wtorek, 15 maja 2012

Jessica 529 Venus Was Her Name i Jessica 666 Intrigue, czyli manicure w Make Me Beauty

Cześć Dziewczyny,

dzisiaj post nieco inny niż zwykle, bo tym razem pokażę Wam na paznokciach dwa piękne lakiery, które miałam na paznokciach, ale posiadaczką ich niestety nie jestem. Jakiś czas temu wybrałam się na manicure do salonu Make Me Beauty w Piasecznie. Nie będę się szczegółowo o tym rozpisywać, bo przyznam się szczerze, że na punkcie paznokci nigdy nie miałam szczególnego hopla, a i na manicure byłam po raz pierwszy, więc nieszczególnie potrafię ocenić sam zabieg. Grunt, że było przyjemnie, kolory się podobały, a lakiery długo się trzymały... No i właśnie... Bo kolory, którymi został wykonany mój manicure bardzo, ale to bardzo mi się spodobały. Wiem, że nie są one zbyt wiosenne, a już tym bardziej letnie, ale na sezon jesienny będą jak znalazł, a może do tej pory uda mi się znaleźć jakieś ich odpowiedniki... Czemu odpowiedniki? Bo lakiery Jessica, którymi wykonano mój manicure niestety dostępne są tylko w salonach i przypuszczalnie nie kosztują 10zł... :P I mimo, że są piękne, to jednak, pomijając trudności z ich dostępnością, to nie chciałabym, żeby nadszarpnęły jakoś szczególnie mój portfel, bo śmiem wątpić, żeby były to kolory, po które sięgałabym co kilka dni.

Stąd moja prośba - przyjrzyjcie się uważnie i jeśli skojarzycie jakikolwiek kolor z którąż z ogólnie dostępnych marek, to proszę dajcie znać w komentarzu. Nie spieszy mi się, ale chętnie się zorientuję w sytuacji. Piszcie wszelkie marki wraz z nazwami/numerkami, jakie Wam się skojarzą, może to być Golden Rose, może być Inglot, może być Essie. Póki co, dopóki nie walniecie mi Chanel, cena nie gra roli, najwyżej wykluczę delikwenta z chciejolisty, ale może akurat się okaże, że do jesieni coś tam mi wpadnie więcej grosza i nie będzie mi szkoda wydać na lakier ;)

Manicure miałam robiony jeszcze w marcu, pewnego deszczowego dnia, więc na tamtą porę był idealny. Trzymał się na paznokciach, zgodnie z przewidywaniami - około 5-6 dni, więc naprawdę porządnie. Jedyny minus, jaki możecie dostrzec na zdjęciach, to fakt, że niestety na niektórych paznokciach lakier odrobinę bąbelkował.

Mój manicure został wykonany następującymi kolorami - piekielnym Intrigue (nr 666) oraz kosmicznym Venus Was Her Name (nr 529).

źródło: http://www.tsbeautyshop.co.uk
Jessica 666 Intrigue, to piękny błotnisty fiolet. W buteleczce wygląda bardziej na fiolet o brązowych podtonach, a na paznokciach odrobinę ciemnieje i brązowieje.

źródło: http://www.salonskincare.co.uk
Natomiast Jessica 529 Venus Was Her Name, to piękny lakier o ciemnofioletowej bazie, która w zależności od światła wygląda raz na ciemny fiolet, a innym razem na intensywny granat. W lakierze zatopione są mikruśne, mikruśne drobinki (w żadnym razie brokat!), które mienią się na fioletowo, różowo i niebiesko.

A teraz oglądajcie i myślcie intensywnie, czy gdzieś już nie spotkałyście takich cudów... :)






Zbliżenie na wyjątkowo atrakcyjnego delikwenta nr 529 :)


I jak, ładnie jest? :) Coś Wam się kojarzy? A może orientujecie się ile kosztują lakiery Jessica w Polsce i gdzie można je u nas dostać? Niestety nie znam salonu, który prowadziłby ich sprzedaż.

