piątek, 9 marca 2012

Trochę techniki...

...i się człowiek gubi! :P

Dzisiaj mam do Was kilka pytań czysto technicznych, mam nadzieję, że będziecie w stanie mi pomóc...

Po pierwsze... Od kilku dni mam problem z zamieszczaniem linków do notek na facebook'owym fanpage'u bloga. Problem polega na tym, że te linki zwyczajnie się nie dodają... Owszem mogę je wpisać, wkleić link, nawet załaduje mi się miniaturka, ale jak kliknę zamieść, to strona się ładuje, ładuje, ładuje... i nagle przestaje, a okno edycji wpisu wygląda znowu tak, jakbym dopiero zamierzała kliknąć "dodaj". Sprawdzałam to również na moim prywatnym profilu i niestety dzieje się dokładnie to samo. A żeby było śmieszniej, to np. linki z youtube lub innych stron dodają się natychmiastowo (zarówno na fanpage'u, jak i na moim profilu), nie robiąc żadnych problemów... Miałyście tego typu przygody? Czy wiecie może jak sobie z tym poradzić?

Natomiast drugie pytanie tyczy się już stricte bloga... Jak tu do cholery się dodaje opcję "You might also like..." pod postem/postami? Wiecie, to te takie cztery okienkami z propozycjami podobnych postów (podobnie otagowanych, jak się domyślam). Szukałam, szukałam i nie wiem :P

Będę wdzięczna za każdą pomocną dłoń... :)

Pozdrawiam Was gorąco Dziewczyny!
K.
Czytaj dalej

czwartek, 8 marca 2012

Ziaja - maska oczyszczająca z glinką szarą

Dzisiejszy post jest poświęcony mojemu ulubieńcowi ostatniego miesiąca - masce oczyszczającej z glinką szarą od Ziaji. Odkąd pierwszy raz użyłam tej maski, z miejsca stała się moim faworytem. Do tej pory wykorzystałam już kilka saszetek i ciągle znoszę do domu kolejne... :)

Ziaja - maska oczyszczająca
Poniżej dość obszerny opis produktu oraz skład (zdjęcie można powiększyć). Producent obiecuje m.in. zmniejszoną widoczność rozszerzonych porów, normalizowanie pracy gruczołów łojowych oraz łagodzenie podrażnień skóry.

Ziaja - maska oczyszczająca - opis i skład
DZIAŁANIE: Maska działa, naprawdę! Używając jej regularnie, naprawdę widzę efekty. Skóra jest miękka, gładka i oczyszczona, ale to, co najbardziej mnie w niej urzekło, to fakt, że moim zdaniem ta maska wpływa na okres czasu, w którym moja skóra pozostaje matowa i to działanie utrzymuje się przez kilka dni. Testowałam to z dwoma różnymi podkładami i pudrami. Nie zauważyłam jakiegoś szczególnego efektu, jeśli chodzi o zmniejszenie porów, ale właściwie nie spodziewałam się tego, mało który kosmetyk mógłby sobie z tym poradzić. Jeśli chodzi o łagodzące działanie, to tutaj również się nie wypowiem, ponieważ nie mam problemu z podrażnieniami skóry. To, co jednak mogę o niej powiedzieć, to fakt, że maska sama w sobie mnie nie podrażnia, nie powoduje zaczerwienień na twarzy, ani nie "przypieka" mi twarzy.

KONSYSTENCJA: Gęsta, ale nie sprawiająca problemów z wydostaniem, ani tym bardziej z aplikacją. Łatwo rozsmarowuje się na twarzy i nie zastyga na skorupę, jak to maska z glinkami potrafią. Dzięki temu jej zmywanie z twarzy również nie sprawia większych problemów i nie ma konieczności pocierania twarzy, co mogłoby być szczególnie niekorzystne dla cer wrażliwych.

KOLOR/ZAPACH: Maska ma generalnie szary kolor, ale zatopione są w niej ciemniejsze drobinki, przypominające trochę popiół ;) Trudno mi określić zapach maski, ale jest dosyć świeży i przyjemny.

