body Club (ok.8zł/szt.).

Bardzo przyjemny gadżet do kąpieli, pięknie pachniała i umilała kąpiel. Lekko natłuściła wodę, a co za tym idzie również i ciało, więc spokojnie darowałam sobie użycie balsamu po kąpieli, ale to u mnie nie nowość, że mogę sobie na coś takiego pozwolić, ponieważ moja skóra na ciele nie ma zbyt dużych skłonności do przesuszeń, a i woda jest dla niej dość łaskawa.



10. Termoaktywne serum wyszczuplające antycellulit Slim 3D; Eveline (250ml, ok.15zł).
O tym serum słyszałam legendy, że przypala tyłek, że nie da się wytrzymać itd. Ja po pierwszych kilku użyciach w ogóle tego nie zauważyłam, delikatne przypiekanie pojawiło się nieco później, ale rzadko kiedy jest na tyle intensywne, żebym uznała je za bolesne. Najwyraźniej na moim cellulicie nie wywarł tak wielkiego wrażenie, szkoda, że jeśli chodzi o jego wygląd - również jest podobnie... No nic, stosuję dalej. Muszę tylko dorzucić więcej ćwiczeń i duuuuużo więcej wody, bo w końcu coś musi ten syf wypłukać... ;) U mojego M. mam tę samą wersję, tyle, że w butelce z pompką, a do domu tym razem wybrałam skoncentrowane serum antycellulit, również w dużej butli.

11. Krem do rąk Glicerini; Eveline (ok.5,50zł; 100ml).
O tym produkcie napisałam ostatnio całkiem sporo TUTAJ. Nawilżał średnio, ale zapach miał bardzo ładny, a więc przyjemny średniaczek! W zamian mam całe stosy innych kremów do rąk, które czekają na zużycie. Pora wyznaczyć kolejnych do "odstrzału"... ;)

12. Regenerujący krem do rąk na noc Swedish Spa; Oriflame (75ml, cena bez promocji 17,90zł).
A to był akurat bardzo przyjemny i dość dobry krem, który sprawdzał się zarówno na noc, jak i w ciągu dnia. Miał dość treściwą konsystencję, pozostawiająca efekt rękawiczki na dłoniach. Do tego przepięknie pachniał imbirem. Bardzo lubię kosmetyki z tej serii zapachowej.

13. Matujący krem-żel na dzień Optimals Matte Touch; Oriflame (50ml, cena bez promocji 39,90zł).
Używałam tego kremu przez długi, długi czas, nawet nie jestem w stanie stwierdzić, który to mój zużyty słoiczek. Lubię go za ciekawą konsystencję - sztywnego, ale jednocześnie lekkiego kremo-żelu. Całkiem nieźle nawilżał moją skórę, nie zapychał jej, nie powodował przesuszeń, ale niestety również nie matowił jej... Ani nawet nie ułatwiał tego podkładom i pudrom. Na razie nadal szukam odpowiedniej kombinacji, więc tym razem jako następcę wybrałam krem Perfecta Cera Mieszana. Zobaczymy jak wypadnie to porównanie.

14. Krem do rąk z kokosem i mleczkiem ryżowym; Oriflame (75ml, ok.6-8zł).
Kolejny ładnie pachnący przyjemniaczek-średniaczek. Miał przyjemny zapach, naprawdę kokosowy. Nie do końca przepadałam za jego lejącą konsystencją, ale dzięki temu szybko się wchłaniał, więc nie ma tego złego. Taki przyjemniak do torebki, bez szału, ale z przyjemnością używany i zużyty. Już nie jest dostępny w ofercie, ale już coś tam wygrzebałam z kuferka w zamian za niego.

15. Szampon regenerujący macadamia i figa; Alterra (200ml, ok.10zł).
Kolejny przyzwoity szampon z Alterry, dobrze oczyszczał włosy, ale mam wrażenie, że po tej wersji włosy plątały mi się odrobinę bardziej niż po granacie, czy moreli. Spróbuję napisać więcej w osobnej recenzji. Jego następcą jest szampon właśnie z morelą i pszenicą.

16. Żel pod prysznic czekolada i pomarańcza; Original Source (250ml, 9,90zł).
Żel o zapachu pomarańczowych delicji! Genialny zapach, ale na tą porę roku zdecydowanie zbyt słodki i duszący - lepiej sprawdziłby się w zimie, a ja głupia używałam wtedy akurat wersji o lżejszym i świeższym zapachu ;) Dobrze oczyszczał skórę, nie wysuszał jej. Chętnie skuszę się na jakąś inną wersję zapachową, jak tylko te żele pojawią się w promocji. Na razie mam ulubieńca z serii Discover, czyli orientalny Marrakesh.