K.
Czytaj dalej

niedziela, 13 maja 2012

Sleek Oh So Special - swatche [czyli kuszenia Gray odcinek kolejny ;)]

Dzisiejszy post dedykuję Gray, mojej naczelnej kolorówkowo-pędzelkowej kusicielce! :)

Sleek Oh So Special
Przed Wami swatche mojej ukochanej paletki Sleeka - myślę, że większość z Was bardzo dobrze ją zna, bo Oh So Special, obok Storm i Au Naturel, jest chyba jedną z najpopularniejszych paletek tej firmy! Moim zdaniem słusznie, bo jest to przepiękna paleta zawierająca kolory zarówno neutralne, do wykonania dziennego makijażu, jak i kolory mocniejsze do wykorzystania w mocniejszym makijażu. Ponadto, w mojej opinii, ta dwunastka jest ma chyba najbardziej dziewczęcą kolorystykę, jaką można by sobie wymarzyć, a to za sprawą pięknych różowych cieni. Zresztą same popatrzcie... :)

Sleek Oh So Spec
Jeśli jesteście ciekawe mojej opinii o jakości tych cieni, to ponownie odsyłam Was do obszernego postu, w którym dokładniej się o tym rozpisywałam, o TUTAJ.

Paleta zawiera 7 matowych cieni oraz 5 satynowo-perłowych (ja tam się nie znam, grunt, że są ładne! ;)) Wszystkie cienie są wyjątkowo dobrze napigmentowane, jednak pomimo tego, jak to zwykle bywa ze Sleekiem, najjaśniejszy matowy cień (Bow) na mojej skórze jest słabo widoczny. Coś tam niby rozjaśnia, ale nie jest to tak intensywny efekt, jaki chciałabym osiągnąć, ale to chyba jedyny minus, jaki dostrzegam w tym konkretnym zestawieniu.

Na niektórych zdjęciach efekt jest wyraźnie wzmocniony programem graficznym, ale moim zdaniem kolory są teraz najlepiej i najwierniej oddane :)

OPIS KOLORÓW + SWATCHE.
Górny rząd od lewej (L-R):
Bow - mat - piękny, jasny ecru, blisko mu do bieli, ale jednak jest odrobinę złamany beżem;
Organza - satyna - delikatny róż z minidrobinkami w złotawym odcieniu;
Ribbon - mat - różowo-różany róż - nie umiem tego inaczej określić ;)
Gift Basket - satyna - rudawobrązowy odcień, w palecie wygląda bardziej na brązowy, na skórze wygląda właśnie bardziej rudawo;
Glitz - satyna - piękna, grafitowa szarość;
Celebrate  - satyna - fiolet o bakłażanowym połysku.


Tutaj Celebrate wygląda najprawdziwiej na świecie ;)
Dolny rząd od lewej (L-R):
Pamper - mat - delikatny, jaśniutki, pastelowy róż;
Gateau - satyna - delikatny róż z minidrobinkami w srebnym odcieniu, jest podobny do cienia Organza, ale jednak lepiej komponuje się z chłodniejszymi odcieniami;
The Mail - mat - jasny, beżowobrązowy kolor, kawa z duuużą ilością mleka, tyle, że o ciepłym odcieniu;
Boxed - mat - brąz o chłodnym odcieniu, świetnie sprawdza się również do zaznaczania brwi;
Wrapped Up - mat - chłodny, fioletowo-szary odcień, sprawdza się wymieszany z innym kolorem, samodzielnie może "wyciągać" cienie pod oczami;
Noir - mat - smolista czerń o fantastycznej pigmentacji, idealna do robienia kresek!


I jak podoba Wam się OSS? Macie swoją w kolekcji? A może zupełnie inna paleta należy do Waszych ulubionych?

