poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Ulubieńcy lipca

Cześć Dziewczyny!

Przychodzę do Was dzisiaj z ulubieńcami lipca! Wiem, wiem - rychło w czas, ale skoro i tak już mam zdjęcia, to czemu by pominąć ten element comiesięcznych podsumowań? :) Lubię zaglądać do Waszych postów ulubieńcowych, więc myślę, że i mój, pomimo spóźnienia, spotka się z Waszy zainteresowaniem :)


Jak zwykle, wśród moich ulubieńców znalazła się liczna reprezentacja kolorówki, ale był to również miesiąc, w którym bardzo chętnie sięgałam po stałą gromadkę produktów pielęgnacyjnych.


W lipcu szczególnie chętnie sięgałam po masełko do ust z Revlon w kolorze Sweet Tart, które sprawdza się u mnie zarówno jako produkt, który tylko delikatnie podkreśla usta, jak i taki, który podkreśli je mocniej, jeśli tylko nałożę produkt grubszą warstwą. Moja opinia o tym produkcie znalazła się już w TYM poście.

Essie Lilacism, to lakier, w którym naprawdę świetnie się czuję. Na paznokciach wygląda bardzo elegancko, a jednocześnie delikatnie. Jeszcze nie pokazywałam go na blogu, ale nic straconego! Zdjęcia już czekają na obróbkę! :)

Kolejnym ulubieńcem jest odżywka nawilżająca Nourish Me, również od Essie. To już moja druga buteleczka! Póki co, to właśnie ta odżywka najlepiej działa na moje paznokcie, więc tym chętniej do niej wróciłam, choć staram się również wspomagać moje paznokcie olejowaniem, ale jak na razie nie jestem w tym zbyt regularna, dlatego poprawa kondycji moich paznokcie, to raczej w dużej mierze zasługa Nourish Me. Zresztą to już nie pierwszy raz, kiedy zauważam znaczącą zmianę po miesięcznym stosowaniu tej właśnie odżywki.


Puder Maybelline Dream Matte Powder, to już stały punkt moich ulubieńców! Świetnie matuje moją cerę, pozwalając mi czuć się bardzo pewnie. W lusterko zerkam dopiero około 5h po wykonaniu makijażu, nawet wtedy zwykle wystarcza zastosowanie bibułki matującej, żeby moja cera ponownie stała się matowa.

Róż Down Boy z TheBalm, to już mój ulubieniec wszechczasów! Jest moim pewniakiem - wiem, że zawsze pasuje mi do każdego makijażu i że nie zrobię sobie nim krzywdy nawet w pośpiechu. Co dużo gadać, nie pierwszy raz widzicie go w ulubieńcach :)

Kiedy tylko złapałam trochę słońca, chętnie sięgnęłam po innego ulubieńca z TheBalm, czyli róż Hot Mama, który pięknie ożywia moją cerę, zwłaszcza kiedy ta się odrobinę opali. Według mnie, to wyjątkowo wakacyjny produkt - i zawsze wtedy najchętniej po niego sięgam, choć oczywiście jest odpowiedni również na inne pory roku.

Idealnym uzupełnieniem różu Down Boy jest zawsze rozświetlacz Mary-Lou Manizer, a jakże, również z TheBalm. To absolutnie najlepszy rozświetlacz na świecie. Bardzo uniwersalny, ma kolor chłodnego złota i pięknie rozświetla cerę, tworząc idealną taflę.


W upalne dni, szczególnie chętnie sięgałam po mgiełkę i balsam do ciała Capri Seaside Citrus z włoskiej kolekcji Bath & Body Works! Przyjemny, cytrusowy, choć delikatnie ostrawy zapach, świetnie orzeźwiał w upalne dni, więc to przede wszystkim na ten zapach postawiłam podczas urlopu. Zastanawiałam się wcześniej nad kupnem jakiejś cytrusowej wody toaletowej, ale balsam, uzupełniony mgiełką, której aplikację mogę ponawiać w ciągu dnia, w zupełności mi wystarczyły! Teraz ten zapach już zawsze będzie mi się kojarzyć z wakacjami i jednym z najbardziej relaksujących urlopów :)