Ziaja - maska oczyszczająca - konsystencja
OPAKOWANIE: Maska zapakowana jest w poręczną saszetkę o pojemności 7ml. Maskę bardzo łatwo wydobyć z saszetki aż do ostatniej kropli. Ja zawsze stosuję na twarz całą zawartość saszetki i nie wyobrażam sobie, żeby używać jej na dwa razy, chociaż wiem, że są też takie osoby. Uważam, że w mniejsza ilość tej maski byłaby dla mnie zwyczajnie niewystarczająca. Zresztą mam w nawyku zużywanie całej saszetki na raz, tak uczyła nas kosmetyczka na szkoleniach kosmetycznych w Oriflame, a ponadto zawsze powtarzała nam, że maski z glinkami powinno się nakładać na tyle grubą warstwą, żeby jak najdokładniej zakryć pory. Tak mnie nauczono i tak do pory działam.

Ziaja - maska oczyszczająca
CENA: Zależy od sklepu - najtaniej jest chyba w Rossmanie - 1,50zł/szt, w Naturach i mniejszych drogeriach widziałam je w cenie ok.2zł/szt.

K.
Czytaj dalej

środa, 7 marca 2012

Lutowe denka

Zgodnie z zapowiedzią dzisiaj przyszła pora na lutowe denka. Jestem z siebie zadowolona, bo w tej kwestii wyjątkowo sprawnie mi idzie i od listopada utrzymuję zbliżony poziom zużyć (co, jak wiadomo, usprawiedliwia nowe zakupy :D), a nawet mam lekką tendencję zwyżkową... ;)

W tym miesiącu aż 14 zużytych produktów! :)

Oriflame Body Milk; Oriflame Discover Kenya
1. Body Milk, mleczko do ciała z olejkiem ze słonecznika; Oriflame (400ml, cena regularna 22,90zł).
Bardzo przyzwoite mleczko do ciała, ale nadal bardziej odpowiada nam wersja z zieloną herbatą (KLIK). Dobrze nawilżał skórę, nieźle się wchłaniał, pachniał neutralnie, ale przyjemnie, a mimo, to po prostu nie zaiskrzyło między nami i tyle. Zastąpiliśmy go różanym balsamem z Eveline i balsamem z ekstraktem z trzech zbóż, również Oriflame.
2. Discover Kenya, żel pod prysznic; Oriflame (250ml, cena regularna 10,90zł).
Zapachowy faworyt lutowych kąpieli. Ma słodki, ale nie mdły, ciepły i otulający zapach. Moim zdaniem jest to podobno "rodzina zapachowa", co masło Afryka (KLIK). Mam już wersję 400ml, kupioną w ubiegłym miesiącu.

Original Source; Joanna
3. Żel pod prysznic z miętą i trawą cytrynową; Original Source (250ml/9,90zł).
Pisałam już o nim w ubiegłym miesiącu (KLIK) - to jest nasza druga zużyta buteleczka, a pozytywną opinię jak najbardziej podtrzymuję.

4. Truskawkowy szampon odświeżający; Joanna (100ml/ok.3-5zł).
Szampon jak szampon. Dość dobrze mył, nie obciążał włosów, nie powodował przetłuszczania. Ma bardzo przyjemny zapach, ale myślę, że to będzie raczej miła odskocznia raz na jakiś czas, niż stały element pielęgnacji.

5. Truskawkowe masło do ciała; Joanna (250g/ok.10zł).
Bardzo przyjemne masełko - recenzowane TUTAJ. Mam ochotę na wersję kawową, ale mam sporo innych mazideł do wykończenia.
Bielenda - Eca Care - Glinka Biała
6. Eco Care - Maska z glinką białą; Bielenda (ok.5zł/szt).
Całkiem niezła maska, chociaż trochę mnie podpiekała, mimo, że teoretycznie jest przeznaczona do skóry wrażliwej... No nie wiem... Dużo bardziej przypadła mi do gustu maska z glinką szatą z Ziaji.

Alterra - maska z granatem i aloesem
7. Maska do włosów suchych i zniszczonych z granatem i aloesem; Alterra (150g/ok.8zł).
Bardzo dobra maska do włosów. Były po niej miękkie i sypkie. Do tego pięknie pachnie! Chętnie do niej wrócę! :)
Silk Beauty; Orifame
8. Silk Beauty, żel do golenia; Oriflame (150ml/cena regularna ok.15zł).
Bardzo przyjemny żel do golenia. Pięknie pachnie, nie spływa z nóg, daje dobry poślizg i skutecznie zapobiega zaciętym łydkom :D Oczywiście mam już kolejną tubkę.