K.
Czytaj dalej

czwartek, 10 maja 2012

Kwietniowe denka

Pora na lekko opóźnione podsumowanie kwietniowych zużyć.  Myślę, że poziom dotychczasowych denek został podtrzymany, a ponadto udało mi się zużyć kilka produktów, które od jakiegoś czasu smętnie patrzyły na mnie z półek, tym samym zrobiło się odrobinkę miejsca na przedstawione już nowości. Jedynym minusem kwietnia jest fakt, że nie udało mi się zużyć nic z kolorówki, ale zdaje się, że szykuje mi się coś na maj... :)





1. Odżywka z olejkiem babassu; Isana (300ml, ok.6zł).
O tej odżywce już wiele napisano i z pewnością wiele słusznego. Ja i mama bardzo ją polubiłyśmy, więc to kolejna butelka, którą wykończyłyśmy. Wybaczcie zdjęcie pełnej odżywki, ale mama jak zwykle wyrzuciła butelkę po zużyciu... ;) Oczywiście mamy już kolejną!















2. Żel pod prysznic malina i wanilia, Original Source (250 ml, 9,90zł).
Bardzo przyzwoity żel, ładnie oczyszczał, nie wysuszał skóry i przepięknie pachniał! Jak truskawkowy deser z bitą śmietaną z Bakomy itp. Teraz używam wersji czekolada i pomarańcza! :)

3. Żel pod prysznic Discover Borneo; Oriflame (400ml, ok.10zł).
To już nasza enta butla tego żelu. Ma przyjemny świeży zapach, który oboje lubimy, a mój facet nie marudzi, że pachnie ciastkami lub innymi kwiatkami ;) Nie zaważyłam wysuszania, szczególnie, że nie zawsze chce mi się balsamować po kąpieli. Robimy ich zapas zawsze kiedy są w promocji, więc mamy zawsze jeden lub dwa w pogotowiu.





4. Odżywka w sprayu, Isana (150ml, ok.7zł).
Całkiem niezła odżywka ułatwiająca rozczesywanie włosów po myciu. Ja od jakiegoś czasu odzwyczajam się od tego typu odżywek, więc większość zużyłam mama, która uwielbia tego typu spray'e. Kupiłyśmy w zamian wersję w kolorze pomarańczowym.

5. Złuszczający żel pod prysznic malina i mięta; Oriflame (250ml, ok.8-10zł).
No cóż, działanie peelingujące ma raczaj marne, ale w końcu to żel peelingujący z przeznaczeniem do codziennego używania, więc nie ma co zbyt wiele od niego wymagać. Zapach dość przyjemny, raczej świeży niż słodki. Na razie go sobie daruję, bo mam jeszcze co używać, może kiedyś jeszcze do niego wrócę. Raczej średniak.




6. Krem do mycia twarzy z wyciągiem z dzikiej róży, Alterra (125ml, ok.9zł).
Recenzja pojawiła się TUTAJ. Mam już kolejną tubkę... :)

7. Pure Skin, złuszczający żel do mycia twarzy; Oriflame (150ml, ok.15zł).
Kolejny średniak, kupiony jeszcze w ubiegłym roku, zanim poznałam moich aktualnych ulubieńców. Złuszcza w miarę przyzwoicie, więc na wszelki wypadek używałam go raczej raz dziennie. Miał tendencję do wysuszania skóry i ściągania jej po przemyciu. Nie wrócę już do niego, wolę krem z Alterry.




8. Peeling do ciała mango; Be Beauty (ok.8zł).
Opinie o biedronkowych peelingach są dość skrajne, mi on akurat przypadł do gustu i myślę, że kupiłabym następny, jeśli jeszcze kiedyś wrócą do oferty. Moim zdaniem drobinki ścierające miał dość ostre i zapewniał co najmniej mocny masaż działa. Bardzo fajny na strefy dotknięte cellulitem.