Urlop, urlopem, ale do pracy też chodzić trzeba. Mimo sporego wyboru (coraz większego) zapachów z Bath & Body Works, w lipcu szczególnie chętnie sięgałam po Pink Chiffon - i to w zwielokrotnionym wydaniu! Z okazji imienin, moja "teściowa" i mój "szwagier" sprezentowali mi m.in. wodę toaletową Pink Chiffon, czym trafili w 10! Od tej pory niemal nie rozstaję się z tym zapachem, dlatego po kąpieli wcierałam w siebie balsam z tej linii zapachowej, później spryskiwałam się wodą, a w ciagu dnia, kiedy chciałam wzmocnić zapach, sięgałam po mgiełkę. Cieszę się, że zdecydowałam się na miniaturkę (która wcale taka mała nie jest), bo dzięki temu wcale nie odczuwam jej jako ciężaru w torebce, a moim ulubionym zapachem mogę się cieszyć przez cały dzień :)


Orzeźwiający krem-fluid przeciw niedoskonałościom od Sanoflore, to moje lipcowe odkrycie! Stosuję go na noc, żeby dbał o moją cerę swoimi naturalnymi składnikami i radzi sobie z tym całkiem nieźle! Poza sporadycznymi wypryskami, moja cera ma się dużo lepiej, niż wcześniej, kiedy to po małej przygodzie z kremami Vitaceric, usiała się nieprzyjaciółmi. Po raz kolejny okazuje się, że naturalne składniki służą mojej cerze (czego nie mogę powiedzieć o skóze głowy ;)). Myślę, że za jakiś czas będę gotowa do wystawienie opinii temu produktowi, ale zapowiada się naprawdę świetnie, bo po niemal 1,5 miesiąca znajomości, nadal mam o nim dobre zdanie!

Lekki krem głęboko nawilżajacy z Pharmaceris z linii A, to mój absolutny hit, jeśli chodzi o pielęgnację cery! O ile poprzedniej buteleczki używałam głównie na noc, tak tym razem postawiłam na jego dzienne zastosowanie. Oczywiście, zgodnie z przewidywaniami, również i tu świetnie się sprawdza, nie wzmaga przetłuszczania mojej cery i utrzymuje ją w dobrej kondycji. Cały post pochwalny na jego temat pojawił się już TUTAJ.

***

I jak Wam się podobają moi ulubieńcy? Czy stosowałyście któreś z tych produktów? Czy są wśród nich również i Wasi ulubieńcy? :)
K.

Czytaj dalej

czwartek, 22 sierpnia 2013

Prywata, czyli wszędobylski tag: 50 faktów o mnie :)

Cześć Dziewczyny!

Zgodnie z obietnicą, złożoną Wam na facebooku, "opracowałam" moją odpowiedź na najpopularniejszy tag w blogosferze, czyli 50 faktów o mnie. Trochę się uzewnętrzniłam, więc zapraszam do czytania :)



1. Wyznaję zasadę, że life should have a soundtrack :)

2. Uwielbiam chodzić na koncerty i zawsze wybieram miejsca na płycie. Moim zdaniem, tylko na płycie można całkowicie poczuć klimat koncertu, pośpiewać i poskakać ze współtowarzyszami.

3. Moim najlepszym koncertowym towarzystwem jest tata. Chodzę z nim na koncerty od zawsze i wiem, że mogę liczyć na jego towarzystwo co najmniej na większości warszawskich koncertów naszych ulubionych zespołów, bo...

4. ...całe moje "wychowanie muzyczne" zawdzięczam tacie. Wszystko, czego teraz słucham jest konsekwencją tego, czego słuchałam dzięki niemu w dzieciństwie...

5. ...a w dzieciństwie słuchałam namiętnie nie tylko Spice Girls, ale również Metalliki, Nirvany, U2 czy Depeche Mode. No... przynajmniej odkąd wyrosłam ze słuchania Puszka Okruszka i Królewny z Saskiej Porcelany :D

6. Byłam na koncercie U2 na Służewcu w 1999 roku, mając zaledwie 11 lat. To był mój pierwszy tak duży koncert i znalazłam się na nim prawie zupełnie przypadkiem, ale to już jest dłuższa historia :)

7. W trzeciej klasie gimnazjum chciałam przefarbować włosy na czarno i ubierać się jak Sandra Nasic z czasów drugiej płyty Guano Apes.

8. Ostatecznie zrezygnowałam z czerni i dotąd nigdy nie sięgnęłam po farbę, a więc... Mam 25 lat i nadal noszę mój naturalny kolor włosów. Co więcej, bardzo go lubię!

