Czerwiec powoli się rozkręca, ale my pozostańmy jeszcze na chwilę w maju - czas na zakupowe podsumowanie! Muszę przyznać, że maj mimo dość obfitych zakupów, mogłabym jednocześnie ogłosić miesiącem rozsądnych zakupów. Tak, tak! Nie przywidziało Wam się! W znacznej, znacznej mierze, kosmetyki zakupione w maju były tymi, które znalazły się na majowej liście zakupów (tak, przygotowałam sobie taką na początku miesiąca! :)), natomiast większość zakupionych poza listą znajdowała się na liście produktów do kupienia, ale nieokreślonej czasowo ;) Jest tu naprawdę niewiele kosmetycznych wyskoków (Uroda + mleczko, Inglot, Essence, Eveline HS - to chyba tyle!).
Zakupy w maju upłynęły mi przede wszystkim po hasłem pielęgnacji twarzowo-włosowej :P Skupiłam się na produktach do pogłębionej pielęgnacji tych części ciała - objawiło się to przede wszystkim zamówieniem półproduktów ze Zrób Sobie Krem oraz olejów z Kosmetyki Dabur. Być może przygotuję wkrótce jakiś wpis o tym, czego oczekuję od tych produktów, co chcę zrobić z zakupionymi półproduktami oraz z jakimi problemami borykają się moje włosy. Być może bardziej doświadczone czytelniczki podpowiedzą mi coś, do czego jeszcze się nie dogrzebałam lub wskażą ciekawsze i skuteczniejsze zastosowanie tychże produktów.
Zakupy w maju upłynęły mi przede wszystkim po hasłem pielęgnacji twarzowo-włosowej :P Skupiłam się na produktach do pogłębionej pielęgnacji tych części ciała - objawiło się to przede wszystkim zamówieniem półproduktów ze Zrób Sobie Krem oraz olejów z Kosmetyki Dabur. Być może przygotuję wkrótce jakiś wpis o tym, czego oczekuję od tych produktów, co chcę zrobić z zakupionymi półproduktami oraz z jakimi problemami borykają się moje włosy. Być może bardziej doświadczone czytelniczki podpowiedzą mi coś, do czego jeszcze się nie dogrzebałam lub wskażą ciekawsze i skuteczniejsze zastosowanie tychże produktów.
1. Pielęgnacja.
Flos-Lek, żel pod oczy ze świetlikiem i herbatą - Ostatnio sypiam albo za mało albo za dużo, totalnie rozregulował mi się jakikolwiek obrany tryb, więc zdarza mi się, że muszę wstać po 4h snu, co raczej nie służy mojej cerze, ani oczom. Żel z Flos-Lek mam również w wersji z bławatkiem i do tej pory sprawdzał się u mnie świetnie na wszelkie zmęczenie, opuchnięcia (polecam aplikować go rano, najlepiej prosto z lodówki!) i ogólnopojęte odświeżenie okolic oczu, dlatego do drugiego domku dokupiłam wersję z herbatą (tak dla odmiany). W końcu nie przewidzę ile czasu prześpię danej nocy, a tak mam go pod ręką w obu domach.
Cena: ok.5zł (promocja).
Perfecta - Cera Mieszana - krem na dzień i noc - Ponieważ w maju wykończyłam krem na dzień z Oriflame, zdecydowałam się kupić w końcu Perfectę, o której słyszałam przeróżne opinie - jednak posiadaczki cery mieszanej zazwyczaj były zadowolone z tego kremu, dlatego stwierdziłam, że jeśli teraz go nie wypróbuję, to będzie mnie zastanawiać przez kolejne miesiące. Raz kozie śmierć! ;)
Cena: 15,99zł
Oriflame - zestaw Discover Marrakesh - Być może nie kupiłabym w ogóle kolejnego żelu pod prysznic, gdyby nie to, że ta seria pojawia się w katalogach i ulotkach promocyjnych już tylko sporadycznie, a jest to moja ulubiona linia zapachowa produktów Discover. Uwielbiam jej piękny, orientalno-przyprawowy zapach!