9. Feminelle, żel do higieny intymnej; Oriflame (300ml, ok.15zł).
Lubię żele z Oriflame i ten również mi się podobał. Był delikatny, przyjemnie pachniał i dobrze oczyszczał. Miałam już kilka różnych wersji, ale teraz mam ochotę wypróbować coś innego. Może osławiony Lactacyd? Albo po prostu jakąś taniochę z Biedronki... ;)







10. FootCare, brzoskwiniowy peeling do stóp; Oriflame (75ml, ok.10zł).
W miarę przyzwoity peeling, ale raczej do bardzo regularnego stosowania w celu utrzymania efektów. Na moje pięty nie podziałał zbyt intensywnie, a po zimie tego właśnie by potrzebowały. To była edycja limitowana. Teraz mam peeling ze stałej oferty w nowej wersji. Zobaczymy czy się sprawdzi.

11. Serum na końcówki; Oriflame (30ml, ok.15zł).
Kiedyś używałam go przez długi czas, ale niestety nieszczególnie zabezpieczał moje końcówki przed rozdwajaniem, dlatego więcej raczej do niego nie wrócę, chociaż trzeba mu przyznać, że bardzo dobrze wpływał na układanie się moich włosów.

12. Love Potion; Oriflame (50ml; ok.90zł).
Ulubiony codzienny zapach zimy. Jeden flakon miałam w domu, a drugi u mojego M., więc aktualnie wykończyłam już cały mój zapas. Na razie do niego nie wrócę, bo trochę mi się znudził, ale jeśli będzie jeszcze w ofercie około zimy, to chętnie się na niego skuszę :)

13. Jedwab do włosów; CHI (15ml, ceny nie znam).
Od długiego czasu miałam ten jedwab gdzieś w szafce, a ostatnio wygrzebałam go i wykończyłam. Sprawował się dobrze, ale nie zostało go na tyle dużo, żebym mogła szczegółowo ocenić jego działanie.

14. Essentials, krem do cery mieszanej; Oriflame (75ml, ok.10zł).
Bardzo przyjemny krem do twarzy. Stosowałam go na dzień, zarówno samodzielnie, jak i pod podkład. Na plus należy zaliczyć mu odpowiednie nawilżenie i szybkie wchłanianie. Do tego przyjemny zapach i opakowanie umożliwiające wyciśnięcie kremu do ostatniej kropli. Ot taki krem, które spełnia podstawowe założenie pielęgnacji. Na minus brak pomocy w matowieniu cery oraz brak filtrów. Nie wrócę już do niego, bo nie ma go w ofercie, poza tym chyba odkryłam nowego ulubieńca... :)




15. Masło do ciała Azja; Be Beauty (200ml; ok.8zł).
Mój masełkowy ulubieniec, o którym więcej pisałam TUTAJ. Mam jeszcze jedno w zapasie!












16. Maseczka oczyszczająca i maseczka nawilżająca z ogórkiem i limonką; Bielenda (ok.5zł/szt.).
Pamiętam, że maska oczyszczająca była dość lejąca, a maska nawilżając właściwie nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Mam jeszcze jedną saszetkę, więc może cokolwiek sobie przypomnę o niej...












17. Peeling i maseczka kondycjonująca z granatem; Bielenda (ok.5zł/szt.).
Peeling ścierał dość marnie, a maska też była raczej dość średnia. Sama nie wiem, czy zauważyłam jakikolwiek efekt.








18. Maska kojąca z glinką różową; Ziaja (7ml/ok.1,80zł).

Ta maska była dość przyjemna, żałuję, że nie zapisałam swoich wrażeń na jej temat, ale pamiętam, że mi się spodobała. Na szczęście mam jeszcze jedną.

19. Maska oczyszczająca z glinką szarą; Ziaja (7ml/1,50zł).
Jedna z ulubionych maseczek. Jej recenzja pojawiła się już TUTAJ.





20. Maska rozświetlająca; Rival de Loop.
Dość ciekawa maska, mam jeszcze drugą część szaszetki, która wystarczy na dwa użycia. Spróbuję o niej napisać coś więcej po użyciu.