9. Uwielbiam czytać książki! Mogłabym wydać każde (rozsądne) pieniądze na książki, co skutkuje szybkim rozrostem mojej biblioteczki. Najczęściej sięgam po kryminały - od początku studiów jestem fanką Cobena, później odkryłam Kathy Reichs, a ostatnio zaczytuję się w Tess Gerritsen.

10. W podstawówce przeczytałam wszystkie części Ani z Zielonego Wzgórza.

11. ...a na przestrzeni kolejnych lat wszystkie części Harry'ego Pottera. Niektóre wielokrotnie. Co więcej, zamierzam to powtórzyć, bo można powiedzieć, że dorastałam razem z Harrym :)

12. Łatwo się wzruszam. Płaczę, czytając książki i oglądając filmy. Zresztą wszelkie podniosłe momenty typu wręczenie medali, Oskarów, czy innych nagród też powodują u mnie lekkie rozmycie obrazu ;))

13. Zawsze mocno mnie smuci, kiedy widzę na drodze martwe zwierze. Oczywiście zwykle chce mi się płakać :P Podobnie mam, kiedy słyszę, że ktoś znęcał się nad jakiś zwierzakiem.

13. Natomiast do tych żywych, spotkanych na drodze, zawsze krzyczę pod nosem coś w stylu: "uciekaj piesku!" :D

14. Oglądając filmy, zawsze najbardziej martwię się o zwierzaki. Zawsze trzymam kciuki, żeby w tych wszystkich thrillerach, horrorach etc nie stało się nic zwierzakowi. A jeśli się stanie, to oczywiście płaczę :D

15. Generalnie uwielbiam zwierzęta, ale nie przepadam za gołębiami i małpami.

16. Nie umiem chodzić na obcasach. Albo inaczej - umiem, ale nie czuję się na nich pewnie, dlatego jak już muszę, to wybieram raczej te niższe. Na co dzień chodzę jednak w balerinkach.

17. Lubię spać. Bardzo. Mimo to jestem raczej nocnym markiem, więc noce najchętniej odsypiam później do południa.

18. Lubię noce przed komputerem. Zwykle wtedy szaleję na YouTube i oglądam koncerty moich ulubionych zespołów :)

19. Na początku blogowania lubiłam pisanie postów po nocach. Przeszło mi odkąd zauważyłam, że rano i tak mało kto je czyta i wszyscy i tak najchętniej zaglądają po pracy, więc przestałam się spinać ;))

20. Kiedyś byłam prawdziwą serialomaniaczką. Oglądałam większość seriali, które powinno się znać i intensywnie udzielałam się na najlepszym forum pod słońcem, czyli Neptune, poświęconym seriolowi Veronica Mars. Poznałam tam kilka świetnych dziewczyn, z którymi pisałyśmy jeszcze długo po zakończeniu serialu. Z niektórymi do tej pory mam sporadyczny kontakt i wiem, że zaglądają tutaj na bloga. (Ewa, ściskam Cię mocno! :*)

21. Zawsze lubiłam mieszkanie w domu, lubiłam móc wyjść do ogródka, czy na spacer z psem. A teraz jednak  mieszkam w bloku, a pies został u mamy.

22. Kot niestety też. I to za tą wredną kupą kłaków tęsknię najbardziej.

23. Kiedyś byłam bardzo nieśmiała, a później nagle mi przeszło. Mimo to nadal nie lubię dzwonić w obce miejsca, nawet jeśli to tylko umówienie wizyty do lekarza, telefon do Sądu czy cokolwiek innego.

24. Staram się mówić to, co myślę. Albo nie mówić wcale.

25. Nie znoszę, kiedy ludzie nie dbają o poprawną ortografię lub silą się na udawane poczucie humoru pisząc w stylu mistrza Yody. Nic tak bardzo nie utrudnia czytania, jak marny styl i marna poprawność.

26. O ile z ortografią nigdy nie miałam większych problemów, tak z interpunkcją miewałam różne przygody. Mimo wszystko, w końcu udało mi się w końcu posiąść tę więdzę tajemną. Tak mniej więcej ;)

27. Nienawidzę tłumów w komunikacji miejskiej. Stężenie indywidualności na metr kwadratowy w godzinach szczytu przechodzi wszelkie granice absurdu i niezmiennie, co rano doprowadza mnie do wrzenia.