Cena za cały zestaw: 9,90zł
Uroda + mleczko do ciała Bawełna, Bielenda - Czy ten zakup w ogóle muszę tłumaczyć? ;) Początkowo myślałam, że do gazetki dołączone jest mleczko do demakijażu (których ja nie używam), ale w Empiku dopatrzyłam się ostatniej sztuki i okazało się, że jest to jednak mleczko do ciała, których nigdy u mnie za wiele :D
Cena gazeta + mleczko: 5,50zł
Isana - brzoskwiniowa pianka do golenia - No bo ileż można smarować nogi zwykłym żelem pod prysznic i marudzić, że za ślisko? :P
Cena: ok.3zł (promocja)
Hipp - oliwka pielęgnacyjna - Jest to absolutny hit YT i blogosfery już od długiego, długiego czasu, więc korzystając z Biedronkowej promocji skusiłam się i ja, a może raczej wrzuciłam ją mamie do koszyka... :P Póki co używałam jej na włosy oraz skórki przy paznokciach. Produkt o wszechstronnym zastosowaniu, przyjaznym składzie i przeznaczony nie tylko dla dzieci! :)
Cena: 9,99zł (promocja)
Eveline - superskoncentrowane serum antycellulitowe - W maju wykończyłam wersję rozgrzewajacą w tubce, więc ten zakup był oczywisty, tym razem wybrałam wersję o konsystencji serum, a nie kremu, która o wiele łatwiej się rozprowadza. Ponadto wybrałam wygodną i dużą wersję z pompką, zawierającą aż 400ml produktu, a nie 250ml, jak tubki.
Cena: 21,99zł/400ml
Kosmetyki Dabur zamówiłam w sklepie internetowym importera, tym chętniej, gdy okazało się, że możliwy jest odbiór osobisty na terenie Warszawy i to raptem 3-4 przystanki od nas! :) Kupiłam trzy rodzaje olejków w najmniejszych dostępnych pojemnościach, żeby sprawdzić, które się u mnie lepiej sprawdzą, a jednocześnie móc pokombinować z ich miksami (jeden na skórę głowy, drugi na długość/końcówki). Na razie wybrałam najpopularniejsze z olejków, o których naczytałam się najwięcej - zobaczymy co z tego wyjdzie :)
Dabur - olejek Sesa - Jak chciałam ją zamówić, to nigdzie jej nie było, więc wzięłam pozostałe dwa olejki, ale ponieważ zwlekałam 2-3 dni z odbiorem, to okazało się, że Sesa właśnie dojechała do sklepu i mogłam dzięki temu zakupić ją na miejscu! :) Mam nadzieję, że pomoże ograniczyć wypadanie włosów oraz ich plątanie się.
Cena: 23zł/90ml
Dabur - olejek Amla - Zamierzam stosować ją raczej na skórę głowy licząc na odżywienie i wzmocnienie włosów.
Cena: 9,50zł/100ml
Dabur - Vatika - olejek kokosowy - Ten olejek zamierzam stosować na włosy na długości, ze szczególną uwagą na końcówki. Liczę na wygładzenie i pomoc w *nieplątaniu* się włosów.
Cena: 11,50zł/150ml
Półprodukty ze Zrób Sobie Krem - o tym zamówieniu napiszę więcej w okolicach weekendu, w moim koszyku znalazły się produkty do włosów (tuningowanie odżywek oraz produkty do wykonania mgiełki nawilżającej), a także produkty do pielęgnacji, w szczególności oczyszczania twarzy, wśród nich wszystkich między innymi hydrolizat keratyny, kwas hialuronowy 1%, glinki zielona i biała, korund, wyciąg z aloesu oraz hydrolaty - z czarnej porzeczki oraz z zielonej herbaty.
The Body Shop - drewniany grzebień - Tak, skoro jeszcze mocniej biorę się za pielęgnację i odżywianie moich włosów, to warto również zmienić nawyki, które niszczą włosy mechanicznie. O ile z czesania mokrych włosów (moje są proste) nie umiem zrezygnować, bo później mam paskudne kołtuny (włosy puszą mi się schnąc), to przynajmniej mogę robić to mniej inwazyjnie, drewnianym grzebieniem o szeroko rozstawionych zębach. Ten był szeroko polecany przez wszelkie włosowe blogerki, a ponieważ nie natknęłam się na taki w żadnej z drogerii, to pobiegłam do TBS.
Cena: 16zł
The Body Shop - żel oczyszczający do rąk o zapachu truskawki - Wiadomo, gdy robi się cieplej, takie produkty przydają się w torebce, gdy w pobliżu nie mamy wody. Ten z TBS był w o dziwo korzystnej cenie, a także o pojemności o 10ml większej niż wszystkie inne żele tego typu.