Eveline - serum antycellulitowe
9. Serum antycellulitowe; Eveline (250ml/ok.15zł).
Bardzo fajne serum na pomarańczową skórkę, a w dodatku przepięknie pachnie gruszkami! Stosowane regularnie faktycznie ładnie wygładza skórę, lekko ją napina i być może nawet działa, ale że ja niestety po pierwszej połowie tubki straciłam entuzjazm, co wiązało się z brakiem regularności, to i efektów nie ma spektakularnych... Mam teraz wersję rozgrzewającą z zestawu świątecznego.

Biochemia Urody - olejek myjący
10. Olejek myjący, wersja pomarańczowa; Biochemia Urody (150ml/11,80zł).
Cudowny olejek! Początkowo zupełnie mnie nie oczarował, ale jak wróciłam do innych specyfików do mycia twarzy, to szybko za nim zatęskniłam! Chętnie do niego wrócę, tym bardziej, że powoli kończę wszystkie moje kosmetyki pielęgnacyjne z BU. Więcej napiszę w recenzji tego produktu.

Ziaja - maski z glinkami
11, 12 - Maska oczyszczająca z glinką szarą; Ziaja (ok.1,50zł/szt.).
Mój absolutny faworyt lutego! Wkrótce recenzja, więc daruję sobie dłuższe wywody. Jest po prostu świetna! :)

13. Maska anty-stress z glinką żółtą; Ziaja (ok.1,50zł/szt.).
No nie wiem... Jakoś nie oczarowała mnie ta maska, myślę, że dam jej jeszcze jedną szansę, ale może moja cera po prostu się nie stresuje? :P Hahaha :D Za to maska pięknie pachnie - tak słodko-cytrusowo.

14. Odżywka z olejkiem babassu; Isana (300ml/5,19zł).
(Zdjęcia brak, bo mama wykończyła końcówkę i wyrzuciła buteleczkę, zanim zdążyłam przechwycić ją do zdjęć... ;))
Absolutnie fantastyczna odżywka do włosów, która robi z moją czupryną takie cuda, że nawet po maskach nie są takie mięciutkie i nawilżone. Od początku roku, to mój ulubieniec w kategorii odżywek!

A jak tam Wasze zużycia? Stosujecie projekt denko, choćby w zmodyfikowanej wersji? :)
K.
Czytaj dalej

wtorek, 6 marca 2012

Lutowe zakupy

Jako, że marzec rozgościł się w kalendarzu już na dobre, to pora na podsumowanie zakupowe lutego... W tym miesiącu przybyło mi... ekhm... sporo nowych szpargałów i nie były to same niezbędne rzeczy, dlatego w marcu mam silne postanowienie nie kupowania niczego ponad aktualne potrzeby... Tzn. wiadomo, jak się trafi coś super hiper, to pewnie ulegnę, ale żeby to super hiper mega kilo giga fantastyczne, nie kusiło mnie za każdym razem... ;)

Dla usprawiedliwienia dodam tylko, że tzw. projekt denko nadal idzie mi całkiem ładnie i zgrabnie i tendencja kilkunastu zużyć jest jak najbardziej zachowana (o czym więcej jutro). Myślę tylko, że chyba powinnam nieco zaostrzyć jego reguły w rejonie kolorówki, ale która z nas nie ma z tym problemów... ;)

Przechodząc jednak do rzeczy... Przedstawiam Wam nowe nabytki w miesiącu lutym! Tadaaaam! :)

1. Pielęgnacja twarzy.

Tutaj zdecydowanie padło na maseczki! Ostatnio stałam się totalną fanką maseczek w saszetkach, również ze względu na to, że jeśli któraś mi nie pasuje, to męczę się z nią tylko raz, a nie od razu z całą tubą... ;)

Bielenda - maski z serii Bawełna i serii Granat
Nie miałam okazji ich jeszcze wypróbować, ponieważ pojawiły się w mojej kosmetyczce dopiero pod koniec miesiąca, ale koleżanka bardzo polecała mi serię z granatem, więc dobrałam do pary bawełnę i w ten weekend któraś z nich wyląduje ze mną w łazience... :)
Cena: 4,19zł/szt