28. W ogóle nienawidzę ZTM. Zawsze, kiedy najbardziej się spieszę, trafiam na autobus, który utknie w korkach tam, gdzie nigdy korków nie ma, albo tramwaj, który stoi na przystanku przez dwie zmiany świateł. Lubię ZTM tylko, kiedy jest w miarę luźno i można sobie poczytać książkę bez cudzego łokcia w środku.

29. Nieco ponad pół roku temu zrobiłam prawo jazdy. Od tej pory jeździłam samochodem może kilka razy. No cóż, może kiedyś mi się przyda. Lepiej mieć i nie używać, niż nie mieć wcale, kiedy okaże się, że jest potrzebne ;)

30. Pierwszy raz jechałam pociągiem dopiero w wakacje po klasie maturalnej.

31. Wtedy też byłam pierwszy raz samodzielnie na wakacjach, tylko ze znajomymi.

32. Wynika to głównie z faktu, że po prostu lubiłam wakacje z rodzicami.

33. Nigdy nie miałam większego ciśnienia na imprezowanie w klubach. Do tej pory wolę iść na kawę czy piwo i po prostu móc pogadać.

34. Pod koniec liceum zaczęłam tańczyć taniec towarzyski i kontynuowałam tę przygodę mniej więcej przez dwa lata studiów. Nawet jeździliśmy z partnerem na turnieje. Szalenie miło wspominam te czasy i liczę na to, że będę miała jeszcze kiedyś okazję potańczyć.

35. Wizualnie bardziej podobały mi się tańce latynoamerykańskie, mogłam godzinami obserwować moich kolegów i koleżanki z wyższych klas. Sama - sercem i ciałem - lepiej radziłam sobie w tańcach standardowych.

36. Niby zawsze lubiłam towarzystwo dziewczyn, ale ostatecznie i tak miałam więcej kolegów. W okresie studiów i liceum miałam swoją grupkę, w której przeważali faceci i mam wrażenie, że ta znajomość trochę ukształtowała moje spojrzenie na relacje z facetami.

37. W nawiązaniu do relacji z facetami i mojego bycia nocnym markiem - przegadałam z kumplami niejedną noc. Czy to na żywo, na gg (to były te czasy), czy skypie.

38. Uwielbiam lato, ale od pewnego czasu pokochałam też jesień. Może być nawet deszczowa. Dopóki mam w perspektywie schronienie sie w ciepłym mieszkanku, z gorącą herbatą w ręku, nie przeszkadzają mi nawet ulewy.

39. A właśnie! Herbaty! Uwielbiam wszelkie wariacje na temat białej lub zielonej herbaty oraz dowolne odmiany Earl Greya :)

40. Wracając jednak do jesieni. Odkąd pogoda, odpowiadająca poszczególnym porom roku, tak mocno się pozmieniała, jako jesień postrzegam właściwie cały okres od września do końca roku (ostatnimi laty rzadko wtedy pojawia się śnieg, zresztą i tak nie jest trwały) i ten czas lubię z całej jesienio-zimy najbardziej. Za to nie znoszę okresu od stycznia do marca, zawsze niemiłosiernie mi się dłuży...

41. Nie wyobrażam sobie nie mieć zwierzaka. Odkąd byłam mała, w domu zawsze był jakiś zwierzak. Najpierw miałam żółwia o imieniu Franek, później były już głównie same koty, no i dwie piesy. Tym bardziej brakuje mi jakiegoś futra do poszturchania.

42. Co do futer... W dzieciństwie miałam sztuczne futerko (trochę takie jak pluszowe misie) w dalmatyńczyka. To był najbardziej szałowy prezent na Gwiazdkę, jaki pamiętam. No nie no, domek dla Barbie był prawie tak samo wypasiony :D

43. Kiedyś grałam na keyboardzie, więc wszystkie Święta Bożego Narodzenia obowiązkowo musiały być okraszone kolędami w moim wykonaniu. Babcia nigdy mi nie odpuściła :D Teraz już prawie nic nie pamiętam.