Cena: 10zł
Póki co to moje pierwsze zakupy w TBS. Ceny innych produktów odrobinę mnie odstraszają, chociaż mam ochotę wypróbować ich żele do mycia ciała oraz słynną odżywkę bananową, ale to już może innym razem. Na razie w produkty do ciała została skutecznie zaopatrzona przez sponsorów naszego blogerskiego spotkania (więcej TUTAJ) ;)
2. Kolorówka i inne.
EcoTools - zestaw pięciu cieni do powiek - Na ten zestaw czaiłam się dość długo, przymierzałam się nawet do zamówienia na iHerb, ale ostatecznie na przeciw wyszła mi Drogeria Hebe, obniżając ich cenę o 10zł oraz obdarowując mnie bonem zniżkowym o wartości 10zł. W sumie kupiłam je 20zł taniej niż normalnie kosztują w tejże drogerii, więc wyszłam na tym właściwie lepiej niż zamawiając je ze Stanów (czas oczekiwania!!!). Teraz wreszcie nie muszę targać (i niszczyć!) w kosmetyczce moich Maestro!
Cena: 29,90zł (promocja)Essie - odżywka nawilżająca Nourish Me - Próbuję wspomagać moje paznokcie wszystkim, co wpadnie mi w ręce. Jakiś czas temu wyczytałam, że być może odżywki, których do tej pory używałam, mimo, że teoretycznie przeznaczone do tych problemów paznokciowych, mogą dodatkowo wysuszać płytkę paznokciową. Ile w tym prawdy, nie wiem, ale widzę, że po miesiącu stosowania tej odżywki (i jednoczesnego malowania paznokci!), moje paznokcie dłużej wytrzymują bez obcinania, a raczej rozdwajają się dużo później, a przede wszystkim (odpukać) w dużo mniejszym stopniu. W maju obcinałam paznokcie średnio co dwa tygodnie, a nie co tydzień, jak to bywało ostatnio! Oby tak dalej, zacznę powoli dodawać odżywki na rozdwajanie. Może właśnie moim paznokciom trzeba było mocnego nawilżenia, żeby mogły zacząć absorbować składniki odżywcze z innych odżywek? Tak sobie to tłumaczę...
Cena: ok.36zł (ale jeśli dalej będzie tak działać, to nie będę żałować żadnej złotówki!)
Essie - 99 Mint Candy Apple - Miętka była na mojej wiosennej liście od dawno, a skoro trafił mi się piękny kolor w nowych szafach Essie (jeśli jeszcze nie wiecie - od jakieś 3-4 tygodni Super-Pharm posiada szafy z 90 kolorami lakierów Essie, a także wszelkiemi odżywkami, bazami i topami tejże marki). Kolor jest bardzo udany, pędzelek jest bardzo wygodny i tylko szkoda, że coś jest nie tak, albo ze mną albo z tym lakierem... Albo zwyczajnie nie współgra on z Nourish Me, stosowanym jako baza, albo nie jest przeznaczony dla moich paznokci. Malowałam nim paznokcie 3 razy. Za każdym razem dwoma warstwami, w różnych odstępach czasowych i różną grubością... i niestety zawsze robiły mi się bąble... Zrobię jeszcze podejście z inną bazą, bo naprawdę jestem fanką tego koloru!
Cena: 34,90zł (jeśli będzie dalej bąblować, to poleci na wymiankę, mam nadzieję, że do osoby, której paznokcie polubiły się z Essie...)
Essie - pilnik szklany - Był gratisem do lakieru, oczywiście musiałam się upomnieć... :P Generalnie paznokci nie piłuję, bo mam przy tym tak koszmarne dreszcze, jakbym słuchała paznokci skrobiących o tablicę, ale skoro już go mam, to ze dwa razy się przemogłam, bo to podobno zdrowsze dla paznokci niż obcinanie... Ale ja to marnie widzę, bo jak mnie tak wzdryga, to wcale, a wcale się nie przykładam do kształtu, a po tylu latach obcinania, całkiem nieźle udaje mi się to w 2-3 ruchach cążkami...