17. Odżywka bez spłukiwania Hair X Daily Care; Oriflame (150ml; cena bez promocji 18,90zł).
Sama nie wiem dlaczego zużyłam kilka butelek tej odżywki, bo właściwie to ona wcale włosów nie odżywia... Ona nie robi z nimi nic, poza tym, że ułatwia ich rozczesywanie, ale ostatnimi czasy ze zdziwieniem odkryłam, że odkąd stosuję odżywki z Alterry lub Isany, to właściwie nie potrzebuję już tego typu specyfików, bo moje włosy są dużo mniej splątane po myciu. Na plus wygodna butelka - przyda mi się do planowanej mgiełki aloesowej wg przepisu znalezionego u Anwen, którą chcę zrobić z półproduktów zakupionych na ZSK.




18. Maska oczyszczająca z glinką szarą; Ziaja (7ml, ok.1,50zł).
Zaskoczone jej obecnością? Może tylko co do ilości - zawsze były co najmniej trzy... ;) Ulubiona maska w saszetkach, obszerna recenzja TUTAJ.

+ bonus - próbka Glow after Dark by J.Lo. bardzo ładny zapach, jeśli jest jeszcze dostępny, to może się na niego skuszę :]







19. Masło do ciała Lemon; Be Beauty [Biedronka] (200ml; ok.5-8zł).
Bardzo przyjemne masełko o zapachu cytrynowej Mamby :) Masełka z Biedronki mają zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja osobiście wolę Azję i Afrykę ze względu na lżejszą konsystencję, ale Lemon i Mango też polubiłam. Jeśli znowu pojawią się w gazetce, to chętnie przygotuję ich recenzję, a póki są niedostępne, to w sumie nie ma sensu. Jeśli jednak je spotkacie, to bierzcie w ciemno, za taką cenę warto się po prostu przekonać na własnej skórze do której grupy należycie... ;)

20. Maskara One by One Volum' Express; Maybelline (ok.30zł/szt.).
Bardzo polubiłam się z tym tuszem, zarówno ze względu na działanie, jak i na silikonową (plastikową?) szczoteczkę - takie działają na moje rzęsy najlepiej! Pod koniec użytkowania maskara dość szybko zaczęła się kruszyć, więc ostatecznie ją pożegnałam (czy Wy też tak macie, że nie potraficie dokładnie określić momentu, kiedy to już pora na pożegnanie z tuszem?). Pełna recenzja tuszu, wraz ze zdjęciami na rzęsach, TUTAJ. Tak bardzo mi się spodobała, że od dawna mam jedną w zapasie, ale na razie musi poczekać, bo u M. mam Max Factor False Lash Effect Fushion, a w domu Maybelline The Falsies. Jedno jest pewne - na wakacje zabiorę One by One w wersji wodoodpornej!

21. Żelowy podkład Match Perfection; Rimmel (18ml, ok.30zł).
Na temat tego podkładu powiedziano i napisano całe mnóstwo, ale nie odmówię sobie dodania recenzji od siebie, dajcie mi tylko odkopać zdjęcia ze starego komputera - aktualnie "w naprawie"... Póki co zdradzę tyle, że na początku byłam nim zachwycona, później mój zapał nieco ostygł, aż w końcu doszłam do wniosku, że na tą porę roku zupełnie się u mnie nie sprawdza (w ciepłe dni). Możliwe jednak, że sięgnę po niego ponownie około jesieni... Na razie w domu kontynuuję używanie kolejnej buteleczki podkładu Oriflame Oxygen Boost, a do M. przygarnęłam Bourjois Healthy Mix (nareszcie mam i ja!).

Ufff! To by było na tyle z majowych zużyć! Rozpisałam się, więc teraz czekam na trochę Waszej pisaniny w komentarzach! :) Prowadzicie spis swoich denek? Jak Wam idzie? Macie swoich ulubieńców wśród moich zużyć? ;>
K.

30 komentarzy:

  1. Ale na zużywałaś gratuluję:)
    Ja bardzo lubię czytać posty podsumowując:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Spore denko :) oj tak odżywka z Alterry jest niesamowicie wydajna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę! Mam ją zwykle jakieś dwa tygodnie dłużej niż szampon...

      Usuń
  3. Sporo sporo :)
    Ja jeszcze nic z tego nie próbowałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. tyle nazużywałaś, podziwiam, mi to idzie jakoś opornie ;)
    i mam dokładnie ten sam problem z tuszami do rzęs, nie mam pojęcia, kiedy tusz trzeba by już wyrzucić, mój One by One miałam chyba prawie rok, aż w końcu też stwierdziłam, że jakiś za suchy jest już jednak ;)
    O, mogę się pochwalić, że przedwczoraj zdenkowałam (no powiedzmy) podkład 10 hours sleep effect z Bourjois, który też już miałam baaardzo dlugo i ostatnio stał nieużywany, a musiałam nałożyć coś na szybko i jak nałożyłam tą żółtość na twarz, to stwierdziłam, że podziekuję i ta końcówka ląduje w koszu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja tak używam tych tuszy i używam i w pewnym momencie dociera do mnie, że to od pewnego czasu już nie jest to samo, więc mimo, że niby tusz nie jest zaschnięty i nadal coś tam jest, to już raczej go dalej nie używam... ;)