44. W podstawówce śpiewałam też w szkolnym chórze. Oczywiście wszystkie święta narodowe, lokalne czy ważniejsze święta religijne były uatrakcyjniane naszymi występami w całej gminie :D Przed Bożym Narodzeniem robiłyśmy niezłe tournee po wszystkich okolicznych Domach Kultury, Świetlicach i Klubach Seniora :D

45. W gimnazjum uwielbiam robić własnoręcznie tapety na pulpit ze zdjęciami moich ulubionych wykonawców. W sumie byłam w tym całkiem niezła, bo niektóre z nich trafiały do pobrania na strony fanowskie. I gdzie się to podziało? Teraz mam dwie lewe ręce do grafiki komputerowej... ;)

46. Dopóki nie zaczęłam blogować, paznokcie u rąk malowałam raptem kilka razy w roku. Teraz, moje lakierowe zasoby rozrosły się do naprawdę sporych rozmiarów, a ja maluję paznokcie co kilka dni.

47. Zawsze miałam tendencje do chomikowania kosmetyków. Zanim zaczęłam blogowanie, przez kilka ładnych lat byłam konsultantką w Oriflame i kupowałam tony kosmetyków dla siebie i rodziny, bo miałam je dla siebie sporo taniej.

48. Dzięki Oriflame, nawiązałam (lub podtrzymałam) kilka naprawdę wartościowych znajomości, z których część utrzymuje się do dziś. To był naprawdę dobrze spędzony czas i mile go wspominam, bo mieliśmy świetną zabawę, a przy tym zarabialiśmy na swoje licealne potrzeby :)

49. Co ciekawsze koncerty wpisuję sobie do kalendarza lub na specjalną listę i, w miarę upływu czasu, wybieram te, na których najbardziej mi zależy. Moje najbliższe koncertowe plany to m.in. Luxtorpeda (a jakże!), Pezet (wpływ Michała), Editors, White Lies i Placebo :)

50. Żeby nie było, że tylko płaczę... Lubię się śmiać i podobno robię to bardzo głośno :D
Czytaj dalej

wtorek, 20 sierpnia 2013

Mobile Mix #3

Cześć Dziewczyny!

Wiem, wszystko wiem! Koszmarnie ociągam się z pourlopowym powrotem na blog i pisałam już o tym we wcześniejszym poście. Chciałam Wam dać znać, że żyję i mam się dobrze, choć leniwie ;) Obiecałam Wam (i wieki temu Sylwii i Stefci), że w końcu coś napiszę, więc jestem. Z obiecanym już dobry tydzień temu moblie mixem numer 3 :)

MIX NOWOŚCIOWY
 
W lipcu ponownie przybyło mi mnóstwo kosmetyków i część z nich jest widoczna na powyższych zdjęciach. Po pierwsze, od Stefanii dostałam paczkę od serca, w której znalazłam przede wszystkim moją ukochaną maskę z LUSH, czyli Catastrophe Cosmetic. Stefi sprawiła mi również kilka innych niespodzianek, ale o tym wkrótce (moje magiczne, niedookreślone wkrótce :D) w nowościach.
 
Jak zapewne wiecie, w lipca, blogerki współpracujące z markami należącymi do Dr Ireny Eris, otrzymały dwie paczki, wypełnione kosmetykami Pharmaceris, Lirene i Under Twenty. Tę pierwszą również uchwycił mój telefon. Część produktów od razu poszła w obroty, ale najbardziej i tak ucieszył mnie mój ukochany krem głęboko nawilżający!
 
Niby wszystko mam i niczego nie potrzebuję, ale przed urlopem zrobiłam też małe zakupy w Super-Pharm, które zaowocowały m.in. nabyciem polecanej wody termalnej Uriage oraz pomadek Maybelline Color Whisper. W obu tych produktach jestem zakochana! :)
 
Niestety, lipiec obfitował też w małe "tragedie". Po pierwsze, mój ukochany puder z Maybelline (Dream Matte Powder) niebezpiecznie odsłonił dno. Jest on niestety dość trudno dostępny, a nie wszędzie są wszystkie kolory, więc póki jestem nieco opalona, kupiłam ciemniejszy odcień, a ten zostawiam sobie na zimę. Ponadto, przez własną nieuwagę roztrzaskałam najlepszy rozświetlacz świata, czyli Mary-Lou Manizer z TheBalm. Żal mi teraz używać, bo boję się go rozsypać, a prasować też mi go trochę szkoda. Że też nie chce się sam doprowadzić do stanu jak nowy...
 
