Cześć Dziewczyny!
Przychodzę do Was dzisiaj z ulubieńcami lipca! Wiem, wiem - rychło w czas, ale skoro i tak już mam zdjęcia, to czemu by pominąć ten element comiesięcznych podsumowań? :) Lubię zaglądać do Waszych postów ulubieńcowych, więc myślę, że i mój, pomimo spóźnienia, spotka się z Waszy zainteresowaniem :)
Jak zwykle, wśród moich ulubieńców znalazła się liczna reprezentacja kolorówki, ale był to również miesiąc, w którym bardzo chętnie sięgałam po stałą gromadkę produktów pielęgnacyjnych.
W lipcu szczególnie chętnie sięgałam po masełko do ust z Revlon w kolorze Sweet Tart, które sprawdza się u mnie zarówno jako produkt, który tylko delikatnie podkreśla usta, jak i taki, który podkreśli je mocniej, jeśli tylko nałożę produkt grubszą warstwą. Moja opinia o tym produkcie znalazła się już w TYM poście.
Essie Lilacism, to lakier, w którym naprawdę świetnie się czuję. Na paznokciach wygląda bardzo elegancko, a jednocześnie delikatnie. Jeszcze nie pokazywałam go na blogu, ale nic straconego! Zdjęcia już czekają na obróbkę! :)
Kolejnym ulubieńcem jest odżywka nawilżająca Nourish Me, również od Essie. To już moja druga buteleczka! Póki co, to właśnie ta odżywka najlepiej działa na moje paznokcie, więc tym chętniej do niej wróciłam, choć staram się również wspomagać moje paznokcie olejowaniem, ale jak na razie nie jestem w tym zbyt regularna, dlatego poprawa kondycji moich paznokcie, to raczej w dużej mierze zasługa Nourish Me. Zresztą to już nie pierwszy raz, kiedy zauważam znaczącą zmianę po miesięcznym stosowaniu tej właśnie odżywki.
Puder Maybelline Dream Matte Powder, to już stały punkt moich ulubieńców! Świetnie matuje moją cerę, pozwalając mi czuć się bardzo pewnie. W lusterko zerkam dopiero około 5h po wykonaniu makijażu, nawet wtedy zwykle wystarcza zastosowanie bibułki matującej, żeby moja cera ponownie stała się matowa.
Róż Down Boy z TheBalm, to już mój ulubieniec wszechczasów! Jest moim pewniakiem - wiem, że zawsze pasuje mi do każdego makijażu i że nie zrobię sobie nim krzywdy nawet w pośpiechu. Co dużo gadać, nie pierwszy raz widzicie go w ulubieńcach :)
Kiedy tylko złapałam trochę słońca, chętnie sięgnęłam po innego ulubieńca z TheBalm, czyli róż Hot Mama, który pięknie ożywia moją cerę, zwłaszcza kiedy ta się odrobinę opali. Według mnie, to wyjątkowo wakacyjny produkt - i zawsze wtedy najchętniej po niego sięgam, choć oczywiście jest odpowiedni również na inne pory roku.
Idealnym uzupełnieniem różu Down Boy jest zawsze rozświetlacz Mary-Lou Manizer, a jakże, również z TheBalm. To absolutnie najlepszy rozświetlacz na świecie. Bardzo uniwersalny, ma kolor chłodnego złota i pięknie rozświetla cerę, tworząc idealną taflę.
W upalne dni, szczególnie chętnie sięgałam po mgiełkę i balsam do ciała Capri Seaside Citrus z włoskiej kolekcji Bath & Body Works! Przyjemny, cytrusowy, choć delikatnie ostrawy zapach, świetnie orzeźwiał w upalne dni, więc to przede wszystkim na ten zapach postawiłam podczas urlopu. Zastanawiałam się wcześniej nad kupnem jakiejś cytrusowej wody toaletowej, ale balsam, uzupełniony mgiełką, której aplikację mogę ponawiać w ciągu dnia, w zupełności mi wystarczyły! Teraz ten zapach już zawsze będzie mi się kojarzyć z wakacjami i jednym z najbardziej relaksujących urlopów :)
Urlop, urlopem, ale do pracy też chodzić trzeba. Mimo sporego wyboru (coraz większego) zapachów z Bath & Body Works, w lipcu szczególnie chętnie sięgałam po Pink Chiffon - i to w zwielokrotnionym wydaniu! Z okazji imienin, moja "teściowa" i mój "szwagier" sprezentowali mi m.in. wodę toaletową Pink Chiffon, czym trafili w 10! Od tej pory niemal nie rozstaję się z tym zapachem, dlatego po kąpieli wcierałam w siebie balsam z tej linii zapachowej, później spryskiwałam się wodą, a w ciagu dnia, kiedy chciałam wzmocnić zapach, sięgałam po mgiełkę. Cieszę się, że zdecydowałam się na miniaturkę (która wcale taka mała nie jest), bo dzięki temu wcale nie odczuwam jej jako ciężaru w torebce, a moim ulubionym zapachem mogę się cieszyć przez cały dzień :)
Orzeźwiający krem-fluid przeciw niedoskonałościom od Sanoflore, to moje lipcowe odkrycie! Stosuję go na noc, żeby dbał o moją cerę swoimi naturalnymi składnikami i radzi sobie z tym całkiem nieźle! Poza sporadycznymi wypryskami, moja cera ma się dużo lepiej, niż wcześniej, kiedy to po małej przygodzie z kremami Vitaceric, usiała się nieprzyjaciółmi. Po raz kolejny okazuje się, że naturalne składniki służą mojej cerze (czego nie mogę powiedzieć o skóze głowy ;)). Myślę, że za jakiś czas będę gotowa do wystawienie opinii temu produktowi, ale zapowiada się naprawdę świetnie, bo po niemal 1,5 miesiąca znajomości, nadal mam o nim dobre zdanie!
Lekki krem głęboko nawilżajacy z Pharmaceris z linii A, to mój absolutny hit, jeśli chodzi o pielęgnację cery! O ile poprzedniej buteleczki używałam głównie na noc, tak tym razem postawiłam na jego dzienne zastosowanie. Oczywiście, zgodnie z przewidywaniami, również i tu świetnie się sprawdza, nie wzmaga przetłuszczania mojej cery i utrzymuje ją w dobrej kondycji. Cały post pochwalny na jego temat pojawił się już TUTAJ.
***
I jak Wam się podobają moi ulubieńcy? Czy stosowałyście któreś z tych produktów? Czy są wśród nich również i Wasi ulubieńcy? :)
K.