      Z podkładami to też u mnie różnie bywa, staram się za bardzo nie żonglować nimi, ale czasem miewam ze 2-3 otwarte ;)

      Usuń
  5. Zgadzam się z Twoją opinią na temat tego peelingu Isany- to jakaś kompletna pomyłka nazywać to peelingiem ;p a zapach jest średni- raz mi się podoba a raz mnie mdli od niego ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mogłabym policzyć na palcach jednej ręki momenty, kiedy byłam bliska stwierdzeniu, że może mi ten zapach AŻ tak bardzo nie przeszkadza... :P

      Usuń
  6. Widzę,że lubimy podobne kosmetyki :)
    Płyn Bourjois i tusz Maybelline to zdecydowanie moje faworyty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie sprawdzają się świetnie, chętnie będę do nich wracać :]

      Usuń
  7. no świetne denko! i jeszcze dwa produkty z kolorówki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo duże denko:) i jeszcze zużycia z kolorówki, brawo:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne denko:) U mnie z kolorówką jest strasznie, nic się nie chce zużywać....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby samo się nie mogło zużywać, no nie? :D Ja to teraz nie wiem... Pewnie najbliższe zużycie kolorówkowe będzie dopiero za parę miesięcy :P

      Usuń
  10. Na każdego działa co innego, serum rozgrzewające z Eveline jest moim ulubionym kosmetykiem (z tym, że to bardziej "zgradientowane", opakowanie ma taki bardziej szary dół :P) i namiętnie kupuję je od bardzo dawna. Fakt czasem pali mi brzuch żywym ogniem, ale właściwie lubię to... no i najważniejsze, działa!

    Ja też nigdy nie wiem, kiedy pora na wyrzucenie tuszu i otworzenie nowego, obecnie kończę tubkę Maybelline Colossal Volum' i nie wiem czy już powinnam dać sobie z nim spokój czy jeszcze nie... OnebyOne bardzo mnie kusi i na pewno kiedyś go kupię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam dzisiaj, że po wykonaniu peelingu przypieka mnie bardziej, oby to był dobry znak :P

      Usuń
  11. Fajne zużycia :) Muszę sobie kupić w końcu tą odżywkę z granatem Alterry, tyle o niej dobrego słyszałam. A tusz One by one używam aktualnie, całkiem fajny jest. A mogłabyś zrobić recenzję tuszu Max Factor False Lash Effect Fushion?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odżywkę polecam, One by One bardzo lubię, a MF FLEF zrecenzuję za jakiś miesiąc-dwa, bo używam jej nieregularnie dopiero od miesiąca, a chcę zobaczyć jak się zachowuje później :]

      Usuń
  12. Wow, 21 denek to sukces! ja sama kończę właśnie peeling niby z białej czekolady i wanilii, o którym wspomniałaś i też nie jestem zachwycona;/ czekam tylko aż go skończę :p a wyobrażałam sobie piękny zapach czekolady...
    Tym bardziej, że to biała, nie brązowa:)
    Na tusz maybelline one by one miałam chętkę, może kupię go po wykorzystaniu Rimmela... I tak, też mam ten problem - nigdy nie wiem kiedy odstawić tusz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żaden tam piękny zapach, on nawet pięknego na oczy nie widział ;)

      Usuń
  13. Lubię takie posty :D
    Ale zużycia, wow! :> Nie wiem, mnie One by one strasznie się kruszył od samego początku, a wydawało mi się, że kupiłam świeży... I mimo że efekt był nawet niezły, taki dzienny, to zupełnie odpadł przez osypywanie.
    Lubię kremy oriflame ;D A raczej moja skóra jakoś się z nimi polubiła wyjątkowo.
    I muszę kiedyś w końcu dopaść płyn burżujkowy, wszyscy chwalą ;>

    Pozdro, do zrobaczenia! ;> Sleeki naszykowane ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki dzienny :D To dość średnioostre pojęcie w Twoich ustach :P

      Ja też dość lubię, ale po latach wypróbuję czegoś innego ;)

      Dopadaj, tym bardziej, jeśli będzie w promocji :]

      Usuń
  14. Postarałaś się, nie ma co :)
    One by One- potwierdzam, pod koniec się kruszy, ale wybaczam jej to, bo tak to była niezawodna. I ten efekt! :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz! :)

Jeśli chcesz zareklamować swój blog w komentarzu, to zanim zostawisz swój adres, przeczytaj ostatnią notatkę i wypowiedz się na jej temat nieco bardziej obszernie niż tylko "fajna notka". Jeśli sama piszesz bloga, to na pewno potrafisz wyrazić swoją opinię poprzez komentarz :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Blog template designed by SandDBlast