Niedawno udało mi się również wygrać paczkę z produktami marki Kiwi. Nie jest to może kosmetyczny nabytek, ale na pewno ze sprawami urodowymi związany. Komplet wkładek (pod piętę, za piętę etc.) oraz dezodorant do butów i jedwab do stóp (zapobiegający obtarciom), wygrałam u Izy, czyli BellaBeauty. Już dawno nie cieszyłam się tak bardzo z jakiejś wygranej :D
 
Ostatnia książka Cobena, czyli Zostań przy mnie, oraz trójka upatrzonych lakierów z Inglota, to mój prezent dla samej siebie z okazji imienin i obrony pracy magisterskiej. Wiem, że przeżywam to jak mrówka okres, ale tyle się to za mną ciągnęłam, że do tej pory cieszy mnie to, że w końcu mam z głowy! :)
 
Lipiec, to również nowości paznokciowe - nowy zmywacz, tym razem bez acetonu, olejek, polecany do moczenia paznokci, nowa odżywka i nowy wysuszacz! Wszystko oczywiście niezbędne! :) Poza tym od marki Rimmel otrzymałam najnowszy tusz, czyli Lash Accelerator Endless. Już go używam i wrażenia mam dość pozytywne, jednak to dopiero kilka dni, więc z opinią jeszcze się wstrzymam.
 
 
MIX BATH & BODY WORKS'owy
 
Powyższe zdjęcia to w dużej mierze efekt czerwcowo-lipcowych wyprzedaży w Bath & Body Works (tak długo nie robiłam MM ;)) oraz współpracy z tą marką. Wszystko pokażę z bliska w poście z nowościami (to, czego jeszcze nie pokazałam w czerwcowych nowościach), ale tutaj chciałabym Wam zwrócić uwagę na wiewiórę, która, zaopatrzona we wkład zapachowy Scentportable w wersji Tiki Beach, jest moim absolutnym samochodzowym ulubieńcem! Wiewióra wygląda uroczo na daszku pasażera, a samochód pachnie cały czas pięknie, intensywnie, ale nie nazbyt męcząco! :)
 
 
MIX ZWIERZĘCY

W lipcu i sierpniu mało bywam u mamy, więc mam też mniej zdjęć moich kudłatych koleżanek, ale ziewające zdjęcia Koty rozwalają wszystko! :D
 
MIX JEDZENIOWY
 
Ostatnimi czasy raczyliśmy się samymi smakołykami! Michał stał się mistrzem domowych burgerów, a mama podjęła się upieczenia pizzy, która wyszła obłędnie dobra! Do tego wszystkiego naleśniki ze świeżymi owocami i serkiem mascarpone, mleko z otrębami i świeżymi borówkami, standardowo mozarella podana w formie sałatki caprese i mój ukochany krem pomidorowy! A wszystko to okraszone ciastami z najlepszej cukierni świata (jeśli będziecie w okolicach Grodziska Mazowieckiego, to odwiedźcie Cukiernię Rzeczkowski) - porzeczkowiec i ciasto gruszkowe to niebo w gębie! Plus szarlotka z bitą śmietaną i malinami i mus malinowy z kremem stracciatella, przygotowany przez szwagra. Kulinarnie rozpieszczaliśmy się wszyscy, bez względu na diety :D

MIX ZMIKSOWANY
 
Powyższy mix to totalny misz masz, ale najważniejsze dotyczy on głównie mojej graduacji i imienin ;) Kolczyki i czerwone róże, to prezent imieninowym od ukochanego (z kolczykami nie rozstaję się już drugi miesiąc!), natomiast różowe róże, to obronowy wyraz uznania od rodziców ;))
 
W prawym górnym rogu widać też małego pirata drogowego - moją chrześnicę, którą udało mi się uchwycić w trakcie szalonego pędu na czterokołowym rowerku :D

MIX IGRASZKOWY
 
To, że nie wzięłam aparatu na Igraszki Kosmetyczne, nie oznacza, że nie zrobiłam żadnych zdjęć! Czujne oko telefonicznego aparatu utrwaliło nieco wspomnień, ujętych w powyższym mixie! :)

MIX URLOPOWY

Powyższy mix przedstawia mieszankę zdjęć z urlopu. Również i tym razem, choć miałam aparat, to nie wyjęłam go ani razu w innym celu, niż zrobienie zdjęć kosmetykom ;) Tym sposobem znowu to telefon stał się tym, który utrwalił wspomnienia z wakacji :)
 