No i bonusowo próbka osławionego podkładu ujędrniającego z linii Giordani Gold, Oriflame. Jest to ulubiony podkład kilku moich znajomych i osób z rodziny, a ja jakoś nigdy nie miałam z nim do czynienia. Podkład jest niezły, ładnie wygląda na buzi, ale dla mojej cery jest chyba odrobinę zbyt tłusty.


A jak tam Wasze denka? Czy kwiecień był u Was obfity pod tym względem? ;)
K.
Czytaj dalej

niedziela, 6 maja 2012

Kwietniowe zakupy

W kwietniu ponownie przybyło mi sporo ciekawych kosmetyków. Myślę, że na chwilę obecną warto ogłosić maj miesiącem kosmetycznej wstrzemięźliwości - zamierzam kupić tylko kilka produktów, które mam obecnie na liście "terminowych" zakupów kosmetycznych - zawiera ona dosłownie kilka produktów ;) Mam nadzieję, że w tym czasie nie trafią się żadne promocje, które zmuszą mnie do zmiany zdania, bo nie przewiduję, żeby cokolwiek w najbliższym czasie miało mi się skończyć... ;)

Wszystko to spowodowane jest tym, że na chwilę obecną zaspokoiłam sporą część moich kosmetycznych chciejstw, a z pozostałymi mogę się wstrzymać - pielęgnację wolę wykańczać systematycznie, a kolorówki mi nie brakuje ;)

UWAGA: Wszelkie nowe osoby ponownie informuję, że moje zakupy często bywają zdublowane ze względu na działanie na dwa domy. Ma to swoje oczywiste zalety, ale bywa również niesamowicie upierdliwe, zwłaszcza dla portfela...

1. Pielęgnacja twarzy.

Be Beauty - żel micelarny do mycia i demakijażu - moja druga tubka osławionego micela z Biedronki. Bardzo się z nim polubiłam, więc myślę, że w końcu doczeka się i moich trzech groszy na jego temat.
Cena: ok.5zł/150ml


Bioderma - płyn micelarny Sensibio H2O - płynów do demakijażu mi nie brakuje, ale skusiłam się na tą miniaturkę, bo wygodnie będzie mi ją zabierać na wyjazdy, których latem nie brakuje. Dotychczas przelewałam trochę z mojej dużej Biodermy do zwykłej podróżnej buteleczki, ale niestety wylewa się z niej zbyt dużo produktu - miniaturka będzie wygodnym rozwiązaniem.
Cena: 9,90zł/100ml (promocja)

Alterra - krem do mycia twarzy z wyciągiem z dzikiej róży - początkowo nie miałam zamiaru kupować go już teraz, ale żel oczyszczający z Vichy, którego zaczęłam używać niestety odrobinę przesusza moją skórę, więc wolę myć nim buzię tylko raz dziennie, stąd zakup czegoś łagodniejszego dla wyrównania. Recenzja TU.
Cena: ok.9zł/125ml


Oriflame - kojący krem do twarzy jagodowo-lawendowy - już kiedyś używałam tego kremu i sprawdzał się całkiem przyzwoicie. Kupiłam go więc ponownie, odrobinę przymuszona przez Oriflame (robiąc małe zamówienie wolę wybrać proponowany produkt w promocyjnej cenie, niż oddawać im za darmo 8zł ;)), ale przyda mi się, bo lada moment wykończę moje domowe kremy - i na dzień, i na noc.
Cena: 11,90zł/75ml (promocja)


Perfecta - maska oczyszczająca z wyciągiem z gruszki - gruszek nie lubię, ale włożenie jej do maski wystarczająco mnie zaintrygowało.
Cena: ok.2,50zł/szt.

Ziaja - maska anty-stress z glinką żółtą - już raz jej używałam i nie miałam o niej żadnego zdanie, spróbuję jeszcze raz.
Cena: ok.1,80zł/szt.

Ziaja - maska dotleniająca z glinką czerwoną - kupiona z ciekawości, tym bardziej, że do tej pory była dość trudna do znalezienia.
Cena: ok.1,80zł/szt.