Essence - liner w żelu 04 I Love NYC - Wiem, trajkotałam, że nie wyobrażam sobie siebie w zieleni, że chora, że zielone oczy, ale wiecie co? W takiej szmaragdowej zieleni, wcale nie jest mi tak źle, jakby mi się wydawało. Co nadal prowadzi mnie do teorii, że khaki jest totalnie nie mój, a z pozostałymi zieleniami dane mi będzie jeszcze poeksperymentować... ;)
Cena: 8,99zł (prawdziwa wyprzedaż w Naturze :O)
Max Factor - False Lash Effect Fushion - Podobno to nasz europejski odpowiednik tuszu CoverGirl Lash Blast (zarówno CG, jak i MF mają tego samego producenta, tą samą szczoteczkę, a nawet kolor opakowania...). Miałam na niego ochotę od dawien dawna, ale na głowę jeszcze nie upadłam, żeby przy moim budżecie wydawać 50zł na tusz do rzęs, skoro te za 20-30zł sprawdzają się u mnie całkiem nieźle. No ale jak to zwykle bywa, w końcu trafiła się korzystna promocja, a ja wykończyłam w końcu mój One by One. Zastanawiam się tylko, czy było warto i czy efekt jest na tyle różny i lepszy, żeby płacić za niego nawet te 10zł więcej niż przykładowo za Maybelline. Poużywam, poobserwuję i napiszę więcej! :)
Cena: 34,90zł (ogromna promocja w SuperPharm)
Bourjois - Healthy Mix - 51 Vanilla - Może nie jest to podkład idealny, ale póki co jestem bardzo zadowolona z efektu, jaki daje na mojej skórze! Wyglądam na wypoczętą, koloryt jest ładnie wyrównany, pomimo średniego krycia, a i kolor trafił mi się bardzo dobry. Kupiłam go oczywiście korzystając z wizażowej zniżki na podkłady w Rossmanie - 40% mniej? To mogła być jedyna okazja, żeby wypróbować HM w takiej cenie! Dodam, że wykończyłam żelkowego Rimmela, więc nowy podkład również mi się należał! :D
Cena: ok.36zł (promocja z kuponów zniżkowych z Wizażu)
Kolejne zdobycze z TheBalm (róże Hot Mama i Cabana Boy), były już prezentowane bliżej TUTAJ. Za oba produkty, po zniżce 50% w perfumerii Marionnaud, zapłaciłam w sumie niecałe 60zł.
Inglot 987 - Wszystkiemu winna jest Obsession, którą chciałam bezczelnie ograbić z tego lakieru, po jego prezentacji TUTAJ. Jak widać, zielenie intrygują mnie w tym roku coraz bardziej i coraz szersze obszary obejmując. Ponadto widziałam w H&M szorty w niemal identycznym kolorze. Szortów nie kupiłam (wzięłam zamiast nich niebieski - indygo :D), ale lakier tak.
Cena: 20zł
Essence - Colour & Go Passion For Fashion - Piękny, zimny, ciemny i czysty bezdrobinkowy fiolet. Poszłam do drogerii po fioletoworóżowy Break Through, a obok zobaczyłam ten i nie mogłam wyjść bez niego. Zdobi moje paznokcie u stóp, gdyż albowiem nie cierpię na takowych pastelowych, jasnych kolorów. Na stopach musi być ekhm... pierdolnięcie :D
Cena: 5,50zł
Eveline - Hologafic Shine - po pokochaniu prezentowanych na blogu 402 i 414, wygrzebałam w Jasminie różowego holografa... Szkoda tylko, że z holograficznym niewiele ma wspólnego (w porównaniu do swoich fioletowych braci!) i wyglądem dużo bliżej mu do perły... Pewnie niedługo Was uraczę postem, bo już go nosiłam i obfociłam.
Cena: 2,90zł
Essence - sonda do kropek - Kupiłam, bo kropki to wesoły motyw na wiosnę i lato. Szkoda tylko, że lewym ręku wychodzą mi piękne kropeczki, a na prawym ogromne, koślawe kropasy... A już myślałam, że jak już jako tako nauczyłam się równo malować paznokcie (z tym to też już tak nie przesadzajmy!), to że mam jakoś tam okiełznaną i sprawną lewą rękę... A gdzie tam! Znowu lata pracy przede mną... :D
Cena: ok.8zł
Jak Wam się podoba? Czy są tu jakieś Wasze cele wycieczek do drogerii? Może jacyś Wasi ulubieńcy? A przede wszystkim czy używacie półproduktów do wzbogacania odżywek do włosów lub czy tworzycie własne receptury produktów do twarzy, ciała lub włosów? Mnie coraz bardziej zaczyna to interesować, na razie tylko nieśmiało się przyglądam i (jak widać) poczyniłam w tym kierunku naprawdę niewielkie baby steps, ale od czegoś trzeba zacząć!
K.