I tak, na zdjęciach powyżej zobaczycie m.in. - upolowaną w małym sklepiki promocję - filtr z Kolastyny z przyspieszaczem opalania gratis (nigdy nie miałam czegoś takiego, a i tak chcieliśmy jeden niższy filtr, bo wykończyliśmy ten, który zabraliśmy); upolowane w tym samym sklepie nowe soki z Fortuny, które kojarzą mi się od razu z Kasią xkeylimex (z powodu jej humorystycznych zdjęć, które przyniosły jej wygraną w konkursie Fortuny :)); przepyszną pizzę, która smakowała nam o niebo lepiej, niż większość, które jedliśmy rok temu we Włoszech; moich towarzyszy wolnych chwil, czyli krzyżówki i prasę (tu akurat Elle); ciasteczka owsiane mojej roboty; ulubione piwo w wersji letniej i ...zimowej; ulubioną wakacyjną bransoletkę, czyli otrzymaną na Igraszkach neonowo-różową bransoletkę by Dziubeka; moje stopy (:D) z paznokciami pomalowanymi fantastycznym Jazz Funk od Rimmel oraz trochę widoczków znad jeziora :)
 
***
No i cóż! To by było na tyle! Jak widać, czas od lipca do połowy sierpnia kręcił się dla mnie przede wszystkim wokół magisterki (a raczej świętowania ukończenia studiów i obrony) oraz wakacji i jedzeniowej rozpusty! :D
 
Mam nadzieję, że zaspokoiłam nieco ciekawość tych z Was, które zastanawiały się co się u mnie dzieje :) Liczę też na to, że tym postem uda mi się na powrót rozkręcić blogową działalność :)
K.
Czytaj dalej

...

Wiem, wiem! Już dawno miałam do Was wrócić, ale ciągle nie mogę się zebrać, żeby napisać coś nowego. Tym sposobem, moje blogowe lenistwo trwa już prawie 3 tygodnie! Trochę sporo, ale uczciwie się przyznaję, że urlop mnie rozleniwił. I choć mam w głowie mnóstwo pomysłów, to jedyne o czym myślę po powrocie z pracy, to - na zmianę - lenistwo i rozwiązywanie testów. 

Nigdzie nie uciekam i na pewno wkrótce (bliżej nieokreślone wkrótce, ale mam nadzieję, że w tym tygodniu w końcu się zepnę) pojawi się nowy post, więc keep calm and stay tuned :)

Kop w tyłek też będzie mile widziany! ;)

K.
Czytaj dalej

czwartek, 1 sierpnia 2013

Kto pisze ostatni, będzie piękny i gładki, czyli moja relacja z Wakacyjnych Igraszek Kosmetycznych! ;))))

Cześć Dziewczyny!
W końcu i ja się zebrałam za przygotowanie relacji z Wakacyjnych Igraszek Kosmetycznych, które odbyły się już ponad tydzień temu! 20 lipca, za sprawą Patrycji, Eli i Małgosi, spotkałyśmy się w całkiem licznym i rozgadanym gronie w restauracji Spotkanie na warszawskim Żoliborzu.


Dziewczyny przygotowały dla nas sporo ciekawych atrakcji, o których z pewnością mogłyście już wielokrotnie przeczytać na blogach koleżanek, które nie zwlekały ze swoją relacją tak długo, jak ja, jednak w ramach przypomnienia - miałyśmy możliwość wysłuchać prezentacji przedstawicielek marek Organics Beauty, Eveline, Pat&Rub oraz właścicielki interesującego miejsca na mapie Warszawy, czyli pani Kasi z Ploteczkarni. Pod koniec spotkania miałyśmy również okazję zobaczyć jak samodzielnie zrobić m.in. balsam do ciała w kostce - wszystko w wykonaniu Patrycji vel. Smyka :)
Małgosia, Patrycja, Ela
Wszystkie prezentacje były interesujące, choć nie wszystkie dotarły do mnie, że tak powiem, w całości, ponieważ na większości z nich siedziałam z tyłu sali, a jak wiadomo, nagromadzenie tak dużej ilości gaduł na tak małej powierzchni, nie sprzyja uważnemu słuchaniu ;) Tak więc, trochę posłuchałam, trochę pogadałam, trochę pomacałam - przedstawicielka Pat&Rub przyniosła nam tyyyyyyyyyle testerów do zmacania, że teraz najchętniej weszłabym w posiadanie 85% prezentowanych produktów! :D