Ziaja - maska oczyszczająca z glinką szarą - jak dotąd jest to moja ulubiona maska oczyszczająca. Pełna recenzja TU.



Gąbka KONJAC do demakijażu, oczyszczania i nawilżania twarzy - kupiłam z ciekawości, sprawdza się dobrze, ale nie powala na kolana, tak, jak niektóre z Was ;)
Cena: ok.14zł/szt.

Rival De Loop - maska rozświetlająca - dość przyzwoita rossmanowska maska, słyszałam, że jako jedyna maska RdL jest warta uwagi.
Cena: hmm... chyba ok.3zł/szt.

2. Pielęgnacja ciała.

Eveline - serum termoaktywne - wraz ze shredowanie rozpoczęłam smarowanie, shredowania zaprzestałam, smarowanie trwa dalej. Do shredu też wrócę... ;)
Cena: 17,90zł/500ml (promocja)


Oriflame - żele pod prysznic Discover Borneo i Discover Santorini - znowu zapas żeli do mojego M., więc ponownie kupiłam jego ulubione zapachy.
Cena: ok.10,90zł/400ml (promocja)


Garnier - kulkowy dezodorant antyperspiracyjny, wersja BIO - nareszcie zaczęły się u nas pojawiać antyperspiranty o przyjaznych składach - ten nie zawiera w swoim składzie aluminium, ale za to zawiera alkohol, o czym boleśnie się przekonałam stosując go z rozpędu na wydepilowaną pachę... :P
Cena: ok.8zł/szt. (promocja)

3. Pielęgnacja włosów.

Isana - odżywka w sprayu - kiedyś używałam tego typu odżywek znacznie częściej, a teraz używa ich głównie moja mama, ale ja też czasem co nieco jej podkradnę, więc pokazuję ;)
Cena: ok.6zł/150ml (promocja)

Alterra - szampon z macadamią i figą - wiem, że zapas zrobiłam już w poprzednim miesiącu, ale nie znoszę naruszać "kompletów", a tak się zdarzyło, że zostało mi jeszcze trochę odżywki z granatem, podczas, gdy butelka po szamponie leży od dawna na wysypisku... ;) Taka moja mania...
Cena: ok.10zł/200ml


Alterra - olejek do ciała z limetką i oliwką - oczywiście kupiłam go z myślą o włosach, jako zamiennik dla wersji z pomarańczą i brzozą.
Cena: ok.10zł/100ml (promocja)

Isana - odżywka wygładzająca z olejkiem babassu - moja enta butelka - jedyna odżywka, której lubię używać bez "kompletu", możliwości użycia i zużycia są szerokie, więc nigdy się u mnie nie marnuje ;)
Cena: ok.4zł/300zł (promocja)


Marion - Natura Silk jedwab do włosów - wybrałam jedwab z Marion ze względu na brak zawartości alkoholu w składzie, w końcu jedwab powinien zabezpieczać końcówki włosów, a nie dodatkowo je wysuszać ;)
Cena: ok.6zł/15ml

4. Kolorówka.

MIYO - 26 Haze - fantastyczny cień w kolorze beżowo-cielistym, złamany odrobiną szarości. Oczywiście z miejsca znalazł się w ulubieńcach :)
Cena: 4,99zł/szt.


Essence - pędzelek do linera - jego poprzednia wersja bardzo mi odpowiada, a z racji ponownej sympatii do żelowych linerów zapragnęłam mieć pędzelek u mojego M., a że ten lubię, a tak się składa, że jest tani, to wybór był prosty ;)
Cena: ok.7zł/szt.

Essence - żelowy liner 02 London Baby - oczarował mnie jego piękny kolor gorzkiej czekolady, dużo lżejszy niż czarny, a nadal nadaje spojrzeniu nieco tajemniczości ;)
Cena: 11,90zł/szt.