Ziaja - maski z glinkami
Ziaja - maska oczyszczająca z glinką szarą
Absolutnym i niekwestionowanym ulubieńcem miesiąca jest dla mnie maska oczyszczająca z glinką szarą z Ziaji. W moim odczuciu stosowana regularnie zapobiegała, tudzież znacznie opóźniała świecenie moją piękną facjatą... :P A reszta? Zobaczymy, anty-stress nie powaliła mnie na kolana, ciekawe jak pozostałe...
Cena: ok.1,50zł/szt

Soraya - morelowy peeling oczyszczający
Kolejny hit-nie-hit. Różne opinie twierdzą co innego - jedne, że jest to odpowiednik wycofanego morelowego peelingu St. Ives, inne twierdzą, że w ogóle się do niego nie umywa. St. Ives nie miałam, ale ten sprawdził się absolutnie fantastycznie! A myślałam, że mam dobry zdzierak w domu - toż, to herezje! Soraya, to dopiero cudo nad cudami! Czuję, że to będzie związek na dłużej...
Cena: 9,49zł/250ml (promocja)

2. Pielęgnacja ciała.
Alterra - mydło różane i lawendowe
Kolejnym nabytkiem były mydełka z Alterry - czytałam o nich kilka pozytywnych opinii, więc skusiłam się na dwie wersje zapachowe. Krzywdy na pewno mi nie robią, nie zauważyłam wysuszenia dłoni, a jednocześnie nie potrzebuję używać po nich kremu do rąk. Dodatkowo mają krótki i przyjazny skład, kosztują niewiele, mają spory wybór zapachów, no i robią to, co mają robić - myją ręce!
Cena: ok.2zł/100g (promocja)
Oriflame - Loves me...
Zestaw Oriflame - Loves me..., w którego skład wchodzą krem do rąk (75ml), mydełko w kształcie stokrotki (75g) oraz krem pod prysznic (250g), wszystkie w jednej, delikatnej linii zapachowej. Oczywiście najbardziej urzekło mnie mydełko... Aż szkoda je ruszyć taką stokrotkę...
Cena: 19,90zł/zestaw (promocja)
Oriflame - Silk Beauty - żel do golenia
Z tego chyba nie muszę się tłumaczyć... ;) Po prostu żel do golenia. Od lat bardzo dobrze się u mnie sprawdza, w każdej wersji, która była dostępna, dlatego zawsze do niego wracam. Do tego jest bardzo wydajny. Nie pamiętam nawet, kiedy kupiłam poprzednią tubkę.
Cena: 10,90zł/150ml
Eveline - balsam różany
Już od dawna miałam na niego ochotę, a że u mojego M. skończyło się nasze mleczko z Oriflame, to zawinęłam różyczkę do koszyka, jak tylko spotkałam ją w promocji. Ogromny plus za wygodną pompkę, dużą pojemność i bardzo lekką konsystencję - idealna do smarowania na szybciocha. Należy mu się osobna recenzja.
Cena: ok.12zł/500ml (promocja)
Oriflame - balsam z wyciągiem z trzech zbóż
Argument właściwie jak powyżej, z tym, że różę miałam zagarnąć do domu, jak tylko będzie balsam w promocji (mój facet lubi je ze względu na neutralne zapachy), ale ostatecznie tak przyzwyczaił się do pompki, że róża została u niego, a zboża czekają na swoją kolej na półce z zapasami...
Cena: 13,90zł/400ml (promocja)

Body Club - kule do kąpieli
Kule do kąpieli kupiłam w promocji w Drogerii Natura, pamiętam, że zrobiły szał w którejś z edycji Biedronkowej gazetki urodowej, ale wtedy się na nie nie załapałam. Początkowo kupiłam dla siebie tylko różaną, ale ponieważ spodobała się mamie, to sprezentowałam jej różę i lawendę/pomarańczę. Na razie czekają na swoją kolej, bo my czekamy na naprawę pieca, więc kąpiele musimy sobie gotować... (Hahaha... Very funny!)
Cena: ok.5zł/170g  (promocja)
Douglas - różany płyn do kąpieli
Kolejny różany (tak, mam obsesję na punkcie tego zapachu...) umilacz kąpieli - Douglasowy płyn do kąpieli dostałam jako miły i pachnący dodatek do prezentu walentynkowego. U mojego M. mamy prysznic, a w domu sytuacja jak wyżej. Z tego względu póki co, tylko siedzę i niucham... 