Fantastyczną okazją dla uczestniczek była również możliwość skorzystania z badania włosów i skóry głowy pod mikroskopem, a wszystko to dzięki uprzejmości Pani trycholog, również reprezentującej firmę Organics Beauty i markę O'Right. Na podstawie badania i krótkiej rozmowy, każdej z nas dopasowano szampon, który ma być odpowiedzią na nasze ewentualne problemy. Ja otrzymałam wersją z zieloną herbatą i mentolem, która pachnie nieziemsko! Ale to co w tym kosmetyku jest najciekawsze, poza przyjaznym składem, to to, że w denku butelki ukryto ziarenko akacji, więc po zużyciu kosmetyku wystarczy zasadzić butelkę w ogródku. Opakowanie jest całkowicie biodegradowalne, a po uwolnieniu ziarenka wyrośnie nam z niego piękne drzewko! Niesamowite! Nie mogę się doczekać, aż posadzę moją butelkę! :))

Spotkanie w Spotkaniu było nie tylko okazją do kolejnego spotkania z dziewczynami, które już dobrze znam z poprzednich blogerskich zlotów, czy też ze spotkań na prywatnym gruncie (Sylwia, Kasia, Marta, Kamila :)). Organizatorki zadbały o integrację ogólnopolską blogosfery, dzięki czemu gościłyśmy w Warszawie dziewczyny z różnych stron Polski, m.in. Jamapi, Angel, Orlicę czy Kasię ze Sweet and Punchy. Jak to zwykle bywa, nie udało mi się pogadać z każdą z obecnych osób, ale i tak naplotkowałam się co nie miara! Najwięcej czasu spędziłam z Sylwią (Lacquer Maniacs), Kasią (Gray maluje), Kamilą (Kabodreams), Kasią (Lovely Kate), Klaudią (Zakątek Pasji), Martą (Kaczka z piekła rodem) i Agnieszką (połówka Kosmetycznego Remedium) :) Mam nadzieję, że przy okazji kolejnych edycji Igraszek (bo doszły mnie słuchy, że takie będą), uda nam się spotkać w co najmniej tak samo sympatycznym gronie, choć z pewnością będą jeszcze inne okazje ku temu :)
Zdjęcie od Agi :)
Organizatorki zakładają systematyczne zwiększanie grona uczestniczek wraz z rozwojem kolejnych edycji, więc po cichu liczę na to, że dwie Agaty (Agu blog i Fragrance of Beauty) również zostaną zaproszone i będą mogły i chciały dołączyć do nas w kolejnych edycjach (o ile mnie ktoś zaprosi :D).


Oczywiście Patrycja, Gosia i Ela zadbały o to, żebyśmy nie wyszły ze spotkania z pustymi rękami, co zawsze jest miłym akcentem. Nie znam osoby, której nie jest przyjemnie dostać upominek, a jeśli ktoś mówi inaczej, to zwyczajnie kłamie, dlatego nie będę zaprzeczać, że jest to zwyczajnie przyjemne ;)


Do treningu w zakresie dźwigania (słodkich) ciężarów przyczyniły się firmy: Organics Beauty, Eveline, Olos, Gerovital, Hegron, Vintage, Bath & Body Works, Kolorówka.com, Green Pharmacy, Ziaja, Pharmaceris, Pat&Rub, Farmona, Hean, Virtual, Skincode, Pierre Rene, by Dziubeka, Ploteczkarnia, Cukrowa Sowa oraz organizatorki, które sprezentowały nam własnoręcznie przygotowany balsam w kostce oraz balsam do ust! :)





Dziękuję jeszcze raz - Organizatorkom za zorganizowanie tak przyjemnego popołudnia oraz moim współtowarzyszkom, dzięki którym spotkanie przebiegło w szalenie przyjemnej atmosferze!
K.
***
Pełna lista uczestników:


Zdjęcia dzięki uprzejmości Ani i Małgosi.


Z Sylwią (Weak Point) i Kamilą (Kabodreams). Zdjęcie dzięki uprzejmości Ani.
Czytaj dalej
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Blog template designed by SandDBlast