Kobo - Golden Rose - chciałam i mam - wrzuciłam go do paletki z cieniami Kobo, uzyskanymi w wyniku wymianki z Siempre La Belleza :)


Celia Nude 602 - to nie do końca mój zakup - pomadkę sprezentowała mi babcia, którą wysłałam na misję poszukiwawczą - jak widać zwieńczoną sukcesem - kolejny ulubieniec miesiąca :)
Cena: ok.10zł/szt.


Sleek - pomadki w kolorach Coral Reef i Candy Cane - znacie je już z posta swatchowego TU.
Cena: 21,90zł/szt.

Sleek - róż Rose Gold - upragniony róż - teraz odrobinę zdominowany przez Marble Manię, którą dorwałam wcześniej i nieco przyćmiony przez nowy nabytek z The Balm, ale ja go jeszcze przemagluję - pierwsze kilka razy bardzo, ale to bardzo przypadło mi do gustu, tylko, że trzeba postępować z nim delikatnie, bo lubi wskakiwać na pędzel w dużych ilościach ;)
Cena: 20,90zł/szt.

Hakuro - kulkowy pędzel do podkładu H54 - bardzo dobrze nakłada mi się nim podkład i na razie tyle, uczę się obsługi, bo do tej pory za najlepszych przyjaciół podkładu uważałam moje własne paluchy :)
Cena: 33,99/szt.


The Balm - róż Down Boy i rozświetlacz Mary-Lou Manizer to zdobycze miesiąca, z którymi mogłyście się odrobinę zapoznać TUTAJ. Przetestuję, przemagluję i dam znać co myślę i jak wyglądają... :)
Cena: róż ok.27zł, rozświetlacz ok.30zł (mega promocja!)


EcoTools - pędzel do bronzera - upragniony i osławiony eco grubasek jest już mój - pierwsze testy przeszedł pozytywnie :)
Cena: 39,90zł/szt. (promocja)

L-R: 114, 118, 113
Q by Colour Alike - czyli lakiery z Barbra Cosmetics - trochę wiosny na paznokciach :) Wkrótce z bliska!
Cena: 9,90zł/szt.


Oriflame - Nail Food - to kolejna moja próba walki o niełamiące się paznokcie...
Cena: ok.10zł/szt.

Joko - Diamentowy Pył - j.w. - stosuję ją zarówno solo, jak i pod lakier, szału nie ma, ale przynajmniej się nie gluci, jak moja dotychczasowa ulubienica z Oriflame... ;)
Cena: ok.10zł/szt.

CHI - lakier beżowo-nudowym kolorze z delikatnym shimmerem - trafiłam na nie przypadkiem w Drogerii Hebe, więc zagarnęłam szybko do koszyka na spróbowanie ;)
Cena: 9,00zł/szt. (promocja)

***
I na koniec coś zupełnie niekosmetycznego... Korzystając z chwili oczekiwania na ukochanego w okolicach Metra Centrum weszłam do małego sklepiku Świat Zapachów, mieszczącego się w podziemiach przy Rotundzie (przy wyjściu na przystanek tramwajowy w stronę Ochoty) i przepadłam. Przygarnęłam do nas 5 świeczuszek testerowych z Yankee Candle i od tej pory w naszym mieszkanku pachnie jeszcze piękniej, mimo, że nawet nie odpakowałam ich jeszcze z folijki ;)

Już nie mogę się doczekać kiedy którąś z nich odpalimy! :)

Cena: 9zł/szt., kupując 5 sztuk jedna wychodzi praktycznie gratis :)



Jak już pisałam - maj ogłaszam miesiącem wstrzemięźliwości zakupowej, przede wszystkim, jeśli chodzi o kosmetyki. Trzymajcie za mnie kciuki! A hejterom, którzy będą twierdzić, że kupiłam za dużo powiem tak - wszystkiego używam, większość zużywam, więc nie martwicie się - nic się nie zmarnuje, a jeśli będzie taka groźba, to pojawi się zakładka wymiankowa... ;)

A jak tam Wasze zakupy? Jutro postaram się dodać wpis denkowy... Znowu będzie się sporo działo ;)
K.
Czytaj dalej
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Blog template designed by SandDBlast