3. Pielęgnacja włosów.
Mrs. Potters - balsam z aloesem i jedwabiem
Wszędzie polecana odżywka z Mrs. Potter's - mam nadzieję, że kupiłam dobrą wersję... W każdym bądź razie sprawdza się bardzo przyzwoicie, włosy mi nie odpadły, a i pachnie bardzo przyjemnie... A, że zapasy Isany się kończą...
Cena: 6,48zł/500ml
Joanna - balsam nawilżająco-regenerujący
Tutaj zadziałał trochę owczy pęd - spotkałam ją w markecie, pamiętałam, że coś dobrego o niej czytałam, a że nie kosztowała wiele, to wrzuciłam do koszyka... I w sumie teraz nie wiem, jak tego używać... Jakieś propozycje? :P
Cena:5,24zł/200g

4. Kolorówka.
My Secret, Manhattan, Essence, Kobo
W kwestii kolorówki dokonałam całe mnóstwo nieprzemyślanych zakupów. W zasadzie ze wszystkich jestem zadowolona (uff...), ale spokojnie mogłam sobie część darować... :P Niektóre z zakupów zostały już bliżej przedstawione, więc podlinkuję je poniżej.

Do zbiorów dołączyły:
My Secret 104 - flejksy (ok.4zł, promocja);
Manhattan - matowe pomadki w kremie (ok.6zł/szt.; allegro) TU i TU;
Essence - cień w kremie Stay All Day - 02 Glammy Goes To...(11,99zł);
Kobo - cienie z limitowanki Elegance -  Pearl Mist i Oriental Illusion (11zł/szt)

Oriflame, Synergen, Rimmel
Jak widać skusiłam się również na osławionego rimmelowskiego żelka - myślę, że już mogę zaliczyć się do grona jego fanek! Puder Synergen - kolejny blogowo-wizażowy hit - pierwsze wrażenie zrobił pozytywne, oby tak dalej. Oriflame Bio Clinic - krem redukujący zaczerwienienia - to coś, co ja traktuję jako bazę, która ma za zadanie utrzymać moje policzki w tym samym kolorze, co reszta twarzy... If u know what I mean... Muszę przyznać, że sprawdza się wyjątkowo przyzwoicie, ale póki co nadal jeszcze muszę ją trochę pomęczyć, zanim ją zrecenzuję.
Rimmel - ok.24zł/18ml (promocja);
Synergen - ok.6,50zł (promocja);
Oriflame BioClinic - 69,90zł/30ml (promocja, dla przerażonych dodam, że jako konsultantka zapłaciłam ok.20zł mniej).

Essence C&G 82 Rich&Pretty oraz Essence Stay All Day 03 Steel The Show
Zadowolona z pierwszej parki cień+lakier (wybranej nieświadomie w zbliżonej kolorystyce), tydzień później wybrałam się po kolejną parkę i znowu popełniłam nieświadomie duet kolorystyczny. A że do tego była promocja 2+1, to jako gratis wybrałam z kasy błyszczyk XXL Nudes, który dałam mamie, bo ja raczej mało błyszczykowa jestem, a ona lubi tego typu mazidełka :)
Lakier C&G 82 Rich & Pretty - 5,50zł;
Cień w kremie Stay All Day - 03 Steel The Show - 11,90zł.

Sensique 150 + Oriflame Very Me
Lakier Sensique wpadł do koszyka, bo miał taki sam kolor, jak sweterek w dniu jego zakupu i kosztował grosze, więc to typowo babski argument... :|
A kredki urzekły mnie kolorami i moją ulubioną formą ołówka, mam do takich większe zaufanie, niż do kredek wykręcanych. Tak mam i koniec. A turkus będzie cudny na wiosnę!
Sensique 150 - 3,99zł;
Kredki Oriflame - Very Me - 7,90zł/szt.

5. Inne.
Isana - migdałowy zmywacz do paznokci i Rexona aloesowa w kulce
Skończył mi się biedronkowy zmywacz Nailty, więc złapałam na szybko Isanę, skuszona obietnicą migdałów. Nie czuję ich, ale fakt faktem paznokcie po zmywaniu pachną cudownie! No a Rexona wpadła, bo morduję resztki kulki z Nivea, więc na dniach będzie potrzebny zamiennik.
Isana - zmywacz do paznokci - errrm... ok.5zł? To jest ta duża butla...;
Rexona - kulka aloesowa - ok.8zł (promocja).

Belissa
Po 1,5 miesięcznej przerwie na Capivit (skóra, włosy, paznokcie - czy jakoś tak... ;)), postanowiłam wrócić do Belissy, spotkanej w promocji w Rossmanie. Po niej najszybciej zauważam efekty i myślę, że dzięki niej przestały mi aż tak wypadać włosy. Pierwsze opakowanie "zjadłam" w grudniu i już wtedy widziałam efekty, dlatego teraz, po braku większej skuteczności Capivitu, wracam pokornie do Belissy.
Cena: ok.15zł/50 tabletek

To już chyba pełna lista moich lutowych grzeszków. Tym razem było tego dużo, może nie były to drogie rzeczy, ale pierdoły mają to do siebie, że łatwo wpadają do koszyka, ale ich suma może nieco porazić... ;)

A Wy jak tam? Też tak nagrzeszyłyście w tym miesiącu?
K.
Czytaj dalej

niedziela, 4 marca 2012

Sleekomania - Monaco

Witajcie,

dzisiejsza notka jest odpowiedzią na zabawę Sleekomania wymyśloną przez Agnesss25, więcej szczegółów i zasady TUTAJ. W skrócie polega to na wykonaniu przynajmniej jednego makijażu każdą posiadaną paletką Sleek (czyli 6 paletek = min.6 makijaży), przy czym każdy z makijaży powinien być wykonany cieniami tylko z jednej palety po to, żeby pokazać jej możliwości. Makijaże powinny ukazywać się przynajmniej raz na tydzień - mam nadzieję, że uda mi się dotrzymać tego warunku ;)


Dzisiaj pierwszy makijaż wykonany paletką Monaco z ubiegłorocznej kolekcji wakacyjnej Mediterranean Collection. Z góry chciałabym Was przeprosić za średnią jakość zdjęć, robię je zwykłą cyfrówką, która fantastycznie sprawdza się przy robieniu zdjęć produktów, ale niestety gorzej, jeśli chodzi o zdjęcia na zbliżeniach, czyli m.in. makijaży. Próbowałam podrasować je trochę w programie do obróbki zdjęć, ale wtedy moja skóra zmieniała kolor na fioletowo-trupi :D Ostatecznie zostawiłam zdjęcia w ich "naturalnym" stanie... :P Ponadto kolory na zdjęciu są niestety odrobinę mniej intensywne niż w rzeczywistości.

O ile jednak mój aparat średnio radzi sobie ze zdjęciami makijaży, tak zdjęcia swatchy wychodzą bardzo, bardzo przyzwoicie, więc spodziewajcie się wkrótce postu ze swatchami oraz kilka zdań na temat palety.
Sleek - Monaco
Paletka sprawia wrażenie kolorowej, ale jednocześnie delikatnej, natomiast ja wykorzystałam ją do stworzenia dość mocnego i ciemnego makijażu, który w mojej opinii całkiem nieźle nadawałby się również na imprezę.

W makijażu używałam zaznaczonych powyższej cieni - na całą powiekę położyłam beżowy cień Sand Walker, w załamaniu Midnight Garden wyciągnięty aż do połowy powieki, na to nałożyłam Moors Treasure i zblendowałam wszystko razem. Dodatkowo większość powieki pokryłam cieniem Lotus Flower, który dodał wszystkiemu lekkiego połysku i złagodził przejścia między kolorami. Dodatkowo w wewnętrznym kąciku i pod łukiem brwiowym nałożyłam cień Bamboo, niestety jest on bardzo mało widoczny. Cóż, guru makijażowym nie jestem i nie będę, ale zabawa mi się spodobała, więc pomyślałam, że spróbuję. Chętnie przyjmę wszelkie ewentualne wskazówki.

Sleek - Monaco
Poza paletą Sleek Monaco, na oczach mam bazę po cienie Kobo, na linii wodnej kredkę Essence 19 All I Want (cielisty beż) oraz tusz Maybelline One by One.

A teraz zapraszam na makijaż i proszę o wyrozumiałość... :)
K.






P.S. Tak, robienie zdjęć pod słońce skutkuje załzawionymi oczami :D
Czytaj dalej
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Blog template designed by SandDBlast